Recenzja: Lara Croft and the Guardian of Light (PS3/PSN)
Lara Croft to babka, która przypomina mi trochę przebrzmiałą gwiazdę Hollywood. Gdy na srebrnym ekranie jej blask się wypali, wówczas próbuje swoich sił w telewizji (najczęściej serialach), by tam jeszcze raz powalczyć o swoją sławę. Jeśli więc dla Lary dystrybucja cyfrowa jest odpowiednikiem telewizyjnego zesłania, to należy się jej za to prawdziwa nagroda Emmy.
Nowa gra z udziałem Lary nie jest kolejnym Tomb Raiderem. To coś zupełnie innego, a jednocześnie w wierny sposób oddającego uczucia, jakie towarzyszyły graczowi w trakcie obcowania z pierwszymi grami z serii. Chodzi o poczucie przygody, wyzwania i ciekawości ciągnącej nas przed siebie… To nie fabuła będzie głównym motorem napędowym gry. Mdława i sztampowa historyjka o przypadkowym wyzwoleniu pradawnego azteckiego demona Xolotla oraz zamieszania jakie z tego wynikło, stanowi ledwie dostrzegalne tło dla samej rozgrywki, która w wyśmienity sposób łączy elementy eksploracji, walki i rozwiązywania zagadek. Najważniejsze jednak jest to, że tym razem będziemy buszowali po grobowcach w towarzystwie drugiego gracza. Otóż wraz ze złym Xolotlem, przebudził się również jego zaprzysięgły wróg, Totec – tytułowy Strażnik Światła. Gra oferuje kooperację dla dwóch (lub dwojga) i to właśnie tutaj tkwi największa siła nowej gry Crystal Dynamics. Choć tryb single player również daje kupę zabawy, to radzę Wam i tak ściągnąć kumpla przed konsolę – wrażenia z gry są nieporównywalnie lepsze.
Zamiast widoku TPP znanego z serii, dostajemy rzut izometryczny, zamiast wygibasów Pani archeolog, kilka prostych ruchów, zaś zamiast różnorodnego wyposażenia – całą furę broni! Nowe ujęcie kamery idealnie wpasowuje się w bardziej arcade’owy charakter rozgrywki. Sterujemy lewą gałką, zaś prawa to celowanie. Do tego dochodzą tak podstawowe czynności jak skok, unik, oraz podłożenie ładunku wybuchowego, który można w odpowiednim momencie detonować. Są też umiejętności charakterystyczne tylko dla danej postaci. Lara Croft korzysta z linki z hakiem, za pomocą której może w określonych miejscach wspinać się bądź biegać po ścianach. Dzięki lince może też wciągać Toteca, bądź tworzyć dla niego swoistą kładkę, po której Indianin dotrze w niedostępne miejsca. Totec jest z kolei w stanie wbijać swą magiczną włócznię (bez skojarzeń) w ściany, które lekka lasencja wykorzysta jako dodatkową platformę. Może też zasłaniać siebie i towarzyszkę tarczą, jak również podsadzać za jej pomocą Larę w wyższe miejsca. Jednak to tylko podstawy… odpowiedni design poziomów sprawia, że można te umiejętności wykorzystać w naprawdę różnorodny i ciekawy sposób.
Poziomy jakie zaprojektowano w grze to mistrzostwo świata. Każdy z nich jest na swój sposób niepowtarzalny (pomimo że wszystkie dzielą się z grubsza na lochy oraz etapy rozgrywające się w dżungli) i obraca się wokół pewnej charakterystycznej koncepcji. Np. raz będzie to konieczność doprowadzenia kilku ogromnych kul na wyznaczone miejsca, tak aby otworzyć wielkie wrota, podczas gdy następnym razem przyjdzie nam odpierać fale atakujących zewsząd pająków. Gra w idealny sposób balansuje pomiędzy czystą strzelaniną, a zagadkami logicznymi, serwując na przemian jedno i drugie. Wszystko jest skonstruowane w taki sposób, aby wykorzystać jak najlepiej możliwość kooperacji. Będziecie mieli prawdziwą satysfakcję podczas rozwiązywania wspólnie z kumplem kolejnych zagadek (niektóre wymagają sporo główkowania). W singlu gra się niewiele gorzej, bowiem wyzwania zostały przemodelowane tak, aby Lara samotnie mogła sobie z nimi poradzić. Ponadto każdy level stawia przed graczem kilka określonych zadań, takich jak np. dotarcie w wyznaczone miejsce w ograniczonym czasie, bądź zebranie danej liczby diamentów. Wypełnienie zadania oznacza zdobycie przedmiotu. Znajdźki to kolejny mocny element Lara Croft and the Guardian of Light. Do odnalezienia czeka całe zatrzęsienie broni (pistoletów, karabinów, granatników etc.), oraz specjalnych artefaktów i reliktów. Pierwsze dodają różne modyfikatory do broni, zaś drugie pozwalają na użycie specjalnej amunicji, po napełnieniu odpowiedniego paska. Cały ten „itemowy” przepych sprawia, że chętnie będziemy wracali do ukończonych etapów.
Miód w czystej formie, to nie jedyna rzecz jaka charakteryzuje nowe przygody Lary. Oprawa to górna półka wśród gier na PSN. Rzut izometryczny i oddalona kamera nie wykluczają graficznego kunsztu i niesamowitego przywiązania do szczegółów. Widać, że developer włożył sporo roboty w design poszczególnych elementów otoczenia. Kolega z którym miałem okazję testować grę nie bez racji porównał małe dziełko Crystal Dynamics do Diablo. Faktycznie, Lara w nowym wcieleniu mogłaby stanowić wzór podczas tworzenia konsolowego portu tej gry (zarówno pod względem oprawy jak i interface’u). Ciekawe tylko, czy chłopaki z Blizzard pójdą wreszcie po rozum do głowy….? Dźwięk, na tle graficznego majstersztyku nie sprawia już takiego wrażenia, ale spełnia swoją rolę należycie.
Lara Croft and the Guardian of Light to jedna z tych gier, które tak, jak swego czasu Shadow Complex na X360, czy Trine na PS3, wykracza poza ramy współcześnie pojmowanej gry arcade… stanowiąc jednocześnie jej prawdziwą kwintesencję. Zapewni Wam mnóstwo zabawy na długie godziny, zarówno w świetnym singlu, jak i fantastycznym co-opie. Niestety, co-opie jedynie przy jednej konsoli, albowiem Crystal Dynamics nie udostępniło w wersji dla PlayStation 3 możliwości wspólnego przechodzenia gry w sieci. Warto poświęcić te 2 gigabajty, żeby mieć ją na swoim dysku tym bardziej, że warta jest wydanych nań 47 PLN. Polecam!
Ocena - recenzja gry Lara Croft and the Guardian of Light
Atuty
- Kooperacja
- Design poziomów
- Kupa rzeczy do odkrycia
- Grafika
Wady
- Okazjonalne problem z detekcją kolizji
- Drobne bugi
Idealna gra dla fanów współpracy na jednym ekranie. Nie ma co ukrywać, "mała" Lara daje czadu.
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych