Far Cry New Dawn - recenzja gry. Gdzie chłop nie może, tam dwie baby pośle
Zeszłoroczny Far Cry 5 wypadł całkiem nieźle zarówno w oczach krytyków, jak i samych graczy. Z tego też powodu Ubisoft postanowił nie rozstawiać się z amerykańskim Hope County w stanie Montana i zaproponował swego rodzaju ciąg dalszy tamtej przygody. Pytanie brzmi: czy Far Cry New Dawn to tylko samodzielne DLC, czy może pełnoprawna kontynuacja?
Jeśli nie opuściliście kościoła i dotrwaliście do pełnoprawnego zakończenia Far Cry 5 to na pewno pamiętacie, co się wydarzyło. Atak atomowy zrównał z ziemią praktycznie całe Stany Zjednoczone, a tym samym Ojciec, Joseph Seed spełnił swoje przepowiednie. Akcja Far Cry New Dawn rozgrywa się 17 lat później, gdy świat zaczął odżywać, a ludzie opuścili swoje schrony.
Tym razem, dla odmiany nie wcielamy się w żółtodzioba, który znalazł się w złym miejscu i równie złym czasie. Nasz protagonista to człowiek zwany „kierownikiem” (bądź „kierowniczką”, bo tym razem możemy wybrać płeć), szefa ochrony bohatera postapokaliptycznego świata, Thomasa Rusha. Rush wraz ze swoimi ludźmi przemierza Stany Zjednoczone, by stopniowo odbudowywać cywilizację. W Hope County czeka go bardzo niemiła niespodzianka.
Bo z dziewczynami…
Do zakupu Far Cry 5 przekonał mnie Joseph Seed. Postać przywódcy pokręconej sekty prezentowała się nadzwyczaj interesująco. Niestety w praktyce okazało się, że chociaż Ojciec odgrywa w FC5 kluczową rolę, jego czas antenowy ograniczono do minimum. Wszystko przez umieszczenie w grze, trzęsących poszczególnymi obszarami Hope County, poruczników. New Dawn naprawia ten błąd i cała nasza uwaga skupia się na dorwaniu pewnych bliźniaczek.
Mickey i Lou to dwie skromnej postury siostry. Jedną charakteryzuje niepohamowana brutalność i żądza krwi, a druga odznacza się sprytem i taktycznym myśleniem. Nie wywołują ciarek jak psychopatyczny Vaas, nie czarują jak cierpiący na manię wielkości Pagan Min i nie hipnotyzują jak płomienne przemówienia Josepha Seeda. To proste dziewczyny chcące siłą podporządkować sobie odradzający się świat. Jasne, nie ma w tym żadnej finezji niemniej każde spotkanie z dziewczynami jest naprawdę ekscytujące i nigdy nie wiadomo, jak się potoczy. Szkoda tylko, że nasz protagonista to po raz kolejny pozbawiona charakteru niemowa. A jeśli tęsknicie za wyznawcami Bram Edenu to czeka was kilka niespodzianek, w tym psychodeliczna (znowu…) zabawa pod wpływem Błogości.
Drugi raz w tej samej rzece
Dostępna w New Dawn mapa jest wycinkiem tej z Far Cry 5. Jest to może 50% Hope County sprzed roku. Teren jest oczywiście mocno zmodyfikowany przez atak atomowy, a roślinność mieni się cudownie jaskrawymi kolorami. Zwierzęta nieco zmutowały, więc natkniemy się na białe karibu z pięknym czerwonym porożem, watahy różnobarwnych wilków, a wisienką na torcie są cztery monstrualne, mocno dotknięte promieniowaniem osobniki. Hope County mocno się zmieniło, ale odwiedzimy parę znanych już miejscówek. Pojawiają się bunkry, miejsce, gdzie stał gigantyczny pomnik, te same zajazdy, tartaki, hotele itp. Każda z lokacji uległa większej lub mniejszej transformacji, ale od razu rozpoznamy charakterystyczne punkty.
Rozgrywka nie różni się zbytnio od tego, co dotychczas oferowała seria. Zdobywamy popleczników, wykonujemy zlecone zadania i odbijamy posterunki. Zrezygnowano ze wszelkiego rodzaju wyzwań i odmian sportów ekstremalnych. Nie wykonamy podniebnych ewolucji, nie pościgamy się w zawodach off-roadowych, ani nie weźmiemy udziału w pobocznych liniach fabularnych. Rozgrywka prowadzi nas prosto do celu, co jednych ucieszy, a innych rozczaruje.
Żeby nie było tak smutno w Far Cry New Dawn znalazło się kilka nowości. Przede wszystkim mamy swoją siedzibę. Prosperity to pierwsza osada do jakiej zawitamy i siedziba główna nowo utworzonego ruchu oporu. Podczas rozgrywki walczymy o etanol będący jedynym źródłem energii w postapokaliptycznym świecie. Etanol zdobywamy przejmując posterunki będące składami surowca oraz uprowadzając krążące po Hope County cysterny. Co ciekawe przejęte posterunki możemy zresetować i wyzwolić raz jeszcze, ale już na wyższym poziomie trudności. Zdobyty etanol wykorzystujemy do ulepszania siedziby i mieszczących się w niej placówek. Kącik medyczny poprawia zdrowie, plac treningowy wzmacnia towarzyszy, kartografia odkrywa na mapie zwierzęta i znajdźki, a warsztat daje dostęp do lepszych broni.
W rozbudowanych za pomocą etanolu placówkach płacimy jedyną słuszną postapokaliptyczną walutą, czyli surowcami w postaci części i narzędzi. Znajdujemy je dosłownie w każdym miejscu, otrzymujemy w nagrodę za zadania, czy w zamian za zwierzęce skóry. Zdobyte surowce służą do budowania pojazdów oraz nowych broni. Ten bardzo uproszczony crafting spisuje się całkiem nieźle, ale nie liczcie na dziesiątki pomysłowych broni rodem z Dead Rising. Oprócz użytecznej wyrzutni pił reszta uzbrojenia to fantazyjnie opakowane klasyki - pistolety maszynowe, strzelby, karabiny szturmowe, wyborowe i wyciągnięte z Mad Maxa opancerzone fury.
Co dwie głowy to nie jedna
Far Cry New Dawn skrojono pod zabawę kooperacyjną. Grając przed premierą nie mogłem pobawić się na serwerach, ale dostępne aktywności doskonale sprawdzą się w zabawie z jednym ze znajomych. Oprócz aktywności w głównej osi fabularnej (stąd różny poziom trudności posterunków) kooperacyjnie weźmiemy udział w Wyprawach. Jest to szereg misji na specjalnie stworzonych do tego celu mapach. Wpadniemy na zacumowany okręt, splądrujemy rozbitą stację kosmiczną, oczyścimy wielki most w Kolorado, zorganizujemy włam do Alcatraz, a nawet przeszukamy samolot należący niegdyś do szpiega, za którym bardzo tęsknimy, a Ubisoft uparcie milczy. Niestety nie pokuszono się o urozmaicenie celów, więc za każdym razem robimy to samo, czyli przemykamy pomiędzy przeciwnikami, po cichu ich eliminujemy lub walimy środkiem z całym arsenałem, następnie odbieramy paczkę i utrzymujemy się przy życiu do przybycia helikoptera. I tyle. Tylko tyle. Pierwsze podejście jest banalnie proste, a zaliczenie etapu zajmuje góra pięć minut. Na wyższych poziomach trudności mierzymy się z hordami twardzieli, więc jest odpowiednio trudniej, ale to nie wystarczy, by utrzymać graczy na dłużej.
Było miło, ale czy to wystarczy?
Ubi wycenia Far Cry New Dawn na około 160 zł, więc nikt nie ukrywa, że nie jest to pełnoprawna odsłona serii. Mimo to, że to na dobrą sprawę duży, samodzielny dodatek gra się znakomicie, Mickey i Lou doskonale sprawdzają się w roli antagonistek, a gracz nie jest zawalony ogromem zbędnych aktywności. Może krócej i z mniejszym rozmachem, ale bawiłem się lepiej niż przy Far Cry 5.
Ocena - recenzja gry Far Cry New Dawn
Atuty
- Mickey i Lou
- Świat wygląda przepięknie
- Zgrabne domknięcie wątków z FC5
- Kooperacja
Wady
- Wyprawy rozczarowują
- Kolejny niemy bohater
Mickey i Lou oprócz terroru do Hope County wprowadziły kilka uproszczeń, pięknie zagospodarowały teren, a to wszystko w rozsądnej cenie.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (121)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych