Scribblenauts Showdown - recenzja gry. Żałosna próba przywrócenia marki
Scribblenauts to idealny przykład serii gier, której formuła się wyczerpała. Warner Bros. jednak po kilku wydanych odsłonach i kilkuletniej przerwie wydawniczej przypomniało sobie o bazgronautach i wypuścili nową odsłonę, która jest… party game.
Nie lubię tego typu tekstów. Zawsze staram się dostrzec dobre strony recenzowanej gry, zauważyć jej zalety, wyciągnąć z niej to co najlepsze ale i również wypomnieć wady. Nigdy nie podchodzę do gry negatywnie od razu z nastawieniem “a bo to średniak”, “a bo to będzie słabe”, bo to nie ma większego sensu, a i potem widać też od razu po tekście, że autor z niechęcią do danej pozycji podchodzi. Niestety jednak, w przypadku Scribblenauts Showdown, choć starałem się jak mogłem - dobrych stron dostrzec nie mogłem. i tekst będzie nacechowany negatywnie. Ale po kolei.
Nigdy mi jakoś nie było po drodze z serią Scribblenauts. Jasne, słyszałem o niej wiele i nawet koncepcja mi się podobała, ale nigdy jakoś więcej czasu z poszczególnymi odsłonami nie spędziłem. Idea wyczarowywania, niczym Piotrek z “Zaczarowanego Ołówka”, obiektów znikąd by dzięki nim rozwiązywać problemy mieszkańców odwiedzanych przez nas światów była interesująca, wachlarz słów do użycia (a tym samym przedmiotów do wykreowania) rósł z każdą odsłoną i każda kolejna część dodawała coś od siebie, jak choćby dodatek w postaci przymiotników, które mogliśmy dokładać do rzeczowników, tworząc np. białego wilka czy złego Chtulu. Niestety jednak, materiał został wyczerpany i Warner Bros. schowało w głębinach szuflady swoje IP. I wiecie co? Lepiej, żeby tam zostało.
Na imprezę z ołówkiem
Party game. PARTY. GAME. Gra imprezowa!! Z logicznej platformówki zrobili PARTY GAME, z minigierkami, planszą a’la Mario Party i toną bzdur do odblokowania! Kto wpadł na tak głupi pomysł? Pewnie smutny facet w garniturze pomyślał, że skoro z Mario się udało to i ze Scribblenautsem też się uda. Otóż nie. Nie udało się. A przynajmniej nie teraz, bo praktycznie nic w tej grze nie jest takie jak być powinno.
Scribblenauts to gra o pisaniu SŁÓW na ekranie i obserwowanie, co się stanie, do diaska! Co z tego, że w minigrach, podzielonych na te bardziej zręcznościowe i te słowotwórcze faktycznie mamy czasem możliwość tworzenia jakichś przedmiotów, kiedy to zazwyczaj albo nie ma sensu, albo zapewni nam łatwą wygraną? Przykładowo, minigra polegająca na ściganiu się po torze z przeszkodami. Przed startem musimy wymyślić obiekt którego nasza postać będzie musiała dosiąść w wyścigu. Zmyślnie wybrałem geparda, moja partnerka… meduze. Efekt? Oba zwierzęta ścigały się tak samo szybko, a jedyny plus naszych kreacji był taki, że faktycznie, jeden gracz ścigał się na gepardzie a drugi na meduzie. Przykład drugi - walka na arenie, gdzie przed rozpoczęciem musimy stworzyć broń. Wykreowałem Plasma Guna, towarzyszka nóż. Ona zginęła po jednym strzale, a nóż zabrał mi jedno serduszko.
To już nawet nie chodzi o to, że te wybory dają dużą przewagę. Chodzi o to, że te minigry są zwyczajnie słabe. Scribblenauts nigdy nie miał wyrafinowanej fizyki czy dobrego skoku, sterowanie zawsze było lekko koślawe i niestety to czuć w tutejszych minigrach. Nieważne, czy zbieramy świetliki skacząc po platformach, zapalamy ognisko czy latamy latającym wydanem i łapiemy spadające z nieba obiekty. Te gry są po prostu słabe i nudzą już po jednym zagraniu.
Ołówkiem po planszy
Graczom oddane zostały trzy tryby gry: Versus, w którym gramy z CPU bądź kolegą w wspomniane minigry, główny moduł - Showdown oraz dodatkowo Sandbox. Showdown to niejako główny tryb nowego Scribblenautsa. W nim też gramy w te badziewne gierki, ale całość zrobiona jest na modłę Mario Party. Mamy planszę po której poruszamy się naszą postacią przy użyciu kart jakie mamy na ręce. Karty mogą nas przesuwać do przodu po wygraniu odpalonej przy jej użyciu minigry, przenieść wszystkie postacie do wycentrowanego pola, cofnąć przeciwnika o kilka pól do przodu i tak dalej. Całkiem sympatyczna sprawa, ale ponownie - przez skiepszczone minigry i w sumie nudne i powtarzalne karty tryb ten nudzi się po kilku zagraniach.
Piaskownicy najbliżej do oryginalnego Scribblenauts. Mamy kilka w miarę rozbudowanych poziomów na których musimy pomagać napotkanymi NPC rozwiązać ich problemy by zdobyć Starity. Za nie możemy kupić dostęp do kolejnych poziomów, wykupić dodatkowe słowa do użycia albo dokupić nowe części garderoby dla naszej postaci. Sandbox jest traktowany jako dodatkowy tryb, ale mam wrażenie, że dał mi najwięcej frajdy z tej całej paczki. Oczywiście możemy w niego grać razem z drugą osobą by wspólnie pomagać mieszkańcom poziomów.
Ołówek ułamany
Scribblenauts graficznie i dźwiękowo absolutnie nic się nie zmienił przez te wszystkie lata. To nadal ładna dwuwymiarowa gra z karykaturalnymi postaciami, kiepskimi animacjami i słabym udźwiękowieniem.
Nie jest to niestety powrót w glorii i chwale jak sobie pewnie włodarze z Warner Bros. wymarzyli. Showdown zawodzi jako Scribblenauts i jako party game i nie jestem nikomu tej gry szczerze polecić. Chyba tylko naprawdę oddanym fanom marki.
Ocena - recenzja gry Scribblenauts Showdown
Atuty
- Bogaty słownik (ponad 30k wyrazów)
- Tryb Sandbox, któremu najbliżej do oryginału
Wady
- Kiepskie minigry
- Słaby tryb Showdown
- Kiepska fizyka
- Party game
- Kiepska strefa audio
- Irytujące tutoriale na początku każdej minigry, które zawsze trzeba pomijać
Scribblenauts Showdown jest grą kiepską. Minigry są kiepskie i jest ich mało, tryb Showdown nudzi po paru zagraniach, piaskownica jest cieniem dawnego Scribblenautsa i ogólnie: gra zawodzi jak tytuł imprezowy i jako wznowienie zapomnianej serii.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (22)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych