Spyro Reignited Trilogy - recenzja gry. Fioletowy smok podbija Switcha
Kiedy na Switcha światło dzienne ujrzał remake Crasha oraz CTRa, można było być pewnym, że i remake kultowego Spyro trafi na Pstryka. Bez zaskoczenia tak też się stało, więc wypada jedynie zadać sobie pytanie: Jak ta wersja wypada na pozostałych?
Przyznam szczerze, że nigdy mi ze Spyro po drodze nie było - zwyczajnie wolałem pomarańczowego jamraja i jego historię traktującą o różnych ciekawych rzeczach. W sumie to nawet remake - Spyro Reignited Trilogy autorstwa Toys for Bob nieszczególnie mnie interesował i prawdopodobnie nawet bym gry nie kupił gdyby nie możliwość zrecenzowania tytułu na Nintendo Switch. No ale, oto jesteśmy, więc przejdźmy może do rzeczy.
Skupmy się wpierw na samej jakości omawianego portu - jest nieźle, naprawdę nieźle i początkowo w sumie byłem zaskoczony jak dobrze ten Spyro na małym ekranie wygląda. Wszystko jest śliczne, kolorowe, świetnie zanimowane i gdyby nie widoczne lekkie rozmazanie ekranu (tytuł nie chodzi w natywnej rozdzielczości w HH, w docku śmiga chyba w 720p) to powiedziałbym nawet, że specjalnie nie widzę różnic względem wersji na duże konsole, oczywiście bez bezpośredniego porównania. Ciekawostką jaką zauważyłem jest dynamiczne skalowanie… ilości detali jaką widzimy na ekranie, w zależności czy gramy na TV czy gramy przenośnie. Przykładowo na jednym poziomie wyraźnie było więcej trawy w trybie zadokowanym niż w mobilnym. Framerate trzyma się raczej stabilnie, oscylując i zazwyczaj osiągając standardowe 30 klatek na sekundę, czasem zdarzy się jakiś sporadyczny spadek, który nijak przeszkadza w rozgrywce. Dźwiękowo, muzycznie gra wypada znakomicie, oferując pełny polski dubbing i napisy, tak aby nawet najmłodsi byli w stanie zrozumieć co i jak.
Jeśli chodzi o sam gameplay, to naturalnie nic tu się nie zmieniło od oryginalnego wydania tego remake’u. W dalszym ciągu wcielamy się w cwaniaczkowego smoka Spyro i przemierzając bardziej lub mniej otwarte poziomy zbieramy kryształy, ratujemy smoki czy zbieramy inne artefakty. Na wstępie zaznaczyłem, że nigdy mi jakoś po drodze ze Spyro nie było i w sumie… nie żałuję, że nigdy wcześniej w te gry nie grałem. Nie to, żeby Spyro był jakiś zły, ale jest diabelnie prosty a przez to i nudny. Jasne, dodatkowe wyzwania czy zbieranie wszystkiego na 100% chwilami bywa problematyczne, ale nigdy to nie był jakiś ogromny problem. Zwyczajnie się przy tej grze nudziłem i jednak wolałbym po raz kolejny przejść Crasha niż zalączyć fioletowego smoka. Jeszcze te powroty do poprzednio ukończonych lokacji w dwójce… ugh.
W pakiecie dostajemy zestaw trzech gier z oryginalnej trylogii i podobnie jak na dużych konsolach, jedynie “jedynka” znajduje się na fizycznym nośniku, resztę niestety trzeba dociągnąć w ramach patcha do gry.
Podsumowując, nic do jakości samego portu nie mam, bo ten jest znakomity, choć żre baterię jak głupi, podobnie jak Zelda BOTW. Gra chodzi bardzo dobrze, drobne różnice w grafice absolutnie nie przeszkadzają i uwidaczniają się głównie przy bezpośrednim porównaniu wersji, a mobilnie gra się równie dobrze co stacjonarnie. Jeśli ktoś do tej pory nie zagrał, a lubił za młodu Spyro - myślę, że warto ten tytuł na Switcha kupić. Do kompletu do Crasha i CTRa. Cholera, kto by pomyślał, że na sprzęcie Nintendo przyjdzie nam zagrać w jedne z najbardziej kultowych gier PSXa…
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Spyro Reignited Trilogy.
Ocena - recenzja gry Spyro Reignited Trilogy
Atuty
- Naprawdę solidny port
- 3 gry w pakiecie
- Grafika
- Polski dub i napisy
Wady
- Nudne to i proste
- 1 gra na nośniku, resztę trzeba dociągać
Kolejny solidny port na Switcha. Kto nie grał, warto sięgnąć po wersję na Switcha.
Graliśmy na:
NS
Przeczytaj również
Komentarze (24)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych