Recenzja: Pro Evolution Soccer 2018 (PS4)

Recenzja: Pro Evolution Soccer 2018 (PS4)

Paweł Musiolik | 18.09.2017, 17:29

PES 2018, jak co roku pozostałe gry z serii, staje do nierównego starcia z nową odsłoną serii FIFA. Konami się nie zraża i wydaje grę, która w niektórych aspektach jest lepsza, a w innych wypada gorzej niż PES 2017.

Z recenzjami gier piłkarskich jest taki sam problem, jak z oglądaniem meczów piłki nożnej – nie ma jednego kryterium oceniania. Są ludzie zachwycający się taktycznymi niuansami spotkań, dla których nudne 0:0 jest spełnieniem marzeń, o ile oba zespoły pilnowały założeń taktycznych. Są też grupy, dla których liczy się show i fajerwerki, dlatego zachwycać będą się przegranym przez Legię meczem z BvB (4:8, jeśli ktoś nie oglądał tej parodii). Będą również osoby skupiające się na jednym zawodniku, na statystykach i tak dalej, i tak dalej...

Dalsza część tekstu pod wideo

W grach piłkarskich od dawna mamy wyłącznie dwie rywalizujące ze sobą serie. FIFA i PES, po wyrżnięciu konkurencji, okładają się między sobą. Co do zaoferowania ma PES? Od kilku edycji – zdecydowanie bardziej symulacyjne podejście do meczu, lepsze animacje i fizykę piłki. FIFA to z kolei marka, to gigantyczny marketing, to FIFA Ultimate Team, oprawa meczowa i licencje. W momencie, w którym EA obrało sobie drogę rozwijania FUT-a (mikrymi krokami) i trybu fabularnego z Aleksem Hunterem, Konami postanowiło skupić się na szlifowaniu fizyki piłki i uczynieniu PES-a bardziej realistycznym. Udało się? Na szczęście - tak.

Czy nazwałbym PES 2018 najlepszą grą piłkarską, w którą miałem okazję zagrać? Nie. Ostatecznie zeszłoroczna odsłona podobała mi się trochę bardziej, chociaż szczerze – najlepsze, co by można zrobić, to zbić z sobą PES 2017 i 2018 w jedną produkcję. Co podoba mi się w nowej odsłonie? Zupełnie nowe podejście do fizyki piłki, które jest rozwinięciem pomysłów wprowadzonych w PES 2016 i 2017. Wreszcie piłka i piłkarz nie wchodzą z sobą w zero-jedynkowe interakcji na zasadzie "jeśli przyjmie, to zawsze, a jeśli nie, to nie". Tutaj widać ogromne różnice, gdy zawodnik jest zaawansowany w kwestii techniki. Piłka teraz odskakuje losowo, zagrywana jest na wiele różnych sposobów i znacznie lepiej porusza się po murawie przy mocnych zagraniach. Dzięki temu, że wreszcie ma dobrą fizykę, możemy prowadzić ją bardzo krótko czy wykorzystywać znacznie lepiej nieudane zagrania rywali, co przekłada się na realnie wyglądające spotkania. Oczywiście, jak co roku w przypadku Konami, idealnie nie jest i czasami futbolówka wpada w taki pinball w polu karnym, że ciężko to wytłumaczyć – chyba że jesteście koneserami ósmej ligi mistrzów, wtedy nic was nie zdziwi. Ma to swój urok, ale tu rodzi się pytanie na które każdy odpowie sobie sam - chcemy idealnego oddania piłki nożnej z jej niedoskonałościami, czy po prostu wyidealizowanego obrazu tego sportu, z błędami wyeliminowanymi przez programistów?

Zabrano się także za grę ciałem, która kulała praktycznie od zawsze. Tak, wreszcie jesteśmy w stanie zastawiać się wysuniętym napastnikiem i bronić piłki tak długo, ile potrzeba. Granie na ścianę pod polem karnym wreszcie ma sens, podobnie jak gra ciałem w obronie i ataku. Poprawiono detekcję kolizji, co również pozwala na sensowniejszą grę w obronie, chociaż w niej przeszkadza akurat coś innego, o czym trochę dalej. W ataku znacznie lepiej za to gra się głową. Silni i wysocy zawodnicy lepiej się rozpychają w polu karnym, lepiej walczą o piłkę, a i dzięki lepszej fizyce wygrany pojedynek nie równa się bramce z automatu. Piłka może się prześliznąć nam po głowie, źle odbić albo trąceni przez obrońcę wywalimy ją w maliny – co mi się niesamowicie podoba. Względem wersji demo także bramkarze wypadają lepiej, nie bawią się tak chętnie w niepotrzebne dryblingi, nie zwlekają z wybijaniem, gdy ich atakujemy, i przestali być nietykalni, bo znacznie częściej da się ich sfaulować. Oczywiście nadal raz na kilka spotkań odstawiają taki cyrk, że mamy ochotę ich udusić, zwłaszcza kiedy wychodzą nieproszeni do piłki i się z nią po prostu miną. Ale ostatecznie, sprawiają pozytywne wrażenie na tle kilku wcześniejszych odsłon (z wyłączeniem siedemnastki).

Za zmianami w fizyce poszła także zmiana w podejściu Konami. Taktyka "do skrzydła, wrzutka/płaskie zagranie w pole karne i gol" jest teraz znacznie mniej skuteczna niż w poprzednich odsłonach. Deweloper zwolnił rozgrywkę, większą uwagę poświęcając krótkiej grze podaniami, co powitałem z olbrzymią radością jako zwolennik tego typu gry kombinacyjnej. Wreszcie mają sens próby rozklepania obrony przeciwnika czy wyciągnięcie obrońcy, by zrobić miejsce wchodzącemu z drugiej linii piłkarzowi. Większą swobodę mamy także w piłkach prostopadłych, ale... no właśnie. Mam wrażenie, że Konami odrobinę przesadziło. O ile zagranie na dobieg górą zostało osłabione, głównie przez dobrze ustawiających się obrońców i wspomnianemu wcześniej przepychaniu się, tak prostopadłe piłki po ziemi są niesamowicie mocne. Przynajmniej dwa, trzy razy na spotkanie udawało mi się zagrać taką piłkę przez pół boiska do wychodzącego napastnika – na najwyższym poziomie trudności drugoligową Bastią, gdzie gwiazdą był kupiony Vietto (czyli żaden wymiatacz). To nie razi, gdy zespół rywala ochoczo podchodzi na nasza połowę goniąc wynik, bo wtedy kontry są naturalnym następstwem, ale w grze pozycyjnej takie zagrania zdarzają się w najlepszych ligach wyjątkowo rzadko. To coś, co trzeba mieć na uwadze, zwłaszcza podczas gry sieciowej. 90% ludzi gra tam właśnie w ten sposób. Jeden błąd i jesteśmy bramkę w plecy...

... zwłaszcza że PES 2018 cierpi na jeszcze jeden męczący problem – przełączanie zawodników, obojętnie, czy manualne czy wspomagane przez konsolę. Czasami nie jesteśmy w stanie przełączyć się na tego piłkarza, który jest bliżej rywala, niezależnie ile razy klepniemy przycisk na padzie. Zdarzają się sytuacje, w których przewiniemy przez sześciu zawodników, a ten, na którym nam zależało, stoi obok i rozkosznie patrzy, jak napastnik wbiega w nasze pole karne i ładuje bramkę w okienko. Irytuje też, że przeciwnik nawet na najwyższym poziomie trudności nie chce nas faulować. I to nie tak, że sędzia jest ślepy i nie gwiżdże nic pod nas. Nie. Po prostu rywal zrobi wszystko, by nie faulować. Na niepełne dwa sezony w Master League, odgwizdano jedynie trzy rzuty wolne dla mojej drużyny – i to gdy biegałem na linii pola karnego w tę i we w tę, prowokując do kosy w nogi. Konami niby o problemie wie od czasu wersji demo, ale początkowo udawało, że to zamierzone i tak ma być, więc nie spodziewałbym się jakiejś zmiany w tej odsłonie.

Z nowości warto tu wspomnieć o powrocie kooperacyjnej gry online, a także Random Match, które jest idealne na imprezy przed konsolą. Wybieramy odpowiednie ograniczenia i konsola losuje nam piłkarzy, po czym możemy się wymienić jednym z nich. Dostajemy wtedy opcję rozgrywania spotkań, które się nie nudzą (ileż razy można grać przeciwko Realowi lub Barcelonie?), tylko że to niewielka nowość, gdy spojrzymy na PES 2018 jako całość. Reszta zmian to czysta kosmetyka, by zmiany te pozorować. W Master League małych poprawek doczekał się system transferowy, z MyClub wyleciały za to turnieje rozgrywane z CPU. Dlaczego? Oficjalnie – nikt nic nie wie. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o kupno waluty w grze za prawdziwą kasę. W turniejach mogliśmy, jeśli się uparliśmy, farmić GP tak długo, że kupno waluty premium nie wchodziło w grę. Jak widać – Konami to się nie podobało, więc postanowiono przykręcić śrubę tym, którzy płacić prawdziwą kasą płacić nie chcą. Nadal można nazbierać sporo GP, ale... małymi kroczkami za 3-4 edycje bez płacenia się nie obędzie.

Jeśli chodzi o rozgrywkę sieciową, to zdaje sobie sprawę, że z moim wyjątkowo dobrym łączem internetowym nie jestem zbyt miarodajny dla całego kraju, ale w trakcie rozgrywki lagów nie uświadczyłem. Po części jest to sprawka dosyć sprawnego matchmakingu, który łączył mnie wyłącznie z ludźmi dostępnymi w moim regionie, z czego 90% spotkań grałem z rodakami. Ale nawet gdy trafił mi się Arab – tragedii nie było i piłkarze reagowali dobrze. Inną sprawą jest jednak czas wyszukiwania rywala. W trybie szybkiej gry jest to przynajmniej minuta, normą są niestety dwie, czasami trzy. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Specjalnie czekałem na premierę gry i start serwerów, dając im kilka dni na zaludnienie. Sprawdziłem potem jeszcze lobby sieciowe w grze online i myClub – lepiej nie było. Europejskie pokoje to 12 osób w sobotę wieczorem. W mniej wygodnych godzinach – pustki. Chciałbym wierzyć, że miałem pecha, albo, że z czasem po prostu serwery się zapełnią. Jeśli jednak macie grupę ludzi gotową grać z wami, to temat pustych w tym momencie pokojów w lobby możecie śmiało zignorować.

No dobra, wiem. Nie wspomniałem o licencjach, ale... czy ma to sens? Pisanie co roku tego samego, że Konami nadal nie ma wielu z nich i zdani jesteśmy na pracę fanów poprzez Option File, to trochę męczenie buły. Tak, wgranie OF jest łatwe i wygodne (bez błędów obecnych przy premierze PES 2017), ale i tak większość ludzi jest leniwa i nie będzie chciała się z tym bawić. Praca fanów też nie może być w żadnym wypadku usprawiedliwieniem Konami. Chociaż uczciwie trzeba oddać, że w wypadku kilku lig, problemy z licencją są znacznie bardziej skomplikowane niż zwyczajne "Konami nie chce za nie zapłacić". Ale dlaczego Bundesligi nie ma - nie mam bladego pojęcia. Stadionowe prezentacje spotkania też zostały tam, gdzie ubiegłoroczna odsłona. O komentatorach to ja nawet nie chcę wspominać, bo mam ich serdecznie dosyć. Są męczący, a ich ciekawostki to z piętnaście tekstów na krzyż, którymi wymiotujemy po dwóch godzinach gry. Słysząc Jima Beglina i Petera Drury'ego, mam ochotę się utopić. Jeśli ktoś uważa Szpakowskiego z serii FIFA za coś złego, to proponuję pół dnia z pesowską parą.

Oprawa wizualna to inna para kaloszy. Część twarzy znacząco poprawiono i nowe gwiazdy doczekały się personalizacji, jednak sporo zawodników nie zostało ruszonych i co najwyżej zaliczyli drobne zmiany w kwestii fryzur. PES 2018 oferuje także lepiej wyglądające i zachowujące się koszulki, ale... to detal, na który zwróci uwagę jedna osoba na sto (chociaż w porównaniu z FIFA 18, Konami deklasuje konkurenta, tylko kogo takie pierdoły interesują?). Gorzej wygląda murawa. Ta nigdy nie prezentowała się wyśmienicie, ale tutaj Konami zaliczyło krok w tył, a nawet dwa. Posiadacze PS4 Pro będą zadowoleni z tego, jak działa gra. 4K w 60 klatkach to w grze piłkarskiej żaden sukces, ale... pełne wsparcie mocniejszej konsoli ostatnimi czasy nie jest tak oczywiste, jak ktoś może pomyśleć. Przy odpaleniu gry na prosiaku na telewizorze 1080p dostajemy wyraźniejszy obraz i wyższej jakości efekty graficzne (zwłaszcza jeśli chodzi o cienie).

Czy PES 2018 warte jest naszych pieniędzy? Generalnie – tak, bo zmiany w fizyce i spowolnienie rozgrywki uczyniły z serii Konami kierunek, do którego powinni lgnąć fani bardziej symulacyjnego podejścia. Jednak taktyka dewelopera, by popsuć coś, żeby za rok to naprawić i oznajmić całemu światu, ile to nowości w grze upchnęli, jest na dłuższą metę męcząca dla kogoś, kto co roku obcuje z kolejnymi odsłonami serii Pro Evolution Soccer. Jeśli jednak mieliście przynajmniej rok (a najlepiej dwa-trzy) przerwy, to zachwytom nie będzie końca. W innym wypadku, możecie poczuć lekkie zmęczenie...chyba, że to mnie dorwała starość i warto wybrać się na piłkarskie wakacje.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Pro Evolution Soccer 2018.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Pro Evolution Soccer 2018

Atuty

  • Znacznie lepsza fizyka piłki
  • Spowolnienie rozgrywki
  • Większy nacisk położony na grę kombinacyjną
  • Poprawiona fizyczność piłkarzy
  • Powrót Random Selection Match
  • Wciąga jak diabli

Wady

  • Duet komentatorski
  • Przełączanie zawodników
  • Długi (ale sprawny) matchmaking
  • Licencje (ziewww)

PES 2018 to wyjątkowo udana symulacja piłkarskiego meczu. Lepsza fizyka piłki, lepiej odwzorowana fizyczność piłkarzy i spowolnienie rozgrywki wyszło jej na plus. Niestety, jak to Konami – firma coś musiała popsuć.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper