Recenzja: NBA Playgrounds (PS4)
Gry o tematyce NBA możemy policzyć… a z resztą, co tu liczyć? Mamy dramatycznie złe NBA Live, które co chwilę próbuje powstać z grobu (wiadomo z jakim skutkiem), oraz hardkorową serię 2K. Firma Saber Interactive postanowiła wypełnić lukę na rynku, wprowadzając grę całkowicie zręcznościową. Widowiskowy slam dunk czy może poniżający blok?
W sumie ani to ani to. Ale po kolei. NBA Playgrounds to gra w starym stylu, bezpośrednio nawiązująca do NBA Jam. Czyli w dużym skrócie – wielkie głowy zawodników, wsady z linii trzech punktów, ataki łokciami i bloki żywcem wyjęte z dodgeballa.
W grze zobaczymy wiele znanych twarzy z NBA – zarówno osoby aktualnie grające, jak i chłopaków na emeryturze. Za wygrywanie kolejnych spotkań podwyższamy poziom swojego konta oraz doświadczenie ogrywanych w danym meczu zawodników, co z kolei skutkuje nagrodą w postaci paczki kart, czyli nowych koszykarzy. Szkoda, że różnice między konkretnymi osobami na takiej samej pozycji nie są zbyt duże.
Mechanika gry jest prosta i zrozumiała po kilku minutach gry. Odpowiedni timing jest najważniejszy, ale tutaj pojawia się pierwszy problem. Aby trafić do kosza – nie ważne, czy mówimy o alley oopie, wsadzie czy zwykłym rzucie, piłkę trzeba wypuścić w odpowiednim momencie. A to jest bardzo, bardzo niejasne i niekonsekwentne. Nie uświadczymy żadnego miernika i jedyną podpowiedzią są animacje – bardzo podobne dla wszystkich zawodników, mimo całkowicie różnych statystyk. Bywa to bardzo frustrujące. Osobną sprawą jest system “specjali” – robiąc efektowne akcje, nabijamy licznik umiejętności specjalnej. Te z kolei przydzielają się losowo – możemy trafić na coś absolutnie nieprzydatnego, ale też na bonus, który zmieni nawet z pozoru przegrany pojedynek na naszą korzyść. Przykładowo, z odpowiednim szczęściem, możemy trafić jeden rzut za… 12 punktów. Z jednej strony – emocje do końca. Z drugiej – może wygrać ten, kto ma większego farta.
NBA Playgrounds wygląda ładnie, ale znów – szału nie ma. Zawodników można poznać bez problemu, wsady oraz bloki wyglądają zabawnie i efektownie a tło w postaci różnych boisk… po prostu jest. Tak samo z nijaką muzyką i komentarzem. Po prostu są. Ważne, że całość jest spójna i nie przeszkadza w rozgrywce, a wręcz jest jej elementem. No i płynność. Tutaj także nic do zarzucenia nie stwierdzono.
Większym mankamentem może być kulejący tryb online – miałem problemy z matchmakingiem, a w trakcie samej rozgrywki połączenie było niestabilne jak Ron Artest w 2004 roku w Detroit. W połączeniu z małą różnorodnością rozgrywki, możliwością zobaczenia wszystkiego w grze w ciągu kilku “krótkich” godzin i ceną w wysokości 84 zł, to wszystko czyni NBA Playgrounds delikatnie słabym tytułem.
Natomiast jeden tryb pozwala grze błyszczeć – kooperacja i rywalizacja ze znajomymi. Możemy zebrać paczkę czterech osób i zagrać emocjonujący mecz 2 vs 2 – wtedy dopiero zaczyna się mega dobra zabawa. Początkowo współpraca jest trudna i wymaga przyzwyczajenia, ale jak każdy załapie zasady i mechanikę, jest świetnie. Idealnie na piwko, dwie rundy i puszczenie playoffów chwilę później.
Nie będę ukrywał – spodziewałem się trochę więcej. Gra jest zbyt nijaka, wspomniana mechanika rzutów potrafi napsuć trochę krwi, zresztą tak samo jak zbyt duże dysproporcje między losowanymi bonusami. Nie potrafię się też oprzeć wrażeniu, że w niezmienionej formie produkcja mogłaby się pojawić na platformach Android i iOS. Tak czy inaczej, jeśli czekaliście na arcade’a o tematyce NBA, to wyboru nie ma. Jeśli macie z kim się bawić w kanapowej rywalizacji lub kooperacji, to polecam. Jeśli chcecie grać sami –polecam… poczekać na przecenę. Wtedy na pewno nikt nie będzie żałował zakupu.
Ocena - recenzja gry NBA Playgrounds
Atuty
- Świetna w lokalnej rywalizacji/kooperacji
- Wskrzeszenie zręcznościówek z NBA!
- Pełna licencja NBA
Wady
- Dysproporcje w losowanych bonusach
- Niekonsekwentna mechanika rzutów
- Niestabilny tryb online
- Monotonia
Jakbym miał porównać tę grę do któregoś z aktualnych zespołów NBA, to byłby to Minnesota Timberwolves. Zespół, który ma przed sobą przyszłość i obiecujących graczy, pokazał zęby w sezonie regularnym, ale no... do końca nie pykło.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych