Proceder - recenzja filmu. Autodestrukcja napędzana rapem
Po obejrzeniu pierwszych zajawek filmu o raperze Chadzie bałem się, że dostaniemy produkcję kopiującą styl Patryka Vegi. Na szczęście tytuł wyreżyserowany przez Michała Węgrzyna stoi na znacznie wyższej półce, a teraz można go również obejrzeć na Netfliksie.
"Proceder" to tak naprawdę tytuł pierwszego krążka warszawskiego rapera Tomasza Chady, czyli głównego bohatera filmu. Produkcja opiera się na wątkach biograficznych Tomka, ale pozwala sobie czasami na własną interpretację faktów i nieścisłości w chronologii zdarzeń. Śledzimy ciężkie losy artysty od 1999 roku aż do tragicznych wydarzeń z 2018. W filmie bardzo zgrabnie udało się pokazać przemiany, jakie następowały w Polsce w kolejnych latach. Przesiadkę z Malucha do Passata, ortalionowe dresy zamienione na szerokie spodnie, meblościankę na nowoczesny salon z kinem domowym. Jeśli kojarzycie taki program jak "Rower Błażeja', to nie raz uśmiechniecie się pod nosem. Ponad 2-godzinna produkcja ma czasami dłużyzny, niektóre wątki z kolei traktuje po macoszemu wprowadzając nagle postacie, które odgrywają w życiu artysty ogromną rolę, choć zupełnie tego nie czujemy. Posiada jednak przynajmniej jeden istotny magnes.
Ciężko jest mi odmówić tego, że jestem górą, choć nie raz stałem skuty pod tą prokuraturą
Historia nie jest jednoznaczna. Chada to człowiek, który z jednej strony kradł samochody, z drugiej zaś kochał matkę i troszczył się o nią. Człowiek, który nie mógł żyć bez rapu i tworzył nocami kolejne wersy, a jednocześnie nie stronił od używek i narkotyków. Potrafił kochać kobiety, ale nie miał oporów, by skopać kogoś w tramwaju. Grał koncerty, błąkał się po psychiatrykach, swoje spędził w więzieniu. Piotr Witkowski (znamy go choćby z filmu "Dywizjon 303. Historia prawdziwa"), który wcielił się w Chadę doskonale uchwycił jego autodestrukcyjny charakter, niespokojną duszę i rozchwianą psychikę. Nie mogę tego samego powiedzieć o Małgorzacie Kożuchowskiej, która rolę mamuśki z Rodzinki.pl zmieniła na szefową gangu o ksywce "Łysa", Wożąca się drogimi furami blondynka zupełnie nie pasowała mi do blokowisk i polskich realiów. Już prędzej widziałbym ją w polskiej wersji "Szybkich i wściekłych". To postać bardzo karykaturalna, przerysowana i oderwana od rzeczywistości. Wprowadza nieco kolorytu, bo przecież nie jest tajemnicą, że kobiety pod koniec lat 90. zaczęły odgrywać w polskiej mafii większe role, ale myślę, że w tym wypadku przesadzono z kreacją.
Na szczęście w filmie nie brakuje też bardzo dobrze zagranych ról drugoplanowych w tym udziału kilku raperów jak Kali czy Bajorson (który zreszta też spędził część życia w więzieniu). Bardzo wiarygodnie wypada też Antoni Pawlicki jako szef wytwórni Step Records i anioł stróż Chady. Złego słowa nie mogę też powiedzieć o świetnej Ewie Ziętek, filmowej matce rapera, której autentycznie współczułem. Bo choć film nie jest wybitny i czasami jedzie na ogranych kliszach kilka razy zmusza do refleksji i wzbudza skrajne emocje. Interesujący się hip-hopem widzowie dostrzegą nawet Vienia z Molesty, który jednak nie wciela się w samego siebie, co podszyte jest autoironią i dobrym humorem. Właśnie - humor. Oglądając "Proceder" kilka razy autentycznie można się zaśmiać. Choćby wtedy, gdy w więzieniu osadzeni dostają scrabble czy oglądając znakomitą scenę z nowobogacką rodzinką (wyborne role Gabrieli Muskały i Jana Frycza) konfrontującą się z policją.
Ja wciąż oddycham, na życie mam apetyt, powietrze tu nie pachnie mi zapachem kobiety
Jak to w ulicznym rapie bywa - jest tu trochę HWDP, palenia skrętów czy jazdy na desce. Mnie osobiście trochę bolało, że film bardzo mało czasu poświecił początkom Chady na hip-hopowej scenie, skupiając się na jego przestępczej działalności. Tak jakby była ona dla niego kluczowa a rap tylko dodatkiem. Doceniam znakomicie wplecione w historię kawałki artysty, gdzie autobiograficzne rymy udanie napędzają narrację, ale już same sceny z koncertów można, a nawet trzeba było zrealizować lepiej. Fani rapera nie znajdą jednak ani ukłonu do współpracy z Molestą, ani Kaczym, ani nawet ciekawej kolaboracji z Pihem. Wiele wątków zostało zupełnie pominiętych lub odpowiednio zmienionych, przez co historia momentami traci na autentyczności. Takich nieścisłości jest zresztą więcej, że wspomnę choćby okres, w którym raper przez wiele miesięcy mimo listu gończego wymykał się wymiarowi sprawiedliwości i było o tym głośno w mediach.
Ale to zdecydowanie nie jest film tylko dla fanów twórczości artysty. Ci mogą wręcz narzekać na pominięcie wielu wątków. Dobrze za to sprawdza się jako luźna historia biograficzna o człowieku, który borykał się z własnymi demonami i nałogiem nie mogąc znaleźć właściwej drogi, a życie poza prawem było dla niego swoistym stylem życia. Wprawdzie do poziomu "Jestem bogiem", obrazu opowiadającego o tragicznych losach Magika, innego polskiego rapera, trochę zabrakło, ale historię Chady można bez skrzywienia obejrzeć, kilka razy się uśmiechać, a nawet wyciągnąć jakieś refleksje. I tylko zakończenie filmu pozostawia sporo do życzenia, bo zamiast trzymać się rzeczywistości odpływa gdzieś w stronę miejskim legend.
Atuty
- Świetna gra aktora wcielającego się w Chadę
- Momentami humor
- Postacie drugoplanowe
- Ukazanie przemian w Polsce
- Kawałki Chady wplecione w narrację
Wady
- Brak ukazania początków na scenie rapowej
- Pominięcie kilku ważnych wątków
- Karykaturalna Kożuchowska
- Dziwne zakończenie
Nie jest to wybitna produkcja, ale ogląda się ją przyjemnie i wzbudza skrajne emocje zarówno u fanów tematu jak i osób niezwiązanych z rapem.
Przeczytaj również
Komentarze (53)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych