Skarb Mikołajka (2021) - recenzja, opinie o filmie [Kino Świat]. Dzieci to mają problemy!
Tata Mikołajka ma dostać awans przez który rodzina będzie musiała się przeprowadzić. Przerażony Mikołajek postanawia coś z tym zrobić. Wraz z kolegami rozpoczynają poszukiwania zaginionego skarbu Jednookiego Olafa, dzięki któremu tata nie będzie musiał zmieniać pracy. Logiczne.
Pierwsza część przygód Mikołajka wzięła mnie kompletnie z zaskoczenia. Nie znałem książek Goscinnego i Sempe, więc kiedy ktoś puścił mi pierwszą część, z początku byłem doń nastawiony raczej sceptycznie. Film familijny o bandzie francuskich dzieciaków nie brzmiał jak coś, czym może zainteresować się taki stary koń jak ja. Ale obejrzałem. A później znowu, tyle że tym razem z synem. I od tamtej pory jeszcze pewnie ze dwa razy. Pierwszy "Mikołajek" był i jest przekomicznym filmem dla całej rodziny. Część druga, "Wakacje Mikołajka" nie była już aż tak dobra, ale wciąż można było z nią spędzić miło czas. Część trzecia, wbrew wstępnym opiniom, którymi dystrybutor lubi się później chwalić na plakatach i w reklamach, kontynuuje tendencję spadkową.
Skarb Mikołajka (2021) - recenzja filmu [Kino Świat]. Przyjaciele ruszają z pomocą
Mikołajek, tym razem grany przez młodziana imieniem Ilan Debrabant, żyje sobie spokojnie w Paryżu wraz ze swoimi mamą i tatą. Nie jest najlepszym uczniem w klasie - to rola jego przyjaciela, Ananiasza - ale nie jest też najgorszy - ten zaszczytny tytuł dzierży drugi z jego przyjaciół, Kleofas. Niemalże cały wolny czas chłopaki spędzają razem. Rzecz dzieje się w latach pięćdziesiątych, a więc na długo przed rozpraszaczami w postaci konsol, czy smartfonów. Razem z wymienioną już trójką, w kłopoty często pakują się również żarłok Alcest, bogaty Gotfryd, Rufus, Maksencjusz, Joachim i Euzebiusz. Mikołajek wie, że zawsze może na nich liczyć. W najnowszym filmie prosi ich o pomoc w odnalezieniu ukrytego skarbu, który mógłby następnie dać swojemu tacie żeby był bogaty i nie musiał zmieniać pracy, przez którą cała rodzina będzie musiała się przeprowadzić.
Fabuła filmu ponownie rozdzielona jest na dwa wątki - dziecięcy i dorosły. Podczas gdy chłopaki szukają skarbu, tata Mikołajka przeżywa swój nadchodzący awans i wraz z mamą przygotowuje się do sprzedaży domu. Tak jak ze zmieniającym się co film Mikołajkiem jestem kompletnie pogodzony - ciężko żeby ten sam aktor grał dziesięciolatka przez 15 lat - tak w przypadku jego rodziców zmiana w obsadzie szczerze mnie zdziwiła i długo nie mogłem się do niej przyzwyczaić. Nie żeby Jean-Paul Rouve był kiepskim aktorem, ale brakuje mu tej plastyczności, tego grania twarzą, za które widownia pokochała oryginalnego tatę, Kada Merada. I tak jak rozumiem, że ciężko byłoby mu wiarygodnie zagrać tatę małego chłopca w wieku blisko 60 lat, tak wciąż ciężko mi tę zmianę zaakceptować.
Skarb Mikołajka (2021) - recenzja filmu [Kino Świat]. Ładny morał, mało śmiechu
Scenariusz, tym razem nie oparty na żadnej istniejącej książce, ma swoje momenty i potrafi błysnąć niespodziewanie zabawnym dialogiem, ale większość żartów w filmie jest raczej umiarkowanie udana i opiera się na oczywistościach i kopiach oryginału. Kleofas znowu nie słucha na lekcji i udziela niedorzecznej odpowiedzi na pytanie nauczycielki, Alcest dużo je i tak dalej. Najbardziej rozbawił mnie wątek pana Rosoła (Gregory Gadebois) i gwizdkowego złodzieja, ale to zdecydowanie za mało jak na półtorej godziny filmu. Z kolei wątek konkursu szkolnego znalazł się w filmie chyba tylko po to żeby wydłużyć go jakoś do tych 100 minut.
Widać, że odpowiedzialni za fabułę Mathias Gavarry i Julien Rappeneau (który jest również reżyserem projektu) starali się zrobić film bardziej nostalgiczny, odnoszący się do naszej młodości w sposób bardziej emocjonalny, niż humorystyczny. Wyszło im to całkiem nieźle, bo i morał z całego poszukiwania skarbu Jednookiego Olafa jest jak najbardziej słuszny oraz warty tak nauczenia dzieci, jak i przypomnienia samemu sobie i samo zakończenie bezczelnie żeruje na ciepłych wspomnieniach tej starszej części widowni. Niestety, odbija się to na tempie opowieści i ogólnej frajdzie z oglądania. Mówiąc krótko i boleśnie - "Skarb Mikołajka" w niektórych momentach jest zwyczajnie nudny. Zbyt dużo czasu nie dzieje się nic zabawnego, ani stymulującego w jakiś inny sposób.
Polska wersja językowa, jak to zawsze było w tej serii, stoi na wysokim poziomie. Tomasz Kot raz jeszcze wciela się w tatę Mikołajka, a partneruje mu tym razem Maja Ostaszewska, przejmująca rolę po Agacie Kuleszy. Biorąc pod uwagę materiał, z którym musieli pracować, oboje spisali się całkiem porządnie, podobnie jak dzieci podkładające głos Mikołajkowi i jego przyjaciołom. Ale przodownicy pracy ze studia PRL zawsze wiedzą, co robią, więc nie powinno to nikogo przesadnie dziwić. "Skarb Mikołajka" to wciąż całkiem solidne kino familijne i nie najgorszy pomysł na rodzinną niedzielę w kinie, ale zdecydowanie chętniej wrócę do któregoś z poprzednich filmów, niż do tego.
Atuty
- Kilka dobrych żartów;
- Ładny, oddziałujący na nostalgię morał;
- Solidna polska wersja językowa.
Wady
- Sporo kiepskiego humoru;
- Słabe tempo;
- Kilka nijakich wątków.
"Skarb Mikołajka" nie będzie raczej niczyją ulubioną częścią filmowych przygód sympatycznego Francuza. To wciąż niezłe kino familijne, ale do sukcesu brakuje w nim przede wszystkim lepiej przemyślanych żartów, bez których film jest po prostu nijaki.
Przeczytaj również
Komentarze (2)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych