Recenzja: Red Faction Guerrilla Re-Mars-tered (PS4)
Odgrzewanie starych gier, rozdział 152. Tym razem padło na produkcję z 2009 roku, a mianowicie Red Faction: Guerrilla. Czy niszczenie marsa wciąż sprawia tyle satysfakcji co prawie 10 lat temu? Sprawdźmy to.
Red Faction od zawsze słynęło ze złożonego systemu zniszczeń, a Guerrilla robiło wszystko co można, aby jeszcze bardziej rozbudować tę mechanikę. Z tego powodu pierwsza misja polega na wyburzeniu kilku struktur, aby tylko poczuć radość, jaka płynie z niszczenia otoczenia. Bierzemy więc młot i ładunki wybuchowe w dłoń i ruszamy wyburzać wskazany cel. Szybko okazuje się jednak, że zlecający nam robotę brat należy do ruchu oporu na Marsie, a wyburzanie struktury zwraca uwagę wrogo do niego nastawionych sił obrony planetarnej. Kilka chwil później, już pozbawieni brata, dołączamy do ruchu oporu, aby pomścić śmierć naszego krewniaka i wyzwolić planetę z ucisku oprawcy. A przy okazji wyburzymy połowę budynków znajdujących się na planecie.
Fabularnie jest słabo. Nie potrafiłem w żaden sposób wczuć się w postać, poczuć to, co ona czuje. Śmierć brata w kilka sekund staje się mało istotnym wydarzeniem, a naszą głowę zaprząta jedynie niczym nieskrępowana rozwałka. Tak samo mało istotne były dla mnie losy ruchu oporu i samej planety. Fabuła stanowi tu tylko pretekst do pokazania silnika zniszczeń. A ten robi naprawdę kolosalne wrażenie.
Nawet teraz, po prawie 10 latach, oryginalna gra może oczarować. Wyburzanie całych budowli sprawia bardzo dużo frajdy, a podbicie grafiki do współczesnych standardów tylko potęguje to uczucie. Zresztą gra nawet nie udaje, że zamierza opowiedzieć historię o kimś innym niż o człowieku z licencją na demolkę. Wskazują na to zadania i aktywności poboczne tego otwartego świata. Wyburz ten budynek, tamten zdemoluj, a na dokładkę wysadź jeszcze wieżę strażniczą. Jeśli chodzi o poziom demolki, to gra ustępuje tylko serii Just Cause.
Sytuacji nie poprawia z kolei bardzo słaba sztuczna inteligencja przeciwników. Pchali się pod lufę niczym kaczki na rzeź. Wystarczyło stanąć w drzwiach, a nasi adwersarze radośnie, jeden za drugim, wskakiwali pod lufę mojego karabinu. Nie zachwyca również eksploracja świata. Czerwona planeta wydała mi się wyjątkowo nudnym miejscem. Z ciekawszych aktywności mamy tutaj wyburzanie, demolowanie i niszczenie. Możemy te rozrywki umilić sobie demolowaniem na czas, jak najszybszym wyburzaniem budynku etc. - łapiecie schemat. Wyniki będzie można porównywać z innymi graczami, ale z powodu gry przed premierą nie miałem dostępu do tych opcji. Tak samo nie miałem możliwości przetestowania trybu multi, który jednak może znacząco wpłynąć na żywotność tytułu.
Jak na remaster przystało, gra wygląda ślicznie. Efekty demolki zapierają dech w piersi, a szczegółowe tekstury uprzyjemniają zabawę. Nie miałem też problemów z płynnością ani nie natrafiłem na dziwne czy niszczące grę błędy. Mamy tutaj do czynienia z remasterem z rodziny poprawiających grafikę. Jeśli więc podstawową grę znacie na wylot, to tutaj nie czekają na was żadne niespodzianki. No, ale skoro starzy wyjadacze dostają ją za darmo, to warto sprawdzić, prawda?
Pod względem audio jest przyzwoicie. Nic nie wyróżnia się tutaj mocno na plus, ale też nie denerwuje. Strzały brzmią wystarczająco futurystycznie, pojazdy radośnie powarkują, a głosy postaci są w porządku.
Podsumowując, dostajemy tutaj remaster, który poza podbitą grafiką nie oferuje niczego nadzwyczajnego. Demolka wygląda ślicznie, ale nudna rozgrywka i miałka fabuła skutecznie odrzucą od siebie fanów bardziej ambitnej zabawy. Grę można potraktować jako sposób na relaks po ciężkim dniu, ale dłuższe sesje będą nudzić.
Grę do recenzji dostarczyło THQ Nordic.
Ocena - recenzja gry Red Faction: Guerrilla Re-Mars-tered
Atuty
- System zniszczeń
- Ładna grafika
- Płynność działania
Wady
- Słaba fabuła
- Beznadziejne SI
Pokaz systemu zniszczeń. Nic więcej ciekawego tutaj nie znajdziecie.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych