Reklama
Nieoszlifowane diamenty – recenzja filmu. Prawo Murphy’ego

Nieoszlifowane diamenty – recenzja filmu. Prawo Murphy’ego

Jędrzej Dudkiewicz | 02.02.2020, 21:00

Netflix ma wiele różnych zalet. Poza tym, że produkuje dużo filmów i seriali, skupuje prawa do masy innych produkcji, od czasu do czasu jest też ratunkiem. To nie pierwszy raz bowiem, kiedy interesujące dzieło nie trafia do polskich (i nie tylko) kin, ale widzowie w naszym kraju mogą je obejrzeć właśnie w tym serwisie. Tak jest właśnie w przypadku Nieoszlifowanych diamentów w reżyserii Benny’ego i Josha Safdie.

Howard Ratner jest żydem mieszkającym w Nowym Jorku i prowadzącym zakład jubilerski. Ma tendencję do ryzyka, czego efektem z jednej strony jest wejście w posiadanie bardzo rzadkiego opalu, z drugiej rosnące długi. Kiedy wierzyciele coraz bardziej się denerwują i naciskają na spłatę pożyczek, Howard musi zacząć robić jeszcze bardziej niebezpieczne rzeczy, bo poradzić sobie z problemami.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nieoszlifowane diamenty – recenzja filmu. Prawo Murphy’ego

Nieoszlifowane diamenty – akcja!

Historia w zasadzie jest dość mocno standardowa i przewidywalna. Reżyserzy pokazują jednak, że czasem wszystko zależy od tego, jak się daną fabułę zrealizuje. Na dobrą sprawę nie ma za bardzo kiedy zastanawiać się nad tym, że kiedyś już się widziało podobną opowieść, ponieważ Nieoszlifowane diamenty są piekielnie intensywnym filmem. Atmosfera niemal od początku jest niesamowicie gęsta, a z każdą minutą wrażenie to tylko się pogłębia. To kino w czystej postaci, nastawione na ruch, dzianie się i akcję. Howard bez przerwy się przemieszcza, rozmawia, krzyczy i próbuje ogarnąć rzeczywistość dookoła siebie. A nie jest to proste, ponieważ Nieoszlifowane diamenty można by uznać za – z przymrużeniem oka – spełnienie marzeń totalnego pesymisty, który uważa, że wszystko, co może pójść źle, pójdzie źle. I tak rzeczywiście jest, bo nawet jeśli bohater odnosi jakieś mniejsze lub większe zwycięstwo, coś udaje mu się osiągnąć, natychmiast jest to niweczone przez innych ludzi lub po prostu kapryśny los. Przy okazji film daje też możliwość spojrzenia na inną, zupełnie nieturystyczną stronę Nowego Jorku. Razem z bohaterem wchodzimy do społeczności i miejsc, gdzie rzadko mamy okazję zaglądać. Kolejną dodatkową wartością jest to, że Nieoszlifowane diamenty będą z pewnością ciekawe dla wszystkich fanów NBA, ponieważ jest tu trochę i o samych rozgrywkach i towarzyszących im zakładach oraz emocjach z nimi związanych. No i jest też występ pewnego znanego gracza, ale o tym za chwilę. Jeśli miałbym coś zarzucić – poza momentami dość oklepaną historią – to ewentualnie to, że niektóre zdarzenia czy wątki wydają mi się niepotrzebne lub nie do końca wykorzystane. Ale to w sumie tyle.

Nieoszlifowane diamenty – Sandler!

Jest jednak coś, co sprawia, że historia nie jest aż tak bardzo standardowa. To główny bohater, który jest naprawdę intrygującą osobą. Howard ma w sobie coś dziwnie przyciągającego, co sprawia, że widz ma ochotę śledzić jego przygody, jednocześnie nie za bardzo go lubiąc. Bo jest to postać dość antypatyczna, często zachowująca się w sposób, który w żaden sposób nie może budzić aprobaty. A jednak nie można oderwać od niego wzroku. Ogromna w tym zasługa grającego bez wątpienia życiową rolę Adama Sandlera. Tak, tego Adama Sandlera (który jednak pokazał już, że jak dostanie dobry materiał i reżysera, to potrafi grać, patrz: Lewy sercowy Paula Thomasa Andersona). Przechodzi on tu samego siebie, będąc niesamowicie magnetyczny zarówno wtedy, gdy krzyczy i się denerwuje, jak i gdy ma krótką chwilę spokoju. Wrażenie robi chociażby jego przemowa pod koniec filmu, w której tłumaczy Kevinowi Garnettowi, w jaki sposób radzi sobie w tym skomplikowanym świecie i że chociaż dzieli ich wiele, to również sporo łączy. Ten ostatni też zresztą daje tu zaskakująco dobry występ, tak samo jak i – co akurat zaskoczeniem dla mnie nie jest – Lakeith Stanfield.

Nieoszlifowane diamenty są też po prostu dobrze nakręcone: mają realistyczne, brudne zdjęcia, które pokazują Nowy Jork jako nieco mniej przyjazne i intrygujące miasto, niż to zwykle ma miejsce (bliżej tu do Scorsese, który zresztą był jednym z producentów, niż Allena). Innymi słowy to po prostu kawał dobrego, wciągającego i bardzo emocjonującego kina.

Atuty

  • Kilka ciekawych dodatków do dość typowej historii;
  • Intrygujący główny bohater;
  • Rewelacyjny Adam Sandler;
  • Świetna reżyseria i zdjęcia

Wady

  • Dość standardowa i przewidywalna (choć nie zawsze) fabuła;
  • Niektóre drobne elementy niepotrzebne, inne nie do końca wykorzystane

Nieoszlifowane diamenty to film piekielnie intensywny, do tego udowadniający, że Adam Sandler potrafi być znakomitym aktorem.

8,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper