Reklama
Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas – recenzja gry. Rudy podbija PlayStation 5

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas – recenzja gry. Rudy podbija PlayStation 5

Roger Żochowski | 18.03.2021, 23:00

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas porwał mnie na konsolach poprzedniej generacji piękną oprawą oraz przede wszystkim ogromną falą nostalgii. Activision poszło po rozum do głowy i zamiast eksperymentować na Rudym oddali w nasze ręce pełnoprawną kontynuację pierwszych trzech części, która ma ogromny szacunek do oryginału, a jednocześnie oferuje kilka fajnych nowości. Teraz tytuł trafił na next-geny. Czy warto zainteresować się wersją na PS5? Zapraszam do recenzji.

W zasadzie jeśli nabyliście PS5 to nic nie stoi na przeszkodzie, by aktualizować Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas do nowej wersji, bo możemy zrobić to zupełnie za darmo, bez dodatkowych opłat. Co więcej, taki transfer pozwala nam przenieść również bez większych problemów stany gry i zdobyte trofea, więc możemy po prostu kontynuować masterowanie gry na nowym sprzęcie. A to niesie ze sobą przynajmniej kilka udogodnień.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zacznijmy od tego, że wersja na next-geny nie oferuje nowych grywalnych postaci, światów, poziomów czy mechanik. Główne zmiany dotyczą przede wszystkim strony audio-wizualnej i trochę szkoda, że z okazji ulepszonej wersji nie udało się dorzucić nowej zawartości w bonusie. Grafika wyglądała już zjawiskowo na PS4, jednak na PS5 jeszcze bardziej zyskuje na jakości. Animacja została zablokowana na 60 klatkach, więc nawet przy największej zadymie nie ma mowy o spadkach klatkażu. Gdy dodamy do tego rozdzielczość 4K to zarówno kolory jak i ostrość obrazu zyskują na jakości, a każdy kolejny poziom wygląda po prostu lepiej niż na poprzedniej generacji. 

W Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas niczym produkcje Pixara

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas – recenzja gry. Rudy podbija PlayStation 5

Lekko koloryzuję, ale tytuł prezentuje się w ruchu jak kolejna produkcja Pixara i moim skromnym zdaniem to jeden z najładniejszych obecnie platformerów na rynku. Jedyna rzecz, do której mogę się przyczepić, to scenki przerywnikowe. Część z nich wyświetlana jest w niższej niż gra rozdzielczości, co potrafi rzucić się w oczy. Cieszy za to, że recenzowana wersja korzysta z obsługi dźwięku 3D i mam nadzieję, że powoli acz sukcesywnie stanie się to standardem w każdej grze wydawanej na PS5. Nie da się też nie zauważyć, że dużo na next-genach daje dysk SSD. Komfort grania w Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas jest odczuwalnie większy, bo czasy ładowania poziomów po śmierci czy nawet przenoszenie się do czasówek i innych aktywności, by zaliczyć na 100% poziom, są błyskawiczne. 

Do tej pory niespecjalnie też korzystałem z systemu kart Aktywności dostępnego w menu PS5. No może poza Demon's Souls, gdzie kilka razy faktycznie przydała się ta opcja. W Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas sprawdzają się jednak znakomicie. Można z biegu, bez grzebania w poziomach i opcjach wskoczyć w próbę czasową, retrospekcję czy do interesującego nas świata. Nawigacja i masterowanie gry nabiera więc na PS5 nowego wymiaru. Co więcej - udostępnione są również poradniki wideo do poszczególnych poziomów, które pokazują choćby ukryte przedmioty i sposób dotarcia do nich. I muszę z ręką na sercu przyznać, że są one naprawdę przydatne i fajnie widzieć, że deweloperzy third-party chętnie sięgają po te funkcje, bo trochę obawiałem się, że będą traktowane po macoszemu i tylko Sony w swoich exclusive'ach będzie dbało o odpowiednią jakość.

Dobre i (bo) za darmo!

Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas – recenzja gry. Rudy podbija PlayStation 5

Zawiodłem się za to trochę na obsłudze DualSense'a. Akurat w Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas można było zaszaleć i zainspirować się rozwiązaniami, które Sony zaimplementowało do Astro's Playroom. Zwłaszcza unikalne możliwości jakie dają różne maski aż prosiły się o wykorzystanie unikalnych funkcji pada. Deweloper podszedł do sprawy bezpiecznie i haptyka jakoś specjalnie nie zaskakuje oryginalnymi rozwiązaniami. Nieco lepiej wygląda sprawa z adaptacyjnymi triggerami, które stawiają np. odpowiedni opór przy pociąganiu za spust w pistolecie Cortexa. Ale jak wspomniałem - można i trzeba było to zrobić trochę lepiej. 

Szczegóły dotyczące samej gry znajdziecie w naszych wcześniejszych recenzjach Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas na konsole poprzedniej generacji oraz w wersji na Switcha. Edycja na PS5 jest moim zdaniem tą najlepszą, nie tylko ze względu na 60 klatek, szybkie loadingi i 4K, ale również wykorzystanie kart aktywności i poradników, które naprawdę pomagają w wyciskaniu z gry wszystkich soków. I mając poprzednią wersję zaktualizujemy ją do nowej zupełnie za darmo. A jeśli do tej pory nie mieliście jeszcze okazji zagrać w nowe przygody Rudego, to nie macie się nad czym zastanawiać i czym prędzej ruszajcie pokrzyżować plany Neo Cortexa i N. Tropy'ego.  

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Crash Bandicoot 4: Najwyższy czas

Atuty

  • Płynne 60 klatek i 4K
  • Kolorowa i ostra oprawa jeszcze mocniej przypomina animacje Pixara
  • Karty aktywności i poradniki wideo dają radę
  • Darmowy update z PS4 i możliwość przeniesienia stanów gry
  • Znacznie poprawione czasy wgrywania

Wady

  • Możliwości DualSense'a można było lepiej wykorzystać
  • Niektóre scenki wydają się w niższej rozdzielczości

Wspaniała platformówka, która dzięki dyskowi SSD, 4K, kartom aktywności i 60 stałym klatkom błyszczy na PS5. Angażująca, wymagająca i szanującą swoją tradycję.
Graliśmy na: PS5

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper