Recenzja: Titan Attacks! (PS Vita)
Bycie klonem sprawdzonego pomysłu nie oznacza automatycznie bycia gorszym. Przynajmniej jeśli mowa o grach wideo. Titan Attacks jest niczym innym jak odświeżonym pomysłem znanym sprzed kilkudziesięciu lat w postaci nieśmiertelnego Space Invaders. Ostatnią i chyba najlepszą produkcją tego typu, z którą miałem do czynienia, było wydanie na PSP. Czy gra ekipy Puppy Games warta jest naszego czasu?
I tak i nie. Trzon znany ze Space Invaders nie jest skomplikowany. Z góry planszy „schodzą” coraz niżej kolejne zastępy wrogów, a my strzelamy do nich z dział naszego statku. Rdzeń gry wskazuje, że jest to idealna produkcja na jakikolwiek sprzęt przenośny. Rundy są krótkie - trwają kilkadziesiąt sekund, czasami z 2-3 minuty, więc świetnie nadają się do odpalenia na chwilę. Więc tak, warto grze poświęcić kilkanaście minut, ale nie – nie warto się nią interesować, jeśli planujemy dłuższe posiedzenia. Dlaczego?
Niestety jeden tylko tryb gry nudzi się błyskawicznie. Nie jest zbyt trudny - wystarczy się skupić, a całość przejdziemy za jednym zamachem w kilkadziesiąt minut, po czym zostaje nam granie, by wykręcić lepszy wynik. Tylko i aż tyle do roboty. To jest, szczerze powiedziawszy, największy problem tej produkcji. W moim przypadku całość zamknęła się w kilku godzinach - wrzucić, pograć i wyrzucić, bo w sumie nie było czego w grze robić, a rekordów nie chciało mi się bić z powodu niedociągnięć technicznych, które wyjątkowo irytują.
By urozmaicić rozgrywkę, postanowiono dodać bossów, którzy pojawiają się na końcu każdej serii poziomów. Taki przeciwnik nie dość, że jest mocniejszy (nie, nie ma paska energii, strzelamy aż padnie), to dodatkowo wyposażony jest w wyjątkowo upierdliwe dla gracza działa lub rakiety. Wystarczy jednak nauczyć się schematów ruchu i problem znika. Oprócz tego możemy zbierać gotówkę, którą wydajemy na ulepszenia. Dodatkowe działko zawsze jest pierwszym zakupem, a prócz niego ulepszamy tarczę, zwiększamy siłę rażenia oraz kupujemy dodatkowe życia i bomby na wypadek sytuacji awaryjnych. Niby dobra mechanika, ale jeśli chcemy mieć dużo kasy – musimy ryzykować zbieranie tego, co wypada z rywali, a czasami gra częstowała mnie bardzo dziwną detekcją kolizji i ginąłem, mimo że nie dostałem żadnym z lecących we mnie pocisków.
Warstwa dźwiękowa jest lepsza od wizualnej. Nie oznacza to, że jest świetna, a po prostu grafika w tej produkcji jest w typowym dla wielu indyków stylu, który nazywam sobie mianem „nowoczesnego retro”. Piksel tu, piksel tam, niezbyt bogata paleta barw i mało wymyślni przeciwnicy. Designerzy nie zaszaleli, ale to jest mimo wszystko niezbyt znaczący minus.
W technicznych sprawach problemem gry jest to, że nie zawsze reaguje na wciskane przez gracza klawisze (przynajmniej na Vicie). Często było tak, że chciałem wybrać jakąś opcję w menu, wciskałem odpowiedni przycisk i...nic. Wciskałem drugi raz – z reguły działało, ale grze zdarzyło się w takim przypadku zliczać podwójne kliknięcie. Szkoda, że zupełnie losowo. Dziwny lag przy odczytywaniu komend sprawia problemy głównie w trakcie gry, na szczęście, zdarza się to rzadko, chyba że przyjdzie nam dłużej buszować po menu gry.
Ostatecznie więc nie byłem w stanie się zachwycić Titan Attacks w równym stopniu co chociażby Space Invaders Extreme. Nie jest to zła produkcja, ale daleko jej do dobrej. Typowy średniak z cyfrowej dystrybucji, który powinien się cieszyć z obecności w PlayStation Plus. W innym przypadku o grze mało kto by wiedział.
Ocena - recenzja gry Titan Attacks
Atuty
- Idealna na krótkie posiedzenia
- Prosta rozgrywka
Wady
- Zerowy wybór trybów gry
- Niczym nie wyróżniająca się oprawa graficzna i warstwa dźwiękowa
- Lagi w odczytywaniu wciskanych klawiszy
- Wystarczy na kilkadziesiąt minut
Źle nie jest, ale tyłka nie urywa. Z wszystkich wersji najlepiej grać na Vicie, bo przenośny duch Space Invaders wypada najlepiej.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych