Recenzja: OlliOlli 2: Welcome to Olliwood (PS4)
Hotline Miami, Tony Hawk, Joe Danger – jak inaczej można zachęcić do tej rewelacyjnej produkcji, która niespecjalnie przyciąga zrzutami? Jazda deskorolką po dwuwymiarowych planszach nie wydaje się skomplikowana, ale jeśli lubicie chociaż dwie z wyżej wymienionych serii – pokochacie OlliOlli 2.
W OlliOlli 2: Welcome to OlliWood nie znajdziecie ani grama fabuły, ulepszeń czy sklepów z rozmaitymi deskami i strojami dla bohatera. Studio Roll7 skupiło się wyłącznie na rozgrywce właściwej – wykręcaniu łączonych tricków, biciu rekordów i zaliczaniu wyzwań. Podstawową mechanikę zabawy stworzyli już z pierwszej części, a teraz doprowadzili ją do perfekcji.
Tony Hawk / Skate
Fani gier deskorolkowych, którzy kojarzą nieco więcej tytułów niż te sygnowane nazwiskiem Tony’ego Hawka, pamiętają zapewne serię Skate. Sterowanie nie polegało tam na przyciskach, a odpowiednim wychylaniu analogów. W Skate czyniło to grę bardziej realistyczną, tutaj – pozwoliło zawęzić sterowanie do trzech przycisków i grzybka.
Wychylając lewą gałkę wykonujemy skok. Wraz z ćwierć- i półoborotami oraz trzymaniem L1/R1, udało się upchnąć w to prawie czterdzieści (!) różnych tricków. Bez długich kombinacji przycisków – wszystko na odpowiednie wyczucie czasu. Dobry timing potrzebny jest także przy grindach (przytrzymanie wychylonego analoga) i lądowaniach (wciśnięcie przycisku X). Nie żartuję – to wszystko.
Joe Danger
Naszym zadaniem jest przejechanie przez 25 niedługich plansz, wypełnienie ich rozmaitych wyzwań (każda ma takich pięć) i ewentualne ustanowienie rekordu punktowego. Po pokonaniu wyzwań, których nie trzeba zaliczać za jednym podejściem, odblokowujemy znacznie trudniejszą wersję tej samej trasy, a później także dodatkowe wyzwanie RAD, pozwalające wyłącznie na perfekcyjnie wymierzone w czasie lądowania i grindy. Dla najlepszych pozostaje odmiana toru „Spot”, gdzie w jednej długiej kombinacji trzeba zmieścić jak najwięcej tricków, by zawojować światowe rankingi, oraz zmieniający się codziennie Daily Grind.
Podczas gdy sequel podobnych zmagań na motocyklu, Joe Danger 2: The Movie, poszedł w stronę urozmaicenia zabawy nowymi pojazdami i minigrami, tutaj skupiono się wyłącznie na poprawianiu rozgrywki. Ultrapłynny gameplay (co mówiono także w przypadku oryginału, ale to niebo a ziemia), kilka ścieżek do wyboru na planszach, wybijające daleko rampy oraz najistotniejsza nowość – manuale, czyli balansowanie na dwóch kółkach deskorolki, utrzymujące mnożnik między kolejnymi trickami. Dzięki temu można przejechać cały poziom na jednym wysokopunktowym combosie…
Hotline Miami
…jeśli tylko takiego manuala opanujecie. Samouczki zaprojektowane są znakomicie, ale najmniejszy błąd często oznacza rozpoczęcie poziomu od nowa i przygotować się należy na setki powtórzeń, aż do perfekcji. Restartowanie plansz i reszta loadingów przebiegają w mgnieniu oka, a sterowanie jest najwyższej klasy, więc każda porażka wynika wyłącznie z naszej winy. Chcecie po prostu ukończyć poziom? Kilkanaście czy kilkadziesiąt prób powinno załątwić sprawę. Wyzwania zaś… to robota na długie godziny.
Ale gdzieżby frustracja, gdzieżby stres? Pomimo mozolnego masterowania każdego poziomu, kapitalnie dobrana ścieżka dźwiękowa dziwnie uspokaja, a przy tym wręcz uzależnia. Zwykle przy produkcjach tego typu puszczam sobie w tle jakiś serial czy coś z YouTube’a, ale nie w tym przypadku. Jeden z twórców mówił, że utwory selekcjonowano przez osiem miesięcy. Było warto.
OlliOlli
Ostatecznie gra zachowuje własną tożsamość. Odcienie szarości i brązów jedynki zamieniono na żywe kolory planów filmowych, muzycznie - prima sort, a w kwestii wyzwania dostajemy ideał, w którym zakocha się nawet zupełna łamaga zręcznościowa. Gra jest dostępna obecnie w marcowej ofercie Plusa i absolutnie nie można narzekać na taki wybór – przynajmniej wielu będzie miało okazję przekonać się samemu, na PS4 i na Vicie. Tylko wytrwajcie, jeśli przez pierwsze godziny będą Wam się mylić przyciski. Ciężko się przestawić na tak nietypowe sterowanie, ale warto!
PS. Deweloper nie wyrobił się na premierę, lecz w niedalekiej przyszłości zostanie dodany tryb wieloosobowy – lokalne multi na dzielonym ekranie do czterech osób. Nie ma jednak wrażenia, że gra jest wybrakowana. Tryb ten wydaje się pełnić bardziej rolę ciekawostki niż integralnej części tytułu.
Ocena - recenzja gry OlliOlli 2
Atuty
- Niemożliwie wciągające, proste sterowanie
- Masa wymagających wyzwań
- Uzależniająca ścieżka dźwiękowa łagodząca stres
- Manuale i inne świeże rozwiązania sprawdzonej formuły
- Ultrapłynna
- Błyskawiczny restart
- Różnorodne miejscówki
Wady
- Nie zdążyli na premierę z multiplayerem
Podchodziłem sceptycznie, ale deskorolkowe wyczyny w 2D są zaskakująco wciągające. Kto się boi indyków, ten omija wspaniałą zręcznościówkę z soundtrackiem najwyższej klasy. A to grzech!
Przeczytaj również
Komentarze (87)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych