Gravity Rush Remastered - recenzja gry
Niektóre gry mają pecha. Pojawiają się na rynku zbyt wcześnie lub zbyt późno - po prostu w nieodpowiednim czasie, niektóre zaś debiutują na mało popularnym sprzęcie. Taki los spotkał nowatorskie Gravity Rush, które ukazało się wyłącznie na PS Vita, zaledwie kilka miesięcy po premierze kieszonsolki Sony w 2012 roku. Na szczęście japoński wydawca postanowił dać deweloperowi drugą szansę, zlecając przygotowanie sequela na PS4. Zanim jednak zagramy w "dwójkę", warto zapoznać się ze starannie przygotowanym remasterem oryginału.
Na papierze idea konwersji prawie czteroletniego tytułu z handhelda na nieporównywalnie mocniejszy sprzęt nie brzmi zbyt ciekawie, jednakże podobnie jak w przypadku zeszłorocznego Tearaway Unfolded, taki ruch przynosi korzyści każdej ze stron. Wydawca może przypomnieć o grze starym fanom i zaprosić do zabawy nowych w temacie, przygotowując grunt pod premierę zapowiedzianego jakiś czas temu Gravity Rush 2. Wszyscy gracze nareszcie mogą obcować z małym hitem Japan Studio tak, jak zawsze było mu sądzone, czyli na ekranie telewizora. Za cenę mniejszą niż w przypadku przeciętnej nowości, w okresie przed zalewem wiosennych przebojów i przede wszystkim - w formie godnej PlayStation 4.
KAT IS BACK!
Przygody blondwłosej Kat to przyjazna graczowi przygodówka, z akcją osadzoną w otwartym środowisku. Mimo wszystko ciężko nazwać Gravity Rush Remastered sandboksem, gdyż świat gry wielki wcale nie jest - to raczej sporych rozmiarów dzielnice połączone ze sobą w osobliwy sposób, co nasuwa skojarzenia z Batman: Arkham Knight, choć tutaj teren zabawy jest większy i bardziej zróżnicowany. Mamy zatem widok z trzeciej osoby, wartką akcję i "open world". Kolejny przeciętniak z taśmy produkcyjnej wielkiego wydawcy? Nic z tych rzeczy! Dzieło twórców pamiętnego Forbidden Siren wybija się ponad większość tytułów utrzymanych w podobnej poetyce za sprawą dwóch elementów: zabawie grawitacją oraz unikatowym stylem graficznym. Kraj pochodzenia dewelopera zdradza również fabuła gry. Budzimy się w aksamitnej skórze dziewczyny o imieniu Kat, która straciła pamięć. Nie wie, kim jest, jak trafiła do unoszącego się w powietrzu miasta Hekseville ani dlaczego wszyscy mieszkańcy zachowują się, jakby ją znali. Niedługo potem spotyka czarnego kota, który obdarowuje ją mocą kontrolowania grawitacji. Pragnąc dowiedzieć się jak najwięcej o sobie i otaczającym ją świecie, sympatyczna Kat wyrusza, by uratować miasto przed grawitacyjnym sztormem oraz tajemniczymi istotami zwanymi Nevi. Chociaż nie brakuje tutaj dramatycznych wątków, atmosfera jest luźna, a większość postaci, w tym czarne charaktery, budzą sympatię. Jest zabawnie, a klimat starych francuskich komiksów, z których inspirację czerpali twórcy, wylewa się z ekranu.
Wciągającą historię, opowiedzianą za pomocą statycznych stron komiksu, śledzi się z przyjemnością, jednak najmocniejszym punktem gry jest rozgrywka oparta na genialnym w swojej prostocie pomyśle zabawy grawitacją. Ulice oraz dachy przemierzać możemy wprawdzie "z kapcia", jednak najefektywniej i najprzyjemniej jest poruszać się w powietrzu, gdzie lewą gałką analogową (lub żyroskopem w padzie) namierzamy punkt docelowy, a następnie pędzimy na złamanie karku. Wokół tej umiejętności zbudowano większość zadań fabularnych i opcjonalnych, które wykonujemy w różnych warunkach i często na innych zasadach (presja czasu, atakujący wrogowie itp.). Oprócz tego bohaterka potrafi przenosić z miejsca na miejsce obiekty i ludzi, eksplorować środowisko głową w dół (wówczas o położeniu heroiny informują nas... jej włosy), a także walczyć. Z atakującymi w różnych formach potworami Nevi ścieramy się niemal w każdej misji i - choć system walki jest bardzo prosty - wraz z rozwojem Kat coraz szybciej pozbywamy się zagrożenia, w tym ogromnych bossów. Na ziemi blondynka potrafi robić słuszny użytek ze swoich nóg, wymierzając kopniaki, turlając się i wykonując uniki (kombinacją R2 + ruch gałką albo dotknięciem touchpada). Zdecydowanie lepiej dziewczyna radzi sobie w powietrzu, niszcząc pancerze i czułe punkty adwersarzy grawitacyjnym kopniakiem oraz dewestującymi atakami specjalnymi. Szkoda, iż schemat starć jest zawsze taki sam, a projektów wrógów kilka na krzyż, skłamałbym jednak, pisząc, że czyszczenie ulic czy nieba nad Hekseville nie sprawiało mi przyjemności. Nie zmienia to faktu, że kontynuacja powinna zaoferować w tym temacie znacznie więcej.
BLUEPOINT GAMES - I WSZYSTKO JASNE
W warstwie użytkowej to na szczęście nie wszystko. Producent zaimplementował szczyptę elementów charakterystycznych dla gier RPG, takich jak rozwój postaci czy zadania nieobligatoryjne. Po świecie Gravity Rush rozsiane są bowiem fioletowe kryształy (jedyne "znajdźki" w grze), za które rozbudowujemy umiejętności bohaterki i odblokowujemy niektóre wyzwania, np. przeznaczając kilkadziesiąt kryształów na naprawę mostu. Zbieractwo w sprytny sposób sprzężono z rozwojem Kat, zatem motywacji do sprzątania kolejnych dzielnic ze świecidełek nie brakuje. Oprócz dwudziestu dodatkowych wyzwań, w wersji Remastered z grą główną zintegrowano wydane na PS Vita trzy pakiety DLC. Otrzymujemy w ten sposób dostęp do sześciu bonusowych side-questów, kilku (trudniejszych) wyzwań oraz trzech strojów dla heroiny (pokojówki, sił specjalnych i kota). Przemodelowano mapę oraz menu, czyniąc je bardziej czytelnymi, dorzucono również grafiki koncepcyjne i reklamowe w galerii. Ukończenie samego wątku głównego nie powinno zająć więcej niż dwanaście godzin, jednak na wyciśnięcie z gry wszystkiego potrzeba co najmniej drugie tyle. Jeżeli zdobywanie złotych medali w opcjonalnych zadaniach sprawia komuś duże problemy, a celem jest platynowe trofeum, spokojnie pęknie nawet i trzydzieści godzin. Czas ten umila piękna, stylowa ścieżka dźwiękowa, pod którą podpisał się Kohei Tanaka (Resonance of Fate, Sakura Wars), warto też odnotować, że bohaterowie gry rozmawiają w fikcyjnym języku, co w rezultacie przypomina dialogi w Okami.
Produkcja studia Gravity Team, niegdysiejszego Project Siren, zachwyciła posiadaczy PS Vita nie tylko sposobem zabawy, ale też oprawą w technologii cell-shading, gdzie niepożądany zwykle efekt pop-up przekuto w celowy zabieg stylistyczny (im bliżej dalszego planu byliśmy, tym kreska stawała się bardziej szczegółowa). Efekt ten obecny jest także w wersji na PS4, podobnie jak doczytujący się w trakcie lotu przechodnie, co już tak nie cieszy. Wyskakujący przed nosem NPC to jednak jedyny feler z handheldowej wersji gry, jaki znalazł się w remasterze. Za przeniesienie gry na stacjonarną konsolę Sony odpowiadają bowiem Amerykanie z Bluepoint Games, a w tym, co robią, są po prostu najlepsi. Gravity Rush na domowym sprzęcie bronić jest się łatwiej z uwagi na styl graficzny, nie sposób jednak nie docenić pracy, jaką w edycję Remastered włożył deweloper. Rozdzielczość 1080p i animacja zapylająca w płynnych sześćdziesięciu klatkach to oczywistość, autorzy kolekcji Uncharted poszli zdecydowanie dalej. Poprawiono modele postaci, w wielu przypadkach zmieniono geometrię obiektów (domki, latarnie w parku, ozdoby na ubraniach wiodących postaci), całkowicie wyeliminowano aliasing, znacząco poprawiono cieniowanie, dodano nowe efekty świetlne, a co najważniejsze - pochylono się nad większością tekstur, zastępując je bardziej szczegółowymi. Biorąc pod uwagę technikę, w jakiej wykonano oryginał, oraz wkład Bluepoint Games, można zapomnieć, że Gravity Rush na PS4 to zremasterowana wersja małego hitu z konsoli przenośnej. Przygody Kat ogląda się i słucha z przyjemnością.
[ciekawostka]
POWRÓT DO DOMU
Zanim Gravity Rush trafiło nawet na PS Vita, powstawało z myślą o konsoli stacjonarnej, można więc powiedzieć, że po wielu latach dzieło Japan Studio nareszcie wróciło do domu - dosłownie i w przenośni. Fani oryginału muszą wiedzieć, że choć na PlayStation 4 Kat prezentuje się znacznie ładniej, steruje się nią przyjemniej, a doświadczenie jest pełniejsze, to wersja Remastered nie różni się od przenośnej nawet jednym ciosem, jaki bohaterka wyprowadza w kierunku nacierających Nevi. Jednakże osoby, które jeszcze nie grały, czeka kilkadziesiąt godzin wyjątkowej zabawy na wysokim poziomie. Ja już nie mogę doczekać się "dwójki".
Ocena - recenzja gry Gravity Rush
Atuty
- Unikatowy pomysł na zabawę
- Wciągająca rozgrywka
- Bogactwo treści
- Styl graficzny, ścieżka muzyczna
- Atmosfera, fabuła
- Poprawiona oprawa A/V, nowe menu
- DLC w pakiecie oraz mniejsze dodatki
- Najsłodsza bohaterka na PS4!
Wady
- Walce brakuje głębi
- Wrogowie z jednej matki
- Mało znajdziek
- NPC doczytujący się "w locie"
Kolejny remaster perełki z PS Vita, kolejna mocna pozycja w bilbliotece PS4. Świetne przetarcie przed nadchodzącym sequelem.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych