Recenzja: Doom (PS4) - Unto the Evil DLC
No dobra, pierwszy dodatek „Unto the Evil” jest już dostępny. Zgodnie z zapowiedzią, id Software dalej wspiera wydanego jakiś czas temu Dooma. Czy jednak płatne DLC jest warte swojej ceny?
Delikatnie mówiąc, podchodziłem sceptycznie do pomysłu wydania trzech mapek w cenie 63 złotych (za darmo dla nabywców przepustki sezonowej). Od jakiegoś czasu rozszerzenia do dużych FPS-ów są o wiele bogatsze w mapy czy bronie, pojawiają się też nowe trofea i tryby, a czasami nawet utwory muzyczne jak w wypadku trzeciego DLC do . Trzy mapy na krzyż i kiepski pistolet nie wydają się być w tym zestawieniu imponującą zawartością. Całość osładza fakt, że przynajmniej plansze są naprawdę przyzwoicie wykonane, stąd zostawię na razie cenę, skupiając się na tym, co ważne.
„Unto the Evil” to paczka z trzema mapami – Rytuał, Ofiara, Kataklizm – oraz dodatkową bronią, demonem, modułami, drwinami i ciekawym gadżetem, jakim jest mina kinetyczna. O mapy nie musiałem się obawiać, gdyż nawet po tym, co zobaczyłem w wersji podstawowej, wiem, że id Software naprawdę nie musi nikogo przekonywać o swoich umiejętnościach tworzenia map do gier wieloosobowych. Po wybraniu trybu, w którym rozgrywane są wyłącznie mapy z DLC w ramach trybów DM Drużyn, Żniwa dusz, Wojenna ścieżka, Sektor i Exodus, wskoczyłem do gry i załadowała mi się pierwsza nowa plansza.
Rytuał to półotwarty etap, którego akcja dzieje się w bazie wojskowej. Znajdziemy tu szerokie korytarze, trochę otwartych przestrzeni i fruwające wokół płatki śniegu, co już na dzień dobry nastraja pozytywnie do gry. Sama plansza to „zimówka”, na której potyczki dzieją się przede na średnim dystansie. Jeśli wolicie coś bardziej otwartego, to o wiele bardziej przypadnie Wam do gustu Ofiara, gdzie większość tuneli wyprowadza na otwartą przestrzeń, gdzie możemy pokusić się o wyjęcie karabinu wirowego. Pokampić raczej nie pokampimy, gdyż wszędzie prowadzą po dwa korytarze, ale miejsca jest wystarczająco, byśmy bez żadnego problemu ściągali wrogów na dystans, gdy nie są nawet świadomi naszej obecności. Fani brutalnej walki na bliskim dystansie pokochają zaś Kataklizm. Tym razem mamy do czynienia z laboratorium, gdzie otworzyły się wrota do piekieł, co daje nam dwa różne wystroje wnętrz w ramach jednego etapu. Centralnym punktem lokacji jest wspomniany portal, gdzie toczy się większość starć. Jest on jest tylko elementem wystroju otoczenia, ale przebiegający przez niego nieostrożni gracze szybko zginą z rąk przeciwników po drugiej stronie barykady. Sama mapa posiada także teleporty, co błyskawicznie pozwala przeskakiwać pomiędzy różnymi punktami, co często zmusi nas do momentalnego zwarcia i walki na dystansie 2-3 metrów. Jedna wielka krwawa łaźnia.
O mapach trzeba powiedzieć przede wszystkim tyle, że są dużo ciekawsze i ładniejsze niż plansze z podstawki. Choć same w sobie nie były złe, to potrafiły chociażby nudzić powtarzającą się w ramach całego etapu estetyką, nad czym w wypadku tego DLC twórcy popracowali, starając się sprawić, aby mapy dawały możliwość walki na różnych dystansach. Są zrobione z głową, zbalansowane i stoją o poziom wyżej od reszty. Szkoda tylko, że tak ich mało.
Dużo mniej ciepłych słów kieruję w stronę pistoletu EMG Wersja V, jaki jest nową bronią w rozszerzeniu „Unto the Evil”. W założeniu jest to półautomatyczny pistolet, który wymaga naciśnięcia spustu przy każdym strzale zabierającym średnio 14 punktów życia. Do tego dochodzi alternatywny tryb pod lewym spustem, pozwalający naładować broń i wystrzelić pocisk zadający nawet 40-50 obrażeń. Tylko po co, skoro równie dobrze możemy wykorzystać karabin wirowy? Nie znalazłem w trybie wieloosobowym zbyt wiele zastosowań dla tej broni, gdyż wszystko robi gorzej niż istniejące już rodzaje uzbrojenia. Rozgrywając kilkadziesiąt meczy, widziałem EMG-a jedynie raz czy dwa w rękach innych graczy, co niestety świadczy, że nie został przyjęty przez społeczność. Może z czasem ktoś doceni tę spluwę, ale na razie się na to nie zanosi. Mojego uznania nie zdobyła.
O wiele ciekawiej wygląda mina kinetyczna, która wpływa delikatnie na całą rozgrywkę. Pewnie przesadzę, jeśli stwierdzę, że używają jej obecnie wszyscy gracze, ale zdecydowanie mogę powiedzieć, że był to jeden z najczęściej widzianych przeze mnie gadżetów. W założeniu – jak sama nazwa wskazuje – jest to mina, którą można przyczepić do dowolnego elementu podłoża. Po wykryciu wroga, mina do niego podlatuje i następuje eksplozja, zadająca od 60 do nawet 120 punktów obrażeń, co oznacza, że pechowy gracz natychmiast ginie. Nowy gadżet bardzo przypadł mi do gustu, gdyż wprowadził mały powiew świeżości do jednak dość klasycznej rozgrywki.
Na zakończenie pozostał nowy demon – Żniwiarz. Z początku grali nim wszyscy, ale już w momencie pisania tekstu widzę, że gracze powoli od niego odchodzą. Nie ma za dużo punktów życia, ale za to strzela błyskawicami, którym wystarczy sekunda, aby zmienić wrogiego gracza w fontannę krwi. Zniszczenie nowym demonem sieje się naprawdę przyjemnie, ale mam wrażenie, że nie wyróżnia się jakoś specjalnie na tle konkurencji. Niemniej Żniwiarz się sprawdza i jest dość zbalansowany, jeśli kogoś znudziły dotychczasowe demony.
Podsumowując, mapy w rozszerzeniu „Unto the Evil” to naprawdę kawał dobrej roboty, demon jest wystarczająco dobry i zbalansowany, a mina kinetyczna uczyniła rozgrywkę ciekawszą i bardziej dynamiczną. Rozczarowuje tylko pistolet, ale czuję, że realnym problemem rozszerzenia jest to, iż tego wszystkiego jest po prostu zbyt mało. Jeśli już dawno rzuciliście Dooma w kąt, to DLC nie spowoduje, że nagle wrócicie do gry. Jeśli jednak wciąż gracie w ostatnią produkcję id Software, to warto przynajmniej rozważyć zakup. Należy również wspomnieć, że jeśli Wasz znajomy posiada paczkę, to istnieje możliwość zagrania z nim w ramach Party Play bez posiadania DLC, co w jakiś sposób wynagradza wysoką cenę rozszerzenia.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do DOOM (2016).
Ocena - recenzja gry DOOM (2016)
Atuty
- Trzy solidne i bardzo ładne mapy
- Mina kinetyczna zmienia rozgrywkę na plus
- Sianie zniszczenia nowym demonem to czysta przyjemność
- Party Play
Wady
- Nowy pistolet rozczarowuje
- Więcej zawartości by nie zaszkodziło
Mapy stoją na bardzo wysokim poziomie. Zagrać warto, ale DLC raczej nie przyciągnie graczy, którzy zdążyli rzucić grę w kąt.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych