Breaking Good - Prawdziwa historia braci Salamanca

Breaking Good - Prawdziwa historia braci Salamanca

Dawid Ilnicki | 29.11.2020, 15:00

Serial Vince’a Gilligana “Breaking Bad” zdołał wykreować kilku aktorów, którzy zaczęli się cieszyć wielką popularnością lub - jak Bryan Cranston - zostali pokazani w zupełnie innym świetle. Dla Daniela i Luisa Moncady, odtwarzających w serialu braci Salamanca, rola w serialu miała podwójne znaczenie. Prócz renomy pozwoliła ona bowiem ostatecznie zapomnieć o dawnym życiu.

Pewnym paradoksem związanym z oglądaniem brutalnych filmów czy seriali telewizyjnych jest to, że widz z jednej strony chciałby, by bohaterowie, których obserwuje na ekranie, jak najbardziej pasowali do jego wyobrażeń na temat gangsterów, a z drugiej strony zakłada, że odtwarzający ich aktorzy są w normalnym życiu zwyczajnymi ludźmi. Tak jak my chodzą na zakupy, opiekują się najbliższymi i co roku płacą podatki, pracując jako szeregowi etatowcy zatrudnieni w normalnej firmie. Do tego stereotypu bracia Daniel i Luis Moncada pasują tylko częściowo. Niewątpliwie bowiem powodem dla którego zauważono Luisa, który jako pierwszy zaczął się obracać w świecie filmu, był jego wygląd. Idealnie pasował on do odtwarzania roli meksykańskiego gangstera, który wraz z bratem wyrusza na misję, by zemścić się na zabójcy ich kuzyna.

Dalsza część tekstu pod wideo

Twórcy “Breaking Bad” od początku wiedzieli, że znalezienie drugiego, podobnego mężczyzny może być trudne, ale na szczęście z pomocą przyszedł im sam Luis, który zaproponował swojego brata. Ten co prawda nie miał jeszcze odpowiedniego doświadczenia scenicznego, ale obaj mieli niebagatelny atut w postaci doskonałego zrozumienia. Gilligan bowiem nie owijał w bawełnę: bracia Salamanca będą raczej działać niż mówić, a więc ważniejsze niż ogólne zdolności aktorskie był rodzaj synchronizacji ich ruchów, tak by wyglądali rzeczywiście jakby rozumieli się bez słów. Pokrewieństwo braci Moncada widać ostatecznie w serialu, bo rzeczywiście ich największym wkładem w tę rolę było właśnie znakomite dopasowanie, perfekcyjna gra ciałem i mimiką, czyniące z nich niezwykle groźny, bo świetnie uzupełniający się duet płatnych zabójców.

Naturalnie wspomniany już wcześniej Luis nie zostałby w ogóle zauważony gdyby nie niezwykle zastraszająca prezencja, którą dodatkowo podkreśla wiele tatuaży, które ma na sobie, łącznie z tym na górnej powiece, wysyłającym w świat prosty i jednoznaczny przekaz: “Fuck You!”. Wracając do paradoksu nakreślonego na początku artykułu: widząc na ekranie dwójkę tak doskonale odtwarzanych meksykańskich zabójców widz raczej domyśla się, że w rzeczywistości grający ich Luis i Daniel Moncada musieli mieć w przeszłości (lub nawet obecnie) coś wspólnego z przestępczością. Rzeczywistość potwierdza te przypuszczenia: istotnie życie obu krewniaków nie należało do łatwych, ale ostatecznie udało im się wejść na właściwą ścieżkę i to jeszcze przed wybuchem wielkiej popularności, związanej z serialami Vince’a Gilligana. 

Trudne dzieciństwo

Breaking Good - Prawdziwa historia braci Salamanca

Luis i Daniel Moncada pochodzą z Hondurasu skąd wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Tam jeszcze jako dzieci przeżyli jednak bardzo trudne chwile, a udziałem Daniela była nawet bardzo poważnie wyglądająca kontuzja. Jeszcze jako dziecko bowiem trzy lata młodszy od Luisa Danny został zaatakowany przez nieznanego sprawcę, który zamachnął się na niego maczetą. Jest to zresztą pierwszy moment, który paradoksalnie bardzo pomógł mu w dalszej karierze aktorskiej. Jak pamiętamy bowiem grany przez niego Leonel Salamanca, który przeżył próbę zamachu na Hanka Schradera, choć amputowano mu już obie nogi, widząc Waltera White’a szybko zeskakuje z łóżka i odpychając się rękami stara się przedostać w okolice człowieka, którego tak bardzo pragnie zabić. Sam Daniel wspominał, że aby maksymalnie wczuć się w tę rolę cofnął się w czasie do momentu, po wspomnianym ataku maczetą, kiedy przez długi czas nie miał czucia od łokcia w dół. Jego ręka została wtedy kompletnie roztrzaskana.  

Chciałoby się powiedzieć, że po emigracji do Stanów Zjednoczonych braci z pewnością nie mogło czekać nic gorszego, ale tu dopiero zaczynają się ich kłopoty. Po przeprowadzce już jako nastolatkowie bracia trafiają do jednej z publicznych szkół w Los Angeles gdzie jako synowie imigrantów, którzy w dodatku wyjątkowo słabo znają język angielski, są prześladowani.  Szukając sposobu na poradzenie sobie w nowej dla siebie rzeczywistości kierują swój wzrok w stronę lokalnych gangów co staje się zrozumiałe jeśli oddamy im głos. “Widziałem szacunek jaki wzbudzają gangsterzy, nawet wtedy gdy dobrze nie znają angielskiego. Obserwowałem jak ludzie się ich obawiają, jakim cieszą się respektem. Chciałem, by ludzie patrzyli na mnie w ten sposób, nie jak na kogoś kto jest nikim” - powiedział Luis Moncada.

Nic więc dziwnego, że bracia zostaną członkami gangu już w 1991 roku kiedy obaj będą jeszcze nastolatkami. O to nie było zresztą trudno, bo organizacje przestępcze były szeroko rozpowszechnione w Hollywood i Echo Park, gdzie kiedyś mieszkali. Starszy Luis sam przyznał, że piął się po szczeblach przestępczej kariery, za co zresztą musiał odpokutować, dostając w sumie kilka lat w więzieniach okręgowych, a następnie w regularnym zakładzie karnym. Niestety Daniel wkrótce poszedł w jego ślady odsiadując karę siedmiu lat, przez co zresztą nie mógł być przy swoim synu, który właśnie się w tym czasie urodził. Niestandardowo jednak czas jaki obaj bracia spędzili za kratkami wcale nie był czasem zmarnowanym, bo pozwolił im na przemyślenie swego dotychczasowego życia.

Wyjście na prostą

Breaking Good - Prawdziwa historia braci Salamanca

Zwykło się uważać, że pobyt w więzieniu wyłącznie radykalizuje skazańca, a tak zwana resocjalizacja to wyłącznie mrzonka. Być może tak rzeczywiście jest jednak wspomnienia braci Moncada zdecydowanie przeczą tego typu sądom. Najtrudniejszym, ale z drugiej strony także najlepszym, okresem Luisa za kratkami był bowiem sześciomiesięczny pobyt w izolatce, który pozwolił mu zastanowić się nad własnym życiem. “Nie jestem kimś kto jest wdzięczny za to, że poszedł do więzienia, ale pobyt tam sprawia, że naprawdę, naprawdę zaczynasz myśleć: Wow, co za strata czasu!” - wyznał Luis. Daniel dodaje, że większość ludzi myśli, iż skazańcy są naprawdę głupimi ludźmi; tak może być w rzeczywistości, ale jednocześnie z czasem mądrzeją, bo mają ogromnie dużo czasu na myślenie nad sobą.

Po wyjściu z więzienia Luis zadecydował o tym, że musi zmienić swoje życie, poznał kobietę, która okazała się być kuratorką sądową (sam dodał jednak, że nie zajmowała się akurat jego sprawą), wyprowadził się z dzielnicy Hollywood i Echo Park, ożenił się, a jego żona wkrótce urodziła mu syna. Pamiętał oczywiście także o tym, by pomóc swemu bratu, który początkowo mieszkał u nich w wolnym pokoju. Zawodowo zaczął zaś pracować w firmie ochroniarskiej, która obsługiwała plany filmowe. O jego wejściu do świata filmu zadecydowała obecność na właściwym miejscu i spotkanie właściwych ludzi.

Jednym z nich był Manuel Jimenez, który podobnie jak Luis jest byłym skazańcem, a jednocześnie założycielem specjalnej agencji Suspect Entertainment, która pomaga dawnym przestępcom poprzez angażowanie ich do różnych ról filmowych, głównie oczywiście obsadzając ich jako czarne charaktery. Razu pewnego Luisa zauważył Damian Chapa, który potrzebował akurat aktora do małej rólki w filmie “El Padrino” gdzie miał on zagrać ochroniarza zatrudnionego do strzeżenia bohaterki, granej przez Jennifer Tilly. Choć nie był on początkowo nastawiony pozytywnie do tego pomysłu, ostatecznie dał się namówić, a następnie zaczął grać podobne role. W końcu wpadł w oko również dyrektorowi castingu do “Breaking Bad” gdzie potrzebowano dwójki aktorów; w taki sposób wciągnął do aktorstwa również swego brata, dla którego była to pierwsza rola w karierze, a po dziś dzień zagrał już w 30 różnych produkcjach.

Nowe życie

Grani przez Daniela i Luisa bracia Salamanca mieli mocne wejście do serialu. Jak pamiętamy zostali oni przeszmuglowani przez granicę, a następnie wyszli z ciężarówki w klasycznej dla kina scenie, w której pojazd spłonął, a bohaterowie zabili resztę ludzi, którzy z nimi podróżowali. Okazało się, że samą sekwencję reżyserował Bryan Cranston, którego zresztą Daniel Moncada znał dobrze z przeszłości, a nawet był jego fanem. Tak się bowiem składa, że jeszcze siedząc w więzieniu oglądał sitcom “Zwariowany świat Malcolma”, którego gwiazdą był właśnie aktor, który już za kilka lat zasłynie kreacją najbardziej znanego nauczyciela chemii w historii telewizji. Podobno zresztą przy kręceniu rzeczonej sekwencji ekipa miała tylko jeden zestaw materiałów wybuchowych, a więc wszystko musiało pójść idealnie już za pierwszym razem. Mimo iż był to aktorski debiut Daniela, poszło jak z płatka i po zakończeniu zdjęć Cranston wpadł w objęcia braci ciesząc się, że wszystko wyszło idealnie.

  Mimo wspomnianej już mocno zastraszającej postury ekipa filmowa bardzo polubiła obu braci i wszyscy przyznawali, że pracowało się z nimi wprost znakomicie. Sam Cranston wspomina dzień, w którym Luis i Daniel mieli kręcić ostatnie ujęcia ze swoim udziałem dla serialu “Breaking Bad”. Istnieje zwyczaj, że w takim momencie asystent dyrektora robi specjalną zapowiedź i wszyscy oklaskują aktorów, którzy żegnają się z planem. Ponoć tego dnia oklaski były wyjątkowo długie i głośne. Sam Luis Moncada miał w tym momencie uronić łezkę, choć - zapytany o to w jednym z wywiadów - nie do końca się do tego przyznawał. “Ci dwaj goście są wyjątkowi. Ich życie mogło się potoczyć zupełnie inaczej. Nasza branża pokazała im jednak wiele możliwości jakie przed nimi stoją, a oni z nich skorzystali” - powiedział Cranston. Mimo końca prac nad “Breaking Bad” Daniel i Luis powrócili w kolejnej produkcji Vince’a Gilligana, spin-offie “Better Call Saul” znów odtwarzając postacie braci Salamanca i po raz kolejny robiąc to znakomicie.

Prócz już całkiem sporego dorobku aktorskiego obaj bracia zajmują się także doskonaleniem w sztukach walki, ze szczególnym wyróżnieniem muay thai i boksu. Często wykorzystują oni swoje zainteresowania MMA do tego, by trenować młodych ludzi, zwłaszcza tych powoli wchodzących w gangsterski świat, tak by pokazać im, że jest jednak inna droga. “Nigdy nie zapomnę momentu kiedy funkcjonariusz policji uścisnął mi dłoń. Wysiadłem z samochodu, zdając sobie sprawę, że nigdy przedtem nie poszedłem na policję z własnej woli. Dorastając zaczynasz uświadamiać sobie, że to jest normalny człowiek, taki jak ty. Zwyczajny człowiek, który wykonuje swoją pracę. Ja byłem tym, który zachowuje się niewłaściwie, a on próbował mnie przed tym powstrzymać” - mówił o swym pierwszym pozytywnym zetknięciu z prawem Luis, który od czasu do czasu wraz z bratem urządza spotkania z młodymi gangsterami siedzącymi w więzieniu. I tylko czasami bracia wspominają, że chętnie zagraliby inną rolę niż tylko typowego gangstera, do której ze względu na wygląd są jednak predestynowani. Niezależnie od tego czy ostatecznie im się to uda nie ulega wątpliwości, że obaj mogą się czuć zwycięzcami.

Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper