Titanfall 2 - recenzja gry
Druga odsłona Titanfalla wita nas całą masą nowości i ulepszeń względem prequela. Wreszcie doczekaliśmy się trybu fabularnego, solidnego systemu progresji w mutli oraz nowego sposobu klasyfikacji tytanów. A to tylko czubek góry lodowej! Nie pozostaje nic innego, jak tylko założyć hełm Pilota, plecak odrzutowy i zasuwać, by pomóc naszym w pokonaniu złych gości z IMC. Respawn Entertainment dostarczyło, choć w zupełnie inny sposób niż przewidywałam.
W skrócie – poznajemy dalszy ciąg historii zbuntowanych kolonii, które stawiają czoła złej korporacji IMC. Poznajemy też losy Tytanów i połączonych z nimi operatorów zwanych Pilotami. Elita elit przyjmuje nas w swoje szeregi, gdy wcielając się w Jacka Coopera – regularnego strzelca, pewnym zbiegiem okoliczności zostajemy przedwcześnie związani więzią neuronową z Tytanem BT-7274. I chociaż odwiecznym marzeniem Jacka było zostać Pilotem, tak teraz trzęsie portkami czy podoła odpowiedzialności. Tam, gdzie spodziewałam się niesamowitej fabuły, mając na uwadze geniusz Zampellii i jego pracowników, to zawiodłam się na całej linii.
Składa się na to m.in. niemal od połowy gry powtarzalne dialogi, bohaterowie wprawdzie dość wyraziści, ale nie wywołujący w graczu żadnych głębszych emocji, beznadziejne animacje twarzy, szczątkowy humor… Relacje Tytan-Pilot to mega smaczek, ale w polskiej wersji językowej brzmią masakrycznie. Niestety dubbing (mówię to z przykrością) jest koszmarny i boleśnie rani uszy. Lepiej przestawić na samym początku konsolę, bo posmak beznadziei po usłyszeniu teatralnych kwestii w wykonaniu Andrzeja Hausnera pozostaje na długi czas, psując wrażenia z niezwykle osobliwych relacji człowieka i maszyny.
Bez nudy
Jeśli w tej chwili sprawdzacie ocenę na dole tabelki, myśląc, że coś mi się po(ekhem)ło, to weźcie głęboki oddech i czytajcie dalej. Przyznaję, podeszłam do tych kwestii wyjątkowo krytycznie, ponieważ oczekiwania dość mocno zderzyły się z rzeczywistością, jednakże wymienione wyżej kwestie, to tylko mało istotne minusy Titanfall 2. Chociaż zawsze była ważna dla mnie fabuła i immersja, to w tym przypadku są one jedynie małą ryską na perfekcyjnej całości. Bo którego gracza obchodzą dialogi i inne pierdololo, skoro w obliczu mistrzowskiej mechaniki i miodnego gameplayu, jakie otrzymujemy, postacie mogłyby być nawet głuchonieme?
Pierwsze spotkanie z bohaterem to program szkoleniowy pilota. Zabawy z bronią, uczenie się możliwości mobilnych bohatera, czyli zwykły tutorial w postaci toru przeszkód pokonywanego na czas. Standard w niemal każdej grze, ale w Titanfall 2 twórcy wiedzieli, w którą strunę uderzyć. Słowa mentora na końcu próby: „Nieźle… myślisz, że dasz radę pokonać najlepszych?” i wskazanie tablicy wyników było jak przycisk aktywacyjny trybu uśpionego nerda! Tak, śrubowanie wyników to coś, co kocha każdy oldschoolowy gracz! Nawet jeśli jest to głupi tutorial! Gdy godzinę później palce odmawiają posłuszeństwa i wykręcają się odrętwiałe, ale Wasza ksywa wieńczy zwycięsko tablicę wyników, będziecie mogli w spokoju dowiedzieć się, że tło fabularnie świetnie prowadzi nas z lokacji do lokacji, logicznie uzasadniając zmiany otoczenia.
Akcja rozgrywa się na nieprzyjaznej planecie Tyfon, pełnej tropikalnej zieleni, na której możemy oberwać nie tylko od adwersarzy, ale też mieszkających tutaj dzikich zwierząt. Śmigając od skały do skały, z szerokim bananem na twarzy kosimy przeciwników, rozkoszując się genialnym feelingiem broni i egzotycznymi widokami. Przemierzając kolejne miejsca, musimy wykorzystać naszą spostrzegawczość. Sami wyszukujemy drogę w którą wpleciono elementy platformowe, mając tylko znacznik celu. Warto wtedy przystanąć na chwilę i nacieszyć oko grafiką. Całość prezentuje się naprawdę nieźle. Otoczenie naszpikowane jest szczegółami, dzięki czemu nie ma wrażenia sterylności. Gdy jakieś przejście nastręczy nam trudności, nasz protagonista może skorzystać z pomocy „ducha”. Otoczenie jest automatycznie skanowane, a my w miarę potrzeby jednym przyciskiem aktywujemy projekcję pilota, który wskazuje nam sposób pokonania przeszkody. Poziom zręcznościowych wyzwań w singlu to nie jest bułka z masłem. Czasem trzeba się wysilić, żeby odnaleźć lub samemu stworzyć sobie drogę przejścia. Ale jak macie skilla, robicie to intuicyjnie. Pokonując kolejne lokacje, zapoznajemy się z umiejętnościami Pilota i duetu człowiek-maszyna. Dzięki tzw. wzmocnieniom Pilota (takim jak chwilowa niewidzialność) i niezwykłej mobilności (którą mamy obczajoną do granic możliwości po tutorialu:-), jesteśmy niemal nie do draśnięcia dla zwykłego trepa. Ale uwaga: poczucie nieśmiertelności jest złudne. Gdy tylko na chwilę zatrzymamy się w parkourowym pędzie, dopadną nas strzały, które w mgnieniu oka fundują dłuuugi loading ostatniego checkpointu. Yup. Titanfall to nie jest samograj!
W każdą misję wplecione są nowe zestawy wyposażenia dla żołnierza i Tytana, a lokacje i przeciwnicy są tak zaprojektowani, by pokazać nam jak zrobić najlepszy użytek z nowych zabawek. Tu nie ma czasu na nudę! Chociaż gameplay to nic odkrywczego, bo wzięto najciekawsze rozwiązania znane od lat, to sposób w jaki je zmieszano i doprawiono jest tutaj mistrzowski! Dzięki połączeniu poziomów zręcznościowych, parkouru, ślizgów, podwójnych skoków, strzelania i dynamicznych starć w Tytanie, dostajemy mieszankę wybuchową, która łapie za pysk i mocno ściska. W odpowiednich momentach zwalnia, by dać nam chwile na pogawędkę z BT i znów za chwilę rzucić się w morze przeciwników lub postawić przed wyzwaniem zręcznościowym, w którym, manipulując czasem (boskie!), unikamy przeszkód lub otwieramy drzwi zamknięte w tym wymiarze czasowym.
W całości produkcji osiągnięto perfekcyjny balans, a to niełatwe, biorąc pod uwagę możliwości mobilne Pilota, wielkość Tytanów i samą specyfikę gameplayu. Wszystko zostało przemyślane i poukładane tak, byśmy ani przez chwilę nie chcieli oderwać się od pada. I nawet wcale nie musimy tego robić, bo Respawn serwuje nam soczysty multiplayer, w którym przepadnie każdy miłośnik rozgrywek sieciowych.
Zabij, zarób, zdeponuj.
Tryb multiplayer miażdży konkurencję. Wiecie jaką jestem fanbojką, więc zdajecie sobie sprawę, że nie piszę tych słów pochopne. To co przygotowali nam twórcy, to majstersztyk futurystycznych strzelanin, łykający bez popity dotychczasowe CoDy i BFy. Drzewka rozwoju kilku klas Pilotów i Tytanów są rozbudowane, ale przejrzyste. Zaprojektowane tak, aby stawiać wyzwania graczom, jednocześnie nie wzbudzając frustracji. Same klasy skupione są wokół umiejętności specjalnej, jaką wybierzemy dla Pilota. Może to być np. linka z hakiem służąca do zawieszania i podnoszenia się na różnych półkach, powierzchniach itp. Może to być kamuflaż optyczny, sztylet ujawniający położenie wrogów (rzucając nim można zaliczyć soczystego headshota ;), krótkotrwałe przyspieszenie i kilka innych bajerów. Jest w czym wybierać i z czym kombinować. Rozwój klas (opatrzony modyfikacjami wizualnymi) jest w Titanfall 2 przemyślany doskonale – widać, że Respawn nauczył się na błędach z „jedynki”.
Zupełnie inaczej zorganizowane są też teraz same klasy Tytanów. Każdy z sześciu dostępnych robotów to zupełnie inna bajka pod względem uzbrojenia i umiejętności (dodatkowe perki nadal można dobierać swobodnie, ale broń już nie). To sprawia, że każdy jest na swój sposób unikalny i sprawdza się w innych sytuacjach. Łatwo identyfikować się z danym stylem gry, dobierając do tego odpowiednie perki i spluwy dla Pilotów. Zlikwidowano też znane z pierwszej części „jedynki” i zastąpiono je jedną (wybieraną wspólnie dla wszystkich klas) super umiejętnością uaktywnianą po zgromadzeniu odpowiedniej liczby punktów. To wszystko jest mega elastyczne i świetnie wpasowało się w dynamiczną akcję.
Rozgrywka znów jest ultrapłynna i szalenie szybka, ale nie myślcie, że to gra tylko dla ludzi z ADHD. Wbrew pozorom Titanfall 2 wymaga od graczy przemyślanego dobierania sprzętu i umiejętnej (i wciąż szybkiej) oceny sytuacji oraz dostosowania się do niej. Nie ma napierdzielania na ślepo. Tu trzeba robić użytek zarówno ze sprawnych paluchów, zwięrzecego refleksu jak i szarych komórek. Mamy do wyboru zróżnicowane tryby, od starć Piloci vs Piloci albo Tytany na Tytany, po wszelkiego rodzaju kombinacje przejęcia miejsc, likwidacji zrzuconych celów, czy dobrze znane Wyniszczenie. Feeling broni, sposób poruszania się żołnierza, czy sam kadr kamery sprawiają, że Titanfall mocno wyróżnia się jakościowo na tle innych i staje się genialną alternatywą dla znudzonych. Mogłabym pisać i pisać, rozpłuywając się na temat zalet nowego Titanfalla, tylko po co? Gra warta kupna w dniu premiery, więc dlaczego tu jeszcze siedzisz? Zasuwaj w podskokach do sklepu i to już. Sama chce też wreszcie pograć!
Ocena - recenzja gry Titanfall 2
Atuty
- Sekcje platformowe i zręcznościowe
- Ciekawe ukazanie relacji człowiek-maszyna
- Mistrzowski feeling broni i mechanika
- Doskonały multiplayer
Wady
- Sztampowa fabuła
- Koszmarny polski dubbing
- Spłycone relacje bohater-wrogowie
Nie ma lipy! To jeden z najlepszych FPS-ów tej generacji. Titanfall 2 pokazuje, że ma pazur, własny styl i tożsamość, a Call of Duty może mu co najwyżej podskoczyć. Trzeba grać!
Graliśmy na:
XONE
Przeczytaj również
Komentarze (80)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych