Recenzja: XCOM: Enemy Within (PS3)

Recenzja: XCOM: Enemy Within (PS3)

Bartek Wiak | 30.11.2013, 12:31

Mało mamy ostatnio sensownych gier strategicznych. W zeszłym roku wiarę w ten gatunek przywróciło studio Firaxis Games wydając XCOM: Enemy Unknown. Potyczki z kosmicznymi najeźdźcami ubrane w naprawdę ciekawą fabułę i przyjemną dla oka oprawę graficzną skutecznie zawróciły w głowie niejednego gracza. Teraz nadszedł czas na zmiany. Na rynek trafił dodatek do Enemy Unknown nazwany Enemy Within i coś co już było bardzo dobre stało się jeszcze lepsze.

Zacznijmy od podstaw. W XCOM: Enemy Unknown ciągle pchaliśmy technologię do przodu. Mieliśmy własny dział badawczy, który zajmował się testowaniem i przerabianiem technologi obcych na nasze potrzeby. W ten sposób zyskaliśmy dostęp do wyposażenia laserowego, mocniejszych i lżejszych zbroi, oraz różnego rodzaju innych ulepszeń. Enemy Within pozwala na znacznie więcej. Teraz nie tylko badamy obcych pod kątem ich wyposażenia, żeby stworzyć przydatny sprzęt, ale również próbujemy się od nich nauczyć przydatnych rzeczy. W efekcie jesteśmy w stanie modyfikować naszych żołnierzy, a jeśli to zrobimy to naszych rozkazów będzie słuchać armia niemal doskonała - wyposażona w świetny sprzęt, oraz idealnie przygotowana do starcia, dzięki posiadaniu cech kosmicznych najeźdźców. Oczywiście, tego rodzaju modyfikacje kosztują i nie mowa tu tylko o pieniądzach. Żeby z Rambo zrobić super-hiper-kosmito Rambo potrzebujemy odpowiednich ilości Meldu. Do usprawnień jeszcze sobie wrócimy, a teraz dowiedzmy się czym jest ten nowy surowiec.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czym zatem jest “meld”? Jest, a właściwie są to miliardy cybernetycznych nanomaszyn stworzonych z zarówno organicznych jak i mechanicznych elementów. Ta dziwna, pozaziemska substancja jest w stanie łączyć różne organiczne elementy z innymi organicznymi częściami, lub z elementami mechanicznymi. “Meld” możemy znaleźć porzucony ma mapach, na które i tak udajemy się z misją. Jego pozyskanie nie jest jednak tak proste jak mogłoby się wydawać. Firaxis postanowiło trochę urozmaicić naszą zabawę wprowadzając do zbiorników z meldem mechanizm samodestrukcji. Jeśli nie zdążymy dotrzeć do surowca przed czasem to stracimy możliwość jego zebrania. Prowadzi to do ciekawych sytuacji, często stajemy przed wyborem, albo zbierzemy “meld”, albo zdołamy wykonać misję bez większych strat.

Wróćmy sobie na chwilę do ulepszania naszych elitarnych żołnierzy. Dzięki badaniu ciał martwych kosmitów możemy odnajdywać nowe usprawnienia dla naszych żołnierzy. Dlaczego jest to takie ważne? Dzięki mocy babrania się w genotypie naszych żołdaków możemy wyposażyć snajpera w oczy, które pomogą lepiej postrzegać głębię co przełoży się na jego celność i pozwoli częściej trafiać krytycznie. Możemy też umocnić jego dolne kończyny, dzięki czemu będzie potrafił dostać się w wysoko położone miejsca bez wykorzystania dodatkowych przedmiotów. Żołnierza robiącego zwykle za mięso armatnie uzbroimy w dodatkowe serce, które pozwoli mu przeżyć w sytuacji gdy powinien już robić za dywanik blokujący przejście.

To jednak nie koniec niesamowitych możliwości jakie daje nam nowy zasób. Do teraz czytaliście jedynie o zmianach typowo organicznych, jednak ten surowiec potrafi też łączyć człowieka z maszyną. Dla nas oznacza to, że jesteśmy w stanie “wyprodukować” robocopa. Przepis jednak nie jest ani tani, ani łatwy do wdrożenia. Zacznijmy od składników: meld, człowiek i cała masa pieniędzy. Człowieka też trzeba najpierw odpowiednio przygotować. Po pierwsze MECiem (tak nazywa się połączenie ludzi z maszyną) może zostać jedynie osoba z odpowiednim doświadczeniem, byle żółtodziób nie da rady obsłużyć takiej maszynerii. Klasa jaką żołnierz reprezentował przed mechanicznym awansem nada kierunek jego rozwojowi. Istotne jest, że MEC potrafią strzelać jedynie z specjalnie dla nich przygotowanej broni, a jej wynalezienie kosztuje. Warto jednak zainwestować. MEC posiada prawdziwie destruktywną moc i jest w stanie odmienić losy całej bitwy. Posiada swoje minusy, przykładowo nie potrafi się chować za osłonami, ale jego siła rażenia i wytrzymałość w pełni je rekompensują. Pamiętajcie jednak, żeby nie wysłać swojego mecha na pewną śmierć. Przygotowanie takiego żołnierza nie jest tanią sprawą.

Jednak XCOM: Enemy Within to nie tylko usprawnienia dla naszych żołnierzy, a również dodatkowe misje. Doszło ich naprawdę dużo, nie wiem nawet czy lekko nie przesadzono, ciężko teraz w pełni wyleczyć ulubionych żołdaków, czy też zakończyć badania, bez odrzucania pojawiających się zadań. W każdym razie pojawił się jeden bardzo interesujący wątek. Jak z pewnością się domyślacie, zdecydowanie ofensywny charakter wizyty obcych spowodował niemały zamęt na świecie. Okazało się, że są na tym globie ludzie, którym taka sytuacja była na rękę. Chciwi władzy wypowiedzieli partyzancką wojnę projektowi XCOM. Od tego momentu ludzie powinni bać się nie tylko kosmitów, ale i drugiego człowieka. Organizacja nosi miano Exalt i nie jest wspierana przez żadne państwo. Zachowują się jak partyzanci, atak i natychmiastowy odwrót. Ciężko więc zadać im konkretny cios, nie jest to jednak niemożliwe. Swoimi działaniami Exalt może nam przeszkodzić na trzy sposoby. Po pierwsze mogą nam skutecznie utrudnić życie sianiem niepotrzebnej paniki, której XCOM stara się z całych sił zaradzić. Potrafią też podkradać nasze surowce i zablokować rozwój technologiczny. Jak widzicie, nawet w obliczu realnego zagrożenia człowiek nadal człowiekowi wilkiem. Jak się bronić przed tymi złymi ludźmi? Najpierw musimy ich zlokalizować, co będzie nas trochę kosztować. Potem musimy wysłać do nich tajnego agenta, który przeprowadzi gruntowny rekonesans i dostarczy nam przydatnych informacji na temat wrogiej organizacji. Punktem ostatnim jest odzyskanie dobytku intelektualnego naszego Bonda. Tutaj wchodzą do gry dwa rodzaje misji. Pierwszy dzieli nasze jednostki na dwa oddziały. W skład jednego wchodzi grupa uderzeniowa, drugi składa się natomiast z agenta 007. Podczas gdy komandosi sieją zamęt i zniszczenie, zwracając na siebie uwagę obcych, agencik musi deaktywować dwa przełączniki. Drugi rodzaj misji to obrona punktów nadawczych. Nasz oddział musi zablokować wrogom dostęp transmitera i dekodera. Zadanie nie jest łatwe, gdyż sił wroga przybywa i przybywa. Najważniejszą cech walk z Exalt jest zdecydowanie inne podejście do samego starcia. Musimy być gotowi na inne zagrania, gdyż nie walczymy już z kosmitami, a z ludźmi, posiadającymi dostęp do takiego samego sprzętu jak my.

Podsumowując, Firaxis Games przygotowało dla nas naprawdę świetny dodatek. Podkreślili najważniejsze elementy gry, dodali więcej ścieżek rozwoju, a co za tym idzie więcej kombinowania nad strategią naszych działań, oraz postarali się urozmaicić rozgrywkę, dodając do większości misji nowe zadanie związane z zebraniem “meldu”. Fakt, ze gra w wersji na PS3 jest dostępna razem z podstawką powinien ucieszyć chętnych do ogrania produkcji graczy. Mają idealną okazję, żeby przeżyć całą przygodę raz jeszcze, ale tym razem do ich oddziałów dołączą MECi.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry XCOM: Enemy Within

Atuty

  • Obszerność dodatku
  • Sporo nowych misji
  • Tworzenie mutantów i mechów

Wady

  • Nie poprawiono błędów podstawki

XCOM: Enemy Within to bardzo dobry dodatek do i tak już świetnej produkcji. Dzięki niemu nasze szeregi zasilą genetycznie zmodyfikowani żołnierze, a wrogów znajdziemy nie tylko w kosmitach, ale też wśród naszego gatunku.

Bartek Wiak Strona autora
cropper