F1 2021 - recenzja gry. Najlepsze F1 od lat
Spędziłem w F1 2021 już przeszło 30 godzin i nie żałuję ani sekundy. Sprawdźcie naszą recenzję tegorocznej edycji licencjonowanej serii od Codemasters i EA.
Jak co roku, Codemasters dostarczyło nam kolejną odsłonę licencjonowanej serii - F1 2021. Tytułowani przez wielu "mistrzowie kodu" zostali w ostatnim czasie przejęci przez Electronic Arts i wielu zainteresowanych grami Brytyjczyków zaczęło mieć obawy o prezentowany przez nich poziom w przyszłych produkcjach. Po spędzeniu przeszło 30 godzin w recenzowanej dzisiaj pozycji mogę z ręką na sercu powiedzieć, że niepotrzebnie ktokolwiek z Was się martwił, ponieważ mamy tutaj do czynienia z najlepszym F1, jakie kiedykolwiek miałem okazję zasmakować.
Braking Point w F1 2021 smakuje wyśmienicie
Największą i najchętniej promowaną nowością jest tryb Braking Point, który można śmiało przetłumaczyć jako wątek fabularny. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest on jedynie zapychaczem, ale gdy go wypróbujemy, możemy zauważyć, że i w wyścigówce da się stworzyć dość niezłą historię - w tym przypadku mamy do czynienia z wschodzącą gwiazdą, Aidenem Jacksonem, a także Casperem Akkermanem będącym w podeszłym wieku. Obaj kierowcy trafiają do jednego teamu, ale po pierwszych spotkaniach okazuje się, że nic nie jest takie, jak wydawało się w trakcie przygotowań przedsezonowych.
W karierze F1 2021 znajdziemy także Devona Butlera w roli głównego antagonisty, łącznika z szefem zespołu Briana Doyle, jak i żonę Akkermana - Zoe. Wszystkie pięć postaci mają swoje role w Braking Point, a ich zachowania możemy obserwować w filmikach przerywnikowych stworzonych na specjalnym silniku, który sprawia, iż czujemy się jak w kinie. Zważywszy na to, że zwrotów akcji tutaj nie brakuje i jeśli ktoś nie oczekuje scenariusza rodem z filmu z 2002 roku Ridleya Scotta - Helikopter w Ogniu - to na pewno się nie zawiedzie.
W przerwie od kolejnych cut-scenek wsiadamy za bolid i ruszamy na tor. Cały wątek trwa mniej więcej 5-6 godzin i mamy okazję przejeździć dwa sezony - oczywiście nie pełne, bo to byłoby aż zbyt nudne. Twórcy wybrali sobie dowolne obiekty, czasami uzasadnione fabularnie, na których musimy osiągnąć jakiś cel. Raz jest to wyprzedzenie danego kierowcę przed wskazanym okrążeniem, raz dojechanie do mety, a jeszcze w innym przypadku znalezienie się na podium. Jest tego sporo, ale ciężko mówić tutaj o jakimś wysokim poziomie trudności - moduł ten jest tak przygotowany, aby wprowadził do gry nawet osoby kompletnie nie znające się na wyścigach. Braking Point w F1 2021 można śmiało porównać do kampanii fabularnej w serii Call of Duty.
MyTeam wciąż zdaje egzamin
Zdecydowanie lepiej wypada tryb MyTeam, który fani F1 2020 powinni doskonale znać. Mając ograniczony budżet tworzymy swój własny zespół, będąc jednocześnie w nim kierowcą nr. 1. Wybieramy dostawcę silników, sponsorów, a także drugiego kierowcę, a następnie bierzemy udział w rozgrywkach na rozmaitych torach. Istotną rolę odgrywa tutaj ulepszanie swojego bolidu w trakcie sezonu, a także działów zespołu.
Mówiąc o tych pierwszych wyróżnić trzeba nadwozie, aerodynamikę, jednostkę napędową oraz wytrzymałość, które kolejno odpowiadają za budowę naszego bolidu (im jest lżejszy i ma mniej elementów, tym szybszy), zachowanie na długich, prostych odcinkach i w ciasnych/szybkich zakrętach, moc silnika, jak i żywotność wskazanych komponentów. Trzy pierwsze segmenty warto rozwijać jednocześnie i o ile nie zależy nam na pełnej symulacji, wytrzymałość nie jest aż tak ważna, jak pozostałe elementy.
Z kolei przyglądając się działom zespołu, wspomnieć trzeba o symulatorze zwiększającym możliwości drugiego kierowcy, jak i marketingu pozwalającemu podpisywać umowy z coraz to lepszymi sponsorami. Oprócz tych dwóch segmentów, musimy dbać także o działy, które odpowiadają za dane części bolidu - czyli aerodynamikę, nadwozie, jednostkę napędową i wytrzymałość. Im więcej bonusów mają, tym więcej punktów BIR generują i jednocześnie pozwalają na szybsze opracowywanie ulepszeń.
Powrót starych elementów...
Będąc już przy punktach BIR, trzeba jasno sobie powiedzieć, że odgrywają one ogromną rolę w recenzowanym dzisiaj F1 2021. Zbieramy je w trakcie treningów (warto nadmienić, że od teraz mamy do dyspozycji jedynie trzy, najważniejsze plany treningowe, a nie kilka, tak jak to miało miejsce w poprzednich odsłonach serii), kwalifikacji oraz wyścigu. Im lepiej nam pójdzie i więcej danych zbierzemy, tym więcej punktów otrzymamy na rozwój sprzętu. Tyczy się to także drugiego kierowcy, który odgrywa teraz minimalnie większą rolę niż chociażby w F1 2020.
Tryb MyTeam wciągnął mnie najbardziej, a to dlatego, że ciągle się coś tutaj dzieje. Planujemy aktywności zespołu w kalendarzu, obserwujemy rynek transferowy i aktualizujące się statystyki kierowców, a także czekamy na ruchy innych teamów w zakresie rozwoju bolidów. Nie można tutaj mówić o nudzie, która zaczyna występować po dwóch, maksymalnie trzech sezonach w karierze kierowcy, która różni się od "mojego zespołu" tym, że mamy mniejszy wpływ na rozwój bolidu i jego zaplecze.
Nowością w F1 2021 jest na pewno kariera w trybie kooperacji. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby zaprosić do sesji swojego kolegę i rozpocząć walkę na torze z botami w formacie pełnego sezonu. Na początku twórcy pytają się nas, czy chcemy być w jednym zespole, czy też załączyć możliwość transferów, co jest jednoznaczne z tym, że w możemy rywalizować między sobą w innych teamach i szczerze powiedziawszy, druga opcja prezentuje się zdecydowanie lepiej - szczególnie wtedy, gdy jeden z nas wsiada do kokpitu Red Bulla, a drugi Mercedesa.
...i masa nowości w F1 2021
Po opisaniu modułów dostępnych w recenzowanym dzisiaj produkcie, myślę, że można śmiało przejść do sedna tematu, czyli największych zmianach pod względem sztucznej inteligencji, modelu jazdy, asyst, czy nawet odgłosów dobiegających z zabójczo mocnych maszyn. Zacznę od końca, czyli ryku silników - są one wręcz miodem dla uszu fanów motoryzacji: Honda nareszcie brzmi jak Honda, a Ferrari jak Ferrari w realnym życiu. Doskonałą robotę robi elektryczne doładowanie, które czuć i słychać na wyższych/niższych biegach, jak i wyższych/niższych obrotach. Bardzo cieszę się z tego, że Codemasters nareszcie uwzględniło ten element, jakże brakujący w F1 2020.
W kwestii asyst wciąż mamy do czynienia z wieloma wspomagaczami ułatwiającymi lub utrudniającymi jazdę, z których wyróżnić możemy kontrolę trakcji (trzymanie się bolidu toru w zależności od obrotów przy wyjściu z zakrętów), ABS odpowiadający za blokowanie hamulców, czy automatyczną skrzynię biegów. Oprócz nich doszły natomiast pełne uszkodzenia bolidu i symulacyjne zarządzanie paliwem (przypomnijmy, że od tego sezonu nie mamy do wyboru jakichkolwiek trybów silnika, więc ważne jest, aby umiejętnie jeździć i nie dodawać gazu w zakrętach), więc jest to spory uśmiech w stronę osób chcących jak najbardziej urealistycznić zabawę, choć, jak dla mnie, zmiana ta lekko psuje widowisko w trybach sieciowych, ponieważ nie możemy uwolnić tzw. "demona" w bolidzie.
W trakcie jazdy po torze w F1 2021 zauważyłem, że Codemasters zadbało także o algorytm odpowiadający za błędy sztucznej inteligencji. Oczywiście te były już w poprzednich częściach marki, ale ograniczały się zazwyczaj do blokowania kół - teraz doszły do tego uślizgi, które - w najbardziej krytycznych momentach - powodują nawet kraksy. Książkowym przykładem był zakręt Eau Rogue na Spa w Belgii, gdzie Kimi Raikkonen będąc w tunelu aerodynamicznym za innym pojazdem, stracił kontrolę nad swoją bryką i uderzył w bandę (uwieczniłem to na jednym z obrazków w galerii). W głowie utkwił mi także Daniel Ricciardo, który w czwartym zakręcie w Bahrajnie złapał uślizg tylnej osi i ledwo się wyratował. To naprawdę świetne urozmaicenie i cieszę się, że teraz nie tylko my popełniamy błędy.
Sam model jazdy nie różni się prawie w ogóle od tego z F1 2020. Już na początku zabawy ustawiłem sobie średnią kontrolę trakcji oraz załączony ABS i korzystając z ustawień bolidu z poprzedniej odsłony serii, nie czułem większych różnić w jeździe. Wciąż musimy dokładnie dodawać gazu przy wyjściach z zakrętu, aby być jak najszybszym. Asysty spowalniają, szczególnie pełna kontrola trakcji, więc jeśli marzymy o odnoszeniu sukcesów w trybach sieciowych, musimy od razu uczyć się jeździć na poziomie "średnim" i najlepiej wyłączonym ABS-em, który skraca dystans hamowania - o ile robimy to oczywiście umiejętnie.
Codemasters wykonało świetną robotę
W całym tym zamieszaniu nie możemy zapominać o systemach DRS i ERS. Ten pierwszy załączamy jedynie w wyznaczonych punktach na prostej startowej będąc maksymalnie sekundę za bolidem nas poprzedzającym. Otwarcie tylnego skrzydła diametralnie zmniejsza opór powietrza i pozwala szybko zbliżyć się do przeciwnika. Z kolei ERS jest używany przez całe okrążenie, ale dzięki specjalnemu przyciskowi, możemy wykorzystać zaoszczędzoną moc na zwiększenie prędkości przy manewrze wyprzedzania.
Ci bardziej doświadczeni mogą operować ERS-em przez całe okrążenie. Jest on najbardziej przydatny przy wyjściach z zakrętu na wyższych biegach, ponieważ im mniejsza prędkość, tym szybciej ją dzięki niemu zwiększymy. Wyłączać go trzeba zawsze przed dohamowaniem, bo to właśnie wtedy najszybciej gromadzi energię. Można śmiało rzec, że jeśli go w pełni opanujemy, rozgrywka stanie się jeszcze bardziej przyjemna.
Pochwalić Codemasters można także za pełne wsparcie kontrolera DualSense w wersji na PC (Steam) - haptyczne wibracje i adaptacyjne triggery urozmaicają szybką jazdę: szczególnie w trakcie hamowania, gdy L2 próbuje się uwolnić i zsunąć nasz palec z przycisku stawiającego opór. Złego słowa nie mogę powiedzieć także o R2 przy dynamicznym przyśpieszaniu, bo gdy koła zaczną "buksować", poczujemy skaczące obroty silnika na własnych dłoniach. Nie zawodzi również optymalizacja, ponieważ na karcie GTX 1080 w rozdzielczości 1440p i na najwyższych ustawieniach graficznych F1 2021 ani przez sekundę nie spadło poniżej 75 FPS-ów.
Największe wady produkcji? Zdecydowanie twarze nowych kierowców. W oczy rzucił mi się przede wszystkim Yuki Tsunoda z AplhaTauri, który wygląda starzej niż Carlos Sainz czy Daniel Ricciardo - to nie powinno tak wyglądać. Minus należy się Codemasters za zbyt mało cieszynek BOT-ów na podium oraz brak jakichś imprez i spotkań w paddocku po wyścigach. Zbyt szybko o nich zapominamy i przechodzimy do kolejnych weekendów wyścigowych, a myślę, że deweloperzy posiadają w swoim zespole osoby, które dałyby radę przygotować jakieś filmiki przerywnikowe na wzór modułu Braking Point, gdzie wyszło to bardzo dobrze.
Reasumując... F1 2021 to najlepsza odsłona marki i jestem pewny, że mój licznik na Steamie prześcignie pod koniec następnego miesiąca F1 2019, w którym spędziłem ponad sto godzin. Przy tegorocznej pozycji mam już nabite 30 godzin i liczba ta stale rośnie - nie pozostaje nic innego, jak czekać na start e-sportowych lig, które już zbierają pierwszych ochotników. Jeśli ktoś zastanawiał się nad kupnem recenzowanej dzisiaj gry, mam nadzieję, że dzięki powyższej opinii podejmie właściwy wybór: warto, warto i jeszcze raz warto!
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do F1 2021.
Ocena - recenzja gry F1 2021
Atuty
- Tryb kariery Braking Point jest na przyzwoitym poziomie
- Tryb MyTeam wciąż wciąga jak bagno
- Sporo usprawnień w sztucznej inteligencji
- Bardziej przemyślany system BIR
- Świetne brzmienie silników
- Pełne uszkodzenia bolidu wpływające na wydajność
- Kilka nowych mechanik urozmaicających zabawę
- Bardzo dobra wydajność i pełne wsparcie kontrolera DualSense
Wady
- Brak ustawień trybu silnika trochę psuje widowisko
- Wciąż drętwe "cieszynki" na podium i brak jakichś dodatków w paddocku po wyścigu
- Twarze niektórych kierowców (np. Tsunody)
F1 2021 to odsłona, w której spędzę jeszcze więcej godzin niż w F1 2019. F1 2020 nie wciągnęło mnie aż tak, ale to dlatego, że zmian było niewiele. W przypadku najnowszej części marki, jest diametralnie inaczej.
Graliśmy na:
PC
Przeczytaj również
Komentarze (62)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych