Recenzja: Crimsonland (PS3)
Czy żeby dobrze się bawić, każda gra musi być głęboka jak dzieła Tołstoja lub posiadać „tę jedną” oryginalną funkcję, która odróżnia daną platformówkę od setek innych? Czy nie wystarczy po prostu masa broni i jeszcze więcej atutów oraz tysiące obcych do zabicia? Crimsonland pokazuje, że do dobrej zabawy nie potrzebujemy niczego więcej.
Crimsonland to już dość stara gra. Oryginalnie pojawiła się w 2003 roku na komputerach stacjonarnych, dość szybko stając się hitem pośród znudzonych studentów i pracowników. Sam przegrałem w niej dziesiątki godzin i przyznam szczerze, że byłem lekko zaskoczony, gdy pojawiła się na PlayStation.
Koncept jest prosty jak budowa cepa. Jesteśmy my, obca planeta, masa broni, atutów i hordy obcych do zabicia. Na PlayStation całość dodatkowo wspiera czteroosobowy tryb kooperacyjny na jednym ekranie i, oczywiście, tablica wyników. Ta z jakiegoś powodu niestety nie działała na PlayStation 3, próbując się w nieskończoność połączyć.
Broni jest cała masa. Pistolety, strzelby, uzi, rakietnice, karabiny maszynowe, jonowe i plazmowe… długo by wymieniać. Zdobywamy je poprzez zabijanie kolejnych hord obcych, z których co jakiś czas wypada dana broń. Proces jest całkowicie losowy, co przy dużej ilości uzbrojenia powoduje, że chwilę zajmie nam zdobycie naszej ukochanej pukawki. Podobnie jest z atutami. Te wpływają praktycznie na wszystko - od prostych rzeczy typu zwiększenia szybkości przeładowania i strzelania, po celowniki laserowe, amunicje trującą, ze zubożonym uranem, roznoszenie chorób, wybuchanie czy bycie radioaktywnym, co dla potworów nie jest zbyt zdrowe. Pozyskujemy je, zdobywając punkty doświadczenia za zabite monstra. Warto wspomnieć, że najpierw trzeba to wszystko odblokować w jednym z trybów.
Tych zaś nie ma zbyt wielu. W zasadzie są tylko dwa, z czego drugi ma liczne permutacje. Pierwszy to „Quests”, w którym mamy gamę przygotowanych przez twórców plansz z zadaniem "zabij wszystko, co się rusza". Drugi zaś to „Survival”, czyli jedna plansza z zadaniem przeżycia jak najdłużej, zabijając wszystko, co się rusza. Pozostałe to odmiany trybu „Survival” ograniczające zasoby broni lub modyfikujące w jakiś sposób rozgrywkę.
Całości zaś przygrywa rock'n'roll wymieszany z heavy metalem. Czy można wyobrazić sobie lepszą kombinację? Muzykę dopełnia akcja obserwowana z lotu ptaka. Grafika może nie jest najładniejsza, ale wszędzie chlustająca jucha daje poczucie satysfakcji z mordowania kolejnych setek potworów. Zauważyłem, że niektórzy narzekają na ten aspekt, ale kiedy słyszę o zarzutach wobec grafiki, to przypominam sobie setki „retro” indyków, w których twórcy zwyczajnie zapomnieli, że „retro” nie jest synonimem frazy „paskudna grafika”. Patrzę na Ciebie Gods Will Be Watching.
Gra nie jest przesadnie skomplikowana. Można wręcz rzec, że prostacka, gdyż nawet plansze nie zawierają niczego ponad płaski teren, naszego bohatera i tysiące obcych oraz ich gniazda. Z drugiej strony, czy to aby na pewno źle? W tej grze chodzi o jedną rzecz: mordowanie obcych do momentu, aż w końcu polegniemy. W pojedynkę albo z przyjaciółmi. Crimsonland robi to perfekcyjnie, a bronie i atuty urozmaicają rozgrywkę na tyle, że nieprędko nas raczej znudzi. Idealny tytuł do ogrywania ze znajomymi, jeśli tylko mamy cztery pady.
Oczywiście zawsze trzeba się do czegoś przyczepić. Przede wszystkim w grze nie ma praktycznie żadnych nowości. Trochę przerobiono interfejs, dodano kilka potworów, zmieniono kilka sprite’ów, zwiększono liczbę graczy… i to w sumie wszystko z większych zmian. Mimo wszystko po 12 letniej grze oczekiwałbym jednak jakichś większych nowości. Dużym minusem jest potraktowanie Europy niczym trzeciego świata, gdyż nie dostaliśmy opcji Cross-Buy, którą mają Amerykanie i Kanadyjczycy.
No i ostatnia rzecz – sterowanie. Jest w porządku, ale jednak brakowało mi trochę na PS3 precyzji myszki. Co? Konsolowiec i narzeka na brak myszki? Tak, gdyż cała gra oryginalnie była zaplanowana pod jej wykorzystanie. Przy zadaniach typu "zestrzel ułożonych w linii 8-10 gniazd działkiem Gaussa", trzeba ustawić się idealnie, aby trafić od razu we wszystkie. Inaczej zjedzą nas potwory. Zauważyłem, że na PS3 jest to bardzo trudne zadanie, gdyż musimy od razu trafić bezbłędnie. Później zaś w trakcie gry pojawią się permutacje tego zadania, co dodatkowo utrudnia grę w sposób, którego twórcy nie przewidzieli. Na PS4 podobno można użyć gładzika, ale niestety nie miałem możliwości sprawdzenia tego.
Nie są to duże rzeczy i choć trzeba o nich wspomnieć, mimo wszystko Crimsonland polecam. W szczególności, że podejrzewam, iż na PS Vicie sprawdziłby się idealnie. Nie jestem tylko do końca przekonany, czy ten tytuł jest aż tak świetny, aby zapłacić za niego 42 złote. Przynajmniej jeśli zamierzamy ogrywać go w pojedynkę. Jeśli jednak mamy zwyczaj spotykać się ze znajomymi, aby łoić w różne gry w trybie kooperacji – pozycja niemalże obowiązkowa. Przy wielu graczach da nam tony zabawy i jeszcze więcej potworów do ubicia. Crimsonland to prosta, wirtualna rzeźnia. Szalenie dobrze spełnia się w tej roli, dając przy tym masę radości i nieskomplikowanej, nieskażonej myśleniem rozgrywki. Jeśli zamierzamy młócić w trybie kooperacyjnym, spokojnie można podbić do 8/10.
Ocena - recenzja gry Crimsonland
Atuty
- Prosta, ale dobrze wykonana rzeźnia
- Świetnie sprawdza się w kooperacji
- Muzyka dobrze pasuje do rozgrywki
- Tony broni i umiejętności
- Zabijanie obcych daje dużo satysfakcji
Wady
- Brak Cross-Buy
- Sterowanie ucierpiało przy portowaniu na PlayStation
- W 12 letniej grze trochę nowości by nie zaszkodziło
- Tablica wyników nie działa na PlayStation 3
Prosty, ale dobrze spełniający się w swojej roli twin-stick shooter. Idealny pod kooperację czterech graczy. Gdyby tylko nie ucierpiało sterowanie i był Cross-Buy…
Przeczytaj również
Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych