Recenzja: Life is Strange: Before the Storm - Episode 1 (PS4)
Pierwszy odcinek Life is Strange: Before the Storm debiutuje na rynku, więc pora sprawdzić, czy Chloe Price jest w stanie udźwignąć ciężar oczekiwań pozostawiony przez świetny pierwowzór.
Life is Strange: Before the Storm ponownie zabiera nas do niewielkiego miasteczka Arcadia Bay, opowiadając historię mającą miejsce przed wydarzeniami z poprzedniczki. Pierwszy odcinek nie należy do długich i ukończenie go zajmuje około dwóch godzin. W trakcie jego trwania twórcy nie marnują czasu na przedstawienie tego, kim jest główna bohaterka Chloe, wychodząc z założenia, że już ją znamy. Oczywiście w dalszym ciągu uzewnętrzniają jej problemy wynikające ze śmierci ojca. Od tego wydarzenia minęły już dwa lata, a nastolatka dalej nie potrafi pogodzić się ze stratą ukochanego rodzica. Do tego została opuszczona przez jedyną przyjaciółkę w najgorszym momencie swojego życia. Wszystko to w połączeniu z jej trudnym i buntowniczym charakterem sprawia, że coraz bardziej zamyka się na otoczenie i społeczeństwo, świadomie wybierając życie odludka. A przynajmniej w taki sposób się okłamuje, co uświadamia sobie, gdy na jej drodze staje przebojowa dziewczyna Rachel i między bohaterkami powstaje więź.
Pierwszy odcinek Life is Strange: Before the Storm wprowadza kilka zmian w formule. Nie uświadczymy już mechaniki cofania czasu ani wątków paranormalnych z widmem apokalipsy na czele. Zamiast tego otrzymujemy bardziej przyziemną historię o zagubionych nastolatkach i ich kiełkującej przyjaźni z naciskiem na mocniejsze uczucie. Opowieść o stracie i braku umiejętności wpasowania się w otoczenie. Przynajmniej tak prezentuje się wstęp do przygody. Rozgrywka doczekała się drobnej nowości w postaci bardziej rozbudowanego systemu dialogów. Chodzi tutaj o możliwość pyskowania, którą wykorzystujemy, aby w niewybredny sposób wpłynąć na naszego rozmówcę. To w zasadzie tyle. Nowi twórcy zaserwowali nam bezpieczne odcinanie kuponów, ale miejscami miałem wrażenie, że faktycznej rozgrywki jest tutaj mniej niż ostatnio. Sama relacja postaci dosyć szybko się rozwija i pędzi do przodu, co może wydawać się nienaturalne. Na szczęście nie sposób narzekać na brak dynamiki i całość poznajemy na jednym tchu, nie odczuwając nudy ani przez chwilę.
Life is Strange: Before the Storm może się poszczycić równie świetną ścieżką dźwiękową co poprzedniczka. Licencjonowane utwory i ich idealne dopasowanie do akcji przekładają się na tak samo wspaniały klimat jak wcześniej. Styl graficzny również nie uległ zmianie, chociaż gra hula na nowym silniku. Próżno szukać większych zmian w warstwie wizualnej. Wydaje mi się, że modele są nieco mniej kanciaste, a tekstury ostrzejsze – to jednak totalna kosmetyka. Dalej mamy do czynienia z pastelowym odcieniem barw, co przekłada się na miły dla oka styl artystyczny i wspaniałą atmosferę miasteczka. Kuleje za to mimika. O ile Chloe potrafi wyrazić emocje samą twarzą, tak nie można tego powiedzieć o reszcie bohaterów. Wydzierający się w samochodzie David podczas kłótni ma twarz totalnie naturalną i niewyrażającą absolutnie niczego. W grze nastawionej na dialogi i filmową narrację jest to naprawdę odczuwalne.
Life is Strange: Before the Storm nie robi do końca dobrego pierwszego wrażenia. Całość wydaje się przesadnie ckliwa i podana zbyt bezpośrednio. Zdarzyła się też sytuacja nachalnie i w wymuszony sposób narzucająca mi podjęcie decyzji w sytuacji, który praktycznie mnie nie dotyczyła - brak reakcji skutkował oczywiście wywołaniem w nas na siłę poczucia winy. Historia mimo wszystko mnie zaciekawiła i bawiłem się dobrze, ale nie potrafiłem jednocześnie oprzeć się wrażeniu, że mam do czynienia z zapchajdziurą utrzymaną w klimatach typowych okruchów życia. To oczywiście tylko początek, ale trzeba pamiętać, że tym razem odcinków będzie mniej. Już teraz rozwój relacji bohaterek sugerował, że twórcy starają się upchać jak najwięcej materiału w krótkim czasie, a przy tym nie mogli posunąć historii w żadnym konkretnym kierunku. Spowodowało to, że nie odczułem na razie chemii między dziewczynami. Historia Chloe, chociaż potrafi się obronić, to nie zapowiada się na coś równie urzekającego co oryginale Life is Strange. Możliwe jednak, że jeszcze mnie zaskoczy i będę zmuszony zweryfikować te słowa.
Ocena - recenzja gry Life is Strange: Before the Storm
Atuty
- Świetna muzyka i klimat
- Ciekawie zapowiadająca się historia
Wady
- Mimika niektórych postaci
- Szczątkowa rozgrywka
- Zbyt szybki rozwój relacji między bohaterkami
Początek zdecydowanie nie tak czarujący i urokliwy jak pierwsze Life is Strange, ale pełniący rolę miłego powrotu do znajomej atmosfery i wspaniałego świata.
Przeczytaj również
Komentarze (10)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych