Oddworld: Soulstorm - recenzja gry. Wspaniałe uniwersum w starciu z archaizmami i sterowaniem
Oddworld to seria, która niezmiennie kojarzy mi się z pierwszym PlayStation. Słynny Pierdzioch szedł pod prąd i w dobie trójwymiarowego szału zaoferował niezapomnianą i klimatyczną przygodę w 2D. I wydane po latach Oddworld: New N' Tasty! było bardzo udanym remakiem pierwszej części. W przypadku sequela nie poszło niestety aż tak dobrze. Zapraszam do recenzji.
Żeby wszystko było jasne. Oddworld: Soulstorm to nowa wersja Oddworld: Abe's Exoddus, a więc drugiej odsłony serii przygód sympatycznego Abe'a. Tytuł oczywiście kontynuuje wątki z New'n'Tasty będąc bezpośrednim sequelem tejże produkcji. Abe uwolnił więzione Mudokony skrywając się teraz razem z nimi w kopalniach. Stał się niejako ich gwiazdą, wyzwolicielem, wybrańcem, który, choć nie chce, musi wziąć na barki ogromny ciężar ratowania swoich pobratymców. Szybko okazuje się, że nie będzie to droga usłana różami i ucieczka z fabryki mięsa to był dopiero początek. Osada zostaje zaatakowana przez armię Glukkonów, a zniewolona rasa znów musi uciekać, gdy po kryjówce zostają tylko spalone zgliszcza.
Oddworld: Soulstorm - remake czy reinterpretacja?
Przez pierwszą część gry miałem wrażenie, że moja pamięć coś szwankuje, bo niektórych wydarzeń rozgrywających się na ekranie kompletnie nie mogłem sobie przypomnieć i nie wiedziałem jak to ugryźć w recenzji. Ale to nie tak. Oddworld: Soulstorm wiele momentów znanych z oryginału pokazuje zupełnie inaczej, albo wrzuca nas do etapów, których w pierwowzorze nie było. Tym samym dostajemy nie tyle remake, co swoistą reinterpretację. Dopiero w drugiej części przygody wydarzenia zaczynają coraz bardziej przypominać to, co przeżywaliśmy, gdy Abe podbijał nie tylko Szaraka, ale i MTV występując w teledysku zespołu Music Instructor.
Pod pewnymi względami bowiem Oddworld: Soulstorm nic się nie zestarzał, a wręcz zyskał w moich oczach. Design lokacji, klimat, całe wykreowane uniwersum - te elementy dalej zachwycają, są ponadczasowe i naprawdę fajnie było wrócić tu po latach, posłuchać zupełnie nowych dialogów, zobaczyć nowe fabularne scenki, wydarzenia, w końcu wsiąknąć po uszy w ten brutalny, ale i pełen czarnego humoru i satyry kapitalizmu świat. Scenariusz jest bardzo udany i podobnie jak to było w czasach pierwszego PlayStation nie mogłem wprost doczekać się kolejnych, rewelacyjnie zrealizowanych i nie raz chwytających za serce scenek przerywnikowych. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dłużący się deweloping, zmiany ekip tworzących grę i brak spójnej koncepcji, w którą stronę rozwijać tytuł.
Powoli, do celu
Poziomy zostały bardzo rozbudowane. Składają się teraz z wielu kondygnacji, ukrytych miejsc i zakamarków, które znajdziemy nie tylko wspinając się i eksplorując niższe tereny, ale również wchodząc do pomieszczeń ukrytych w głębi etapów. W dalszym ciągu naszym głównym celem jest eksploracja, ocenianie zagrożeń na kolejnych fragmentach mapy, skradanie się, wykorzystywanie środowiska w celu przechytrzenia wroga oraz rozwijanie naprawdę fajnie zaprojektowanych zagadek logicznych. Turlamy się, wspinamy, skaczemy a nawet przejmujemy kontrolę nad wrogami, co daje nam możliwość korzystania choćby z karabinu czy zrzucenia nieszczęśnika w przepaść. Oczywiście nie zawsze jest to możliwe, bo przeciwnicy mają także specjalne urządzenia, które rażą nas prądem, gdy próbujemy opanować umysły i ciała naszych ciemiężców. Nie brakuje momentów, w których musimy walczyć z falami nacierających wrogów zabezpieczając jednocześnie ucieczkę Mudokonom, czy innych sekcji, które pozwalają oderwać się na chwilę od klasycznego gameplayu choćby podczas walk z bossami.
Deweloperzy Oddworld: Soulstorm postanowili usprawnić rozgrywkę dodając między innymi podwójny skok (co akurat wzbogaca sekcje platformowo-wspinaczkowe), możliwość chowania się do szafek, zastawiania pułapek, używania przedmiotów do wzniecania ognia i gaszenia go (otwiera to drogę do nowych, finezyjnych opcji wykańczania agresorów), wskaźnik zaalarmowania wrogów czy... cały moduł craftingu. Ten ostatni, o czym w recenzji wspomnieć muszę, jest trochę zbędny. Fakt, z czasem możliwości jest coraz więcej i możemy tworzyć i ulepszać różne ciekawe przedmioty ułatwiające konfrontacje z Glukkonami, a nawet pozwolić korzystać z nich naszym towarzyszom niedoli, których będziemy próbowali dostarczyć w bezpieczne miejsce. Cóż jednak z tego, skoro grzebanie co chwila w różnych koszach i skrytkach, by zebrać potrzebne składniki, już po 3-4 planszach zaczyna irytować i męczyć. Poziomy, choć zachwycają rozbudowaniem i pokręconym designem, są jednocześnie bardzo rozwleczone, a miejsca z punktami kontrolnymi nie zawsze dobrze zaplanowano. Najgorszej irytuje czyszczenie mapy ze znajdziek i próby uratowania wszystkich Mudokonów, których SI niestety nie zachwyca i czasem masz ich po prostu chęć zastrzelić. Gdy poniesiemy śmierć opcjonalne zadania i znajdzki musimy zaliczać ponownie, co przy kolejnej i kolejnej próbie staje się tak wkurzające, że w końcu decydujemy się po prostu ruszyć do celu najprostszą drogą.
Może nie byłoby to tak frustrujące gdyby nie problemy ze sterowaniem w Oddworld: Soulstorm. Przyzwyczajony do obsługi krzyżaka z przygodach Abe'a miałem naprawdę duży problem z przestawieniem się na analogi. Zwłaszcza, że gra w wielu miejscach wymaga naprawdę dużej precyzji. A z racji tego, że komendy związane z dialogami i wydawaniem poleceń przerzucono na d-pad, nie mamy alternatywnego sterowania. Ileż ja się naprzeklinałem pod nosem, gdy musiałem rozbrajać bomby podchodząc do nich na milimetr. Czy wyliczać odległość, by pod presją czasu i zaalarmowanego wroga wspiąć się na daną skałę. Czuły na każde wychylenia analog to prawdziwa zmora, a klawiszologia nie ułatwia też przełączania się pomiędzy przedmiotami. O bugach nie wspominając, bo te zawsze można załatać, ale gdy tuż przed punktem kontrolnym zablokuje się wróg, którego nie powinno tam być i którego nie idzie ominąć, to zaczynasz recytować poematy po łacinie.
Stare zderza się z nowym
Sony zadbało o to, by recenzowany Oddworld: Soulstorm było dostępne w PlayStation Plus dla użytkowników PS5, ale nie liczcie na to, że ta ekskluzywność niesie ze sobą next-genową oprawę. W sumie to po zobaczeniu gry w akcji byłem zawiedziony i znacznie lepsze wrażenie zrobił na mnie swego czasu New'n'Tasty. Mamy całkiem fajnie ukazane 2,5D z często świetnie pracującą i pokazującą akcję z różnych kątów kamerą. Mamy też płynne 60 klatek, ale nie odpalimy nawet 4K, co w przypadku next-gena Sony nie powinno podlegać żadnej wątpliwości. A to nie wszystkie bolączki, bo tytuł momentami jest po prostu brzydki, zwłaszcza, gdy w tle pojawiają się wybuchy, od których bije pikseloza. Oczywiście są i takie momenty, w których jest na czym zawiesić oko, przeleci jakiś ogromny statek, będziemy świadkami zawalenia się ogromnych konstrukcji, czy zobaczymy rozpościerające się po horyzont krainy, ale równie często jest rodem z początków minionej generacji. Dobrze przynajmniej, że autorzy wykorzystali adaptacyjne triggery. Nie ma tu mowy o cudach rodem z Astro's Playroom, ale miło czuć opór przy medytacji czy używaniu niektórych przedmiotów.
Od tego jaki styl gry będziemy preferować, ilu naszych braci uratujemy, ilu wrogów ogłuszymy, a po ilu zostawimy mokrą plamę krwi, zależy nie tylko zakończenie gry, ale również to, ile czasu spędzimy w tym zjawiskowym świecie. To produkcja zaskakująco długo, a przez rozciągnięte niepotrzebnie poziomy nawet za długa, więc nie zdziwcie się, gdy licznik w pewnym momencie dobije do 20 godzin. I choć nie wszystko w Oddworld: Soulstorm zagrało, ba, nie można już nawet puścić siarczystego bąka, wszak w dzisiejszych czasach nie wiadomo jaka grupa graczy mogłaby poczuć się urażona, to miło było ponownie tu być i przeżyć po części stare, po części nowe przygody sympatycznego „kosmity”.
Ocena - recenzja gry Oddworld: Soulstorm
Atuty
- Wspaniałe i ciekawe uniwersum
- Świetne scenki pomiędzy poziomami
- Połączenie elementów logicznych z platformowymi
- Niektóre nowości jak podwójny skok
- Tytuł starcza na blisko 20 godzin
Wady
- Problemy ze sterowaniem
- Niektóre sekcje są nużące
- Oprawa jest nieco przeterminowana
- Gdzie jest przycisk pierdzenia? :)
- Cała mechanika craftingu bardziej irytuje niż bawi
Bardzo miło było wrócić do tego uniwersum, jednak widać jak na dłoni, że twórcom albo zabrakło budżetu, albo czasu, by wszystko dopiąć na ostatni guzik.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (42)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych