Recenzja: Śródziemie: Cień Mordoru (PS3)
Wszyscy wiemy, jaką grą jest Cień Mordoru (na PS4). Jest grą na tyle dobrą, że przez wielu określaną najlepszą w tematyce tolkienowskiej. Otwarty świat w mrocznym i brutalnym klimacie, dość nowatorski system Nemezis czy ogólnie pojęta sprawność, z jaką twórcy wpletli własne wydarzenia w ogólny kanon dzieł opowiadających historie ze Śródziemia. Niestety, czego dobrego o wersji na PS4 nie powiedzieć, przy starszej konsoli Sony wszystkie zalety niemal całkowicie tracą znaczenie.
Zacznę od pierwszych wrażeń. Te często są bardzo ważne, tym bardziej jeśli to, co wita nas tak niemiło na początku, ma znacznie pogarszać każdą kolejną chwilę spędzoną przy grze. Wersja na PlayStation 3 cierpi na okrutnie brzydką grafikę i niemal ciągłe znaczące spadki animacji, co nagminnie powoduje problemy z płynnością gry. Do grafiki można się przyzwyczaić, ale to nie powinna być wymówka dla brzydoty gry.
Wszelkie błędy, powodujące zawieszanie się gry, niedoczytywanie tekstur, przenikanie się obiektów czy nieprawidłowe wyświetlanie scenek, to normalka. Nie jest to znowu tak bardzo odczuwalne od początku gry, ale w późniejszych etapach wielokrotnie byłem zmuszany do wyzerowania 20 minutowego postępu w danej misji. Wszystko z powodu dziwnego błędu, który sprawił, że po zawiśnięciu na krawędzi nie mogłem robić nic poza rozglądaniem się. Nie mogłem ani zeskoczyć, ani się wspiąć czy nawet przejść w jakąkolwiek stronę – pozostało jedynie wczytanie ostatniego zapisu, oczywiście z jednoczesnym powrotem na start zadania. Jakże byłem wtedy sfrustrowany. W jednej chwili wyłączyłem grę i nie chciałem mieć z nią do czynienia ani przez chwilę dłużej. Wielka szkoda, że nie mogłem tego zrobić.
Wspominałem o innych sytuacjach z niepoprawnym działaniem gry. Tytuł przede wszystkim działa bardzo powoli, mimo wcześniejszej obowiązkowej instalacji (rzecz oczywista, bo zawartość gry jest dość spora). Wejście do menu, w którym obserwujemy kapitanów i wodzów armii Mordoru, trwa jakieś 30 sekund. Następnie, zawsze byłem atakowany przerażająco brzydkimi urukami bez twarzy – albo czymś co przypominało nieuformowaną kupę błota. Wiadomo, te obrzydliwe stwory są po prostu brzydkie, ale opisana tutaj sytuacja to nic innego jak powolne doczytywanie się tekstur. Gdy już sobie oznaczyłem cel i opuszczałem menu (kolejne 30 sekund), podobna rzecz działa się w grze. Często pierwszą rzeczą, jaką widziałem, były paskudne i gołe modele wszelkich obiektów, na których tekstury czekałem nawet minutę. Można by sucho zażartować, że czułem się jak deweloper, byłem świadkiem powstawania kolejnych elementów gry. Szkoda tylko, że jestem graczem. A może testerem pracującym za darmo? Jakże wspaniałomyślnie.
Jest tego dość sporo, ale to nie koniec. W swoim życiu rzadko spotykałem się z przycinającym w grze dźwiękiem. Ostatni raz, jaki pamiętam, to partyjka w MediEvil na moim ledwo żyjącym i dość mocno zakurzonym PSOne. No i niestety, chrupiący w bardziej rozbudowanych lokacjach (szczególnie w twierdzach przepełnionych urukami) dźwięk nie był nostalgicznym powrotem do przeszłości, kiedy to kombinowało się z ustawianiem konsoli we wszelakich pozycjach, by gra poprawnie się wczytała. Istną katorgą było przekradanie się przez twierdzę orków, gdzie brzmiały ich wesołe i dzikie śpiewy, ale brzmiące tak, jakby były odtwarzane z porysowanej płyty. Takie sytuacje zdarzały się często. Zamiast posłuchać bardzo dobrego udźwiękowienia jak normalny człowiek, cierpiałem słuchając przerywanej muzyki, dźwięków tła i wrzasków przeciwników.
Gra najzwyczajniej w świecie nie wyrabia i pogarsza się nie tylko jakość animacji. Zacinają się również scenki przed tzw. walką o władzę. Nie wiem, ile trwa taki przerywnik. Ja widziałem przez ułamek sekundy idącego orka, później przez kilka sekund czarny ekran wczytywania z dziwnymi dźwiękami w tle, a następnie znów przez ułamek sekundy grupę ryczących ze śmiechu uruków. Na koniec, po kilkusekundowej przerwie, usłyszałem kwestię herszta, którym miałem zająć się według własnego uznania. Nie wiedziałem, czy ryczeć ze śmiechu razem z tymi paskudami, czy po prostu usunąć się w cień i zastanowić nad tym, dlaczego znalazłem się akurat w takiej sytuacji.
Widzę jednak, że to wciąż dobra gra, ale straszliwie niedopracowana. Jak już się do tego wszystkiego przyzwyczaiłem, to mogłem czerpać jakąś radość z gry. Zadania, mimo że monotonne i dość powtarzalne, potrafią wciągnąć. Podobnie jak ogólnie pojęte szperactwo w poszukiwaniu roślinek, czy artefaktów. Szkoda tylko, że wszystkie są oznaczone na radarze i przyjemność z samodzielnego poszukiwania ich nie ma racji bytu. Gra ogólnie jest zbyt łatwa, tym bardziej jeśli staramy się działać po cichu. Przeciwnicy są głusi, ślepi i dzięki temu bardzo łatwo ich podejść, nawet od frontu. Problem pojawia się dopiero w otwartej walce podczas alarmu w twierdzy, kiedy znaczne spadki animacji dodatkowo utrudniały starcie z, przykładowo, trzema kapitanami naraz i całą bandą ich popleczników.
Cień Mordoru to gra brutalna i dałbym za to dużego plusa, ale, tak jak wspominałem na wstępie, co z tego, że jest to fajne, skoro na PS3 tego nie widać? Odcięta głowa, zamiast zostawić poszarpaną skórę i wystające kości, jest płaska u dołu. Z tej czarnej przestrzeni wylatuje coś (pewnie krew), co wygląda jak małe bryłki węgla brunatnego. Egzekucje zwykle też wyglądają słabo, głównie przez to, że bohater gry, Talion, przenika przez zabijanego stwora.
Słynnego systemu Nemezis, szczerze mówiąc, za bardzo nie poczułem. Ot, orkowie zabijają mnie albo siebie nawzajem i rosną w siłę. Wciąż niespodziewanie wpadałem na poszlachtowanego brzydala szukającego na mnie zemsty, a nieraz nawet na kilku naraz. Tylko co z tego, skoro przy tak wielkim niedopracowaniu całości nie robi to najmniejszego wrażenia. I nawet jeśli pominiemy niedoróbki, to i tak wersja Nemezis z PS3 pozostaje znacznie obcięta względem tej z PS4.
Żeby nie było, że tylko narzekam, pochwalę mroczny design gry idealnie wpasowujący się w moje wyobrażenie Śródziemia jako fana tolkienowskiej literatury, tym bardziej że jest poniekąd zaczerpnięty z filmowej twórczości Jacksona. Trochę się zmartwiłem, że ciągle będę biegał po szarych i martwych krainach Mordoru, ale na szczęście w późniejszym etapie trafiamy na bardziej żywe tereny, gdzie mamy bujną trawę, liście na drzewach i ogólnie ładne widoki. Fajnie prezentują się prerenderowane scenki (są to również jedyne momenty z ładną grafiką), ale ich treść nie powala, bo i scenariusz nie powala. Pochwalę również rozbudowaną mechanikę gry i możliwości, jakie oferuje. Szczególnie spodobało mi się ujeżdżanie Karagora oraz umiejętności pomagające w walce. Szkoda tylko, że w Cień Mordoru na PS3 nie chce się po prostu grać.
Śródziemie: Cień Mordoru na PS3 to paskudny, nieuformowany Uruk-hai wśród gier wideo. Gra, mimo ogólnie niskiego poziomu trudności i monotonnych misji, potrafi wciągnąć. Nie ma to jednak żadnego znaczenia w obliczu ogromnego niedopracowania. Tytuł niemal nieprzerwanie chrupie, nie działa poprawnie, brzydko wygląda i momentami brzmi, jakby była odtwarzana z porysowanej płyty audio.
Do tej pory to Risen 3 był najgorzej działającą grą, w jaką grałem na PS3. Dziś jego miejsce zastępuje Śródziemie w wersji na PS3.
Ocena - recenzja gry Śródziemie: Cień Mordoru
Atuty
- Gra sama w sobie jest dobra
Wady
- Zatrważająca ilość niedoróbek technicznych
- Wykastrowany system Nemezis
- Brzydka grafika
- Monotonność rozgrywki
W obecnej chwili granie w Śródziemie w wersji na PS3 bardziej przypomina kopanie rowów dla orków niż coś rozumianego jako rozrywka. Nie warto. Nie w tym momencie, nie za taką cenę.
Przeczytaj również
Komentarze (62)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych