Samurai Warriors 5 - recenzja gry. Musou wyszlifowane do perfekcji?

Samurai Warriors 5 - recenzja gry. Musou wyszlifowane do perfekcji?

Igor Chrzanowski | 27.07.2021, 09:00

Na kontynuację Samurai Warriors (nie licząc spin-offa z 2016 roku) musieliśmy czekać aż 7 długich lat, lecz w końcu doczekaliśmy się i Samurai Warriors 5 debiutuje dziś na konsolach i PC. Czy warto było czekać? Tego dowiecie się z naszej recenzji!

Każdy kto choć raz miał styczność z gatunkiem musou lub po prostu grami z cyklu Warriors, doskonale wie czy odpowiada mu taka forma zabawy i dlaczego. Podchodząc do produkcji Omega Force i Koei Tecmo trzeba mieć w sobie dużo dystansu, należy przymykać oko na pewne umowności oraz być otwartym na dużo zwariowanych motywów, jakie oferuje nam seria od ponad 20 lat. Już na wstępie mogę Wam zdradzić, że Samurai Warriors 5 to jeden z najlepszych przedstawicieli musou od lat i jedno z lepszych dzieł japońskiego dewelopera w ostatnim czasie. Dlaczego tak jest i czym nowe dzieło wyróżnia się na tle innych?

Dalsza część tekstu pod wideo

Największy japoński bohater

Recenzowane dziś Samurai Warriors 5 ponownie opowiada nam historię ery Sengoku, skupiając się jednak tym razem na drodze jaką obrał sobie Nobunaga Oda w trakcie swojej wielkiej misji zjednoczenia całej Japonii w jeden potężny kraj, kończąc erę wiecznych klanowych wojenek, które przez setki lat wyniszczały Kraj Kwitnącej Wiśni. Swoją przygodę rozpoczynamy zatem od jego najwcześniejszych podbojów i przez sześć dość długich rozdziałów śledzimy losy wielkiego wodza i jego popleczników. Na szczęście to nie jest jedyna fabularna kampania dostępna w ramach "Musou Mode", albowiem swoje własne 6 rozdziałów otrzymał także Mitsuhide Akechi - największy rywal i zarazem sprzymierzeniec klanu Oda.

Twórcy pozwalają nam tym samym spojrzeć tę samą historię z dwóch różnych perspektyw, urozmaicając nam całą zabawę kolejnymi specjalnymi mini epizodami skupiającymi się na pobocznych historycznych postaciach, jak chociażby Ieyasu Tokugawa. Łącznie daje nam to ze 30, a może nawet i 40 godzin doskonałej sieczki w samym trybie Musou, a oprócz niego możemy toczyć kolejne boje w trybie Cytadeli, gdzie rozgrywamy te same jak i nowe scenariusze na zupełnie nowych zasadach z pełną plejadą dostępnych w grze postaci. Jak zatem widzicie Omega Force zadbało o to, abyśmy się nie nudzili, dzięki czemu ich dzieło może wystarczyć najwytrwalszym śmiałkom nawet na 100 albo i 150 godzin - choć znajdą się i tacy co wykręcą pewnie po tysiąc godzin.

Najważniejsze jest jednak to, że każda misja okraszona jest tu pięknie rysowanym wstępem przybliżającym wydarzenia historyczne oraz przerywnikami filmowymi na silniku gry, gdzie poznajemy bardziej fabularyzowane losy bohaterów znanych z kart historii. Przykładem może tu być chociażby małżeństwo Nobunagi i niejakiej Kichō znanej również jako Lady Nō - bez spoilerowania napiszę tylko, że zobaczycie tu autorską wersję ich życiorysu napisaną przez Omega Force.

Samurai Warriors 5 - recenzja gry. Musou wyszlifowane do perfekcji?

Niczym japońskie malowidło

Na ogromną pochwałę japoński deweloper odpowiedzialny za Samurai Warriors 5 zasługuje również za genialny dobór kierunku artystycznego dla całej produkcji. W odróżnieniu od poprzednich odsłon gdzie mieliśmy do czynienia z, że tak to ujmę, gołym stylem graficznym charakterystycznym dla japońskich produkcji, tutaj całość została przygotowana tak, aby wyglądać jak żywcem wyjęta z japońskich malowideł. Zarówno ekrany menu, interfejs podczas rozgrywki jak i same postacie oraz otoczenie oddają hołd klasycznej japońskiej sztuce i muszę szczerze przyznać, że prezentuje się to wprost rewelacyjnie. Recenzowana dziś gra z pewnością należeć będzie do tych, które nigdy się nie zestarzeją - wystarczy w sumie, że spojrzycie na załączone obrazki i zrozumiecie o co chodzi. Wielkie brawa za odwagę i pracę włożoną w napisanie własnych shaderów, które umożliwiły taki efekt. Jeśli zaś chodzi o ścieżkę dźwiękową, tutaj deweloperzy zdecydowali się zastąpić elektroniczną muzykę bardziej rockowymi brzmieniami, co wyszło grze tylko na dobre, a każda akcja daje jeszcze więcej emocji i frajdy.

