The Wizards - recenzja gry. Wirtualny czarodziej
The Wizards jest dziełem niezależnego Carbon Studio, które pierwsze kroki w dziedzinie VR ma już dawno za sobą, chociażby za sprawą wydanego w 2016 roku ALICE VR. Ekipa z Gliwic wykorzystuje swoje doświadczenie i zmienia tym razem klimaty na klasyczne fantasy. Pora odświeżyć podręczniki magii i wziąć udział w bitwach o losy całej krainy.
The Wizards to chyba pierwsza gra od czasu starusieńkiego Sorcery: Świat Magii, która stara się przełożyć fenomen bycia magiem na kontrolery ruchowe. Tym razem odczucie bycia prawdziwym czarodziejem jest tym bardziej potęgowane dzięki technologii wirtualnej rzeczywistości, która nie tylko dodaje niesamowitego poczucia głębi, ale i skalę oraz faktyczny efekt bycia wewnątrz magicznego świata. Twórcy wykorzystują swe doświadczenie, dzięki czemu możemy liczyć na wygodne sterowanie oraz komfortową rozgrywkę niewzbudzającą nudności. Aczkolwiek proszę pamiętać, że to nadal mocno subiektywna sprawa. Jak się jednak sprawdza sama gra i jej rozgrywka?
Czarująca miałkość fabularna
Kampania i jej scenariusz nie zachwycają. Autorzy opowiadają do bólu sztampową historię w klimatach fantasy, gdzie jako tytułowy czarodziej przemierzać będziemy krainę Meliora nękaną między innymi inwazją orków. W ten oto sposób kilka godzin spędzimy na niezbyt wymagającym tłuczeniu różnorakich maszkar pozbawionych choćby zalążka sztucznej inteligencji. Od czasu do czasu przyjdzie nam nieco pozwiedzać i wykonywać niezbyt satysfakcjonujące zagadki logiczne, które do rozbudowanych nie należą. Trzon rozgrywki cierpi na kilka problemów, a są nimi między innymi widoczny nikły budżet oraz fakt, że całość sprawia wrażenie, jakby nie potrafiła wyskoczyć poza schemat technologicznego dema. Całość dostarcza zabawy, ale ta szybko się ulatnia i zostaje zastąpiona irytacją wynikającą z kilku poważnych wad.
Mag bitewny wkracza do akcji
Walka jest tutaj sercem całego projektu i to właśnie ona pozwala rozwinąć skrzydła najciekawszego elementu, jakim jest system rzucania czarów. Za pomocą intuicyjnych gestów rzucamy najróżniejsze zaklęcia, począwszy od magicznego łuku, kuli ognia, czy przywołania tarczy ochronnej. Sprawdza się to świetnie, aczkolwiek śledzenie kontrolerów nieraz świruje i w połączeniu z tragiczną fizyką potrafi doprowadzić do niezamierzonego skutku, który wybija z rytmu i wczucia w klimat — ot próbujemy rzucić kulę przed siebie, ale pocisk w dziwny sposób posyłany jest w kompletnie innym kierunku. W dalszym ciągu walka sama w sobie i ciskanie zaklęciami to miłe przeżycie wzbudzające często mimowolny uśmiech na twarzy.
Czaruj niczym Doktor Strange
Jak to działa w praktyce? Chcemy przywołać łuk, to po prostu krzyżujemy ręce lub przekręcamy nadgarstek, aby w dłoni pojawiła się rozżarzona kula magmy. Dostępne zaklęcia możemy także rozwijać za sprawą prostego systemu. Ot nie tylko zwiększamy ich niszczycielską siłę, ale i dodajemy do nich wzmocnione efekty jak podpalenie, które zadaje dodatkowo obrażenia z biegiem upływu czasu. Wszystko za sprawą dwóch kontrolerów PS Move — zapomnijcie o sterowaniu klasycznym padem. Szkoda, że śledzenie potrafi miejscami zawodzić. Frajda z walki szybko ucieka też z powodu koszmarnej inteligencji wrogów. Przeciwnicy to po prostu mięso armatnie, które pędzi w naszą stronę, oferując dosłownie jeden schemat zachowania. Przez to szybko robi się potwornie schematycznie i... nudno.
Nie do końca magiczna oprawa
Graficznie trzeba przyznać, że pierwsze wrażenie jest całkiem, dopóki znów nie uderzy w nas wszechobecna monotonia lokacji. Wystrój rzadko się zmienia, a sam projekt miejscówek delikatnie mówiąc, nie zachwyca. Brakuje tutaj finezji i wyobraźni, a zamiast tego dostajemy do bólu stereotypowy zestaw miejscówek przypominający najnudniejszy podręcznik Dungeons & Dragons. Nie ma po prostu elementu, nad którym warto zawiesić oko i który sprawiłby, że zatrzymalibyśmy się na dłużej, aby podziwiać otoczenie. W oczy rzucają się również szkaradne animacje wrogów, poruszających się jakby ktoś wyciosał ich z drewna. Muzyka? Po prostu jest i nie zwraca się na nią większej uwagi. Pochwalę za to bardzo charakterystyczny głos narratora, który wypowiada się w naprawdę przyjemny sposób, dodając nieco uroku tej wyjątkowo prostej historii.
Fabuła zaliczona, ale nie ma czasu odpoczywać
Poza kampanią dostępne są różne modyfikatory rozgrywki, które zwiększają przykładowo poziom trudności, obrażenia, czy ilość życia naszych wrogów — prosty sposób na wydłużenie rozgrywki. Pod tym względem najlepiej sprawdza się jednak tryb areny, gdzie po prostu rzucamy się w wir akcji i mordujemy kolejne zastępy coraz bardziej zatłoczonych fal przeciwników. Ta wariacja klasycznego trybu hordy przypadła mi wyjątkowo do gustu i pozwala wycisnąć wszystko, co najfajniejsze z gry. Bezstresowo możemy bawić się systemem magii oraz kontrolerami ruchowymi bez zaprzątania głowy mało angażującą kampanią. Gdyby tylko ta sztuczna inteligencja stanowiła większe wyzwanie, byłoby naprawdę fajnie i motywowałoby to gracza do szerszego eksperymentowania dostępnym arsenałem.
To w zasadzie tyle. The Wizards bawi do czasu, aż uświadomimy sobie, że obiecuje więcej, niż dostarcza. Symulator maga cierpi na brak większego rozbudowania, przez co miałem wrażenie, że nie obcuję z pełnoprawną grą. Pomimo wad to w dalszym ciągu produkcja, której warto dać kiedyś szansę choćby dla samego systemu rzucania czarów. No i zostaje też arena, która daje naprawdę wycisk i sprawi, że szybko zaczniecie się pocić od wysiłku.
Ocena - recenzja gry The Wizards
Atuty
- Tryb Areny
- System rzucania zaklęć
- Nie najgorsza oprawa wizualna
Wady
- Niekiedy problemy ze śledzeniem kontrolerów
- Nijaka i męcząca kampania
- Sztuczna inteligencja
The Wizards warto sprawdzić, chociażby dla samej frajdy z rzucania czarów. Niestety, nic ponadto gra nie oferuje.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (3)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych