The child of kamiari month (2021)

The child of kamiari month (2021) - recenzja, opinie o filmie [Netflix]. Japoński maraton dla bogów

Piotrek Kamiński | 17.02.2022, 21:00

Debiut reżyserski Takany Shiraia, japońskiego artysty, który pracował nad produkcjami takimi jak "The tale of princess Kaguya", "Wilcze dzieci", czy... "Flashpoint paradox" od DC. Prosta opowieść na bardzo skomplikowany temat.

Dosłownie wczoraj pisałem o "Godzinie wilka", nieskomplikowanym filmie o agorafobii, w którym nic się nie dzieje, a sam temat strachu przed tłumami zostaje ledwie drapnięty z wierzchu. Dzisiejsza produkcja jest doń całkiem podobna pod tym względem, że cała fabuła również jest jedynie narzędziem służącym zgłębieniu tematu żałoby po stracie bliskiej osoby, ale tam gdzie pan Griffin nie miał do powiedzenia niczego konkretnego, pan Shirai prezentuje całe spektrum emocji i różnych etapów opłakiwania zmarłych.

Dalsza część tekstu pod wideo

The child of kamiari month (2021) - recenzja filmu [Netflix]. Nie ważne czy się wygra, czy przegra. Grunt to ukończyć wyścig

Dragon ball?

 

Kanna i jej mama najbardziej na świecie lubiły biegać, najlepiej razem. Jednak kiedy mama dziewczynki zachorowała i umarła, Kanna straciła serce do sportu. Wciąż biega, bo na to liczą wszyscy dookoła niej, ale myśli żeby zrezygnować. Tata próbuje ją pocieszać, wspomina słowa mamy, ale jego wspominki tylko ją ranią, bo przypominają o stracie, za którą dziewczyna wini siebie. Kiedy pewnego razu Kanna nie wytrzymuje już żalu po nieudanym wyścigu, biegnie do świątyni aby pomodlić się za mamę. Zakłada bransoletkę z magatamą, którą od niej dostała i wtedy... Dzieje się coś dziwnego. Świat jakby stanął w miejscu. Deszcz przestał padać, a jej oczom ukazał się wielki byk, który chwilę później został odegnany przez chłopca z rogami. Dziewczyna pozna wkrótce prawdę o sobie, swojej mamie i zadaniu, które musi wykonać. Tak jak kiedyś jej mama.

Patrząc z wierzchu, historia zaproponowana przez Japończyków jest bardzo prosta. Kanna wraz ze wspomnianym już chłopcem i królikiem - tak naprawdę duchem, który jedynie pożyczył sobie ciało królika, ale nie utrudniajmy - podróżują z miejsca w miejsce prosząc o dary na święto bogów, aby mieć ich czym przywitać. Nic specjalnego, ale pozwala dowiedzieć się czegoś na temat obcej kultury. Prawdziwa treść chowa się jednak pod spodem, ponieważ w zasadzie cała przygoda głównej bohaterki opowiada o tym jak radzi i nie radzi sobie ona ze stratą mamy. Miejscami widać zrozumienie i akceptację, czasami strach, innym razem gniew i chęć porzucenia wszystkiego i zatopieniu się w rozpaczy. Dialogi napisane są świetnie i nie raz złapią widza za serce.

The child of kamiari month (2021) - recenzja filmu [Netflix]. Dlaczego biegniesz?

Kanna i jej mama

 

Klimat produkcji współtworzy delikatna, melancholijna ścieżka dźwiękowa oparta na fortepianie, z częstym akompaniamentem instrumentów smyczkowych. Ton utworów natychmiast skojarzył mi się z "Your Name", co zawsze jest mile widzianym porównaniem.

W kwestii wizualnej nie jest to może poziom Hayao Miyazakiego i jego Studio Ghibli, lecz widać pewne inspiracje co bardziej magicznymi projektami legendarnego artysty. Postacie ludzkie natomiast są raczej proste i jakby... Małe. Zarówno tata, jak i mama Kanny wyglądają jakby dzieci bawiły się w dorosłych. Nie jest to może najpiękniejsza japońska animacja w historii, ale nie ma się czego wstydzić, a kilka ujęć potrafi wręcz zachwycić, jak choćby zastygły nagle deszcz i krople wody, w których nieskończoną ilość razy odbija się twarz głównej bohaterki, albo rozstępujące się chmury, a potem spontanicznie wyrastająca na ich czubku natura pod koniec historii. Projekty postaci mogą się podobać, albo nie, ale wizja artystyczna zdecydowanie powinna przemówić do większości widzów.

Japońskie animacje mają w sobie jakąś taką magię, która niemalże zawsze do mnie trafia. Potrafią opowiadać o uczuciach, wiązać je z nadprzyrodzonym aby wzmocnić przekaz. Wiedzą kiedy zachować ciszę, a kiedy postać powinna wybuchnąć płaczem, albo gniewem. "The child of kamiari month" to historia bardzo prosta, rozpisana na dosłownie garść postaci i prostolinijna. Ale to właśnie dzięki tej prostocie twórcy mogą zaprezentować temat żalu i tęsknoty w tak dogłębny sposób i poruszyć przy tym publiczność. Debiut Takany Shiraia warto obejrzeć tak samemu, jak i w towarzystwie dzieci aby, być może, przybliżyć im nieco temat, z którym I tak wszyscy prędzej, czy później się wszyscy zetkniemy. Tak właśnie powinno się opowiadać o poważnych rzeczach w przystępny sposób. Polecam.

Atuty

  • Solidna animacja i piękna muzyka;
  • Ciężki temat podany w przystępny sposób;
  • Sympatyczne trio głównych bohaterów;
  • Pozwala dowiedzieć się czegoś o japońskiej kulturze;
  • Chwyta za serce.

Wady

  • Główny wątek trochę zbyt prostolinijny;
  • Specyficzny design ludzkich postaci, chociaż to akurat kwestia preferencji.

"The child of kamiari month" to bardzo prosta, ale przy tym pełna serca i pozytywnych emocji animacja dla całej rodziny, która przy okazji pozwala zapoznać się mniej znanymi zwyczajami z dalekiego wschodu. Warta uwagi.

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper