Tales of Arise – recenzja gry. Soczysta uczta dla fanów jRPG

Tales of Arise – recenzja gry. Soczysta uczta dla fanów jRPG

redakcja | 08.09.2021, 16:00

Seria "Tales of..." mimo że od praktycznie początku swego istnienia osiągnęła dobry balans pomiędzy opowiadaniem historii a wciągającym system potyczek stawiających na akcję, w przeciwieństwie do konkurencji - nie była w stanie się wybić. Teraz może się to zmienić. Zapraszam na recenzję Tales of Arise.

Tak po prawdzie jedynie Tales of Symphonia, wydana pierwotnie wyłącznie na GameCube, zyskała uznanie, poprzednie jak i kolejne odsłony miały swoich odbiorców, jednak nie tak licznych jak tytuły konkurencji. Po części było to spowodowane przywiązaniem do tradycji, a po części niechęcią Namco do sypnięcia groszem. Jednak w przypadku recenzowanego Tales of Arise, widać że pieniędzy nie żałowano.

Dalsza część tekstu pod wideo

Inwestycja w Tales of Arise

Tales of Arise – recenzja gry. Soczysta uczta dla fanów jRPG

Od pierwszych chwil czuć, że Tales of Arise zostało potraktowane poważnie. Porzucono wysłużony silnik graficzny na rzecz Unreal, dzięki czemu nawet dość puste lokacje wyglądają naprawdę dobrze. Widać że nie tylko zmiana silnika wyszła na lepsze grze, to dodatkowo da się zauważyć minimalną wręcz powtarzalność elementów. Praktycznie każda lokacja wygląda świetnie, począwszy od spalonych słońcem kanionów, gdzie tylko nieliczne rośliny mają szansę przetrwać, przez piękne, pełne drzew lasy aż na miastach skończywszy. Ilość detali w pewnych momentach szokuje. Jedno z miast jest po prostu piękne z licznymi elementami architektury, straganami pełnymi towaru i kwiatami oraz innymi elementami dekoracyjnymi. Wszystko wygląda znakomicie do tego stopnia, że dopiero po rzuceniu okiem na mapę widzimy, że podobnie jak inne jRPG to są jedynie "rury", które nie pozwalają na zbyt wiele eksploracji. Co nie znaczy, że jej nie ma, bo mimo prostoty konstrukcji, na każdej z nich czeka wiele ścieżek, których sprawdzenie zakończy się nagrodą. Po za tym aż chce się zobaczyć co się kryje za rogiem, co czeka na nas podczas podróży.

Podobnie jest z modelami postaci, nawet zwykłe NPC nie odstają jakością wykonania tak bardzo od kluczowych bohaterów. Owszem, nie dano im aż tak wiele detali jak postaciom, wokół których kręci się fabuła, ale to miła odmiana, że nie ma odczuwalnego dysonansu. Z kolei modele głównych postaci zostały przygotowane ze sporą starannością. Każda nowa zbroja, każda broń, każdy kostium - wygląda świetnie, a co ważniejsze pasuje do stylistyki świata. Podobnie jest z przeciwnikami, nawet te same modele z lekkimi modyfikacjami nie sprawiają wrażenia, że podmieniono tylko kolorki. W praktyce na Tales of Arise po prostu miło się patrzy, po części za sprawą "Atmospheric Shader", który sprawia, że całość wygląda jak połączenie anime z obrazami na płótnie, a po części dzięki sporym nakładzie pracy grafików.

Historia na pięć sezonów i kinówkę

Tales of Arise – recenzja gry. Soczysta uczta dla fanów jRPG

Fabuła w recenzowanym Tales of Arise skupia się na dwóch postaciach z dwóch różnych światów. Przez 300 lat Rena rządziła Dahną, grabiąc planetę z jej zasobów i pozbawiając ludzi godności i wolności. Setki lat opresji i pracy przy wydobywaniu mistycznej energii sprawiły, że populacja planety straciła wszelką nadzieję w odzyskaniu wolności przed technologicznie zaawansowanymi najeźdźcami. Tajemniczy niewolnik, który nosi żelazną maskę, nie czujący bólu oraz bez pamięci spotyka na swej drodze Shionne, dziewczynę której dotknięcie kończy się boleśnie dla każdego. Razem z grupą rebeliantów, łączą swe siły by zakończyć tyranię Rena, choć każde z nich ma osobiste powody. W trakcie podróży poznajemy także kilka innych postaci, które reprezentują "stereotypy" typowe dla tego typu gier. Mamy nieśmiałą i oczytaną studentkę magii, narwanego i niezbyt rozgarniętego adepta sztuk walki, stoickiego i pompatycznego arystokratę oraz matczyną figurę, która dosłownie broni wszystkich dzięki swej gigantycznej tarczy. 

Mimo iż nie są to specjalnie oryginalne pomysły, to autorom udało się wykreować naprawdę zgraną ekipę, której losy dobrze się śledzi. Przez całą historię poznamy je całkiem dobrze, głównie za sprawą konwersacji, które towarzyszą serii od niemalże początków. Co jakiś czas mamy możliwość posłuchania wymiany zdań pomiędzy postaciami, odnośnie ich przemyśleń na temat tego co właśnie miało miejsce, lub co na nich czeka. Jest tego masa, momentami zbyt wiele nawet mogło by się wydawać. Często dość błahy powód pozwala lepiej zrozumieć daną postać. Jednak nawet najbardziej trywialne wymiany zdań rozwijają te postacie, do tego stopnia, że oglądałem wszystkie, mimo iż odrywały mnie od parcia przed siebie w celu poznania głównego wątku. Ten z kolei jest pełen metafor i swoistych przemyśleń. Wątek opresji, wyzwolenia (powstania?) jest całkiem dobrze poprowadzony, natomiast ci co są obeznani z niuansami jRPG (szczególnie serii Tales) mogą się spodziewać, że to co wydaje się, że wiemy na początku, nie jest tym czym jest na końcu. I nie będą specjalnie zaskoczeni, choć przyznam, że pewne momenty jak i wyjaśnienia w Tales of Arise zasługują na pochwałę.

Kontrolowany chaos

Tales of Arise – recenzja gry. Soczysta uczta dla fanów jRPG

Recenzja systemu walki, to prawdopodobnie jeden z najważniejszych elementów dla takiej gry. Biorąc pod uwagę ile czasu spędzimy pokonując kolejnych wrogów, musi być on przyjemny a jednocześnie oferować coś co przykuje na dłużej. Tales of Arise kontynuuje tradycję nacisku na akcję. Każda z postaci ma swój styl walki, z czego główny protagonista to typowy wojownik, którego ataki bazują na cięciach mieczem i swoistych pociskach w formie fal. Walczy się nim niczym w dobrej nawalance z bronią białą, adeptka magii to typowe naciskanie kilku przycisków z czego każdy odpowiada za konkretny czar, podobnie jest z mini-wojownikiem, którego znajomość sztuk walki to trochę uproszona bijatyka. Shionne to postać dystansowa, strzelająca z broni palnej, choć jej główną rolą jest leczenie reszty ekipy. Pozostała dwójka to w zasadzie "tank" oraz połączenie uzdrowiciela z wojownikiem. Natomiast sama walka jest fantastyczna, co prawda dopiero po pewnym czasie dostajemy dostęp do wszystkich taktyk, jak choćby możliwość użycia w walce większej ilości niż 3 przypisane do przycisków. 

O innych atrakcjach systemu nie wspominając, więc średnio po kilkunastu godzinach wyjdziemy z "tutoriala" i zaczyna się prawdziwa zabawa. Szczególnie gdy zaczniemy testować wszystkie postacie, każdą w teorii gra się tak samo, ale ich ataki i specyficzne umiejętności sprawiają, że gra się jednak inaczej. Same walki to wklepywanie zwykłych ataków w połączeniu z specjalnymi, gdy przeciwnik straci barierę to możliwe jest wykonanie mega ataku w duecie, który jest efektownym zakończeniem potyczki, zarówno wizualnie jak i pod względem obrażeń. Animacji w Tales of Arise jest całkiem sporo, więc nie za szybko zobaczymy wszystkie, mi nawet pod koniec gry jeszcze się nie znudziły. Są szybkie, efektowne, efekciarskie wręcz i dają masę frajdy z wykonania. Jedyne co może przeszkadzać to sporadyczny chaos na ekranie, często tyle się dzieje, że nie wiadomo co widać, ale szybko można się przyzwyczaić i ocenić co robić w danym momencie. Inteligencja towarzyszy jest całkiem dobra, radzą sobie adekwatnie do poziomu trudności i tylko sporadycznie wypada zmienić ich zachowanie, a sami skupiamy się na naszej części walki. W akompaniamencie świetnego motywu muzycznego, pełnego skrzypiec i znakomitego tempa.

Tales od Arise w kilku edycjach

Tales of Arise – recenzja gry. Soczysta uczta dla fanów jRPG

Z "dziennikarskiego" obowiązku,  muszę wspomnieć w tej recenzji o swoistym wyciąganiu dodatkowej kasy i bonusach z tym związanych. Po za standardową edycją Tales of Arise, która oferuje samą grę istnieją jeszcze dwie, które zawierają sporo dość specyficznych elementów. W większości przypadków są to dodatkowe kostiumy, z czego kilka jest inspirowanych innymi grami oraz niestety "wspomagacze". O ile trochę dodatkowych przedmiotów, które są do zdobycia w grze, jak i kasy czy punktów doświadczenia to nic problematycznego, to kilka może być.

Chodzi głównie o ekskluzywne dla "niezwykłych" edycji relikty, które modyfikują grę. W edycji deluxe oraz Ultimate, są przedmioty, które potrafią diametralnie zmienić zabawę. Jeden z reliktów redukuje ilość potrzebnych komponentów do stworzenia broni, inny do gotowania potraw, czy w końcu dodaje broń, która na początku gry ułatwi potyczki. Niby nie jest to problematyczne, można ich nie używać, jednak tego typu "atrakcje" warto mieć na uwadze. Szczególnie gdy podczas obozowania na ekranie pojawia się informacja, że można ułatwić sobie grę, płacąc trochę więcej oraz że są nowe kostiumy i inne rzeczy w sklepiku.

Nie licząc tego, Tales of  Arise to znakomity jRPG, w pełni zasługujący na inwestycję, szczególnie czasu. Sam wątek fabularny to lekką ręką dwie doby, a w połączeniu z zadaniami pobocznymi, oraz dodatkową zawartością po zobaczeniu napisów końcowych da nam przeszło sześćdziesiąt, a nawet więcej godzin zabawy.  System walki jest świetny, fabuła na tyle wciągająca, że chce się zobaczyć co dalej, a do tego wizualnie wygląda momentami po prostu pięknie. Namco postarało się i dało fanom serii niemalże idealną grę na rocznicę marki. Dla fanów jRPG, jest to pozycja obowiązkowa.

Autor: Dariusz Pasturczak 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Tales of Arise

Atuty

  • Świetna fabuła
  • Oprawa wizualna
  • Dynamiczny i złożony system walki
  • Masa rzeczy do zdobycia i odkrycia
  • New Game + oraz dodatkowa zawartość po skończeniu fabuły
  • Oprawa muzyczna

Wady

  • Sporadyczne spadki klatek
  • "Wspomagacze" i afiszowanie sklepiku
  • Rozkręca się pełni po kilku(nastu) godzinach
  • Łowienie ryb momentami irytuje

Znakomity jRPG, oferujący masę godzin oraz sporo zawartości po zakończeniu. Bardzo dobry, dynamiczny system walki oraz świetna oprawa. Idealna gra na dwudziestopięciolecie serii, pozycja obowiązkowa dla każdego fana gatunku.
Graliśmy na: PS5

redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper