Recenzja: Amnesia Collection (PS4)

Recenzja: Amnesia Collection (PS4)

kalwa | 23.11.2016, 10:30

Dzięki świeżemu podejściu do gatunku horrorów zaprezentowanym w serii Penumbra, Frictional Games zyskało sobie sławę wśród fanów straszydeł wszelakich. Amnesia: The Dark Descent okazało się tworem strasznym do tego stopnia, że przez niektórych uważane jest za najstraszniejszą grę, jaka kiedykolwiek powstała. Od wczoraj posiadacze PlayStation 4 mogą zagrać w tę kultową produkcję za sprawą . I nie tylko w nią!

Kolekcja składa się z trzech odsłon. Pierwsza, Amnesia: The Dark Descent, to tytuł, który nie straszy tanimi chwytami. Zamiast wyskakujących z rykiem potworów, uświadczymy tutaj uczucia osamotnienia, bezbronności i zbliżającego się szaleństwa. Wszystko dzięki ciężkiej i mrocznej atmosferze oraz braku możliwości walki z oprawcą, bezproblemowo zabijającym naszego bohatera dwoma uderzeniami. Ponadto musimy uważać, aby nasza postać nie oszalała od zbyt długiego przesiadywania w ciemnościach i spoglądania na potwora. Musimy więc sprawnie korzystać z mocno ograniczonych źródeł światła i, gdy przychodzi do spotkania z maszkarą, czmychnąć po cichu, by przeczekać zagrożenie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zamysł jest bardzo fajny, ale nie jestem fanem takiej mechaniki. W opisywanej grze skonstruowana jest w sposób przewidywalny i kiedy zrozumiemy, jak działają przeciwnicy oraz jak się ich pozbyć, trudno się przerazić. W takiej sytuacji wszelkie niepokojące dźwięki nie robią odpowiedniego wrażenia, bo wiemy, że to tylko tło mające wprawić nas w odpowiedni nastrój. Amnesia po jakimś czasie straszy po prostu o wiele mniej niż na samym początku. Nie jest to jednak tak znacząca wada, bo mimo wszystko ludzie z Frictional Games naprawdę w mistrzowski sposób budują napięcie i przyprawiają o gęsią skórkę, szczególnie kiedy gra się w nocy i z słuchawkami na głowie.

Pomysłowo napisaną historię poznajemy poprzez powracające wspomnienia bohatera oraz czytanie listów i notatek znajdowanych w różnych miejscach. Cała fabuła, sposób jej prowadzenia i miejsce akcji przywodzi na myśl dzieła Lovecrafta. Cthulhu co prawda nie uświadczymy, ale mamy tutaj makabryczną fikcję naukową połączoną z fantastyką i grozą. Jest to chyba największy atut The Dark Descent i nie potrafię wymienić drugiej gry, która mogłaby pochwalić się tak dobrym klimatem.

Nie najlepiej jest jednak z grafiką i ogólnym poziomem technicznym aspektów wizualnych. Sama gra jest z 2010 roku, więc można jej sporo w tej kwestii wybaczyć, ale jeśli uruchomimy ją na komputerze z odpowiednią konfiguracją, zobaczymy nieco ładniejsze tekstury i mniej rozmazany obraz. Mimo że w wersji na PlayStation 4 działa na ogół płynnie, zdarzyło mi się jedno długie i znaczne spowolnienie animacji. W tym miejscu warto byłoby wspomnieć też o tym, że podczas łączenia dwóch przedmiotów w ekwipunku gra mi się zawiesiła i nastąpił błąd aplikacji, po którym byłem zmuszony uruchomić ją ponownie i powtórzyć dość spory fragment rozgrywki. Innym razem spadłem w przestrzeń poza teksturami, co oczywiście doprowadziło do śmierci mojej postaci.

Muszę napisać o jeszcze jednym mankamencie, jakim jest automatyczny zapis i ograniczenie ich liczby do dziesięciu ostatnich. Nie powinno być takich restrykcji, skoro jeden z nich zajmuje naprawdę niewielką ilość miejsca na dysku. Na zakończenie tematu pierwszej odsłony wspomnę również, że dostępne są komentarze twórców w postaci ikonek rozmieszczonych po lokacjach, ale niestety nie ma trybu Custom Stories z opowieściami od fanów. To samo tyczy się ukrytej galerii ze szkicami koncepcyjnymi, jakie odblokowują się po ujrzeniu wszystkich zakończeń. Wiem, że w wersji na komputery trzeba było grzebać w spakowanych plikach gry, aby je obejrzeć, ale nie zaszkodziłoby wrzucenie ich do menu głównego galerii.

Podczas krótkiej sesji z Amnesia: Justine nie spotkałem się z żadnymi problemami technicznymi, jednak to rozszerzenie podstawki można przejść w godzinę. Jeśli coś można nazwać problemem, to jedynie brak możliwości zapisania gry - ale to już jej charakterystyczna cecha. Wcielamy się tutaj w uwięzioną w celi kobietę, której zadaniem jest wydostać się i zdecydować, ile innych ofiar szalonej Justine spróbować ocalić. Trzon rozgrywki to w większości to samo, co w Dark Descent, tyle że potworów nie można się tak łatwo pozbyć. Klimat nie zmienił się w stosunku do pierwowzoru, ale w fabule prędzej dostrzeżemy filmową serię Piła aniżeli kolejne dzieło Lovecrafta. Dodatek bardzo mi się spodobał, aczkolwiek przyznam, iż doznałem frustracji, kiedy zdarzyło mi się kilka razy umrzeć i powtarzać całość od początku. Nadmienię jeszcze, że dodatek ma trzy różne sposoby na ukończenie, co skutecznie przedłuża zabawę.

Przy uruchamianiu ostatniej z odsłon, Amnesia: A Machine For Pigs, stwierdziłem, że sam tytuł brzmi niepokojąco źle i w związku z tym bałem się o niską jakość. Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne, bo choć gra nie została stworzona przez oryginalnych twórców, naprawdę trzyma poziom. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że jest inna od pozostałych dwóch tworów. Zamiast lovecraftowego prowadzenia historii i bliskich jemu klimatów, mamy więcej krwi, wnętrzności i bardziej bezpośredniego straszenia. Nie poruszamy się już po wielkim zamczysku i jego ciemnych lochach, a po eleganckiej posiadłości bohatera, głośnych fabrykach przepełnionych wielkimi maszynami czy ulicami spowitego nocą Londynu.

Nie chcę rozpisywać się o fabule, bo sam tytuł jest bardzo wymowny i po uruchomieniu gry będziecie wiedzieli, o co chodzi. Wspomnę tylko, że jest tutaj sporo szaleństwa, obrzydliwości i okrucieństwa. Szczerze mówiąc, czułem się, jakbym czytał coś od Grahama Mastertona (którego swoją drogą bardzo lubię) i muszę przyznać, że im bliżej byłem końca gry, tym częściej powtarzałem sobie, że czegoś tak chorego już dawno nie widziałem. Dlatego też zachęcam, abyście temu tytułowi również dali szansę, bo chociaż studio The Chinese Room chciało zrobić trochę więcej niż potrafiło, wyszło to na tyle „uroczo”, że pokuszę się o nazwanie tego mianem perełki.

Ostatnia odsłona korzysta z nowszego silnika graficznego, dlatego też prezentuje wyższy poziom od pozostałych – niestety, działa od nich trochę gorzej. Spowolnienia animacji są tutaj częste, przeciwnicy wypadają o wiele głupiej, a rozgrywka jest mniej wymagająca. Nie musimy się też martwić o światło, bo tego mamy pod dostatkiem. Jest trochę mniej ciekawie, ale fakt, iż nie poczułem zmęczenia po ukończeniu tych trzech produkcji, świadczy o tym, że wszystkie są naprawdę dobre.

to paczka trzech solidnych gier, w tym jednej określanej mistrzostwem w swoim gatunku. Można zarzucić im przestarzałą grafikę i problemy techniczne, ale to przecież gry niezależne i to dość wiekowe. Są przede wszystkim niepowtarzalne, więc jeśli nie mieliście okazji ich sprawdzić, a lubicie się bać, to gorąco zachęcam do zakupu, choć może nie za obecną cenę, bo 120 złotych to jednak odrobinę za dużo.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Amnesia Collection

Atuty

  • Niepowtarzalny klimat i atmosfera każdej z odsłon
  • Trzy gry w zestawie
  • Początkowo straszy jak żaden inny tytuł

Wady

  • Problemy techniczne
  • Braki zawartości w stosunku do wersji na PC
  • Po jakimś czasie przestaje straszyć

Jeśli nie graliście, to sprawdźcie koniecznie. Dla tych zaś, którzy te gry znają i lubią, to świetna okazja do odświeżenia serii.

cropper