Recenzja: Sudden Strike 4 (PS4)
Sudden Strike 4 to wznowiony po latach typowy przedstawiciel niemal zapomnianego dziś gatunku drugowojennych strategii czasu rzeczywistego. Twórcy obiecywali sentymentalny powrót do czasów młodości wielu dzisiejszych graczy, gdy w podobnych produkcjach mogliśmy przebierać jak w ulęgałkach. Czasem jednak obietnice nie za bardzo pokrywają się z wynikiem prac.
Rozgrywająca się w realiach II wojny światowej seria Sudden Strike zadebiutowała w 2000 roku na komputerach PC i chociaż nie wyróżniała się niczym szczególnym w natłoku pokrewnych tytułów, był to całkiem niezły kawałek RTS-a ze sporą popularnością. Po latach zapomnienia postanowiono wznowić ten cykl również na konsolach, ostatecznie jednak z niezbyt udanym skutkiem.
Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda dobrze. Dostajemy trzy zróżnicowane kampanie: niemiecką, aliancką i radziecką, z dwudziestoma rozbudowanymi misjami, dzięki którym weźmiemy udział w najważniejszych europejskich starciach. Wprawdzie to ciągle w większości klasyka w rodzaju Lądowania w Normandii, Operacji Market Garden, Bitwy na Łuku Kurskim, czy walki o Moskwę, ale po tylu latach nieobecności ta powtarzalność nawet cieszy. Co ciekawe dostaliśmy także polski wątek, lecz bardzo słabo wyeksponowany. Ponadto znów wcielamy się w słynnych generałów, z tym że doszło kilku nowych, jak chociażby brytyjski generał Bernard Montgomery. Wybór ma znaczny wpływ na przebieg bitew, bowiem każdy dowódca daje dostęp do indywidualnych, zróżnicowanych bonusów. Dodatkowo dochodzą wyzwania do odblokowania oraz rywalizacja przez Sieć.
Niestety, gdy już uruchomimy rozgrywkę, zaraz widać, że łatwo nie będzie. Nie chodzi tutaj o poziom trudności samej gry, która jest dość zbalansowana, pozwalając wykazać się własnym kunsztem taktycznym, a przy tym, jak na RTS-a, rozgrywka jest niezbyt skomplikowana. Po prostu mamy wykonać zlecone zadania przydzielonymi nam siłami wojskowymi plus ewentualnymi posiłkami, przy okazji dbając o odpowiednie zaopatrzenie naszych oddziałów (dowożąc własne ciężarówki bądź przejmując wrogie składy), nic więcej. Tyle tylko, że całą zabawę psuje toporne i mało intuicyjne sterowanie, które na PC się sprawdza, ale na konsoli przyprawia o ból głowy. Padem nie da się precyzyjnie zaznaczać grupy żołnierzy czy pojazdów jak myszką, by szybko stworzyć zaplanowane grupy i błyskawicznie posłać je w bój. Nawet nadanie numerów oddziałom niewiele pomaga, bo w ferworze walki i tak łatwo stracić nad nimi kontrolę, przeskakując z jednego na drugi. Problem ten ujawnia się już w pierwszych misjach, kiedy kontrolujemy niewielkie oddziały, a doprowadza do furii później, gdy dowodzimy całą armią.
Owszem, z czasem da radę się do sterowania przyzwyczaić, jednak wymaga to sporego samozaparcia. Ponadto kamera automatycznie nie przeskakuje na wybrany oddział, tylko samemu trzeba ją przesuwać, co na dużym ekranie telewizora trochę trwa. Jak to wpływa na szybkość podejmowanych decyzji, kiedy musimy nagle przeskoczyć na drugi kraniec mapy - można się domyślić. Zdarza się też, że mimo wydania polecenia, żołnierze go nie wykonują i trzeba je powtarzać do skutku. Wprawdzie bez szemrania ruszą w wyznaczonym kierunku, ale odpięcie i ustawienie działa, wysypanie się z transportera opancerzonego czy postawienie mostu pontonowego często przekracza ich możliwości. Trudno tu wyrokować, czy to wina interfejsu czy sztucznej inteligencji. W każdym razie kontrola wojska to największa wada, która znacznie obniża przyjemność z prowadzenia wojny
Lepiej jest z oprawą wizualną. Wprawdzie nie można obracać widoku ani przybliżać kamery, mimo to grafika posiada swój staroszkolny urok. Mapy, na których toczymy potyczki, są całkiem spore i dobrze zaprojektowane, a jednocześnie sensownie zagospodarowane. Wciąż miło ogląda się uginające się pod gąsienicami czołgów łany zboża, leje po bombach, rozjeżdżane drzewa czy walące się budynki. Jedynie prawie niewidoczne sylwetki żołnierzy mogą już dzisiaj przeszkadzać. Mimo tego zgrzytu wystrój pola walki przyciąga wzrok, podobnie jak eksplodujące po trafieniu pojazdy. I chociaż patrząc chłodnym okiem gra wizualnie przywodzi na myśl wyższej klasy indyki, fani strategicznych tytułów winni być zadowoleni. Irytują natomiast formułki wypowiadane przez naszych podwładnych po wydaniu rozkazu, no bo ile razy można słuchać tego samego tylko w innych językach? Gra została wydana w języku polskim, lecz nasi tłumacze niezbyt przyłożyli się do pracy, bowiem tekst straszy sporą liczbą błędów rzeczowych, zwłaszcza odnośnie nazw sprzętu bojowego przewijającego się przez rozgrywkę. W paru miejscach zdarzają się też wpadki tłumaczeniowe i niestety widać, iż tłumacz nie jest osobą fachowo zajmującą się wojskowością czy historią. Owszem zwykli gracze tego nie zauważą, ale puryści historyczni są na to uczuleni.
Niestety Sudden Strike 4 ostatecznie okazało się grą niemającą racji bytu na konsolach, głównie przez źle skrojone sterowanie. Mimo iż w innych aspektach to całkiem wciągająca strategia czasu rzeczywistego, radziłbym zapoznać się z tym tytułem raczej na PC niż PlayStation 4. Szkoda, bowiem produkcja mogłaby z sukcesem zapełnić istniejącą niszę.
Ocena - recenzja gry Sudden Strike 4
Atuty
- 20 zróżnicowanych misji bojowych
- Najważniejsi dowódcy do wyboru
- Sporej wielkości mapy i znane bitwy
- Staroszkolna, ale przyciągająca oko grafika
Wady
- Mało intuicyjne sterowanie znacząco obniża przyjemność z rozgrywki
- Sporadyczne problemy ze sztuczną inteligencją
- Długi czas ładowania się plansz
- Błędy w polskim tłumaczeniu
Czwarta odsłona znanej przed laty na PC strategii czasu rzeczywistego w realiach II wojny światowej. Niestety pecetowy rodowód gry mocno daje się we znaki na konsoli i nie pozwala jej rozwinąć skrzydeł tak jak powinna, głównie z powodu niewygodnego sterowania.
Przeczytaj również
Komentarze (26)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych