Recenzja: Crossout (PS4)
Darmowe Crossout od rosyjskiego Targem Games opuściło w końcu czeluści Early Accessa na PC i zaliczyło start na konsoli Sony. Czy bitwy pojazdów żywcem wyjętych z uniwersum Mad Maksa to przepis na sukces?
Crossout to produkcja free-to-play. Oznacza to nic innego jak to, iż grę pobierzemy bez żadnych opłat, a następnie ewentualnie zapłacimy za surowce dostępne w grze. Na co możemy je przeznaczyć? Otóż omawiana produkcja to tytuł, gdzie w postapokaliptycznym świecie toczymy pojedynki pojazdów. Wszystko to rozgrywa się na bardzo dużych mapach umożliwiających grę w kilku trybach. Jeśli już teraz macie skojarzenia z World of Tanks lub War Thunder, to macie rację, ale jest jedna rzecz, która znacząco wyróżnia Crossout od wspominanych produkcji. Otóż każdy nasz pojazd tworzymy sami. Możemy zacząć od prostego szablonu lub zbudować nasz wehikuł od zera, a efekt końcowy w pełni zależy tylko od nas. Niezależnie od tego, czy wolimy pędzić małym pojazdem z działkiem czy wielkim molochem na gąsienicach, który zalewa wroga gradem pocisków ciężkiego kalibru – każdy zbuduje to, co chce.
Chociaż na papierze wydaje się, że wszystko gra, to osoby, które zerknęły na ocenę przed czytaniem recenzji, zapewne już wiedzą, iż coś tutaj poszło nie tak. Zaczynając od budowy pojazdów, przez menu gry, po samą rozgrywkę – wszystko tu cierpi na jakiś problem. Zacznijmy od tego, co ujrzymy tuż po uruchomieniu produkcji. Po obejrzeniu filmiku (w skandalicznie niskiej rozdzielczości) prezentującego, co nasz czeka w Crossout, docieramy do menu, które za każdym razem informuje nas o istnieniu forum gry. Zamykamy komunikat i już przychodzą pierwsze chwile irytacji. W porównaniu do wersji na PC, nie zmieniono rozłożenia menusów i za pomocą kursora, którym sterujemy gałką, wybieramy interesujące nas opcje. „Hej, przecież w Destiny sprawdza się to nawet dobrze!” zapewne ktoś krzyknie. Niestety, kursor w Crossout jest zupełnie nieprecyzyjny, a w wybieraniu przeróżnych opcji gry przeszkadza nam również to, iż część z opcji dotyczących np. anulowania wyszukiwania meczu za pomocą „kółka”, lubi po prostu nie zadziałać. Ale to tylko szczegóły! Przejdźmy do tego, na czym skupiają się materiały promocyjne gry – „Craft and Ride”!
Na start dostajemy możliwość zbudowania jednego monstrum, a kolejne zostanie odblokowane po zdobyciu odpowiedniego poziomu doświadczenia. Rodzi to ten problem, iż początkowo nie mamy możliwości stworzenia pojazdów, dzięki którym moglibyśmy grać czymś szybkim i zadawać małe obrażenia lub wolnym, ale potężnym kolosem. Oznacza to, że chcąc sprawdzić inną taktykę grania, musimy zniszczyć całe nasze auto i zbudować nowe od początku. A jak sama budowa? Polega na łączeniu ze sobą elementów o różnej sile i rzadkości, zakupionych w sklepie lub wygranych podczas gier. Ale nie myślcie, że konfiguracja swojego dzieła to zajęcie przyjemne niczym budowanie domku w Minecrafcie. Już wole przejść Dark Souls na gitarze niż użerać się z tak fatalnie przemyślanym systemem. Poruszanie się po naszym warsztacie nie kopiuje znanych nam i naturalnie przyswojonych opcji nawigowania kamerą, starając się wprowadzić swoje pomysły, które są kompletnie nietrafione. Kończyło się to tym, że próbując zamontować najprostszą rzecz, musiałem za każdym razem uruchamiać opis każdego przycisku, aby wiedzieć np. jak obniżyć kamerę. I wiecie jak? Przez wciśnięcie prawej gałki. Po co zastosować rozłożenie klawiszy z trybu fotograficznego jakiejkolwiek innej gry – „stwórzmy coś, co będzie na tyle irytujące, że zostanie nam już tylko jedna rzecz, która może uratować Crossout”. Tą rzeczą ma być samo „Ride”.
Przechodząc do właściwej gry, mamy możliwość rozegrania prostych bitew lub zabawy w trybie Capture the Flag. Ponadto, zużywając jeden z surowców, który codziennie się odnawia, uzyskujemy dostęp do trybów polegających na ochronie transportu, zbieraniu zapasów czy niszczeniu wież rozmieszczonych na całej mapie. Etapy te możemy rozgrywać tylko kilka razy dziennie, ponieważ zapewniają one dość sporą liczbę punktów doświadczenia. Zaczęliśmy od sterowania i znowu jestem zmuszony do niego wrócić. Crossout oferuje trzy różne schematy i tylko jeden z nich nadaje się do gry. Dwa pierwsze opierają się na poruszaniu pojazdem i przyspieszaniu go za pomocą lewej gałki, co jest zupełnie nieprecyzyjne, a widać to po tym, jak zachowują się gracze – kręcą bączki, nie wyrabiają na zakrętach lub nagle zmieniają kierunek jazdy, wjeżdżając w ścianę. Wszystko to powoduje, że rozgrywka jest nieprzyjemna. Sytuację ratuje ostatni schemat, który klasycznie rozkłada przyspieszanie na L2 i R2. Niestety nie zmienia to faktu, że rozgrywka jest po prostu nudna. Rzadko kiedy bitwy kończą się czymś bardziej oryginalnym niż wyścigiem wszystkich graczy do jednego punktu, licząc na to, że przeżyjemy. Owszem, czasem zdarzy się jakaś rywalizacja między kilkoma graczami, ale najczęściej szybko przerywana jest tym, że jeden z nich straci koło lub swoje uzbrojenie, a następnie zostanie dobity. I tak w kółko. Nie widziałem żadnej innej oryginalnej akcji przeprowadzonej przez graczy. Co też nie dziwi, skoro nie zaimplementowano nawet najprostszego systemu wydawania komend. Jeśli chodzi o mapy, to z jednej strony mamy duże, wypełnione rozmaitymi rzeczami tereny, a z drugiej – wolno doczytujące się na nich tekstury, które straszą swoją jakością. Przyłożono się za to do udźwiękowienia – oprócz dobrze brzmiących ryków silnika czy wybuchów, zastosowano ciekawy „ficzer”, który sprawia, iż gdy zostaniemy trafieni z bardzo małej odległości, dźwięk się delikatnie wycisza i słyszymy pisk imitujący nasze ogłuszenie.
Jak wspomniałem wcześniej, elementy pojazdu możemy zdobywać wykonując misje lub kupując je w sklepie za pośrednictwem pieniędzy za sprzedane części. To, jakie elementy auta zdobędziemy, zależy od frakcji, do której należymy. Dostęp do każdej z nich otrzymujemy po wbiciu odpowiedniego poziomu, który w Crossout osiągamy przerażająco powoli. Nawet gdy nam dobrze pójdzie i zdobędziemy przynajmniej te tysiąc punktów doświadczenia, nasz poziom będzie i tak wolno rósł, ponieważ już od samego początku gry potrzebujemy ogromnych nakładów „expa”.
Crossout ma ponadto problemy techniczne. Tryb Exhibition, prawdopodobnie zawierający projekty innych graczy, ładuje się bez końca. Gra pozostawiona sama sobie na jakiś czas lubi nas od tak wylogować, a wyszukiwarka serwerów potrafi dodać gracza do meczu z informacją „dołączysz w następnej rundzie”, co może się w ogóle nie zdarzyć. Czy jest szansa, aby uratować Crossout? Tak. Wystarczy doszlifować sterowanie i umożliwić graczom prostą komunikację. Potem na spokojnie zająć się serwerami i dostaniemy produkcję, w którą warto sobie od czasu do czasu zagrać. Póki co Crossout to mały potworek, który natychmiast potrzebuje aktualizacji.
Ocena - recenzja gry Crossout
Atuty
- Pomysł na grę
- Udźwiękowienie
Wady
- Błędy
- Liczne niedoróbki
- Brzydka grafika
Widać, że Crossout będzie kiedyś ciekawą produkcją z oryginalnym pomysłem na budowę własnego pojazdu. Teraz jednak potrzebuje naprawy – i to natychmiastowej.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych