Reklama
The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

Mateusz Wróbel | 21.10.2021, 16:00

W ostatnich dniach odbyłem wycieńczającą podróż do zasypanej, sumeryjskiej świątyni, w której przez przypadek obudziłem starożytne zło, nie dające mi ani chwili spokoju. Supermassive Games, za sprawą The Dark Pictures Anthology: House of Ashes tym razem postawiło na historię rozgrywającą się w podziemiach, a poniższa recenzja powinna rozwiać wątpliwości nt. tego, czy deweloperom udało się osiągnąć jakość, którą zaprezentowali w Until Dawn.

The Dark Pictures: House of Ashes to trzecia z ośmiu planowanych gier z antologii The Dark Pictures. Po chłodno przyjętym  umożliwiającym poznać niezbyt interesującą historię piątki znajomych, a także już bardziej udanym The Dark Pictures Anthology: Little Hope, w którym tematem przewodnim było polowanie na czarownice, przyszedł czas na udanie się na teren Iraku.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podróż w nieznane

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

Dokładnie w 2003 roku kreatywna oficer Rachel King, chcący zwojować świat pułkownik Eric King, spokojny sierżant Nick Kay oraz niebojący się nowych wyzwań porucznik Jason Kolchek otrzymują rozkaz zbadania potencjalnego podziemnego składu broni znajdującego się na Pustyni Arabskiej. Po przekroczeniu granicy i wtargnięciu na ziemie Iraku, państwo arabskie zastawia pułapkę na swoich wrogów i po zajęciu dogodnej pozycji, otwiera ogień. Wraz z zaostrzeniem dość krwawej batalii, dochodzi do wstrząsów, które sprawiają, że oba oddziały stojące po dwóch różnych stronach barykady wpadają do podziemi. 

Dla żołnierzy z USA misja ta od początku wydawała się podejrzana, wszak "grube ryby" rzadko kiedy podają wszystkie szczegóły nt. tajnej operacji, ale gdy znaleźli się w lokacji, o której w ogóle nie mieli pojęcia, ich życie wywraca się do góry nogami. Niektórzy zostają ranni, inni wpadają do miejsca, z którego ciężko się wydostać, a jeszcze inni w dalszym ciągu myślą o dalszych działaniach wobec wrogiej armii.

Dzięki temu, iż jedną z grywalnych postaci w The Dark Pictures Anthology: House of Ashes jest porucznik irańskich sił lądowych, możemy spojrzeć na rzeczony konflikt z dwóch stron. Salim Othman, bo tak nazywa się wyżej wspomniany bohater, miał trudne dzieciństwo, jest uparty i stroni od kolejnych walk, dlatego też obserwowanie jego zachowania, gdy ten przebywa z innymi arabskimi żołnierzami pałającymi zemstą, idealnie uatrakcyjnia główny wątek fabularny. 

Dzięki barwnym bohaterom, poznawanie kolejnych sekretów tuneli sumeryjskiej, zapomnianej świątyni intryguje. Każda z postaci dostaje odpowiednio dużo czasu, aby udowodnić swoją wartość, przedstawić odbiorcy, co ich trapi albo przekonać do swoich racji. Starć między siłami USA a Iraku nie brakuje, ale nie można zapominać o tym, że amerykańscy żołnierze w pewnym momencie mogą stracić nadzieję i zacząć myśleć wyłącznie o sobie, zapominając przy tym o ciągle otaczających ich kompanach. Znalezienie się w krytycznej sytuacji przybliża nawet niektórych do wspominania niesnasek z przeszłości.

Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

Fabuła w recenzowanym The Dark Pictures Anthology: House of Ashes stoi na dość wysokim poziomie (nie licząc paru głupot w scenariuszu, jak chociażby bierna postawa kochanki na widok swojego oczka w głowie, które może zaraz pożegnać się ze swoim życiem), ale nie można mówić tutaj o klasie światowej, jaką zaprezentowało chociażby Quantic Dream przy Detroit: Become Human. Jest ciekawie, dobrze napisane postacie nadają odpowiednie tempo rozgrywce, a dialogi nie są już tak denne, jak miało to miejsce przy Man of Medan i Little Hope.

Czuć klimat starożytności i wraz z każdym kolejnym podejściem, coraz bardziej kłaniam się ku stwierdzeniu, że aż wylewa się on z ekranu. Prolog skupia się na przedstawieniu rządów Narama-Sina, samozwańczego króla bogów z imperium akadyjskiego, który panował w Mezopotamii w okolicach 2250 roku p.n.e. i swoim aroganckim zachowaniem sprowadził na swój lud klątwę. Temat wraz z każdą minutą rozgrywki jest pogłębiany poprzez notatki, a także wstawki filmowe, które znać możecie już z Little Hope. Gdyby tego było mało, zapach rzeczonej epoki unosi się w powietrzu dzięki zasypanym tunelom, sarkofagom, czy specjalnym malowidłom na ścianach, więc deweloperzy w tymże aspekcie wykonali kawał dobrej roboty.

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

Niestety, ale potencjał został zaprzepaszczony przy przeciwnikach - nie tych ludzkich, a potworach, które budzimy zwiedzając podziemia. Eliminując tanie jump scare'y (za co również należy się plus twórcom) liczyłem, że wygłodniałe bestie niejednokrotnie mnie zszokują swoimi mocnymi/słabymi stronami - tak, jak miało to miejsce w przypadku wendigo z Until Dawn. Tak się nie stało, bo poznawanie kolejnych szczegółów na ich temat dzięki dziennikom, jak i same konfrontacje, nie ekscytowały i gdyby nie zmuszające do szybkiej reakcji sekwencje QTE podczas większości starć, mój wzrok skupiałby się nie na ekranie telewizora, a telefonu. Czuję jeszcze większy zawód przy głównym antagoniście, choć zdaję sobie sprawę z tego, że mogło to być spowodowane niektórymi moimi wyborami, które nie dały mu dużo czasu na ekranie.

Będąc już przy decyzjach, Supermassive Games po raz kolejny udowodniło, że nawet najmniejszy wybór ma znaczenie w dalszej części rozgrywki. To my decydujemy, w jaki sposób zachowa się bohater w danej sytuacji i nawet wtedy, gdy myślimy, że nie wpłynie to na przyszłe sceny czy dialogi, jesteśmy w błędzie - dla przykładu, jeden z przedmiotów, który mogłem zebrać tuż po dotarciu do świątyni, przydał mi się dopiero w finałowych scenach. Dodatkowo, twórcy bardzo często zachęcają do złego postępowania (np. możemy przeciąć linę, na której wisi nasz kompan czy nie ostrzegać sojusznika przed zbliżającym się zagrożeniem) i nigdy nie wiemy, czy ich podpowiedź zbliży nas do szczęśliwego zakończenia trwającego obecnie wątku.

W The Dark Pictures Anthology: House of Ashes zadbano aż o kilkanaście zakończeń oraz kilkadziesiąt ścieżek śmierci głównych, jak i pobocznych postaci (warto w tym miejscu zaznaczyć, że rola charakterów odsuniętych na drugi plan jest spora, jak na gry prezentujący ten gatunek gier)  - jest tego naprawdę dużo, co jest kuszącą zachętą do ponownego zapoznania się z przygodą mogącą zakończyć się na masę sposobów. 

The Dark Pictures: House of Ashes niespodzianką

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

Przechodząc do kwestii technicznych, najnowsza produkcja od Supermassive Games pozwala nam cieszyć się pełną kamerą 360 stopni. Do tej pory deweloperzy osadzali ją w wyznaczonych przed siebie miejscach, co wielu irytowało - niektórych przedmiotów nie można było dostrzec z obecnej perspektywy, podobnie zresztą sprawa wyglądała z ukrytymi przejściami do pokojów, gdzie znajdowały się kolejne notatki uzupełniające wiedzę o grze. Teraz możemy w pełni przyjrzeć się otaczającym nas obiektom. Dodatkowo, dodano latarkę, dzięki której oświetlimy sobie drogę - warto robić to jak najczęściej, aby przypadkiem nie pominąć sprytnie ukrytego przez deweloperów miejsca.

Większą rolę w zabawie odgrywa teraz również sama eksploracja. Dzięki wyżej wymienionej kamerze, wejdziemy w interakcję z większą ilością przedmiotów, które - tak, jak już wspomniałem parę akapitów wyżej - mogą pomóc nam w dalszej części zabawy lub zdradzić więcej informacji nt. śledzących nas bestii. Lokacje wydają się być bardziej otwarte i otrzymujemy więcej swobody w zwiedzaniu, a dokładniej w przyglądaniu się poszczególnym, charakterystycznym w epoce starożytności elementom.

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes - recenzja gry. Semper Fi, bracie

Recenzowane The Dark Pictures Anthology: House of Ashes zrobiło na mnie wrażenie także pod względem oprawy graficznej, jak i samej optymalizacji. Pozycja jest wyświetlana w kinowej panoramie 2.40:1, co dobrze współpracuje z filmowym charakterem produkcji i pozwala zapewnić wysoką rozdzielczość tekstur, dopracowane oświetlenie, czy dopracowane niemalże do granic możliwości twarze bohaterów (pomijając bardzo rzadko występujące "kwaśne miny"). Pochwalić nie mogę jednak przejść między scenkami, bo te są niedopracowane - bardzo często postać X patrzy się na postać Y, a po przejściu na inną kamerę, jej ciało jest odwrócone w inną stronę albo zaczyna grzebać przy przedmiocie Z, bez animacji - przykładowo - wyciągania po niego ręki.

Na konsolach nowej generacji możemy skorzystać z dwóch trybów graficznych. Jakościowy umożliwia rozgrywkę w natywnym 4K i 60 klatkach na sekundę, a opcja skupiająca się na wydajności w dynamicznym 4K przy stałych 60 klatkach na sekundę. Poznając historię sumerskiej świątyni decydowałem się na ten pierwszy tryb, bo spadki płynności w nim były sporadyczne i w żaden sposób nie przeszkadzały w rozgrywce, a potrafiły sprawić, że zwiedzane przez nas miejscówki prezentowały się przepięknie - nawet bez oszałamiających efektów specjalnych, które nie wyróżniają się niczym szczególnym. Wręcz powiedziałbym, że graficy, jak i technicy nie postarali się podczas ich projektowania, a następnie wdrażania w projekt.

Udźwiękowienie The Dark Pictures Anthology: House of Ashes także nie jest jakieś wyjątkowe. W trakcie zwiedzania zasypanych tuneli zazwyczaj towarzyszą nam naprzemiennie dwa efekty dźwiękowe wyróżniające się (inspirowano się tutaj prawdopodobnie serialem Dark od Netfliksa), których zadaniem jest budować napięcie. Wychodzi im to świetnie, ale zdecydowanie zabrakło tutaj jakichś utworów zapadających w pamięć. Jeśli się nie mylę, przez całą rozgrywkę możemy usłyszeć wyłącznie jeden utwór. Lepiej wypada kwestia odgłosów broni czy kwestii wypowiadanych przez aktorów głosowych, choć i w tym przypadku mam wrażenie, że osoba czytająca dialogi Salima nie potrafiła przekazać - a przynajmniej na początku przygody - wystarczająco dobrze emocji, które towarzyszyły irańskiemu żołnierzowi przebywając w podziemiach.

Co jednak zasługuje na wyróżnienie, twórcy pomyśleli o graczach, którzy dopiero co wchodzą w ten gatunek gier. Omawiana produkcja otrzymała trzy poziomy trudności - im jest większy, tym szybciej musimy reagować w sekwencjach QTE i wybierać opcje dialogowe (ten drugi aspekt dodaje przede wszystkim pikanterii na "hardzie"), a każda jedna pomyłka skończy się szybką śmiercią pierwszo, czy drugoplanowego charakteru. 

Powrót na szczyt?

Pierwsze podejście do historii Rachel, Erica, Nicka, Jasona oraz Salima zajęło mi ponad 6 godzin, więc jest to dłuższa opowieść niż ta poznawana w Man of Medan (4 godziny zabawy) czy Little Hope (5 godzin zabawy). Dokładnie eksplorowałem wszystkie miejscówki, zebrałem 48 na 50 sekretów, obejrzałem wszystkie przepowiednie przekazywane przez starożytne obrazy (odpowiedniki totemów z Until Dawn) i łącznie z wymienionymi przed chwilą bohaterami spędziłem kilkadziesiąt godzin. Grę przeszedłem trzykrotnie (co ciekawe, nigdy nie udało mi się uratować wszystkich, więc kolejna rozgrywka w celu poznania nowych ścieżek to tylko kwestia czasu), a po trzecim podejściu wczytałem zapis z połowy rozgrywki i dotarłem do diametralnie innego finału niż to, co doświadczyłem wcześniej. Mimo to, wciąż czuję, że poznałem dopiero 60-70% tego, co oferuje scenariusz.

Podsumowując - The Dark Pictures Anthology: House of Ashes to porządna przygodówka i w moim odczuciu, najlepsza odsłona antologii. Wciąż daleko tutaj do fenomenu, jakim było Until Dawn przygotowane zresztą przez tę samą firmę, ale to dobra przygoda, którą kreujemy od prologu aż do ujrzenia napisów końcowych. Fani tego typu gier nie będą zawiedzeni. Pragnę na zakończenie zwrócić uwagę na fakt, że recenzowany tytuł nie posiada polskiej lokalizacji. 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry The Dark Pictures Anthology: House of Ashes

Atuty

  • Dobra fabuła podzielona na wiele wątków...
  • Barwne postacie - również te poboczne
  • Wybory mają ogromne znaczenie - podobnie zresztą jak eksploracja
  • Ciągle unoszący się w powietrzu klimat
  • Napięcie budowane bez tanich jump scare'ów
  • Pożądana, pełna kamera (360 stopni)
  • Dłuższa, niż poprzednie części antologii, historia
  • 3 poziomy trudności oraz 2 tryby graficzne

Wady

  • ...choć nie obyło się bez paru głupot w scenariuszu
  • Niewykorzystany potencjał przeciwników
  • Przejścia między scenkami wymagają dopracowania
  • Animacje twarzy w sporadycznych momentach "wariują"
  • Wręcz nieistniejący soundtrack
  • Brak polskiej wersji językowej

The Dark Pictures Anthology: House of Ashes to w moim odczuciu najlepsza część antologii, ale Supermassive Games wciąż nie zbliżyło się do bariery postawionej przez Until Dawn. Fani przygodówek nie będą zawiedzeni, tym bardziej osoby zauroczone marką The Dark Pictures.
Graliśmy na: PS5

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper