Necromunda: Hired Gun - recenzja gry. Nóż w PlayStation 4
Necromunda: Hired Gun to jazda bez trzymanki. Jako łowca nagród rozwalamy na kawałki całe hordy przeciwników, skacząc jednocześnie po ścianach i korzystając z pomocy krwiożerczego cyber-psiaka. Wszystko to w akompaniamencie szybkiej metalowej muzyki. Przed Wami recenzja gry w wersji na PlayStation 4.
Necromunda: Hired Gun to ciekawa gra, choć w żadnym znaczeniu przełomowa. To taki miks najgłośniejszych przedstawicieli gatunku strzelanek pierwszoosobowych. Trochę tutaj Borderlands, Titanfall 2, czy Doom Eternal. Do tego dochodzi całe uniwersum Warhammer 40k - nie jestem jednak szczerze mówiąc obeznany w temacie, dlatego też nie wiem w jakim stopniu i jakości z niego czerpie. Bawiłem się jednak przednio - gdyby nie pewne dotkliwe problemy, na które cierpi wersja na PlayStation 4. O nich będzie jednak w dalszej części recenzji.
Gibki najemnik i jego cyber-piesek
Zabawę w Necromunda: Hired Gun zaczynamy od obejrzenia filmu otwierającego, który wprowadza nas w opowieść i zasady mrocznego świata, w którym toczy się gra. Necromunda to największe zbiorowisko wszelakiej maści zakapiorów, dlatego też wybrany przez nas łowca głów mieć będzie pełne ręce roboty. Po takim wstępie przychodzi nam wybrać swoją postać. Tych jest do wyboru 12. Wybór nie ma jednak większego znaczenia jeśli chodzi o treści fabularne - ot, usłyszymy inny głos i nieco zmienione kwestie. Dostaniemy też taką samą maskotkę - psa imieniem Mastiff.
Po wybraniu również poziomu trudności zaczynamy pierwszą misję polegającą na złapaniu pewnego wyrzutka. Sprawa jednak się komplikuje i prosta z pozoru misja sprawia problemy. Po kilku kluczowych wydarzeniach trafiamy do Martyr's End - kryjówki, w której pomaga nam się stanąć na nogi, nawiązać ważny sojusz i rozpocząć na nowo swoją karierę łowcy nagród. Oprócz wybierania kolejnych misji (tych jest 13) możemy ulepszyć bronie, swoją postać i pupila oraz zasięgnąć informacji.
Fabuła nie jest zbyt porywająca, ale też nie powinno to szczególnie dziwić. Śledziłem ją jednak z umiarkowanym zaciekawieniem, bo scenarzyści zadbali o odpowiednio napisane dialogi i intrygę, która klaruje się wraz z kolejnymi wydarzeniami. Większe zastrzeżenie miałbym jednak do ostatniej sceny - choć jednocześnie jestem w stanie docenić jej swoisty paradoks. Niemniej, wzbudza jednak mieszane odczucia i nieco zawodzi.
Martwa strefa
Jeśli chodzi o rozgrywkę, pierwsze co zauważyłem po rozpoczęciu zabawy w Necromunda: Hired Gun, to to jak nieprzyjemnie się celuje. Zabrakło tutaj porządnych opcji w temacie, pozwalających wygładzić ruchy. Twórcy dodatkowo nie pozwolili całkowicie wyłączyć martwej strefy w celowaniu. Najniższy stopień jakiego możemy używać to 21%. Dla mnie było to zdecydowanie zbyt dużo, co zabrało część przyjemności z dalszej gry. Było to dotkliwe zwłaszcza podczas kolejnych akrobacji, kiedy swoboda w celowaniu jest jeszcze ważniejsza.
Jeśli chodzi o wykonywanie akrobacji typu bieg po ścianie - niestety tak dobrze jak w Titanfall 2 nie jest. Na szczęście jednocześnie nie ma tylu sytuacji, w których podobne zachowania są od nas wymagane. Był jednak moment, w którym bezsensownie straciłem kilka żyć właśnie przez to, że postać nie reagowała do końca na moje polecenia - w efekcie czego spadałem w przepaść. Problem z martwą strefą sprawił też, że zrezygnowałem z zabijania przeciwników podczas biegania po ścianach.
Mimo tego nie narzekałem na jakość zabawy. Walka jest na tyle dobrze zrealizowana, że z niecierpliwością czekałem na kolejną hordę przeciwników do rozwalenia. Szkoda tylko, że przy tym wszystkim często obecne są znaczące spadki animacji. Czasami nie wiedziałem po prostu co się dzieje. Po jakimś czasie się przyzwyczaiłem, ale na początku było to istną katorgą. Na szczęście ma to miejsce podczas największych zadym - ewentualnie przy rozpoczynaniu danego poziomu.
"Chodź przybyszu i skosztuj mojego Dzikiego Węża"
Po każdej wykonanej misji w Necromunda: Hired Gun, lądujemy w swoistej bazie wypadowej. Tak jak wspominałem kilka akapitów wcześniej, jest to miejsce, w którym ulepszymy postać, uzbrojenie, protagonistę i swojego pupila. Niestety, tutaj pojawia się kolejny problem. Gra pozwala na zmienianie właściwości broni. Możemy dokupywać kolejne części oraz instalować znalezione amulety. Interfejs jest jednak stosunkowo nieprzejrzysty i kilka pierwszych chwil w grzebaniu przy uzbrojeniu jest po prostu uciążliwe. W efekcie skupiłem się na ulepszeniu jednej, najważniejszej dla mnie broni. Do reszty nie miałem cierpliwości.
Lepiej jest na szczęście w menu rozwoju postaci i psiaka. Menu umiejętności jest przejrzyste, a funkcje kolejnych ulepszeń jasno i wyraźnie opisane. Spodobało mi się to jak kolejne modyfikacje wpływają na wygląd naszego pupilka. Nie odczułem jednak jego przydatności - choć może to wynikać z tego, że nie przetestowałem jeszcze wszystkich umiejętności. Okazywał się jednak nieoceniony dzięki oznaczaniu przeciwników - zwłaszcza podczas walki z takimi, którzy maskowali się w otoczeniu.
Grę ukończyłem na poziomie normalnym w około 8 godzin. Przez ten czas zebrałem setkę łupów, z których oczywiście większość okazała się bezużyteczna. Mam wrażenie, że zabiłem tysiące przeciwników wśród których znajdowali się różnego rodzaju łachudry - począwszy od najdrobniejszych, a na prawdziwych bydlakach kończąc. W jednym momencie miałem też okazję zasmakować nieco bardziej koszmarnego klimatu, za co duży plusik.
Necromunda: Hired Gun nie jest i nie będzie topowym przedstawicielem gatunku FPS. Wyróżnia go jednak unikalny styl uniwersum Warhammer 40 000 i szybka, krwawa rozgrywka. Do tego należy dodać naprawdę świetną ścieżkę dźwiękową, w której przeważają brzmienia metalowe z klawiszami i wszelką elektroniką w tle. Istna poezja! Muzyka jest na tyle dobra, że album dostępny na platformie Spotify, przesłuchałem już kilka razy.
Niestety, z uwagi na wymienione wcześniej w tej recenzji problemy, odradzam wersję na PlayStation 4. Necromunda: Hired Gun jest też dostępne na obecną generację, więc jeśli chcecie zagrać w tę grę na konsoli, zalecam uruchomienie jej na PlayStation 5 lub Xbox Series X|S. Choć nie gwarantuję, że będzie tam znacznie lepiej, bo nie miałem okazji tych wersji przetestować. Tego jednak bym się spodziewał. Niemniej jednak warto, bo Necromunda: Hired Gun to świetna gra i łakomy kąsek dla entuzjastów gatunku.
Ocena - recenzja gry Necromunda: Hired Gun
Atuty
- Przyjemny model strzelania
- Szybkie tempo rozgrywki
- Świetna muzyka i stylistyka
- Odpowiednio długa kampania
Wady
- Dokuczliwe spadki animacji
- Wymuszenie martwej strefy w celowaniu
- Nieprzejrzysty interfejs
- Zakończenie wzbudza mieszane odczucia
Necromunda: Hired Gun to bardzo fajna gra. Przyjemny model strzelania, świetna muzyka i design oraz odpowiednio długa kampania. Wersja na PS4 ma jednak spory problem z płynnością, a ponadto wymuszono martwą strefę w celowaniu, co zabiera przyjemność ze strzelania. Jeśli grać to na nowszym sprzęcie.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych