Steep - recenzja gry
Przyjęło się mówić, iż Ubisoft do perfekcji opanował kopiowanie formuły Assassin's Creed II, rok w rok wypuszczając kilka gier z otwartym światem, często pod innymi tytułami i reprezentującymi różne gatunki, jednakże pozostającymi zawsze "Ubigame". Jest w tym sporo prawdy, nie znaczy to jednak, że wydawca nie potrafi zaskakiwać. Najlepszym tego przykładem jest recenzowane Steep.
Tytuły traktujące o sportach ekstremalnych w ostatnich latach nie tyle zeszły do podziemia, lecz niemal zupełnie zniknęły z konsolowej sceny. Chcąc zapełnić tę niszę, wydawca dał zielone światło studiu Ubisoft Annecy, które dotychczas pracowało przede wszystkim nad trybami sieciowymi w grach z serii Assassin's Creed oraz Splinter Cell. Francuzi do powierzonego im zadania podeszli z pasją, tworząc coś, czego raczej nie nazwałbym kolejną "Ubigame". Zimowy sandboks, z ogromnym naciskiem na multiplayer, dedykowany przede wszystkim fanom zręcznościówek i sportów ekstremalnych, to - przyznajcie sami - oryginalne połączenie. Efekt końcowy dostarczył sporo frajdy nawet mnie, na co dzień fanowi gier przygodowych i platformówek.
Magiczne góry
Jak już wspomniałem, Steep posiada strukturę sandboksa, ale z oczywistych względów świata gry nie przemierzamy "z buta". Od początku wyposażeni jesteśmy w narty, deskę snowboardową, kombinezon wingsuit oraz paralotnię. Do najważniejszych aktywności w grze możemy dostać się za pomocą zrzutów, pełniących funkcję szybkiej podróży. Jest to jednak opcja dla osób lubiących bawić się w krótkich sesjach, gdyż eksploracja daje tyle samo frajdy, co poszczególne zawody. W każdym momencie możemy wyjąć gogle i rozejrzeć się po otoczeniu, by następnie odkrywać nowe miejscówki. Takie podejście nagradzane jest przez system, gdyż w większości niezbadanych miejsc kryją się punkty oznaczające kolejne wyzwania, niekiedy bardzo sprytnie ukryte. I chociaż miejscem gry są góry, autorom udało się tak zróżnicować teren działań, że o monotonii nie może być mowy. Wysokie szczyty, liczne przełęcze, pokryte lodem zbiorniki wodne, gęste lasy czy mniejsze i większe górskie wioski to tylko część atrakcji, jakie dla "zwiedzających" przygotowało francuskie studio. Niejednokrotnie, kończąc dane wyzwanie, w ogóle się nie zatrzymywałem, chcąc sprawdzić, co kryje się przede mną. Bawić można się zarówno z perspektywy trzeciej osoby, jak i pierwszej, lecz tutaj wybieram zdecydowanie pierwszą opcję, gdyż widok FPP utrudnia rozgrywkę. Co innego powtórki, które w każdej chwili możemy nagrywać i obrabiać (ujęcie kamery, szybkość itp.) - ukazane z oczu zawodnika robią spore wrażenie. Nie mniejsze niż liczba aktywności, jakimi zasypano najwyższy górski łańcuch Europy.
Dostępne w grze atrakcje obracają się wokół wspomnianego wcześniej sprzętu, który nosimy ze sobą. Narty służą do zjazdów, podczas snowboardowych wyzwań wykonujemy tricki, a za sprawą kombinezonu wingsuit i paralotni bierzemy udział w lotach na różnych warunkach. Snowboard oraz wingsuit cieszą się największą popularnością, co wcale mnie nie dziwi - są łatwo przyswajalne i oferują fantastyczne doznania, niekiedy porównywalne do gier z super bohaterami. Do gustu nie przypadła mi tylko paralotnia, dedykowane której misje nie zachwycają ani zróżnicowaniem, ani tempem zabawy. Do każdej z ww. dyscyplin przypisano indywidualne wyzwania, których poziom trudności rośnie wraz z następnymi zawodami. Wydawać by się mogło, iż repertuar zadań z uwagi na specyfikę danych dysyplin nie może być zbyt bogaty, jednakże deweloper stanął na wysokości zadania, implementując nawet takie ciekawostki, jak... rozbijanie naszego zawodnika. Biorąc udział w wyzwaniach i wykonując złożone akrobacje (także łączone), zdobywamy doświadczenie oraz pieniądze. Niestety, za punkty odblokowujemy jedynie dostęp do nowych miejsc/aktywności, a kupiony sprzęt nie ma wpływu na możliwości postaci. Z jednej strony to dobrze, że twórcy do odnoszenia sukcesów w rozgrywce - stojącej w rozkroku między arcade a quasi-realizmem - wymagają od grającego przede wszystkim wypracowanego skilla, mimo wszystko realny wpływ na potencjał zawodnika byłby mile widziany.
W grupie raźniej
W Steep możemy bawić się na własną rękę, lecz jeszcze ciekawiej robi się, gdy na serwerze znajdują się inni gracze. Bez obaw, miejsce akcji nie wygląda niczym miasto wypadowe w Dragon Ball: Xenoverse 2, gdzie widzimy zatrzęsienie awatarów, mimo to system udanie "imituje" wypad w góry wraz z grupą znajomych. Z niektórymi osobami stajemy do zawodów przygotowanych przez producenta, innym razem mierzymy się na trasach odkrytych przez innych. Swoimi osiągnięciami dzielimy się ze społecznością, której pozostali członkowie - tak samo jak znajomi z PSN/XL - mogą próbować przebić nasze wyczyny, poprawiając uzyskany przez nas czas czy wynik punktowy (motywuje do tego również stale aktualizująca się tablica rekordów). Do dzielenia się swoimi odkryciami i sukcesami zachęca również wspomniany wcześniej edytor powtórek, a także zdjęć, które możemy publikować w Sieci. Niby nic nowego w produkcjach stawiających na online, lecz tutaj zrealizowano i podano to bardzo sprawnie. Wady? Jak najbardziej - liczba mnoga. Mimo czterech względnie zróżnicowanych dyscyplin, po kilku godzinach zacząłem odczuwać, że z grubsza robię to samo przez cały czas. Wpływ miał na to również fakt, iż paralotnia nie przypadła mi do gustu i korzystałem z niej sporadycznie - przydałaby się jeszcze co najmniej jedna dyscyplina, wyraźnie różniąca się od pozostałych. Żałuję, iż mimo czynionych postępów, nie mogłem "ulepszyć" swojego zawodnika wedle własnego uznania, co przecież wcale nie eliminowałoby z rozgrywki znaczenia czynnika "skill". Odniosłem też wrażenie, że czasami postać reagowała na moje akcje w sposób niewłaściwy, lecz działo się to sporadycznie.
Ciężko przyczepić się za to do strony technicznej gry Ubisoftu. Steep w ruchu wygląda bardzo dobrze i wydaje mi się, iż w tym aspekcie niewiele ustępuje The Division czy Far Cry Primal, czyli innym tytułom z akcją osadzoną w otwartych środowiskach, jakie w tym roku kalendarzowym wypuścił wydawca. Cudownie wykonany śnieg, rewelacyjne efekty świetlne, świetnie zaimplementowany motion blur, animacje zawodników i sprzętu, zazwyczaj ostre tekstury oraz stabilny framerate, składają się na efektownie wyglądającą produkcję. Gdzieniegdzie znajdziecie słabsze tekstury, doczytujące się drzewa czy minimalne zwolenienia animacji, nie są to jednak felery, które psują ogólnie pozytywne wrażenie. Odpowiedni klimat buduje również solidna oprawa dźwiękowa, pomagająca poczuć się, jakbyśmy naprawdę kręcili awantury w górach.
Bardzo dobrze, "czwórka", możesz usiąść
Gracze lubią narzekać, że każda duża gra podobna jest do ogranego już hitu, a na rynku ciężko znaleźć coś wyróżniającego się z tłumu blockbusterów. W tym miesiącu otrzymaliśmy dwa takie pudełkowe tytuły, którym warto dać szansę, a jednym z nich jest właśnie Steep. "Wszystko pięknie, ale to nie moja bajka" - powie zapewne większość z Was. Ja myślałem podobnie, a jednak dałem się wciągnąć i nie żałuję.
Ocena - recenzja gry Steep
Atuty
- W końcu nowa, udana gra o sportach ekstremalnych
- Relaksująca i wymagająca jednocześnie
- Pomysłowo zaprojektowany świat gry
- Oprawa audiowizualna
- Wingsuit rządzi na całego
Wady
- "Społecznościowy" charakter gry nie każdemu się spodoba
- Widok FPP jest niepraktyczny
- Drobne opóźnienia w reakcjach zawodnika
- Paralotnia do wymiany
Wciągający i ładnie oprawiony sandboks, traktujący o sportach ekstremalnych, z dużym naciskiem na multiplayer. Warto zagrać tym bardziej, że podobnej gry prędko nie będzie.
Graliśmy na:
PS4
Przeczytaj również
Komentarze (29)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych