Recenzja: Ratchet & Clank: A Crack in Time (PS3)
Dobrych, świeżych produktów z kategorii szeroko pojętego science-fiction, którymi dodatkowo można się cieszyć na ekranie telewizora jest w tych czasach zadziwiająco niewiele. Nurt o potencjale zdolnym zasilić w energię pokaźne państewko, okazuje się być daleki od szczytowej formy. Na szczęście są chlubne wyjątki, a jednym z nich jest seria o przygodach Ratcheta i Clanka. Przez lata obecności w czytnikach konsol wytworzyła własny złożony wszechświat, obarczony historią, bogaty w bohaterów, rasy i unikalne technologie.
Sporo naprawdę zacnego materiału. Były momenty przesytu i stagnacji, ale cykl wyraźnie ewoluuje, znikają jedne elementy, pojawiają się nowe, wracają zaś inne. Seria żyje, a z ostatnią odsłoną wyraźnie widać, że twórcy wiele jeszcze mają nam do zaoferowania. Ratchet & Clank: A Crack in Time to doskonały przykład, jak na bazie wysłużonej formuły, dodając kilka nowych składników i modyfikując niektóre elementy stworzyć kapitalny, szalenie wciągający i uzależniający tytuł. Proszę Państwa, duet powrócił...
Co prawda początkowo nasi bohaterowie zmuszeni są do działania osobno - jak dobrze pamiętamy w Tools of Destruction zostali oni rozdzieleni. Ratchet, przemierzając galaktykę w towarzystwie Kapitana Qwarka (nadal w świetnej formie) poszukuje śladów Clanka uprowadzone przez znanego już Doktora Nefariousa. Jak zwykle przyjdzie nam odwiedzić powierzchnie kilku interesujących planet, stacje kosmiczne, a także wziąć udział w turnieju. I jak zwykle ogromną rolę odegra pokaźny arsenał broni i gadżetów, oddanych do dyspozycji naszego bohatera. Ciekawie wypadają elektryczne szpikulce wbijane w glebę, tworzące pomiędzy sobą zabójcze wyładowania, plazmowa snajperka wskazująca słabe punkty przeciwników, lub soniczna spluwa, będąca w istocie sporą, bekającą ropuchą. Nowinką wśród wyposażenia są odrzutowe buciory, które nie dość, że są wymagane do odwiedzenia niektórych obszarów, to jeszcze dobrze wykorzystane zapewniają nam taktyczną przewagę nad wrogiem.
Bardzo cieszy mnie większe niż w poprzedniku (mowa o Tools of Destruction) ukierunkowanie na wykonywanie drobnych zadań (jak w Quest for Booty) i więcej elementów czysto platformowych. Osiągnięto to głównie za sprawą wprowadzenia szeregu dodatkowych planetoid do zbadania, a każda z nich oferuje inne atrakcje. Planetki te najbardziej przypominają te z Super Mario Galaxy, ale aby oddać serii honor to podobne zagrania mieliśmy już w drugiej części gry (Locked & Loaded z 2003 r.). Zupełną nowością jest swobodna eksploracja odwiedzonych systemów gwiezdnych, w miejsce kosmicznej strzelaniny na "szynach". Możemy zwiedzać planety, wykonywać zlecane przez postacie misje, a nawet rozbudować swój myśliwiec (za zdobywane istoty Zoni). Zabawy jest co niemiara, tym więcej, im bardziej zboczycie z głównej ścieżki fabularnej. Choć czasem dla postępu trzeba będzie odwiedzić konkretną lokację lub odszukać odpowiednią ilość Zoni, by rozbudować pojazd. W realizacji czuć rękę wprawnego projektanta, bo wszystko wyraźnie zapięto na ostatni guzik. Tym niemniej wiele z powyższego już wcześniej widzieliśmy.
Poważniejszego liftingu doczekał się cały segment poświęcony Clankowi, który budzi się wewnątrz pewnej szczególnej, stworzonej przez rasę Zoni konstrukcji. Clank jako świeżo upieczony gospodarz Wielkiego Zegara ma do wykonania szereg nie pozbawionych sensu zadań we wnętrzu gigantycznego urządzenia. A zegar, jak powszechnie wiadomo - urządzenie służące odmierzaniu czasu - ma w swej domenie głównie zajęcia oparte na tym pierwiastku. Clank będzie zmuszony (oprócz eksterminacji szkodników) usuwać anomalie czasowe występujące na powierzchniach planet, w tej roli sympatyczna, acz nie powalająca na kolana mini-gra. Najzacniejszą nowością z którą przyjdzie nam się zmierzyć, jest pewna forma manipulacji czasem jaką obdarzono Clanka, by mógł sprostać swym nowym obowiązkom. Wyobraźcie sobie pomieszczenie z kilkoma windami i platformami. Każdy z tych elementów jest uruchamiany innym przyciskiem, a drzwi do kolejnego pomieszczenia, jak również droga do nich, staną otworem dopiero w chwili odgadnięcia właściwej sekwencji. Kilka czynności musi być wykonanych jednocześnie, a Clank jest jeden. I tu zaczyna się kombinowanie. Do dyspozycji mamy kilka kolorowych paneli, służących nagrywaniu poczynań Clanka. Stajemy na jednym z nich i aktywujemy nagrywanie, następnie wykonujemy zaplanowaną czynność. Wyłączamy nagrywanie i uruchamiamy kolejny panel - w tym momencie zapisane wcześniej widmo Clanka wykonuje swoje zadanie, a my sterując obecnym Clankiem realizujemy inną czynność.
Nagrywających paneli może być kilka, co powoduje, że po pomieszczeniu krząta się zgraja kolorowych, widmowych robocików. Problem pojawia się w momencie, gdy zabraknie nam (pozornie) jeszcze jednego nagrania. Trzeba wtedy niejako "nadpisać" (powtórzyć) jedną z wcześniej nagranych czynności. Którą, to zależy już od konkretnej sytuacji. Do tego dochodzi czynnik czasowy: na każde nagranie mamy 60 sekund, a przy tym musimy niejednokrotnie idealnie zgrać w czasie kilka czynności. Początkowo zagadki są stosunkowo proste, choć trudność sprawia załapanie koncepcji. Z czasem ogarniemy mechanikę i zaczniemy stosować własne, drobne usprawnienia, ale wtedy zadania zaczną się robić naprawdę złożone i trudne. Ogromy plus dla gry za takie wymagające podejście, momentami trzeba naprawdę się nagłowić, planując ruchy do przodu i często powtarzając sekwencje z powodu nie zaplanowanych zdarzeń (np. nagłego pojawienia się intruzów). Kapitalnie przemyślany element.
O graficznej stronie tytułu można powiedzieć jedynie, że jak zwykle stoi na najwyższym poziomie, zarówno od strony technicznej jak i projektowej. Wyeliminowano problemy z synchronizacją ramek, a wyraźnego spadku klatek doświadczyłem podczas dosłownie kilku momentów w grze. Animacja przyspiesza bicie serca, efekty specjalne powodują oczopląs, a absolutnie fachowo przygotowane filmy miażdżą szczękę. Planety są wykonane z ogromnym rozmachem, zresztą seria zawsze w tym względzie rządziła, przyprawiając o pąsy różne "poważniejsze" produkcje. Fantastyczne, bijące pod niebo konstrukcje, szybujące w powietrzu gigantyczne, podobne wielorybom istoty, a w tle majaczące majestatyczne kosmiczne krążowniki. Klimat bijący od niektórych planet powala, nie pozostawiając wątpliwości, że bierzemy udział w wielkiej kosmicznej podróży.
Ratchet i Clank to seria nie do końca doceniona tak, jak na to zasługuje. Po części winę za to ponosi pewne rozminięcie się wizerunku gry i kręgu odbiorców, którzy faktycznie są w stanie rozkoszować się rozgrywką. Sympatyczny "kotek" i słodki robocik - przecież to musi być gra dla dzieciaków, czyż nie? Tak naprawdę jednak nie ma tu grama infantylizmu, a opowieść o przyjaźni Ratcheta i Clanka wcale nie wzbudza uśmiechu politowania. To dojrzała fantastyka podana z przymrużeniem oka. A poza tym kapitalna gra. Inne platformy naprawdę mają czego żałować. Można znaleźć alternatywę dla prawie każdej produkcji, ale Ratchet i Clank są niepowtarzalni.
Ocena - recenzja gry Ratchet & Clank: A Crack in Time
Atuty
- Zabawa czasem
- Wykonanie
- Eksploracja kosmosu
- Interesująca historia
- Solidna porcja humoru
- Bronie
Wady
- Sporadyczne problemy z kamerą
- Niewidzialne ściany
Chyba najlepsza platformówka w tej generacji, a na pewno najlepsza produkcja z Ratchetem i Clankiem w roli głównej.
Przeczytaj również
Komentarze (26)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych