Vader Immortal: A Star Wars VR Series - recenzja gry. Lord Sithów atakuje w VR
Vader Immortal: A Star Wars VR Series na PS VR to na pierwszy rzut oka mokry sen fanów uniwersum. Ciemna strona mocy, Vader, obsługa miecza świetlnego za pomocą PS VR czy w końcu zwiedzanie zjawiskowych miejscówek i planet. Niestety bajka nie jest tak piękna jak się nam wydaje o czym przeczytacie w poniższej recenzji.
Vader Immortal składa się z trzech epizodów i dość dziwnie każdy z nich to oddzielna aplikacja odpalana z poziomu menu konsoli jakbym grał w inne gry do recenzji. Kupić ich jednak osobno nie można. Trochę to denerwuje gdy kończymy dany odcinek i chcąc zobaczyć dalszy ciąg scenariusza musimy wychodzić do menu i odpalać kolejny epizod. Wbrew tytułowi nie wcielamy się w Vadera, co było dla mnie akurat sporym zawodem. Jeden z największych czarnych charakterów pojawia się jednak w scenariuszu, a wręcz go napędza.
Życie i śmierć w Vader Immortal
Akcja Vader Immortal rozgrywa się pomiędzy Zemstą Sithów (Epizod III) i Nową nadzieją (Epizod IV). Wcielamy się w potomka królewskiego rodu z niegdyś świetnie prosperującej planety Mustafar, gdzie zostajemy sprowadzeni wbrew swojej woli. Wspomniany Vader chce przejąć kontrolę nad pewnym artefaktem dającym panowanie nad życiem i śmiercią, a nasz bohater jest kluczem do jego aktywacji i oczywiście szybko okazuje się, że ma nieco inne cele niż „pan mroku”. Co trzeba Vader Immortal oddać - spotkania z Lordem Sithów w VR robią ogromne wrażenie i każdy fan serii będzie sikał w majty z radości. Postać ta budzi ogromny respekt i strach, a w grze doskonale ukazano jego mroczną sylwetkę. I wszystko byłoby miód malina gdyby nie bardzo ograniczony gameplay.
Pierwotnie gra opracowana była dla gogli Oculus VR, gdzie gracz miał pełną kontrolę nad ruchami postaci. Na PS VR nie wiedzieć czemu ruch jest ograniczony tylko i wyłącznie do teleportacji. Wskazujesz więc miejsce na ziemi i naciskasz przycisk, aby przeskoczyć do wybranego miejsca. Tym bardziej dziwne jest, że postać potrafi się zawiesić, utknąć przy ścianie, a zdarzyło się i tak, że sytuacja była patowa i musiałem zresetować aplikację. Cięć i ograniczeń względem wersji na Oculusa jest więcej, ale nie to jest głównym problemem Vader Immortal.
Mieczem i mocą
Jeśli wyobrażacie sobie grę jako intensywną produkcję, w której trup ścielę się gęsto, chowacie się za osłonami, wybuchy gonią wybuchy, a nad głową co chwila świstają strzały z blasterów, to musicie zejść na ziemię. Bardzo dużo czasu spędzimy słuchając dialogów, na aktywacji różnych paneli i dźwigni, wymianie obwodów by otworzyć zamknięte drzwi czy wspinaniu się po konstrukcjach. Po miecz świetlny nie sięgamy tak często jakbyśmy tego chcieli, a też zazwyczaj wszystko jest wyreżyserowane. Ot, słuchamy dialogu, oglądamy scenkę, walczymy. Bez większego zaskoczenia. Poziomy są więc liniowe, a kontrola za pomocą kontrolerów PS Move czasami sprawia trudności i nasze ruchy rąk robią jedno, a te w grze co innego.
Walka w Vader Immortal jest dość prosta i niestety mało dynamiczna. Oczywiście dzierżenie w rękach świetlnego miecza, rzucanie nim niczym bumerangiem, przyciąganie wrogów do siebie i przecinanie na pół, odbijania strzałów laserowych i wywijania lightsaberem w VR jest rajcujące samo w sobie, a w każdym kolejnym epizodzie poznajemy nowe możliwości w tym również zdolności związane z kontrolą mocy. Na przykład przenoszenie przedmiotów tudzież ciskaniem wrogami o ścianę. Tyle tylko, że bohater zazwyczaj stoi w miejscu podczas sekwencji gameplaye’owych, co wygląda dość nienaturalnie. Gra nie stanowi też wyzwania, bo praktycznie nie można tu zginać. Biorąc pod uwagę, że każdy epizod nie trwa więcej niż 20 minut wszystkie 3 odcinki ogarniemy w niespełna godzinę. Dobrze przynajmniej, że w każdym mamy też specjalne Dojo, gdzie możemy powalczyć z falami napierających przeciwników wykorzystując nowo poznane moce i próbując dojść jak najdalej. I tutaj w końcu czuć, że zabawa jest obarczona porażką.
Mustafar wita gości
W recenzji muszę wspomnieć, że bardzo dobrze w Vader Immortal prezentuje się za to ścieżka audio z nieodzownym, charakterystycznym oddechem Vadera, kwestiami wypowiadanymi przez nieliczne postacie (znakomita kreacja żeńskiego droida Z0-E3) czy wszelkimi dźwiękami i motywami muzycznymi doskonale kojarzonymi przez fanów serii. Pomijając dość sztywne animacje podczas walk i sporadyczne zwolnienia framerate’u przyzwoita jest również oprawa. Efekty świetlne towarzyszące użyciu miecza czy mocy oraz mroczne tereny planety Mustafar potrafią naprawdę zauroczyć klimatem.
Vader Immortal jest więc bardzo nierówne. To z pewnością unikalne doświadczenie dla fanów Gwiezdnych Wojen pozwalające zgłębić wiedzę o samym Vaderze. Jest kilka scen, które dzięki technologii VR robią naprawdę mocne wrażenie. Nie chcę w recenzji spoilować kolejnych odcinków, ale te momenty pokazują jaki potencjał drzemał w tym projekcie. Niestety liniowy i nieporywający gameplay, problemy z kontrolą oraz bardzo krótki czas zabawy sprawiają, że gry z czystym sumieniem nie mogę polecić każdemu amatorowi VR. Fanom Gwiezdnych Wojen już bardziej.
Ocena - recenzja gry Vader Immortal: A Star Wars VR Series
Atuty
- Oprawa dźwiękowa
- Spotkania z Vaderem
- Pojedynki na miecze świetlne
- Klimat odwiedzanych miejscówek
Wady
- Ograniczony gameplay
- Podział odcinków na osobne aplikacje
- Krótkie doświadczenie
- Problemy z kontrolą za pomocą PS Move
- Uproszczenia względem wersji na Oculusa
Vader Immortal: A Star Wars VR Series nie jest produkcją tak dobrą, jakby chcieli tego fani, ale jednak spotkania z Vaderem czy machanie mieczem świetlnym w VR są nie do podrobienia.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (19)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych