Recenzja: Virginia (PS4)
Mam pecha do tzw. „symulatorów chodzenia”. Ilekroć próbuję zanurzyć się w ich klimacie, szybko zaczynam się nudzić i odkładam taki tytuł na później, co przy zalewie premier oznacza nieuchronne usunięcie go z dysku. Z grą , która zaintrygowała mnie pomysłem, miało być inaczej.
Twórcy reklamowali Virginię jako thriller inspirowany kultowymi serialami telewizyjnymi. Czuć tutaj aurę tajemnicy Miasteczka Twin Peaks czy węszenie spisków rodem z Z Archiwum X. Fani tych produkcji, do których się zaliczam, znajdą miłe nawiązania, a nawet całe sceny i miejsca żywcem wyjęte z tych klasyków lat dziewięćdziesiątych. Uwielbiana przez Agenta Coopera (Twin Peaks) kawa jest nieodłączną częścią każdego poranka naszych bohaterek, a jedna z nich ma biuro w czeluściach piwnicy FBI, co jest bezpośrednim odniesieniem do Foksa Muldera (Z Archiwum X). To tylko najbardziej oczywiste smaczki, ale jest tego zdecydowanie więcej, więc odkrywanie kolejnych odniesień to czysta przyjemność.
W Kingdom w stanie Virginia zaginął Lucas Fairfax, nastolatek z typowej małomiasteczkowej rodziny. Na miejsce udaje się świeżo upieczona Agentka FBI Anne Tarver partnerująca doświadczonej Marii Halperin. Dwugodzinna przygoda okazała się wystarczająca, by upchnąć w niej głęboką, angażującą i wielowątkową opowieść o przyjaźni, zdradzie oraz odpowiedzialności za własne czyny. Jest naprawdę dobrze, aczkolwiek można narzekać na końcówkę, która jest przekombinowana i niepotrzebnie udziwniona. Twórcy do tej samej puenty mogli dojść zupełnie innymi, prostszymi, a równie sugestywnymi sposobami.
I to wszystko bez wypowiedzenia słowa. Ani jednego. Nie uświadczycie tutaj dialogu, monologu, jakiegokolwiek dźwięku wydanego przez postaci. Jak więc wziąć udział w śledztwie, w którym nie pada ani jedno słowo? Na początku było… dziwnie, choć z czasem zacząłem się wciągać i coraz bardziej doceniać kunszt autorów. Wykonywane gesty, spojrzenia i ruchy ciała okazały się mówić więcej niż mogłem przypuszczać, a wszystko zaczęło wydawać się tak naturalne, że podświadomie rozumiałem, o czym mogą rozmawiać bohaterowie. Nie zapominajmy też o obserwacji otoczenia, które uzupełnia historię o brakujące elementy. Poszlaki pozostawione w mieszkaniu czy biuro jednego z agentów przemycają kolejne małe elementy układanki, z których składamy większy obraz.
Miejsce rozmów zastępuje muzyka. Skomponowana przez Lyndona Hollanda i zagrana przez Filharmonię Praską, ścieżka dźwiękowa jest wprost fenomenalna! Do tego została genialnie osadzona w wydarzeniach z gry. W odpowiednich momentach porusza, emocjonuje, rozluźnia i mocno wkręca w opowieść. Muzyka również nawiązuje do kultowych seriali, czego najlepszym przykładem jest barowy zespół grający utwór bardzo zbliżony do motywu przewodniego Twin Peaks. Pod względem muzyki Virginia deklasuje nie tylko produkcje z gatunku, ale zdecydowaną większość gier w ogóle.
Żeby nie było tak różowo, czas się do czegoś przyczepić. ogranicza naszą interakcję do chodzenia i okazjonalnego wciskania X. Praktycznie nie mamy wpływu na wydarzenia, jedynie wymuszamy działanie na jakimś przedmiocie. To dosłownie dwie godziny łażenia po korytarzach, mieszkaniach i polach. Na szczęście bezproduktywne spacery zostały ograniczone do minimum.
W Virginię trudno zagrać. To dwugodzinny film, graficzna powieść, w której bierzemy udział. Nie uświadczycie tutaj strzelanin, pościgów i rozbudowanej rozgrywki. Krótki format i inspiracja kultowymi dziełami popkultury sprawia, że osoby dorastające w latach dziewięćdziesiątych błyskawicznie przesiąkną klimatem i nie odłożą pada do napisów końcowych. Te z kolei pojawiają się bardzo szybko, ale Virginia trofeami i ukrytymi smaczkami zachęca, aby ukończyć ją raz jeszcze. Polecam.
Ocena - recenzja gry Virginia
Atuty
- Głęboka, wielowątkowa opowieść
- Świetne nawiązania do kultowych seriali
- Genialna muzyka
Wady
- To tylko „gra o chodzeniu”
Twin Peaks i Z Archiwum X z domieszką True Detective’a? Tak, udało się to zrobić – i to bez wypowiedzenia ani jednego słowa.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych