Recenzja: Shantae and the Pirate's Curse (PS4)

Recenzja: Shantae and the Pirate's Curse (PS4)

Patryk Dzięglewicz | 25.04.2016, 11:30

Młoda wojowniczka z długim warkoczem Shantae powraca na PlayStation 4 wraz z nową porcją zabawnych przygód. Czy po utracie magicznych umiejętności dziewczynie uda się zażegnać kolejne zagrożenie wiszące nad jej rodzinnym miasteczkiem?

zamyka trylogię gier o przygodach uroczej pół-dżinnicy, która likwiduje przeciwników poprzez chłostę własnym warkoczem. Tytuł pierwotnie pojawił się na konsolach Nintendo i jest miksem platformówki 2D oraz zręcznościówki, jednak w stosunku do poprzedniczki twórcy wprowadzili pewne zmiany poprawiające nieco komfort zabawy.

Dalsza część tekstu pod wideo

W wyniku wydarzeń opowiedzianych w , Shantae straciła swoje umiejętności dżina, stając się zwykłym człowiekiem, lecz nadal dziarsko strzeże swojego rodzinnego miasteczka. Niestety mieścina ma nowego właściciela, a dziewczyna, stawiając mu opór, łamie nowe prawo, za co zostaje skazana na obcięcie włosów. Tymczasem wyspie ponownie zagraża poważne niebezpieczeństwo. Chcąc je zażegnać, Shantae musi sprzymierzyć się ze swoją rywalką – piratką Risky. Tylko czy można jej ufać?

Trzeba przyznać, że w tym odcinku fabuła została mocno zakręcona i bardzo przyjemnie się ją śledzi, mimo iż wciąż stanowi głównie pretekst do odwiedzania kolejnych lokacji. W każdym razie jest lepiej niż w poprzedniej części - gagi są śmieszniejsze, przygody ciekawsze i pojawiły się nawet elementy fanserwisu. Oczywiście znów spotkamy plejadę znanych, nietuzinkowych postaci, dowiadując się kolejnych rzeczy na ich temat.

Wizualnie gra zasadniczo nie różni się od poprzedniczki - znów otrzymaliśmy ładną i kolorową grafikę 2D rodem z szesnastobitowych platform, czyli piksele wciąż rządzą. Przywodzi ona na myśl tytuły z konsoli Sega Megadrive, jak np. Landstalker czy Popful Mail, co oczywiście jest komplementem. Na plus zaliczyć należy fakt, iż gra obsługuje pełny obraz panoramiczny, więc odpada zabawa na ograniczonym bądź sztucznie rozciągniętym ekranie jak poprzednio. Dialogom nadal towarzyszą śliczne, lekko karykaturalne sylwetki bohaterów w wysokiej rozdzielczości i z przyjemnością podziwiamy wdzięki uroczej Shantae oraz jej koleżanek. Jakość dźwięku zostało nieco poprawiona, ale wciąż daleko w tej materii do doskonałości. Co ciekawe, pojawił się także szczątkowy dubbing.

Zmieniła się nieco skala dostępnego świata. Zamiast błądzić po jednej wyspie, odwiedzimy teraz cały archipelag, korzystając ze statku piratki Risky. Ilościowo nie zwiększyło to wprawdzie dostępnych lokacji, ale ich rozmiary i skomplikowanie już tak. Tym razem jeszcze większy nacisk położono na elementy platformowe, stąd pokonywanie przeszkód przestało być banalne, a i przeciwnicy są bardziej wytrzymalsi. Ogólnie rzecz biorąc, gra zrobiła się wymagająca i dłuższa, wciąż niosąc ze sobą sporą dawkę frajdy. W walce Shantae nadal stosuje przeważnie warkocz jako bicz, jednak taniec brzucha z powodów fabularnych odpada. W zamian za to stopniowo gromadzimy piracki ekwipunek, dzięki któremu dostajemy się na niedostępne wcześniej obszary. Nie jest to wprawdzie tak wygodne jak wcześniejsza transformacja w zwierzaki, ale daje większą satysfakcję.

Dla odmiany pojawiły się również etapy, w których musimy unikać kontaktu z wrogiem, co świetnie urozmaica całą zabawę. Ponadto, by otrzymać kolejne serduszko życia, trzeba się sporo nabiegać za ośmiorniczkami, więc zawsze jest powód, żeby wrócić do już odwiedzonych miejsc. Szkoda tylko, że korzystanie z menu plecaka jest wciąż niewygodne, co daje się we znaki, gdy podczas walki chcemy użyć przedmiotu leczącego. By bohaterka była skuteczniejsza w walce, można wykupić jej dodatkowe umiejętności bojowe oraz wzmacniać posiadany „oręż”, co nadaje rozgrywce lekką nutkę RPG-a.

to świetna gra na weekend, oferująca dużo humoru i wciągającej, nieskomplikowanej rozgrywki. Nawet jeśli ktoś nie znosi retro, to warto, by dla przygód Shantae zrobił wyjątek. Całą przyjemność niszczy jednak horrendalnie wysoka cena (84 zł), całkowicie zniechęcająca do zakupu.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Shantae and the Pirate's Curse

Atuty

  • Postać Shantae
  • Klimat i humor
  • Ładne sylwetki postaci podczas dialogów
  • Nieco zmian na lepsze w stosunku do poprzedniczki

Wady

  • Oprawa retro nie spodoba się wszystkim
  • Udźwiękowienie wciąż średnich lotów
  • Niewygodne korzystanie z przedmiotów
  • Wysoka cena

Znakomite zakończenie trylogii o przygodach pół-dżinnicy Shantae. Jeśli piksele nie są dla Was przeszkodą, warto na grę chociaż rzucić okiem. Bez wcześniejszego ogrania poprzedniczek się jednak nie obejdzie.

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper