Recenzja: Alien Rage (PS3)

Recenzja: Alien Rage (PS3)

Mateusz Greloch | 25.10.2013, 11:20

Chyba pierwszy raz zagrałem w grę, której tytuł idealnie oddawał emocje jakie towarzyszyły mi rozgrywce. Alien Rage dostarcza przede wszystkim nienawiści i gniewu, choć nie można za to winić gry, a wyłącznie samego siebie. Myślę, że lepszym tytułem byłoby Alien Rzucam-Padem-Po-Ścianach-Przeklinając-Cztery-Pokolenia-Wstecz-Rage.

Czym jest Alien Rage? To oldschoolowa strzelanka FPS, która pokazuje jak mógłby wyglądać Quake na silniku Unreal Engine 3. Polskie studio CI Games postanowiło stworzyć budżetowy tytuł, który mógłby być dystrybuowany cyfrowo za niewielką kwotę. Oszczędności widać gołym okiem, jednak to nie one stanowią o specyfice tego tytułu. Gdyby dodać apteczki zamiast samoregenerującego się zdrowia, z radością przykleiłbym tej grze łatkę Quake V i stawiał za wzór Duke Nukemowi Forever, który tak naprawdę tylko udawał oldschoolowego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jak na swój skromny budżet, grafika prezentuje się bardzo dobrze, choć jest ona ostatnim aspektem, który ma się na uwadze grając w Alien Rage. Gwoli ścisłości napiszę, że design lokacji, przeciwników i broni jest całkiem ciekawy, a wszechobecne wybuchy i rozbłyski napoją wszystkich, których takie rzeczy jarają. W łapy naszego bohatera oddano 10 spluw, na które składa się m.in. minigun, karabin szturmowy, shotgun, coś w stylu Lightning Guna z Quake III, wyrzutnię rakiet oraz całą masę kosmicznych broni, które tak naprawdę są tylko wariacjami tych ludzkich. Za egzekucje przeciwników otrzymujemy punkty, które zależą od tego jak pozbawiliśmy przeciwnika życia. System przypomina ubogiego krewnego Bulletstorma, gdzie za killstreaki i zabójstwa z pomocą wybuchających elementów otoczenia dostajemy dodatkowe punkty. Oczywiście co bardziej soczyste zabójstwa komentuje narrator przypominający tego z Quake’a i Unreal Tournament ze sławnym Double Kill i Headshot na czele – banan na twarzy gwarantowany. Po zdobyciu odpowiedniego pułapu punktów odblokowujemy perki, które mogą np. zwiększyć ilość nabojów w magazynku, zadawane obrażenia lub zmniejszyć czas ogłuszenia po otrzymaniu ciosu wręcz od przeciwnika. Naraz możemy wyposażyć się w maksymalnie trzy ulepszenia, jednak możemy je dowolnie zmieniać po naciśnięciu pauzy, więc łatwo skonfigurować ustawienia pod konkretne sytuacje.

Nie da się ukryć, że gra jest typowym corridor shooterem, gdzie do celu prowadzi jedna, z góry ustalona ścieżka, ale co rusz trafiamy do większej lokacji, w której czyszczenie wrogów zależy tylko od naszego upodobania i kreatywności. Na planszach gdzieniegdzie znajdziemy przypadkowo ustawione „wybuchające beczki”, które potrafią nieźle przetrzebić zastępy wrogów, którzy ochoczo lecą w naszym kierunku. Jak to lecą? Ano zamiast chować się za przeszkodą i wystawiając głupio łeb, jeśli zauważą, że to my kucamy za przeszkodą, wyjdą i prowadząc ogień zaporowy zmniejszą dystans. Może to delikatne określenie – zdarzały mi się sytuacje, kiedy przeciwnicy włączając niewidzialność niczym Predator dosłownie biegli w moim kierunku próbując mnie osaczyć z każdej strony. Jeśli myśleliście, że to kolejny shooter w którym wystarczy schować się za węgłem i spokojnie wyciągać przeciwników jeden po drugim, to możecie się nieźle zdziwić.

Alien Rage nie wybacza błędów – grając na średnim poziomie trudności wystarczy jedna zbłąkana rakieta i możemy ładować checkpoint. Przeciwnicy nie dość, że są dosyć celni to często skracają dystans atakując grupą i jeśli brak nam refleksu i celnego oka, to możemy dosyć często ginąć. Muszę zaznaczyć, że nie jest to wina źle zbalansowanego poziomu trudności – o nie! Jeśli zginiecie w Alien Rage, to możecie winić tylko siebie – za brak skilla, zbytnią pobłażliwość w chowaniu się za przeszkodami lub lecenie przed siebie jak Europejczyk szukający WC po zjedzeniu porządnego burrito. Gra nagradza cierpliwych i rozważnych, a bezlitośnie kara narwańców i nomen omen ragerów, czyli ludzi, którzy szybko się denerwują i są w stanie rzucać po pokoju padem. Sam byłem tego bliski, kiedy pierwszy boss zatrzymał mnie na 20 minut – kiedy zostawał mu 1cm życia, zawsze, ale to zawsze zbłąkana rakieta znajdowała drogę ku mojej facjacie. Ponowne wczytanie zapisu kontrolnego i próbę nr 237 czas zacząć. Teraz wiem co czują ludzie grający w Dark Souls po pokonaniu trudnego przeciwnika – z jednej strony zdenerwowanie, że tyle czasu i prób wymagało położenie skurczybyka, a z drugiej niczym nieskrępowaną radość, że w końcu się udało. Pomimo, że miałem ochotę wyłączyć grę i pooglądać zdjęcia kociąt w towarzystwie damskich biustów i powtarzać w myślach „Goosfraba”, to mimo wszystko ładowałem checkpoint, by pokazać, że nie ma cwaniaka na Matta żołdaka. I wiecie co? Uczucie tryumfu kiedy pokona się ciężki etap jest nie do opisania.

Grywalnością tytuł kładzie na łopatki nie tylko crapiszcza pokroju Aliens: Colonial Marines czy Duke Nukem Forever, ale skuszę się na stwierdzenie, że dostarczył mi więcej radochy niż ostatnie Call of Duty czy Crysis 3. W kwesti frajdy z koszenia zastępów obcych, Alien Rage stawiam na równi z serią Serious Sam, choć w tej pierwszej atakuje nas znacznie mniej przeciwników. Ich mobilność i czasem zaskakujące decyzje zaskoczą gracza przyzwyczajonego do tego, że przeciwnicy wolą stać za osłoną niż ruszyć cztery litery i podejść do gracza jednocześnie prowadząc ostrzał. Dodajmy do tego małą liczbę nabojów, które trzeba wpakować w naszego bohatera, by ten zaczął wąchać kwiatki od spodu, a otrzymamy esencję tej gry – ogromne pokłady zabawy i satysfakcji, gdzie za chwilę zapomnienia zapłacimy życiem.

Czy Alien Rage wnosi coś do gatunku? Nie. Czy jest warte pełnej ceny na premierze? Jak najbardziej. Czy można się przy niej bawić? Tak, ale tylko wtedy kiedy nie jesteśmy furiatami rzucającymi padem po śmierci pięć razy pod rząd w tej samej lokacji. Jest to typowy średniaczek ze wskazaniem na dostarczyciela zabawy, więc nic się nie stanie, jeśli poczekacie do obniżek.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Alien Rage

Atuty

  • Miód wylewający się z ekranu
  • Aktywni przeciwnicy
  • Gra uczy cierpliwości
  • Design niektórych lokacji
  • Niska cena

Wady

  • Może doprowadzić do konkretnej frustracji
  • Furiaci będą rzucać padami
  • Nie wnosi nic do gatunku
  • Skromny system perków
  • Słaba ścieżka dźwiękowa

Alien Rage to średniak, który potrafi dostarczyć mnóstwo frajdy i stawia przed graczem spore wyzwania, a jednocześnie nie wybacza błędów. Jeśli nie należysz do frustratów, a uwielbiasz trudne gry, to wykrzeszesz z niej sporo dobrego.

Mateusz Greloch Strona autora
cropper