Rozgrywka jest jednak tym co dzieli ludzi na zagorzałych zwolenników oraz przeciwników gatunku musou - chyba nigdy nie widziałem żadnej "środkowej" opinii. Jedni zarzucali serii Warriors powtarzalność, klepanie kolejnych odsłon na kolanie na dokładnie tym samym schemacie co te 20 lat temu, drudzy zaś dostrzegają w tym swego rodzaju frajdę i drobne nowości niczym w kolejnych odsłonach FIFY czy NBA 2K. Samurai Warriors 5 może być jednak tą produkcją, która udowodni, że deweloperzy z Omega Force nie traktują swojej pracy po macoszemu i naprawdę się do niej przykładają.

Bo to właśnie drobne usprawnienia i modyfikacje sprawiają, że walka w recenzowanym dziś tytule jest absolutnie fantastyczna - choć wciąż nie oferuje żadnej rewolucji. Standardowo dla gatunku mamy tu do czynienia ze schematem, w którym dwie armie stają naprzeciwko siebie w wieloetapowych i wielozadaniowych bitwach, za powodzenie których odpowiedzialni są ich oficerowie. My jako jeden z takich grywalnych bohaterów mamy w sobie moc i sposobność ku temu, aby w pojedynkę zwalczać dosłownie tysiące przeciwników. W Samurai Warriors 5 do naszej dyspozycji oddano aż 39 grywalnych herosów, z czego aż 7 to nowe dla serii postacie. Każdy z nich ma swój własny zestaw ulubionego uzbrojenia, którego typów jest aż 21, dedykowane drzewko rozwoju umiejętności oraz serię wyjątkowych umiejętności bojowych. Łącznie daje nam to dosłownie setki kombinacji i wybitny wręcz potencjał do eksperymentowania z systemem walki.

Samurai Warriors 5 - recenzja gry. Musou wyszlifowane do perfekcji?

Ostatnie szlify

Wszystkie animacje ciosów, balans postaci, ich charakterystyka czy nawet fabularne odzywki zostały tu doszlifowane do maksymalnej jakości i absolutnie nie mam się do czego przyczepić. Raz tylko na chwilę przyciął się jeden z sojuszniczych NPC-ów, to musiałem go szturchnąć umiejętnością specjalną, aby ruszył się dalej. Nie jest to jednak coś takiego, co mogłoby zepsuć wrażenia z rozgrywki, albowiem podczas każdej z rozegranych misji naprawdę można było się wczuć w ten bojowy klimat i gdy bywało dość gorąco, emocjonować się wspólnie z towarzyszami. 

Sami projektanci misji także dali radę i przygotowali serię bardzo udanych i co najważniejsze różnorodnych zadań do ogrania. Będziecie nie tylko toczyć zwycięskie boje roznosząc naszych przeciwników w pył, ale od czasu do czasu zostaniecie zmuszeni do ucieczki z własnego zamku, sabotażu fortyfikacji, ratowania towarzyszy, a nawet przegrania bitwy i odwrotu. Dzięki temu nigdy nie wiadomo co czeka na nas w kolejnej misji, co daje nutkę ekscytacji oraz odświeżających wrażeń - ciągłe wygrywanie bywa przecież po pewnym czasie naprawdę nużące. Niestety nadal przedmioty do wykorzystania podczas bitw są tak bezużyteczne, że przypomniałem sobie o nich dopiero po kilku godzinach zabawy, a i tak nadal ich nie używam. 

Reasumując Samurai Warriors 5 to naprawdę fantastyczna i wciągająca produkcja, która niestety nie jest idealna - wciąż ma parę ograniczeń wynikających pewnie z możliwości sprzętowych, ale kiedy Omega Force zacznie działać wyłącznie na next-genach może się to znacząco odmienić. Fajnie byłoby zobaczyć żywszą mimikę twarzy, fajniejsze efekty w cut-scenkach czy żywo zmieniające się środowisko podczas bitwy - wiecie, na przykład jak wyburzana lub podpalana jest dana budowla. Niemniej jednak tytuł ten da wam dosłownie setki godzin wybitnej zabawy w stylu musou!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Samurai Warriors 5

Atuty

  • Musou w najlepszym wydaniu
  • Historia młodego Nobunagi
  • Dużo zawartości
  • Bardzo ładny kierunek artystyczny
  • Świetna muzyka

Wady

  • Mimika postaci i niektóre drętwe cutscenki
  • Lekkie spadki wydajności
  • Sporadyczne błędy z AI

Samurai Warriors 5 to typowy reprezentant gatunku musou. Albo to kochasz, albo nie. Być może jednak najnowsze dzieło Omega Force przekona cię do sięgnięcia po bardzo fajną lekcję historii!
Graliśmy na: PS4

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper