Recenzja: Megadimension Neptunia VII (PS4)

Recenzja: Megadimension Neptunia VII (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 11.02.2016, 14:40

Seria Neptunia po trzech latach przerwy powraca na konsolę stacjonarną w chwili, gdy świat Gamindustri staje u progu wielkiej zmiany. Czy Neptune i pozostałe CPU zdołają zażegnać zagrożenie ze strony młodszej generacji bogiń, które chcą przejąć ich dziedzictwo? A może prawdziwe niebezpieczeństwo czai się gdzie indziej? Czwarta część zadebiutowała na PlayStation 4, nadeszła więc pora odkrycia wszystkich kart.

Jest rok 2015. Gamindustri przeżywa kryzys związany z wejściem w tzw. CPU Shift Period. To czas, gdy ludzie żądają nadejścia nowych liderek i coraz dobitniej wyrażają swoje niezadowolenie ze starych. Obecnie panujące CPU nie radzą sobie z sytuacją, a pośród obywateli krąży proroctwo o rychłym upadku znanego świata. Żeby tego było mało, w tajemniczych okolicznościach znika ponownie Neptune wraz z siostrą. Rozpoczyna to ciąg wydarzeń, które przeprowadzą nas przez trzy autonomiczne opowieści. Wszystkie łączy dziwna konsola retro ze spiralnym wzorem. Pojawia się również nieznana dotąd CPU – Uzume Tennouboshi. Kim jest ta rudowłosa dziewczyna z postapokaliptycznego wymiaru o nazwie Strefa Zero?

Dalsza część tekstu pod wideo

Powiem szczerze, że do samej fabuły mam mieszane uczucia. Scenarzyści wnieśli pewne pomysły, jak choćby wspomniany podział na trzy historie, a sama opowieść stała się głębsza i poważniejsza. Należy to pochwalić, lecz drugiej strony zmiany są wciąż zbyt ostrożne. Scenariusz nadal pędzi podobnym torem jak w poprzednich odsłonach, nawet zawiązanie całej akcji jest takie samo. Ostrze satyry wymierzono tym razem w takie problemy konsolowego światka jak retromania, dystrybucja cyfrowa, crowdfunding czy tzw. partyzancki marketing. W sumie wydarzenia potrafią zaciekawić, a gagi rozśmieszyć do łez, ale sposób ich podania zaczyna nużyć. Oczywiście nie mogło zabraknąć fanserwisu - tym razem dość odważnego.

Zawsze, gdy cykl debiutuje na nowym sprzęcie, oczekujemy, iż zaoferuje nam lepszą oprawę wizualną niż dotychczas. Cóż, udało się to połowicznie. wygląda dobrze, ale przypomina wykonaniem bardziej remaster z PS3 lub Vity, niźli produkcję dedykowaną PlayStation 4. W każdym razie styl graficzny pozostał ten sam, co mnie, jako fana, nawet ucieszyło. Tytuł oczywiście śmiga w wysokiej rozdzielczości i stałych 60 klatkach. Prosty zabieg, dzięki któremu modele postaci oraz dwuwymiarowe tła dialogowe zyskały na urodzie. Lokacje wydatnie powiększyły swoje rozmiary i poziom rozbudowania, a czasy ładowania uległy skróceniu. Obraz wyraźnie nabrał ostrości i otrzymaliśmy naprawdę spore pole widzenia. Przebudowano też interfejs na bardziej „next-genowy”. Spodobała mi się zwłaszcza oprawa pierwszej opowieści, od której aż bucha ciężkim, apokaliptycznym klimatem.

Zachwycić potrafią również animacje ukazujące transformacje naszych bohaterek w potężniejsze wersje, zwłaszcza te drugiego stopnia - NEXT. Szkoda, iż Compile Heart nie pokusiło się o stworzenie większej ilości wstawek filmowych. W sumie można by ponarzekać, że twórcom zabrakło ambicji (albo pieniędzy) do stworzenia od podstaw efektowniejszej oprawy wizualnej, ale wielbiciele cyklu jakoś to przełkną. Z pewnością spodoba się im za to ścieżka dźwiękowa, łącząca znane melodie z całkiem nowymi. Pojawiły się poważniejsze, mocniejsze oraz instrumentalne brzmienia, a także klimatyczne chórki. Angielski dubbing nadal daje radę, pozostawiono zresztą tych samych aktorów. Niestety głosy podłożono tylko pod ważniejsze wydarzenia. Japońskich nie było możności sprawdzić, bowiem pojawią się dopiero jako darmowe DLC.

Najwięcej czasu w grze wciąż spędzimy tocząc potyczki, które zyskały nieco strategicznego zacięcia. Nadal swobodnie biegamy po polu walki, próbując dosięgnąć wroga, by złoić mu skórę ciągiem wybranych ciosów (podzielonych na trzy rodzaje) bądź magią. Tym razem jednak wrogowie pozbawieni są dodatkowej bariery ochronnej, a liczba naszych uderzeń uzależniona została od posiadanej broni. W zamian dostaliśmy możliwość „kawałkowania” (parts break) przeciwników, co daje pewne korzyści, ale jest mało intuicyjne. Warto teraz okrążyć adwersarzy, by aktywować potężne, zbiorowe ataki, nawet całą czteroosobową drużyną. Wciąż obecny jest system zażyłości Lily Rank - im wyższy stopień, tym skuteczniej bohaterki na tyłach wspierają swoje partnerki z pierwszej linii.

Nie należy zapominać, iż nasze CPU dostały kolejny stopień transformacji. Oprócz HDD, możemy teraz przejść na bardziej morderczy poziom NEXT, mający nawiązywać do obecnie nam panującej generacji konsol. Zaimplementowano też widowiskowe starcia z gigantami, rządzące się nieco innymi zasadami. W porównaniu do poprzedniej części, poziom trudności znacznie wzrósł i nie obejdzie się bez mozolnego treningu postaci. Przeciwnicy nie są głupi i bardzo łatwo wyczuwają słabe punkty bohaterek. Ponadto znaczną część zabawy spędzamy w ograniczonym składzie, więc czasem potyczki wywołują zgrzytanie zębów. Drażni też powtarzalność niektórych bossów. Sam rozwój postaci zaś przebiega dwutorowo - poprzez punkty doświadczenia oraz zaliczanie Wyzwań.

Jeśli chodzi o ogólny przebieg rozgrywki, wprowadzono teraz szczyptę zarządzania. By dostać się do danej lokacji na mapie, najpierw musimy wybudować tam drogę. Inwestujemy pieniądze również w trzy dziedziny „gospodarki”, dzięki czemu pojawiają się nowe przedmioty do wynalezienia, scenki przerywnikowe czy inne atrakcje. Do wyznaczonych miejsc wysyłamy również zwiadowców, którzy wyszukują nam różne ciekawe rzeczy. Wymienione usprawnienia zwiększają komfort zabawy, ale ich potencjał nie został wykorzystany. Oczywiście nie należy zapomnieć tutaj o minigrze Neplunker, klona poczciwego Spelunkera, który z powodzeniem mógłby być sprzedawany jako osobny /indyk/.

Pomimo debiutu na mocniejszej konsoli, jest grą „zaledwie” dobrą. Zmian jest zbyt mało, by uznać, iż produkcja wnosi nową jakość. Nadal jednak oferuje wielbicielom serii wiele frajdy, więc mogą kupować w ciemno. Natomiast gracze nowi w temacie winni najpierw zapoznać się z poprzednimi częściami bądź pożyczyć grę od znajomego.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Megadimension Neptunia VII

Atuty

  • Trzy ciekawe opowieści i nowa CPU
  • Śmiga w 60 klatkach
  • Ścieżka dźwiękowa
  • Rozległe lokacje
  • Długi czas zabawy (50-70h)
  • Neplunker
  • Drobne zmiany uprzyjemniające rozgrywkę…

Wady

  • …ale zasadniczo niewiele wnoszące do serii
  • Oprawa graficzna nieznacznie poprawiona w stosunku do PS3/PS Vita
  • Powtarzalność niektórych bossów
  • Poziom trudności potrafi zirytować
  • Niewykorzystany potencjał niektórych rozwiązań

Najnowsza odsłona serii Hyperdimension Neptunia oferuje nam bardziej dojrzałą warstwę fabularną niż poprzednio. Poza tym nie zmieniło się specjalnie wiele, co jednych fanów ucieszy, a innych może już po prostu zmęczyć.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.

Czy Venom Snake to Frank Jager

Tak
43%
Nie
43%
Pokaż wyniki Głosów: 43
cropper