Gierek (2022) - recenzja filmu [Mówi Serwis]

Gierek (2022) - recenzja, opinie o filmie [Mówi Serwis]

Piotrek Kamiński | 27.01.2022, 21:00

Dzień dobry. Czy miałbyś może odrobinkę czasu aby porozmawiać o naszym panu i zbawcy, Edwardzie Gierku? Za co kochasz go najbardziej? Może zechciałbyś otrzymać tę oto zupełnie darmową, absolutnie bezstronną biografię jego życia, skupiającą się przede wszystkim na czasach, kiedy zajmował urząd pierwszego sekretarza PRL? Nie?  No trudno...

Wyobrażam sobie, że mniej więcej tak mógł wyglądać proces szukania czterech (!) scenarzystów, którzy jakimś cudem wypluli z siebie scenariusz dzisiejszego filmu. To nie jest próba pokazania pana Gierka z lepszej strony, bo zazwyczaj jednak wiesza się na nim psy. To blisko dwuipółgodzinna pieśń pochwalna najdoskonalszego człowieka na świecie. Sam o sobie nie myślał w żaden wyjątkowy sposób; wszystko by zrobił, byle tylko jak najbardziej pomóc zwykłemu człowiekowi, a jego upadek został pieczołowicie zaplanowany przez Sowietów i generała Jaruzel... to znaczy Roztockiego, ponieważ postanowili mu, z jakiegoś powodu, zmienić nazwisko. Podobnie jak wcielającemu się w premiera Piotra Jaroszewicza Rafałowi Zawierusze. Tutaj nazywa się... Filip. Skąd i w jakim celu te zmiany? Ciężko powiedzieć. Na temat większości niedorzeczności w "Gierku" ciężko coś powiedzieć. Ale powiedzmy, że kompletnie nie obchodzi mnie na ile film zgadza się z rzeczywistością - komu robi krzywdę, a kogo nobilituje. To tylko film fabularny, więc jak dla mnie Gierek może na końcu polecieć na smoku do ZSRR i spalić ich wszystkich (spoilery). Najważniejsze, aby reżyser, Michał Węgrzyn, dał nam po prostu wciągający film. Tylko tyle. To co, udało się?

Dalsza część tekstu pod wideo

Gierek (2022) - recenzja filmu [Mówi Serwis]. Idź do Gierka, da ci cukierka

temp_name

Edward Gierek (Michał Koterski) obejmuje urząd pierwszego sekretarza PRL. Od początku ciężko pracuje aby ludzie mogli jak najwięcej zyskać, co oczywiście nie podoba się Moskwie, do której regularnie donoszą generał Roztocki (Antoni Pawlicki) oraz niejaki pan Maślak (Sebastian Stankiewicz). Próbują zmusić jego sekretarkę, Marzenę (Agnieszka Więdłocha) żeby na niego donosiła, grożą jego przyjacielowi, cały czas knują jakby się go tu pozbyć. W międzyczasie w domu państwa Gierków czeka żona, Stanisława (Małgorzata Kożuchowska) , która wolałaby aby mąż pracował trochę mniej. Edward nie może jednak zwolnić. Liczy na niego Polska! Musi uwolnić ją spod jarzma komunistów. Może na przykład gdybyśmy zbudowali pierwszą na świecie bombę neutronową?

Jaką bombę neutronową, co to za losowe dziwactwo? Ano tak. Jakoś trzeba tych 140 minut zapełnić, więc w pewnym momencie dowiadujemy się, że Gierek finansował potajemnie badania nad zimną fuzją, po czym... nigdy już do tego tematu nie wracamy. Cały film pełen jest tego typu wątków, które do niczego nie prowadzą. Dwa zbiry przyszły do mieszkania pani Marzenki aby poinformować ją, że od teraz będzie im donosić co mówi, robi i myśli towarzysz Gierek, bo jak nie to nóż pójdzie w ruch. Sam Edward naturalnie mówi żeby mówiła im wszystko, bo on i tak nie ma niczego do ukrycia i... tyle. Pod koniec dostajemy jeszcze potwierdzenie czyje to były zbiry, ale sam wątek przekazywania informacji nigdy nie odegrał w filmie żadnej roli. Później towarzysz sekretarz ma aż dwie nowe asystentki, z czego jedna strasznie się jąka. W jakimż byłem szoku, kiedy okazało się, że ona tylko udaje to jąkanie. No dobrze, ale po co? Tego nie wiadomo. Przykładów można mnożyć, a mnożyć i w zasadzie nawet nie będą one spoilerami, bo ten film nie ma żadnej fabuły, żadnej intrygi ponad podstawowy podział na dobrych i złych i ostateczne odsunięcie Gierka na boczny tor.

Gierek (2022) - recenzja filmu [Mówi Serwis]. Co autor miał na myśli?

temp_name

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że twórcy nawet nie próbują zbudować w swoim filmie ciekawych postaci. Gierek wiecznie mówi tym swoim spokojnym głosem, uśmiecha się i wszystkim pomaga. Roztocki jest oportunistą i pajacem. Breżniew (Cezary Żak)... Oj, Breżniew to już nawet nie tyle słabo napisana postać, co kompletna karykatura. Kiedy widzimy go po raz pierwszy, rozmawia przez telefon z Gierkiem. Siedzi w jakimś pałacu, w tle przygyrwa rosyjska muzyczka, a jakaś młoda, ładna kobieta myje mu stopy w misce. I gdyby cały film tak wyglądał, to w sumie byłoby okej. Taka tragifarsa, z przekąsem opowiadająca o tamtych czasach. Miejscami ma się wrażenie, że taki właśnie był zamysł twórców, bo bohaterowie mówią i robią rzeczy, które jak nic miały zostać odebrane jako żarty (innym razem z kolei film jest zupełnie poważny, a zamyka go nawet krótkie info do poczytania... I weź tu bądź mądry). Kilka razy zdarzyło mi się zaśmiać, nie powiem, ale większość żartów była żałosna, a nie zabawna. No i poza tym jak one miały zadziałać, jak aktorsko właściwie cały film leży i kwiczy?

Koterski, o którego ludzie bali się przed premierą najbardziej, jest bodajże najjaśniejszym punktem całego programu. Nie znaczy to, że jego Gierek jest dobry, po prostu lepszy od pozostałych. Mówi wszystko tym jednolitym tonem, wiecznie uśmiechnięty, perfekcyjny. Czekałem aż może pod koniec coś w nim w końcu pęknie i straci ten delikatny ton głosu. Mogłaby wyjść z tego całkiem mocna scena, nadająca postaci głębi. Ale nic takiego nigdy się nie dzieje. Edek od początku do końca filmu jest dokładnie taki sam. Zawierucha grał u Tarantino, ale po jego występie tutaj nie zgadłoby się tego. Kożuchowska najpierw nie robi nic, po czym, kiedy zaczyna robić się gorąco i mąż każe jej wyjechać, ta nagle wybucha złością i płaczem, bije go, krzyczy, że go nie zostawi. Skąd się nagle te emocje wzięły? Odpowiedź jest prosta: bo do zwiastuna były potrzebne. Pawlikowski nie tyle gra Jaruzelskiego, co po prostu stoi sztywno i nie używa w ogóle mięśni mimicznych. Ani nie brzmi jak on, ani nie mówi jak on. Lecz, tak jak mówiłem, w rzeczywistości wcale nie obchodzi mnie, czy to są wierne portrety tych ludzi, czy nie. Niestety, problemem nie jest podobieństwo, ale to jak okrutnie źle jest to wszystko zagrane i napisane. Generał w pewnym momencie dosłownie zaczyna się śmiać jak czarny charakter z jakiejś bajki; grany przez Krzysztofa Tyńca generał KGB gra sobie w bierki na służbowym spotkaniu, a pojawiający się w dosłownie dwóch scenach Maciek Zakościelny ma tak absurdalnie wypchane usta (albo nałożony lateks, nie wiem), że nie dość, iż ledwo da się go zrozumieć, to jeszcze dolna warga praktycznie wcale mu się nie rusza, bo nie ma jak. To tak jakbym to ja im tę charakteryzację robił, a zaznaczam, że nie mam na ten temat zielonego pojęcia. 

"Gierek" popełnia jeden bardzo, ale to szalenie wręcz ważny grzech. Pal sześć, że dialogi pisane były na kolanie. Nieważne, że wątki gubią się i nigdy już nie wracają. Co z tego, że aktorzy jakby zapomnieli jak się gra, albo zwyczajnie im się nie chciało. To wszystko byłoby do zniesienia, gdyby nie fakt, że film pana Węgrzyna jest tak piekielnie nudny! Niby główny bohater cały czas coś kombinuje, coś działa, ale ani jego poczynania nie są przedstawione w interesujący sposób, ani nie widzimy żadnych ich skutków. Mówi się nam po prostu, że oto pan sekretarz zrobił to i tamto. I lecimy dalej. Dobrze, że chociaż plany zdjęciowe wyglądają przekonująco, choć jak zawsze irytują wypucowane na błysk stare auta. Nigdy nie widziałem na ulicach takich wypolerowanych perełek. Nigdy jeszcze nie wyszedłem z kina w trakcie seansu, ale gdyby nie to, że musiałem obejrzeć "Gierka" do końca ze względu na recenzję, jest szansa, że wczoraj byłby ten pierwszy raz.

Atuty

  • Ze trzy razy idzie się uśmiechnąć;
  • Ładne scenerie.

Wady

  • Okropna gra aktorska;
  • Pisany na kolanie scenariusz;
  • Zero emocji;
  • Masa nieprowadzących do niczego wątków;
  • Film sam nie wie do jakiego gatunku chce należeć;
  • Za długi.

"Gierek" od samego początku nie zapowiadał się na dzieło wybitne. Co ciekawe, to co z początku przeszkadzało ludziom najbardziej - Koterski - ostatecznie jest jednym z lepszych elementów filmu. Nakręcona bez pomysłu, bez reżyserii i bez wizji, wyładowana teoriami spiskowymi pieśń pochwalna. Nudna.

2,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper