Recenzja: Costume Quest 2 (PS4)
Co stanie się z amerykańskimi dzieciakami, gdy Halloween przestanie istnieć, a jedzenie cukierków będzie karane odsiadką w więzieniu? W obliczu tej katastrofy stają bohaterowie Costume Quest 2, a od graczy zależeć będzie, czy na twarzach dzieci pojawi się, choćby nawet zepsuty próchnicą, uśmiech.
Mamy Halloween - obok urodzin i Bożego Narodzenia najbardziej wyczekiwany przez dzieci dzień. Całe osiedle, niepokojąco przypominające Grove Street z GTA San Andreas, przygotowuje się do wieczornych obchodów święta duchów. Dzieciaki szykują stroje, dorośli organizują wyżerkę. Niestety wśród dorosłych kręci się znienawidzona postać wszystkich młodych – dentysta! Doktor Orel White (tak, też pierwszy raz imię przeczytałem przez „a”) nienawidzi zarówno Halloween, jak i cukierków. Za pomocą tajemniczego talizmanu sprowadza na świat goblinopodobne stworzenia i przejmuję władzę nad zepsutym słodyczami światem. Jedynym możliwym rozwiązaniem jest podróż w czasie, w którą wybierają się Raynold i Wren.
Fabuła radzi sobie z tematyką. Podróże w czasie są możliwe tylko w określonych momentach, ale zostały nieźle zrealizowane. Odwiedzamy te same miejsca i spotykamy te same postaci na przestrzeni 20 lat. Dowiadujemy się, co się zmieniło i jak na mieszkańców wpłynęły nasze działania. Podkreślam, że nie ma tutaj rozmachu i spektakularnych zmian nazywanych „efektem motyla”. Jest to prosta, ale bardzo sympatyczna opowiastka, niepozostawiająca niedosytu po napisach końcowych. Brakuje jednak większej dawki humoru. Bywają zabawne momenty, śmieszne dialogi ale zmarnowano wiele okazji na parodiowanie innych gier. Wiele sobie obiecywałem przeglądając trofea, gdzie widać takie perełki jak „Game of Drones” czy „Krono Trigger”, a nic w rozgrywce nie nawiązuje do tych tytułów. Niewykorzystany potencjał.
Costume Quest 2 jest przedstawicielem gatunku RPG. Bardzo uproszczonego RPG, trzeba zaznaczyć. Po lokacjach poruszamy się swobodnie w trzyosobowej drużynie. Znajdziemy tam proste zagadki terenowe, torujące drogę do poukrywanych przedmiotów. Trzeba wykombinować, co zrobić, aby minąć wielkiego aligatora, jak dostać się na dach budynku, jak przejść stertę liści i tak dalej. Niektóre zagadki trzeba rozwiązać, aby pchnąć fabułę do przodu, ale znajdziemy też opcjonalne wyzwania z nagrodami pomagającymi nam w walkach.
Zanim przejdziemy do walki, trzeba wspomnieć o najważniejszym aspekcie produkcji, czyli systemie przebrań. Bohaterowie nie mają narzuconych klas postaci i definiują je zdobyte podczas zabawy kostiumy. Klasy są tylko trzy – zadające obrażenia fizyczne, magiczne i techniczne, dające różne buffy. Przebrań jest dwanaście, a przynajmniej tyle znalazłem dosłownie liżąc ściany każdej lokacji. Każdy strój ma nieco inne statystyki, a parę z nich, oprócz wpływania na walkę, daje oryginalną umiejętność do wykorzystywania podczas wypełniania questów. Może być to umiejętność perswazji (strój Jeffersona), rozśmieszania (clown) czy zjeżdżania na linkach (faraon). Jest też gościnny występ Sackboya.
Walki w większości przypadków są obowiązkowe. Każda plansza ma kilku swobodnie poruszających się wrogów, których można ominąć. W pozostałych przypadkach konfrontacje są z góry narzucone. Przenosząc się na pole bitwy, zabawne ludki w przebraniach rosną do gigantycznych rozmiarów i dopiero wtedy krzyżują rękawice. Walka jest również uproszczona. W zależności od tego, jaki mamy na sobie kostium, taką akcję możemy wykonać. Możemy zaatakować, użyć znalezionej lub zakupionej karty, uciec bądź użyć umiejętności specjalnej po załadowaniu odpowiedniego paska. Ataki możemy wzmocnić wciskając w odpowiednim momencie przycisk, co trochę urozmaica doznania. Niestety podczas walk nie można zmieniać strojów, przez co niektóre pojedynki mogą być niepotrzebnie mocno utrudnione. Drużyna musi być różnorodna, ponieważ trafiając trójką postaci z umiejętnościami fizycznymi na trójkę odpornych na ten typ ataków, techników możemy mieć spory problem. Gra sama w sobie jest bardzo prosta, trzeba jedynie zrozumieć ten system i się do niego dostosować.
W stosunku do części pierwszej nie zmieniło się wiele. Prawdziwą i chyba jedyną poważną nowością są karty Creepy Treat Cards, które wyparły stemple z „jedynki”. Każda z postaci mogła mieć przypisany jeden stempel podnoszący statystyki lub dające różnego typu bonusy. Tym razem z dostępnej puli 45 kart ekwipujemy trzy i są one przypisane do całej drużyny, a nie tylko do jednej postaci. Bonusami, jakie oferują, są przykładowo leczenie całej drużyny po walce, zapewnienie ciosów krytycznych w kolejnych turach, otrucie przeciwnika i wiele, wiele innych. Karty można użyć określoną ilość razy, więc nie warto szastać nimi na lewo i prawo. Żeby nie było tak łatwo, Creepy Treat Cards trzeba najpierw zdobyć. Część możemy kupić, ale te lepsze są nagrodami za wypełnianie questów lub są poukrywane w lokacjach. Powinno motywować do zbieractwa, ale pod koniec gry zdałem sobie sprawy, że kart użyłem tylko dwa razy i to na samym początku. Brązowy pucharek za zdobycie kompletu tego nie rekompensuje.
Wszystkie te słodkości zapakowane są w bardzo kolorową i, znów powtórzę to słowo, sympatyczną grafikę. Nie ma tutaj żadnych fajerwerków ani zaawansowanych systemów oświetlenia. Są kolorowe domki, halloweenowe ozdoby i ludki z wielkimi oczami. Szkoda natomiast, że nie udźwiękowiono dialogów. Wszystkie teksty czytamy z komiksowych dymków. W parze ze słabym audio idzie mała, męcząca wzrok i stylizowana na odręczne pismo czcionka. Znów jest tak, jak poprzedniej części, i nie jest to komplement.
Ukończenie Costume Quest 2 zajęło mi około 6 godzin, a nie wykonałem jednego zadania pobocznego i kilka razy się zgubiłem. Przy drugim podejściu dałoby się spokojnie zamknąć całość w 3 godzinach. Czy w takim przypadku przy premierowej cenie 63 zł warto się tytułem zainteresować? Jak najbardziej. Kilka rzeczy można było zrobić inaczej, lepiej, „bardziej”, ale ostatecznie napisy nie zostawiły mnie z uczuciem, że straciłem kilka godzin.
Ocena - recenzja gry Costume Quest 2
Atuty
- Fabuła, choć prosta, daje radę
- Przyjemna dla oka grafika
- Prezentacja walki
Wady
- Brak możliwości zmiany kostiumu „w locie”
- Zbyt prosty system walki
Costume Quest 2 nie namiesza w gatunku RPG, bo nie taki jest jego cel. Miało być ładnie, zabawnie, słodko - i to się udało.
Przeczytaj również
Komentarze (0)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych