LEGO Marvel Super Heroes 2 - recenzja gry
LEGO Ninjago The Movie The Videogame wprowadziła do serii wiele nowości, które nie tylko urozmaicały gameplay jako taki, ale pozbywały się niedoróbek, które na przestrzeni lat urosły do rangi archaizmów. Widać, że nad Ninjago pracował inny zespół, zaś do Marvel Super Heroes 2 zaprzęgnięto ekipę, która miała po prostu "zrobić to samo". Być może Warner Bros. (wydawca) nie chciał ryzykować z odkrywaniem kuli na nowo, wszakże gry powstawały zapewne równolegle i nie było do końca wiadomo czy LEGO Ninjago zostanie tak ciepło przyjęte, jak faktycznie miało to miejsce. Tak czy siak, zapewne domyśleliście się już, że jeżeli chodzi o założenia rozgrywkowe, to w Marvel Super Heroes 2 nie uświadczycie niestety żadnych nowości. Szkoda.
LEGO
Walki z bossami sprowadzają się do mashowania guzika odpowiedzialnego za atak, budowanie struktur z rozsypanych klocków nie zawsze działa, bo po prostu minęliśmy postacią odpowiednie miejsce, w którym należy to robić (a meldunek na ekranie dalej się świecił - nie można zacząć budować "z biegu"), a wykonywanie należytych czynności nie zawsze jasno nakreślone. Minifigurki w Ninjago wyglądały prześlicznie - świetnie renderowane, jak żywe, było na nich widać nawet rysy czy inne ślady użytkowania. W MSH2 wyglądają jak z bazaru, chiński plastik, którego nie chcielibyście wziąć do ręki. Misje na jedno kopyto, sprowadzające się do wykorzystywania doskonale znanego systemu ludzików z ich indywidualnymi cechami i umiejętnościami, w dodatku na przestrzeni 1-2 małych lokacji, zapomnijcie o otwartości z LEGO Hobbit. Ba! Pierwsza misja w grze ma najwięcej do zaoferowania, bo w niej jeszcze możemy postrzelać "celowniczkiem", ale całej reszcie (jeszcze ostatnie jest urozmaicona, niech będzie) brak sznytów designerskich, i to zarówno jeżeli chodzi o quest design czy level design. Wszystko po jak najmniejszej linii oporu. Że kamera jest na powrót, w odróżnieniu od Ninjago, umocowana na stałe, już nie muszę wspominać, prawda? SZKO-DA!
MARVEL
Tragedii jednak nie ma całkowitej - a to za sprawą głównie Marvela i wszystkiego, co się tyczy tej licencji, jak i otwartego świata. Postacie są wszystkim tym, czym chcielibyście żeby były. Są świetnie animowane, poruszają się jak autentyczni superbohaterowie (wygibasów Spider-mana podczas przemierzania na sieci miasta nie sposób opisać), w odróżnieniu od ludzików z Ninjago, które poruszały się jak.. ludziki z LEGO. Wspaniale wpisano ich w ten świat, a także w interakcje między sobą. Wciśnięcie klawisza zmiany postaci nie zawsze przywołuje ekran postaci, a odpala konkretnym postaciom ich wyjątkowe animacje. Np. Peter Parker wyskakuje on poza kadr, by powrócić jako człowiek-pająk, a mały Groot, wykazując chęć zmiany na Rocket Raccoona po prostu się na niego wespnie i będziemy sterowali szopem z wesoło dyndającym z niego Baby-Grootem. Zależności jest jeszcze wiele i tutaj kieruję słowa uznania ku developerowi za wzorowe odzwierciedlenie zachowań postaci. Podobać się również mogą akcje kooperacyjne. W ferworze walki albowiem zdarza się zauważyć migającą nad daną postacią ikonę zmiany. Wówczas, po jek dokonaniu, postać przez nas sterowana wykonuje z kolegą tag-teamową akcję znaną m.in. z Tekken Tag Tournament. Iron Man łapie Star-Lorda za nogi i podlatuje z nim w górę, by stamtąd Quill siał pożogę swoimi meta-pistoletami, a Ms. Marvel potrafi użyć kolegi jako słupa, by rozciągnięta i zaczepiona o niego, powalać przeciwników. Fajnie się to ogląda, jest efektowne i wprowadza element urozmaicenia do prostych, łopatologicznych potyczek.
SUPER
Drugą wchodzącą na piedestał rzeczą jest otwarty świat zaimplementowany w LEGO Marvel Super Heroes 2. Światy z różnych komiksowych epok (Marvel 2099, Marvel Noir) łączą się i koegzystują tutaj w jednej, naprawdę dużej lokacji. Nie ma więc już zmieniania planet, jak w LEGO Star Wars: The Force Awakens, czy nawet lokacji jak w LEGO Ninjago. Wszystko co gra oferuje - mamy podane na tacy. Tak więc nie dość, że mamy 3 rodzaje nowojorskiego Manhattanu (współczesny, Noir i 2099) i całą plejadę innych sztandarowych miejscówek (m.in. Wakanda, Lemuria, posiadłość Avengersów) to dodatkowo czysto marvelowskie lokacje urozmaicone są tymi czysto historycznymi (zamek z rycerzami, westernowe miasteczko, piramidy). Wszystko wygląda fachowo i różnorodnie, zapewnia momentami niezwykły klimat. Podróż przez lokację noir wrzuca na ekran filtr sepia, a w tle zaczynają przygrywać delikatny jazz. Pamiętajmy, że wszystkie te miejsca tworzą jeden świat, wzajemnie się przenikając, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby po drodze między piramidami, wesoło podskakiwał dyliżans rodem z dzikiego zachodu. Jest głupkowato, abstrakcyjnie, wesoło i zabawnie, a o to przecież chodzi. Wszystko to dodatkowo ma podtekst fabularny - Kang najzwyczajniej w świecie porywa światy, umieszczając je w jednej, odwiedzanej przez bohaterów lokacji. Bohaterowie starają się mu przeszkodzić, ale gra skupia się na ukazaniu tylko niewielkiej części rostera i wychodzi jej to całkiem zgrabnie. Dziesiątki postaci, ale jakoś spokojnie można to ogarnąć, tym bardziej, że są oni podzieleni na sobie tylko dane misje. I tym sposobem w misjach fabularnych przyjdzie nam grać Avengersami, Strażnikami Galaktyki, Defendersami (m.in. Daredevil, Iron Fist) oraz Inhumans (m.in. Lockjaw, Medusa, czy mój ulubiony Black Bolt). Resztę ludków spotykamy wykonując zadania rozsiane po otwartym świecie i są one standardowe dla gier z tej serii - tutaj trzeba wygrać wyścig konkretnym pojazdem, tam zniszczyć, a tam z kolei wykonać jakąś bardziej wyszukaną mini-misję, na przykład, jak na superbohatera przystało, odnaleźć 5 świń.
HEROES
Gdyby nie klimat wylewający się podczas grania marvelowskimi postaciami, nie pozostawiłbym na grze suchej nitki. Szkoda, że nie korzysta ona z rozwiązań zastosowanych w Ninjago, ale nie ma dramatu - otwarty świat pokonuje się łatwo i przyjemnie, każdy z bohaterów przemieszcza się w swoim stylu (nie ma to jak Hulk i jego ogromne susy) i jest co robić, bo zadanek jest co nie miara. Ale na tym atrakcyjność tego sandboxa się kończy, nie ma tu szans na jakieś random encountery czy możliwość spędzenia czasu na innych, nieoznaczonych czynnościach. A fakapem niemałym jest to, że w rosterze zabrakło X-menów (!), Punishera (!!), postaci z uniwersum Fantastic Four (!!!), a nawet Deadpoola (!x1000). Nie rozumiem tego podejścia tym bardziej, że postacie te były dostępne w poprzedniej części gry. Tak samo uprzednio dostępnych było 8 różnych zbroi Iron Mana. W "dwójce" dostępne są 2...
DWA
W Ninjago grało się świetnie, w końcu czuć było świeżość, drugą młodość serii, to naprawdę było coś! Marvel Super Heroes 2 jest klasycznym pójściem na łatwiznę i nie pomoże tutaj plejada gwiazd. Bardzo lubię tę serię gier, ale niech panowie na stołkach ogarną w końcu model wydawniczy! Robią te gry na potęgę, co parę miesięcy nowa część i nie kumam jak jakościowo mogą od siebie odstawać dwa produkty powstające w zasadzie w tym samym w momencie, w tym samym studiu. Ocena końcowa jest tą rzetelną, ale maniacy Marvela i LEGO kochający te uniwersa śmiało niech sobie dodadzą jedno oczko do oceny, zapewne będzie Wam się podobać. Co się zaś tyczy młodych graczy, a w zasadzie dzieci grających w towarzystwie rodziców - smykom polecam LEGO Ninjago The Movie The Videogame - jest bardziej przystępna, czytelna i łatwiejsza w obejściu od LEGO Marvel Super Heroes 2.
Ocena - recenzja gry LEGO Marvel Super Heroes 2
Atuty
- Otwarty świat i jego części składowe
- Indywidualne cechy bohaterów
- Animacja, klimat, MARVEL
Wady
- Rok wstecz w stosunku do Ninjago
- Niepełny roster postaci
- Uproszczone misje fabularne
- Sztampa
- GDZIE X-MEN?!
- GDZIE PUNISHER?!
- GDZIE FANTASTIC FOUR?!
- GDZIE [)34[)P001?!
Obiecywano pełny marvelowski roster, a trzeba obejść się smakiem. Ninjago wywindowało poprzeczkę, a MSH2 wypada blado, bo nie korzysta z ciekawych rozwiązań starszego brata.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych