Recenzja: Far Cry 5 (PS4) - Mroczne Godziny DLC
Rewelacyjne Far Cry 5 powraca z dodatkiem, które zupełnie odbiega od przygody w Hope County. No, w kwestii klimatu, bo rozgrywka jest dokładnie taka sama.
W mojej recenzji Far Cry 5 chwaliłem grę za świeże podejście do znanych założeń, które wcale nie tworzyły „kolejnego wtórnego farkraja”. Szczególnie urzekł mnie klimat Montany – amerykańskie lasy i jeziora pokazały, że nie trzeba wybierać egzotycznych miejsc czy dawnych realiów, by oczarować atmosferą. Nowe DLC „Mroczne Godziny” w Wietnamie nie jest idealne, ale zdecydowanie rozumie wagę klimatu.
Trafiamy w buty Wendella „Kowboja” Redlera, żołnierza uczestniczącego w wojnie wietnamskiej. Nazwisko to może Wam coś mówić, bo jego starszą wersję widzieliśmy w podstawce FC5 i weteran ten kazał nam zbierać zapalniczki. Tutaj jednak dostajemy młodszego Redlera wraz z trójką niby charakterystycznych (ale w sumie nie za bardzo) kompanów. Pech chciał, że ich helikopter zostaje strącony za linią wroga, a siły Wietkongu nie ułatwią ewakuacji.
Pod względem rozgrywki dostajemy tutaj kawał otwartego terenu, na którego drugim końcu jest punkt ewakuacji. Po drodze uratujemy pojmanych towarzyszy i innych jeńców, zabijemy ważnych dowódców, wyczyścimy obozy wroga – słowem, odhaczymy typowo ubisoftową listę aktywności otwartego świata. Nie jest ich wiele, nie rażą nadmierną powtarzalnością i całość da się wykonać w 3-4 godziny. Najprościej rzecz ujmując, jeśli lubicie sandboksy Ubi, „Mroczne Godziny” będzie świetną rozrywką na jeden wieczór. Co z pozostałymi graczami?
Myślę, że spróbować powinien każdy, komu spodobało się Far Cry 5. Dostajemy świetną przygodę w zielonej dżungli, która często przechodzi w placki wyniszczonego terenu przez amerykańskie naloty. Kolory nie są żywe, krajobraz nie zachwyca, ale też wcale nie powinien tego robić. Brud i pożoga wojny poznawana z perspektywy zagubionego najeźdźcy ma w sobie coś interesującego. Nie jest to jednak jakieś wyjątkowo pesymistyczne spojrzenie na historię państwa. Przede wszystkim liczy się zabawa i tylko od nas zależy, czy zostaniemy tu skrytobójczym Predatorem czy zsyłającym bomby z nieba badassem.
Z jednej strony oddano nam 4-poziomowy system skradania się, który ładujemy zabójstwami po cichu, ale w przypadku wykrycia wracamy do zera. Pozwala to szybciej poruszać się w kuckach, automatycznie oznaczać przeciwników stojących blisko bohatera czy wyciszyć jego ruchy. W trakcie zabawy znajdziemy też łuk i kilka wytłumionych broni, więc wszystko to zgrabnie się łączy i zdaje egzamin.
DLC „Mroczne Godziny” dodaje do podstawki FC5 także parę dodatkowych strojów, broni i pojazdów, które doszły do podstawki (choć bardzo podobne do dotychczasowej zawartości), ale przede wszystkim – nowe obiekty do salonu gier. Miejmy nadzieję, że bliska przyszłość przyniesie pomysłowe wietnamskie scenariusze tworzone przez samych graczy. |
Z drugiej strony mamy dostęp do kilku rodzajów broni, w tym ciężkiego karabinu, snajperki i bazooki, a do tego po unieszkodliwieniu dział przeciwlotniczych na danym obszarze możemy wezwać wsparcie z powietrza, oglądając, jak wybrane miejsce wybucha i płonie. Wtedy jednak nie liczcie na skradankowy bonus i wrogowie nie będą już oznaczani, więc łatwo nas zaskoczą, wyskakując z każdej strony z wysokiej trawy. Im bliżej punktu ewakuacji, tym więcej niebezpieczeństw, z helikopterami i ciężkozbrojnymi żołnierzami na czele. Trzeba więc umiejętnie żonglować między dwoma stylami i dostosowywać się do sytuacji.
Czy jesteśmy sami w walce z całym Wietkongiem? Oczywiście, że nie. Ratowani po drodze towarzysze działają tu jak kompani z FC5, więc od nas zależy, czy zboczymy z kursu, by zdobyć ich wsparcie. Tutaj jednak ich śmierć jest ostateczna, więc lepiej dbajcie o kolegów. Jest też możliwość grania w kooperacji, a wiadomo, że co-op ze znajomym zawsze wszystko ulepsza. Krótko mówiąc, teoretycznie czuć ciężar wojny i próby przetrwania za linią wroga, ale mamy tak bogaty arsenał broni, ziomków i opcji taktycznych, że ciężko poczuć jakiekolwiek zaszczucie.
Czy brak poczucia zagrożenia oznacza brak klimatu? Moim zdaniem nie. Uwalnianie zakładników w dżungli, szybko rozprzestrzeniający się ogień i uciekający do podziemnych tuneli Wietnamczycy czy w końcu nieustanne naloty bombowe – to jest horror wojny, ale w ujęciu filmów akcji sprzed paru dekad… chociaż znajdziemy też urzekającą miejscówkę żywcem wyjętą z końcówki Łowcy Jeleni. Co by się nie działo, to wciąż przyjemny ubisoftowy sandbox na kilka godzin, do którego chętnie wróciłem po wymaksowaniu podstawki.
Gra recenzowana była na PS4 Pro.
Kod do recenzji dostarczył nam Ubisoft Polska.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Far Cry 5.
Ocena - recenzja gry Far Cry 5
Atuty
- Klimatyczny zielono-bury Wietnam
- Klasyczny ubisoftowy sandbox w mniejszej skali
Wady
- Brak czasu na rozwój historii czy postaci
- Wszystkie bronie i pojazdy specjalnie nie różnią się tych z podstawki
Flashbacki z Wietnamu oznaczają w tym przypadku zawartość podobną do tej znanej z podstawki, choć dodatek imponuje klimatem wietnamskiej wojny. Typowy sandbox Ubisoftu, tyle że w mniejszej skali.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych