Miitopia – recenzja gry. Powrót kolorowej przygody
Wydarzenia na świecie nie zatrzymują Nintendo Switcha. Konsola sprzedaje się świetnie, a Japończycy chętnie korzystają ze wcześniej wydanych gier. Po kilku udanych odświeżeniach z Nintendo Wii U, nadszedł czas na powrót pozycji z Nintendo 3DS-a. Miitopia ponownie zadebiutowała i choć nadal nie jest największym hitem, to zapewnia całkiem przyjemną zabawę na wiele wieczorów.
W 2017 roku Big N zaprosiło posiadaczy Nintendo 3DS-ów na prostego RPG-a, który po zaledwie czterech latach został wrzucony na najnowszy sprzęt Japończyków. Twórcy nie zajęli się pełną przebudową produkcji, jednak pozwalają stworzyć jeszcze ciekawszych bohaterów, by wysłać ich na blisko 30-godzinną przygodę. Zapewne nie każdy przetrwa do samego końca, jednak po spędzeniu z tytułem dwóch tygodni wiem jedno – to może być bardzo interesujące wprowadzenie do gatunku dla wielu graczy.
W Miitopii na dobry początek trzeba... Stworzyć drużynę
Wiele dostępnych na rynku gier z gatunku RPG pozwala na dobry początek stworzyć bohatera, lecz mało która produkcja podchodzi do tematu w tak rozbudowany sposób, jak recenzowana Miitopia. Twórcy oferują sporych rozmiarów edytor postaci, który został rozszerzony w porównaniu z wersją z Nintendo 3DS-a: także tym razem możemy całkowicie zmienić wygląd postaci, by zadbać o oczy, włosy, nos, usta, brwi i kolejne detale. Spędzając w edytorze kilka dłuższych chwil śmiało przeniesiemy siebie do cyfrowej krainy, przygotujemy wersję Geralta z Wiedźmina lub inne postacie znane ze świata rzeczywistego, gier lub filmów i seriali.
Deweloperzy ponownie korzystają z tytułowych „Mii”, więc możecie odtworzyć wcześniej istniejący awatar dla konsoli Nintendo Switch – postacie posiadają bardzo charakterystyczny wygląd, ale muszę przyznać, że on niezwykle pasuje do założeń produkcji i przyjętej koncepcji. Jeśli jednak nie jesteście entuzjastami spędzania niezliczonych godzin w edytorze, to nic nie stoi na przeszkodzie, by pobrać wcześniej stworzone lub standardowe modele – trudno jednak nie odnieść wrażenia, że to właśnie ten edytor oraz jego założenia są pewną esencją rozgrywki... Muszę zaznaczyć, że w tym aspekcie nie zawodzi kreatywność samych fanów, gdyż w Sieci łatwo znaleźć zestaw kodów, dzięki którym przeniesiemy do naszej opowieści herosów stworzonych przez innych graczy – w tak prosty sposób wrzucicie na planszę Sonica, Mario, Clouda z całą ekipą Final Fantasy VII, 2B z NieRa, Ricka z całą rodziną czy też postacie z innych światów. W zasadzie jedynym ograniczeniem jest czas, ponieważ stworzenie wymarzonego Miiludka może zająć nawet kilka godzin.
W Miitopii musimy nie tylko stworzyć głównego bohatera opowieści, ale mamy również okazję zadbać o inne postacie ze świata, które odegrają większą lub mniejszą rolę w przygodzie. W rezultacie powstanie bardzo barwny zespół, który zajmie się ratowaniem świata. Fabuła produkcji jest niezwykle prosta i w zasadzie można ją streścić jednym zdaniem – w krainie Miitopia pojawia się Mroczny Władca, który kradnie twarze mieszkańców, więc niczym wielki bohater wyruszamy na ratowanie okolic. Twórcy przyjęli całkiem lekką i przystępną formę opowieści, więc nie znajdziecie tutaj wyszukanej dramaturgii – a gdyby nawet ona miała się pojawić, to scenarzyści zastosowali wręcz przesadną ekspresję postaci, która sprawia, że klimat historii jest niezbyt skomplikowany. Całość pasuje do świata, ale nie można tutaj oczekiwać podniosłych wydarzeń. Świetnym patentem jest jednak pomysł, by w pewien sposób wykreować wspomnianego antagonistę. W zasadzie recenzowana Miitopia to taki „RPG-zrób-to-sam” i szkoda jedynie, że deweloperzy nie zdecydowali się na większą rozbudowę walki.
Miitopia stawia na relacje i prosty gameplay
Twórcy recenzowanej Miitopii zbudowali solidne podstawy kreacji bohaterów, ale zdecydowali się na bardzo prosty gameplay. Tytuł stawia na banalny system mapy, po której przemieszczamy się zgodnie z określonymi ścieżkami, by w ostateczności wziąć udział w turowych pojedynkach – w grze tak naprawdę nie otrzymujemy swobody eksploracji, a podróżujemy od punktu do punku. Problemem jest jednak bardzo uproszczona zabawa, w której użytkownik kontroluje wyłącznie głównego bohatera, a reszta oddziału żyje własnym życiem. I tutaj pojawiają się okazje do większych niedogodności, bo choć często SI odpowiednio reaguje, to jednak od pewnego momentu łatwo dostrzec, że my znacznie lepiej poradzilibyśmy sobie z akcją. Deweloperzy nie zapewniają oczekiwanej swobody, więc w pewnym momencie może pojawić się frustracja lub nawet znużenie – z tego powodu Miitopię najlepiej sobie dawkować. To nie jest kolejny RPG, który wciągnie Was bez reszty, przez co nie będziecie chcieli odejść od konsoli.
Mankamentem produkcji jest pewna losowość, ponieważ nigdy nie mamy pewności, jak zachowają się nasi kompani podczas akcji. Trzeba zaznaczyć, że deweloperzy Nintendo opracowali bardzo interesujący system, który przez oparcie rozgrywki na SI nie ukazuje swojego potencjału . Podczas kreowania bohaterów w Miitopii dbamy nie tylko o ich wygląd zewnętrzny, ale dodatkowo wybieramy osobowość towarzyszy – przykładowo postać uprzejma może przyjąć na twarz kilka ataków skierowanych w drugiego bohatera, ostrożny zaczeka na swoją kolej, ale zaatakuje mocniej, a uparty będzie atakować dwukrotnie. Gracz jednak nie ma kontroli nad tym, co dzieje się na planszy i może jedynie „wyciągnąć” na chwilę zranionego herosa, by zadbać o jego HP – przydaje się to szczególnie podczas bardziej wymagających pojedynków. Tak naprawdę możemy zadecydować o wielu elementach przed samymi starciami, posiadając możliwość wyboru klasy protagonistów – tutaj twórcy nie zawiedli, oferując klasycznego wojownika, kapłana, maga lub złodziejaszka, ale również gwiazdę pop, naukowca kota, księżniczkę, kucharza, elfa, wampira lub... Kwiatek. Do wymiany profesji jesteśmy w ciekawy sposób fabularnie zmuszani, co pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, ale ja akurat nie miałem z tym większego problemu.
Po zakończonych bojach nasza dziarska ekipa wpada do okolicznych karczm, gdzie może zregenerować siły, i tutaj również doświadczymy następnego intrygującego systemu. Gracze mają okazję wrzucać Miiludki do pokoi, by budować głębsze relacje. Jeśli uda nam się poprawić stosunki, to postacie otrzymują nowe umiejętności, które następnie wykorzystujemy podczas pojedynków, co więcej, SI zaczyna sobie sprawniej pomagać. W wersji na Nintendo Switcha autorzy postanowili nawet rozbudować ten element relacji i zdobywając specjalne bilety możemy wysłać dwie postacie na wycieczkę – herosi wybierają się do kina, na zakupy, ranczo, karaoke, siłownie lub do parku. Każda taka wyprawa pozwala pogłębić przyjaźń, jednocześnie pozwalając zobaczyć krótką animację – tych nie jest jednak specjalnie dużo, więc w pewnym momencie można poczuć niemałe znużenie propozycją. Wspominając o nowościach względem wcześniejszej wersji nie mogę zapomnieć o nowym towarzyszu – teraz do naszego zespołu możemy dodać konia, który nie tylko pomaga w pojedynkach, ale można pobawić się jego personalizacją.
Miitopia ma dobre podstawy, ale...
Grając w Miitopię na Nintendo Switchu trudno mi nie było odnieść wrażenia, że deweloperzy zadbali o szereg pomysłów, które zostały w pewien sposób zaprzepaszczone przez jeden element – powtarzalną rozgrywkę. Tutaj niestety nie mamy pełnej kontroli nad walką i identycznie jak w przypadku wersji na Nintendo 3DS-a – w pewnym momencie pojawia się poczucie, że autorzy przygotowali dobre podstawy, ale za bardzo zaufali sztucznej inteligencji. Gameplay byłby znacznie ciekawszy, gdyby to gracz przejmował kontrolę nad całą ekipą, a przydałoby się jeszcze dorzucić kilka drużynowych ataków.
Oczywiście Miitopia na Nintendo Switchu wygląda lepiej względem poprzedniej edycji, ale muszę zaznaczyć, że gra już na poprzedniej platformie Japończyków charakteryzowała się przystępną oprawą. W trakcie opowieści mamy szansę odwiedzić wiele kolorowych krain, które pasują do awatarów Nintendo – trudno nie odnieść wrażenia, że cała koncepcja projektu została znakomicie oraz skrupulatnie wymyślona, ale podjęto kilka złych decyzji, przez które tylko nieliczni zdecydują się na zapoznanie się z pozycją.
Twórcy zadbali o kilka nowości, ale prosta historia i gameplay bazujący na SI sprawiają, że recenzowanej Miitopii nie możemy wrzucić do worka „największych hitów Nintendo”. W katalogu Japończyków znajdziecie wiele lepiej przemyślanych produkcji, lecz ten tytuł może być ciekawą opcją dla mniej wprawionych graczy, którzy chcą dopiero rozpocząć swoją przygodę z wielkimi RPG-ami.
Ocena - recenzja gry Miitopia
Atuty
- Genialny kreator postaci z możliwością wrzucenia do gry wielu znanych postaci
- Wyprawy to dobry sposób na rozbudowanie zabawy...
- Tworzenie relacji pomiędzy wojownikami pokazuje potencjał przyjętej koncepcji
Wady
- Rozgrywka bazująca na SI w pewnym momencie nuży
- … Ale nawet ta propozycja nie została odpowiednio rozbudowana
- Prosta opowiastka, która nie przykuwa do ekranu
- Gra to jeden wielki niewykorzystany potencjał
Miitopia na Nintnedo Switchu to znana historia i powtarzalny gameplay... I choć twórcy dbają o kilka nowości, to jednak nie zmieniają rdzenia, z którym problem był już na poprzedniej platformie.
Graliśmy na:
NS
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych