Recenzja: Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (PS4)

Recenzja: Metal Gear Solid V: Ground Zeroes (PS4)

Paweł Musiolik | 10.04.2014, 16:55

"Płatne demo", "Skok na kasę", "Skandal i oszustwo". To tylko niektóre z wielu określeń na jakie pojawiły się przed premierą i po niej, gdy okazało się, że całość starczy raptem na maksymalnie dwie godziny. Nie ma co ukrywać, że to, za co trzeba zapłacić 129 złotych (na PS4), śmiało mogło zostać wydane w PlayStation Store za darmo. Warto jednak podejść do tej produkcji bez uprzedzeń bo Kojima pokazał nią w jakim kierunku zabierze . A mi się ten kierunek podoba

Ogromny, otwarty świat. Poważniejsze podejście do historii i mnóstwo kontrowersji. To mamy otrzymać w pełnym produkcie i ciężko ocenić na ten moment na ile można wierzyć Kojimie. Jednak z łatwością możemy sami zweryfikować, jak ma się faktyczny produkt do jego obietnic o znaczących zmianach w mechanice skradania. Przyzwyczajony do radaru z poprzednich odsłon miałem na dzień dobry lekko pod górkę. Stare nawyki szybko spowodowały wykrycie już przez trzeciego strażnika i restart misji. Owszem, mogłem go zabić, gdyż po wykryciu mamy około trzech sekund zwolnienia, w którym uciszymy strażnika kulką w głowę (można to wyłączyć w opcjach), ale postanowiłem przejść całe Ground Zeroes skradając się. Zacząłem ponownie, tym razem uważnie słuchając podpowiedzi Millera, korzystając z iDroida i najważniejszego gadżetu, lornetki, dzięki której możemy oznaczać na mapie strażników, pojazdy, punkty zainteresowania i chociażby kamery. Skandal? Ułatwienie? A gdzieżby. Strażnicy nie są już głupimi kukłami, którzy nie zauważą nas, jeśli stoimy naprzeciwko nich, ale metr poza zasięgiem wzroku. Wystarczy tylko, że na sekundę zauważą z daleka naszą sylwetkę i zaczną zastanawiać się czy aby na pewno to ktoś „od nich”.

Dalsza część tekstu pod wideo

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes #2

Sztuczna inteligencja strażników zaliczyła faktyczny tuning. Nie ma tutaj momentalnego podnoszenia alarmu i pójścia na „hurra”. Kiedy coś zaczną podejrzewać – zgłoszą to przez radio, poinformują o swoich działaniach i, jeśli jest ktoś w pobliżu, nierzadko podejmą z nim patrol. Oczywiście nadal istnieją ścieżki po których poruszają się najemnicy, ale... skoro to ich warta to czemu mieliby od tego odchodzić? Jedynym odstępstwem jest stan gotowości, gdy zostaniemy nakryci. Wtedy zaczyna się przeczesywanie okolicy, by nas odnaleźć. W teorii po wywołaniu konkretnego alarmu można uciec, ale jest to trudne. Oczywiście zdarzyły się problemy w zachowaniu strażników. Gdy zobaczyli grupkę trupów między namiotami, to wszczynali alarm, a gdy nie potrafili mnie znaleźć – olewali sytuację, by za kilka sekund znowu wzniecić alarm. Podejrzewam jakiś błąd,bo taką akcję miałem jedynie 3-4 razy w trakcie gry. Dużo uwagi musimy poświęcić także operowaniu słuchem, który bardzo pomaga zorientować się gdzie są strażnicy.

Widać także, że Kojima mocno popracował nad wyważeniem strzelania i skradania. Obsługę broni palnej znacznie poprawiono, ale jednocześnie gra stara premiować ciche podejście. Uwierzcie - próby pójścia w otwarty konflikt mało kiedy są opłacalne. Możemy zawsze zastosować jakiś fortel: a to wyłączyć prąd w rozdzielni, a to podłożyć wpierw pod pojazdy C4 i je zdetonować, ale to i tak wymaga od nas sporych przygotowań. Dlatego z otwartymi rękoma powitam nowy sposób skradania się, który najzwyczajniej przypadł mi do gustu.

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes #16

Co innego jednak, jeśli zestawimy cenę z zawartością. Ta wygląda po prostu słabo. Nie widzę powodów by się szczypać – 129 zł za wersję na PS4 to cena przynajmniej dwa razy większa, niż być powinna. Za pierwszym razem całość ukończyłem w około 80 minut i to grając bardzo powoli, ostrożnie planując każdy ruch, obserwując strażników i starając się ratować więźniów , których spotkałem. Nasza misja jest krótka – uratować Chico oraz Paz i zmyć się z wyspy. Owszem, dodano dodatkowe misje, rozrzucono emblematy XOF i kasety Chico, dzięki którym lepiej poznamy strzępy historii, ale to jest bez znaczenia. Jeśli ktoś chce to może w grze spędzić i kilkadziesiąt godzin, bijąc wyniki znajomych, ale odsetek takich graczy jest za niski, by miał wpływ na końcową notę.

Przyznam, że graficznie produkcja mnie lekko zawiodła i widać po niej, że to tytuł międzygeneracyjny. Model Snake'a jest w porządku, większość jego animacji także, ale sam sprint wygląda pokracznie. Zdarza się także mnóstwo problemów z detekcją kolizji, przenikaniem modeli (Snake wchodzący w niesionego na plecach więźnia), co gorsze – podejściem do tworzenia gry rodem z poprzedniej generacji. Między siatką a skałą jest jakieś 50 cm luzu? Nieważne, nie wejdziesz tam, bo nie wolno, nie i już. Grafika to pełne HD w 60 klatkach na sekundę i z jednej strony wrażenie robią niektóre efekty graficzne, a drugiej znowuż pełno niedoróbek w stylu sztywnej trawy, gdy ląduje obok nas śmigłowiec. Jednak jedno muszę oddać – oświetlenie to bardzo mocny punkt silnika Fox i czekam jak ten aspekt się rozwinie.

Metal Gear Solid V: Ground Zeroes #8

Fabularnie Kojima umyślnie zaserwował nam wybrane przez siebie fragmenty całości układanki. W rok po wydarzeniach z Peace Walker (gry nie trzeba znać, Ground Zeroes serwuje nam kilkunastostronicowy komis streszczający historię) lądujemy w Camp Omega, gdzie przetrzymywany jest Chico i Paz. Wydarzenia dziejące się na 9 lat przed tymi z Phantom Pain robią konkretnego smaka. Na tyle, że siedziałem przy napisach końcowych i scenkach dodatkowych, mimo że na zegarze widniała 5:30 rano. Tak, Ground Zeroes potrafi wciągnąć, ale robi to pozostawiając kaca moralnego na sumieniu. Płacenie za demo to zły pomysł, bardzo zły. Niemniej, czekam na Phantom Pain z wypiekami.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Metal Gear Solid V: Ground Zeroes

Atuty

  • Znaczące zmiany w skradaniu się "in plus"
  • Poprawiona sztuczna inteligencja przeciwników
  • Oświetlenie i niektóre efekty graficzne
  • Większość animacji Snake'a
  • Poprawione strzelanie

Wady

  • Kilkadziesiąt minut głównego wątku
  • Czuć bardzo mocno, że gra ma korzenie na starej generacji
  • Błędy w detekcji kolizji

Jeśli przymkniemy oko na to, że Metal Gear Solid V: Ground Zeroes to nic innego jak płatne demo, to będziemy się świetnie bawić. Możliwości skradania są tutaj niesamowite i szkoda tylko, że całość trwa niecałe 2 godziny za 129 złotych.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper