The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition - recenzja gry

The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition - recenzja gry

Michał Włodarczyk | 07.11.2016, 20:30

Minęło już pięć lat od momentu, gdy gracze po raz pierwszy ruszyli w podróż po Skyrim, jednej z najwyżej ocenionych gier 2011 roku. Ponad dwadzieścia milionów sprzedanych kopii nie zaspokoiło apetytu wydawcy, w związku z czym produkcji Bethesdy mogą doświadczyć również posiadacze PS4 i XOne. Czy The Elder Scrolls V wciąż warte jest uwagi?

Na to pytanie odpowiem już teraz. Jeśli masz za sobą tę przygodę, ograłeś także liczne rozszerzenia, w dodatku na mocnym PC, w Skyrim: Edycja Specjalna nie znajdziesz dla siebie nic nowego. Miałeś okazję sprawdzić wersję na PlayStation 3 lub Xboksa 360? Być może warto spróbować edycji na current-geny, która prezentuje się zdecydowanie lepiej i pochwalić się może pełną polską wersją językową. A jeżeli to Twoje pierwsze podejście do tego tytułu, wiedz, że lepiej trafić nie mogłeś.

Dalsza część tekstu pod wideo

Z patelni w ogień

Piąty rozdział The Elder Scrolls jest typowym przedstawicielem zachodniej szkoły gier RPG, gdzie najważniejsza jest szeroko rozumiana swoboda i możliwość kreowania swojej własnej przygody. Skyrim to klasyczna gra drogi, gdyż tutaj najważniejsza jest sama podróż, nie zaś cel. Ma to rzecz jasna przełożenie na wątek fabularny, którego ukończenie zajmuje ok. czterdzieści godzin, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by zignorować misje główne i skupić się na innych czynnościach, w dalszym ciągu świetnie się bawiąc. Akcja gry ma miejsce dwieście lat po wydarzeniach z Obliviona, poprzedniej gry studia. Kraina Skyrim jest miejscem konfliktu między Imperium a jego przeciwnikami, razem z którymi zmierzamy na spotkanie z katem w pierwszej sekwencji gry. Po wykreowaniu postaci w rozbudowanym edytorze, spod topora ratuje nas nieoczekiwanie smok, istota w tym uniwersum wręcz mityczna. Niedługo potem okazuje się, że kierowany przez nas bohater to tak naprawdę Smocze Dziecię (Dragonborn), czyli osoba zdolna do walki ze smokami, znająca ich język i potrafiąca przejmować ich moc. Choć historię śledzi się z zainteresowaniem, zwłaszcza że w dużym stopniu sami ją kształtujemy, scenariusz pełen jest gatunkowych klisz, interakcje między postaciami słabo zarysowane, a dialogi są w najlepszym wypadku poprawne. Zarówno sama historia, jak i narracja nie mają startu do takiego Wiedźmina 3, na szczęście recenzowana pozycja ma inne atuty. Najjaśniejszym punktem gry Bethesdy jest bez wątpienia ogromna swoboda, jaką oferuje deweloper.

Jak już wspomniałem, można odpuścić sobie zadania wątku głównego, całkowicie zatracając się w możliwościach, jakie daje ogromny świat gry. Wprawdzie ukończenie pewnych questów związanych z fabułą otwiera nowe misje poboczne, lecz to w dalszym ciągu zaledwie kropla w morzu atrakcji. Chętnie rozmawiamy z napotkanymi NPC-ami i wykonujemy ich zlecenia czy prośby? Świetnie. Mordujemy wędrowców, za nic mając życie ludzkie? Musimy być zatem przygotowani na niemiłe przyjęcie w najbliższym mieście, gdzie straż może rozpocząć za nami pościg, a nawet wtrącić nas do lochu. Pewni oponenci sprawiają nam kłopoty? Warto więc zawiązać przyjaźń z kimś na szlaku, by uporać się z adwersarzem w duecie. W wielu miejscach możemy dołączyć do gildii i jako nowy członek wypełniać kolejne misje. Nie podobają nam się działania jej członków? Czas więc ich zgładzić. Masz duszę cyfrowego włóczykija? Odwiedzaj zatem miasta i wioski, łapiąc się różnych prac. Przy odrobinie szczęścia może nawet się ożenisz. A gdy już Ci się znudzi, możesz wyruszyć w świat, okradając podróżnych czy polować na zwierzynę. Eksploracja Skyrim to czysta przyjemność, gdyż nowy quest, gadatliwy NPC czy nieodkryta miejscówka kryją się niemal wszędzie. Większe odległości przemierzać można na grzbiecie konia lub przy korzystaniu z punktów szybkiej podróży. Po kilkuset godzinach spędzonych w świecie Geralta brakowało Wam gry, którą warto włączyć od czasu do czasu po to tylko, by odwiedzić kilka punktów na mapie? The Elder Scrolls V to świetna opcja, nawet pomimo faktu, że aktywności poboczne nie są wypełnione fabularnymi słodkościami w takim stopniu, jak przygody siwowłosego.

"Zaraz ci sypnę!"

Akcję obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, z myślą o której zaprojektowano system walki, dlatego szybko zrezygnowałem z opcjonalnego widoku TPP. Jak w każdym erpegu akcji, walka to czynność, jaką powtarzamy najczęściej. W tej kwestii uczucia mam mieszane. Z jednej strony system oferuje mnóstwo możliwości. Władać możemy zarówno prawą, jak i lewą dłonią, stąd nic nie stoi na przeszkodzie, by operować jednocześnie mieczem oraz magią. Albo przypisać do każdej dłoni inny rodzaj czaru. Albo używać w walce dwóch ostrzy naraz. Tylko my decydujemy, w jaki sposób będziemy sobie radzić z problemami, a co równie ważne - szeroko rozumianą walkę umiejętnie sprzężono z rozwojem postaci. "Jeśli robisz coś często, stajesz się w tym lepszy" - tak brzmi zasada Skyrim. W połączeniu z przejrzystym systemem statystyk, możliwością dobierania perków i nieźle pomyślaną obroną, tworzymy postać walczącą w najbardziej odpowiadającym nam stylu. Niestety, operując bronią białą, w ogóle nie czuć mocy zadawanych szlagów, pomimo fajnych animacji brutalnych ciosów kończących. Nawet dzierżąc topór, miałem wrażenie, że okładam przeciwników kijem od miotły. Na plus zapisuję za to bogaty bestiariusz - warto eksperymentować, bo praktycznie na każdy typ przeciwnika istnieje skuteczny sposób. Niestety i tutaj spotkało mnie małe rozczarowanie, gdyż starcia ze smokami - wizytówką gry - są schematyczne i nie stanowią dużego wyzwania. Mapa świata oraz liczne menusy mogłyby być bardziej intuicyjne, co w remasterze wypadałoby poprawić, lecz są na tym świecie ważniejsze problemy.

"Podstawka" potrafi zapewnić rozrywki na ponad dwieście godzin, a przecież Edycja Specjalna zawiera w sobie też trzy wydane wcześniej DLC. Hearthfire to najmniejszy i najsłabszy dodatek do Skyrim. Główną atrakcją jest tutaj... budowa domu. Postawić możemy go jedynie w określonych miejscach, nie mamy też wpływu na tak podstawowe kwestie, jak styl budowli czy układ mebli w pomieszczeniu. Opcjonalnie możemy zaadoptować dziecko z sierocińca i umieścić je w naszym gniazdku, lecz cała zabawa sprowadza się do wymienienia z brzdącem kilku linii dialogowych. Zdecydowanie lepiej wypada Dawnguard, które otwiera przed nami możliwość wstąpienia do nowych gildii, a ostatecznie - przemianę w wampira. Biorąc pod uwagę misje główne i nieobligatoryjne, dodatek ten oferuje łącznie ok. piętnaście godzin gry. Jeszcze mocniej deweloper wysilił się przy ostatnim rozszerzeniu, zatytułowanym Dragonborn, które jest jedynym DLC, w jakim odwiedzamy zupełnie nową krainę. Mapka nie jest szczególnie duża, lecz pełna aktywności fabularnych i opcjonalnych. Klimat jest tutaj wyraźnie inny, a kilka lochów nasuwa skojarzenia z fenomenalnym Bloodborne. Jako mocny punkt programu promowano możliwość podróżowania na grzbietach smoków, ten element niestety trochę rozczarowuje, głównie przez ograniczenia związane ze sterowaniem. Na osłodę rozpisano kilka ciekawych postaci, zwłaszcza jedną kobiecą. Jakby na to nie patrzeć, Dragonborn pozostaje najciekawszym i najobszerniejszym dodatkiem do Skyrim - jego wymasterowanie to zajęcie na ponad dwadzieścia godzin.

Z tyłu liceum, z przodu muzeum

Kampania promocyjna remastera The Elder Scrolls V zamknęła się w zaledwie dwóch-trzech krótkich zwiastunach, prezentujących różnice w oprawie graficznej między PS4/XOna a PS3/X360. I już na pierwszy rzut oka widać, że Edycja Specjalna otrzymała solidną porcję cyfrowego koksu. Remaster działa w natywnej rozdzielczości 1080p, przy płynnych trzydziestu klatkach na sekundę. Podmieniono wiele obiektów i powierzchni, wygładzono krawędzie praktycznie usuwając ząbki oraz artefakty, zdecydowanie wyższa jest też jakość cieni, kolorystyka zaś wydaje się bogatsza i cieplejsza. Zasięg rysowania został wyraźnie rozszerzony, a dobrze znane widoki potrafią zachwycić znacznie lepszym oświetleniem i efektami, co widać na przykładzie śniegu czy wody. Wydawca obiecał w dodatku pełne wsparcie dla PS4 Pro, w tym natywną rozdzielczość 4K. Dzięki wsparciu modów nieprzyzwoicie długa przygoda może być jeszcze ciekawsza, choć warto wspomnieć, że wersja na XOne obsłuży większe projekty, bo mające rozmiary do 2GB (na PS4 - 800 MB). Mimo wszystko na każdym kroku czuć, iż mamy do czynienia z poprzednią generacją. Geometria obiektów jest prawie taka sama, jak na starszych sprzętach, modele postaci nie zachwyciłyby nawet właścicieli PlayStation 2 czy oryginalnego Xboksa, powróciło także sporo błędów i bugów, które obecne były na PS3 i X360 (przenikanie modeli, blokowanie się postaci na różnych obiektach). Wynagradzają te niedogodności fantastyczna ścieżka muzyczna autorstwa Jeremy'ego Soule'a, solidna polska wersja językowa (pierwszy raz na konsolach) i wreszcie cena, ustalona przez wydawcę na rozsądnym pułapie.

The Elder Scrolls V: Skyrim - Edycja Specjalna nie jest remasterem wykonanym po linii najmniejszego oporu, niestety nie jest to także wznowienie, jakie tytuł ten powinien otrzymać. Gdy patrzę na takie wydawnictwa, jak Metro: Redux czy Gears of War: Ultimate Edition, mogę sobie jedynie wyobrazić, jak prezentowałoby się potraktowane w ten sposób Skyrim. Pomimo większych i mniejszych felerów związanych z systemem walki czy konstrukcją questów, TES V w dalszym ciągu jest pozycją bardzo dobrą, oferującą niesamowitą ilość atrakcji za przyzwoitą cenę. Jeśli jeszcze nie grałeś, atakuj, a być może przepadniesz w świecie Skyrim na całą jesień.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Elder Scrolls V: Skyrim Special Edition

Atuty

  • Ogromny, pełen atrakcji świat
  • Swoboda przez wielkie "S"
  • DLC w pakiecie
  • Podkoksowana oprawa wizualna
  • Fantastyczna ścieżka muzyczna
  • Polski dubbing
  • Atrakcyjna cena

Wady

  • Gra na każdym kroku zdradza swój wiek
  • System walki bronią białą
  • Błędy i glitche ze starszych wersji
  • Powtarzalność czynności w questach

Niezły remaster kultowej gry. Dla posiadaczy PS4 i XOne, którzy nie mieli okazji zagrać, to bardzo mocna propozycja.
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper