Recenzja: Tales of Xillia 2 (PS3)
Tales of Xillia, która u nas pojawiła się w ubiegłym roku to solidny przedstawiciel gatunku jRPG. Nie ma powalającej grafiki, żadnych rewolucji nie wprowadziła, ale bez wątpienia jest to bardzo dobra gra. Jak jest więc z kontynuacją? To zależy czego oczekujecie. Ja sam po skończeniu pierwszej części oczekiwałem, że „dwójka” da mi tyle samo frajdy co jej poprzednik. Czy się zawiodłem?
I tak i nie. Pierwsze co mnie uderzyło to niemal zawsze milczący główny bohater – to duża zmiana względem poprzednika, gdzie dwoje głównych postaci mówiło niemal na okrągło. Na ogół nie przeszkadzają mi milczący protagoniści, ale w tym przypadku nie wypadło to najlepiej. Ludger Kresnik stracił przez to na charakterze. Sprawiał wrażenie jakiegoś wstydliwego niedojdy, który zwykle nie wie co powiedzieć, więc tylko cicho stęknie lub się zaśmieje. Może ma to związek z tym, że podczas niektórych scen możemy wybrać jedną z dwóch dostępnych odpowiedzi? Znów porównując do „jedynki” zamiast jednej opowieści z perspektywy dwóch różnych postaci, dostaliśmy różne odpowiedzi lub czynności do wyboru, które nijak wpływają na fabułę. Ich największy problem jest taki, że jedyne co zmieniają to następna linijka dialogu, czy inny mniej lub bardziej ważny szczegół w następnej scenie. Niestety czego byśmy nie wybrali, nasz bohater i tak postąpi tak jak zaplanowali twórcy. Szkoda, bo na początku miałem nadzieję, że jednak są dwie różne ścieżki którymi możemy pójść.
Dobrze, że sama fabuła to wynagradza, bo jak na pierwsze przejście wydaje mi się lepsza niż w pierwszej części. Ma to chyba związek z tym, że opowieść Tales of Xillia 2 rozkręca się o wiele szybciej, jest bardziej dramatyczna i z większym rozmachem. Na dzień dzisiejszy takie podejście spodobało mi się bardziej. Niestety, „dwójka” ma ten sam problem co część pierwsza – postaci nie potrafią należycie okazywać emocji. Mam wrażenie, że wypada to trochę lepiej, ale wciąż sporo brakuje. Ich twarze są drewniane, a ruchy przypominają mi erę PlayStation 2 i Final Fantasy X. Jest to jeden z powodów dla których fabuła nie porusza tak jak powinna. Oczywiście były momenty w których się wzruszyłem, ale przy takiej ilości dramatyzmu powinno być tego więcej. Tym bardziej, że szybko polubiłem się z nowymi postaciami, a z powrotu już mi znanych cieszyłem się niezmiernie. Ich losy śledziłem z ciekawością i współczuciem. Nie mogłem się jednak pozbyć odczucia, że całość nie ma odpowiedniego nastroju – wszystko wygląda dość przystępnie, przez co gra nigdy nie będzie arcydziełem, bo mimo sporego tragizmu powieść nie jest przytłaczająca. Sytuację ratują o wiele bardziej niż w poprzedniku dynamiczne sceny walki oraz równie piękne przerywniki animowane. Już po uruchomieniu gry jesteśmy raczeni naprawdę świetnym filmem otwierającym z bardzo przyjemną piosenką w wykonaniu Ayumi Hamasaki.
Nie spodobała mi się konstrukcja wątku głównego. Otóż, niemal na samym początku pewne wydarzenia doprowadzają do tego, że nasz bohater zostaje obarczony ogromnym długiem – jego wartość wynosi około 20 milionów sztuk złota. Od tego momentu pracownica banku stopniowo ściąga od nas dług. Osobiście nie spodobał mi się ten pomysł, bowiem żeby popchnąć fabułę dalej musiałem spłacić odpowiednią część należności – z każdym rozdziałem coraz większą. Sposobów na zarobienie jest kilka. Może to być najzwyklejsze w świecie pokonywanie kolejnych potworów, wykonywanie zadań pobocznych czy likwidowanie elitarnych przeciwników na zlecenie. Wszystkie zadania dostępne są na specjalnej tablicy ogłoszeń – te dzielą się na zabicie określonej ilości przeciwników, dostarczeniu odpowiedniego przedmiotu czy wypełnienie jakiegoś wyjątkowego zadania. Dodatkowo w nawiązaniu do przesłodkiego kota Rollo, łapiemy zagubione koty. Zadań jest więc sporo i są dobrym sposobem na zarobienie kasy, ale mnie taki system męczył. Uważam, że zmuszanie do wykonywania misji pobocznych nie powinno mieć miejsca, ale koniec końców okazało się, że nie jest to takie złe, o ile znajdziemy na to najlepszy sposób. Z kolei wykonywanie wątków pobocznych związanych z bohaterami odblokowuje nowe sceny w wątku głównym. Fajna sprawa, tym bardziej że te krótkie historyjki są bardzo fajnie zrealizowane.
Od strony technicznej gra nie ruszyła do przodu ani o krok – a jeśli już to bardzo malutki. Postępów w grafice nie widać, co więcej niektóre lokacje wyglądają identycznie jak w części pierwszej. Nie przeszkadzało mi to jakoś bardzo, ale od kontynuacji wymagam jakiegoś postępu. Tutaj wszystko wygląda na zasadzie „kopiuj i wklej”. To samo tyczy się systemu walki czy nawet udźwiękowienia – niestety wiele utworów się powtarza. Mimo ich niewątpliwie wysokiej jakości, boli brak nowych kompozycji. Zmienił się system rozwoju postaci, niestety na gorsze. W „jedynce” mieliśmy pełną kontrolę nad rozwijaniem poszczególnych cech, w Tales of Xillia 2 jest to bardziej zautomatyzowane – wszystko zbiega się do wybrania odpowiedniej kuli z umiejętnościami i czekania aż postać nauczy się nowych umiejętności.
Podsumowując Tales of Xillia 2 to produkcja jak najbardziej udana, pod warunkiem że nie zdążyłeś nasycić się częścią pierwszą – sięgając po dwójkę musisz pamiętać o tym, że pod wieloma względami wygląda jak pierwowzór i jedyne co ją różni to inaczej prowadzony wątek główny. Jeśli brak postępu i wtórność Ci nie przeszkadzają to sięgnij, bo jako gra przynależąca do gatunku jRPG sprawdza się bardzo dobrze.
Ocena - recenzja gry Tales of Xillia 2
Atuty
- Wzruszająca i wciągająca fabuła
- Wątki poboczne
- To samo co było najlepsze w części pierwszej
Wady
- Wtórność
- Brak postępu
- Konstrukcja wątku głównego
Jeśli jesteś fanem jRPG to Tales of Xillia 2 jest pozycją obowiązkową – pod warunkiem, że nie nasyciłeś się pierwowzorem, bowiem „dwójka” to tylko inna fabuła.
Który film z serii "Szybcy i Wściekli " jest waszym ulubionym?
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych