Projekt Adam (2022)`

Projekt Adam (2022) - recenzja, opinie o filmie [Netflix]. Dobry film familijny od Netflixa?!

Piotrek Kamiński | 13.03.2022, 20:00

Nieskomplikowany film o podróżach w czasie z Ryanem Reynoldsem w roli głównej. Zaskakująco udany, zabawny i pełen serca. Jako ojciec kilkuletniego chłopaczka ryczałem na nim jak bóbr! Doskonały przykład na to, że Netflix jak chce to jeszcze potrafi.

Zastanawiam się czy Ryan Reynolds kiedykolwiek gra w swoich filmach. Jego postacie zawsze są takie same - głośne, wygadane, rzucające żartami co drugą kwestię. Wywiady z nim pokazują, że w życiu codziennym zachowuje się dokładnie tak samo, więc proponuję tezę: Ryan jest najgorszym aktorem świata, bo w każdym filmie po prostu jest sobą i zapodaje tylko wyuczony tekst. Reżyser "Projektu Adam", Shawn Levy, który nakręcił z Reynoldsem również zeszłorocznego "Free guya" postanowił jednak wbić swojej gwieździe szpilę i zatrudnił aktora, który musiał zagrać Ryana, a dokładniej jego młodszą wersję. I trzeba przyznać, że debiutujący przed kamerą Walker Scobell spisał się z tego zadania perfekcyjnie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Projekt Adam (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Prosta koncepcja z masą serca 

Czy to miecz świetlny?

Zaczynamy od samego środka wydarzeń. Adam Reed (Reynolds) ucieka przed kimś w statku kosmicznym, po czym przenosi się w przeszłość. Leci do swojego własnego domu, w którym jego 13 letnie ja (Scobell) kłóci się z mamą (Jennifer Garner) po tym jak wdał się w szkole w bójkę. Bo widzisz, Adam stracił jakiś czas temu swojego tatę (Mark Ruffalo) i od tamtej pory zachowuje się dosyć niesfornie. To jego metoda na radzenie sobie z bólem po utracie rodzica. Chłopaki całkiem szybko wpadają na siebie i zaczynają współpracować aby ocalić świat i żonę Adama (Zoe Saldana). Proste, ale skuteczne. 

Problemem dzisiejszego filmu jest to, że wrzuca widza w sam środek wydarzeń, ale nie dokłada do nich odpowiedniego kontekstu. W trzech słowach opowiada nam jak wygląda przyszłość, a resztę wyobraź sobie, drogi widzu, sam. Poznajemy postacie, które mają jakąś wspólną przeszłość z Reedem, ale nie wiemy jaką dokładnie. Widać, że chłopaki się nie lubią, ale dlaczego? Mówię jednak jedynie o pobocznym złolu, więc można to jeszcze wybaczyć, ale już proszenie widza aby przejmował się losem Zoe Saldany, bo "to niesamowita dziewczyna, zobaczysz" to trochę mało. Nie mam pojęcia czemu jest niesamowita, dlaczego jej więź z Adamem jest tak mocna, a kiedy w końcu pojawia się w filmie we własnej osobie, jej występ ogranicza się do rzucenia kilkoma zdaniami i ponownego zniknięcia. 

Całe szczęście, że chociaż relacja Adama z rodzicami została odpowiednio rozpisana. Zarówno mama jak i nieżyjący już tata mają szansę aby błysnąć. Scenarzyści mają coś do powiedzenia i potrafią powiedzieć to w skuteczny, chwytający za serce sposób. Człowiek natychmiast ma ochotę przytulić się do swoich rodziców, czy dzieci i podziękować im za to, że są. Nie będę ściemniał, w trzecim akcie dosłownie co kilka minut łzy same lały mi się z oczu i to w takich ilościach, że bałem się czy się nie odwodnię. 

Projekt Adam (2022) - recenzja filmu [Netflix]. Solidne efekty i miecze świetlne 

Adam Reed i jego mama

Słabiej prezentuje się sytuacja z czarnymi charakterami. Catherine Keener robi co może żeby być sympatycznie "żującą scenerię" biznesmenką bez serca, ale jej postać jest zwyczajnie nieciekawa i słabo rozwinięta - nawet pomimo faktu, że również występuje w dwóch wersjach wiekowych. No i deepfake, którym ją odmłodzono nie należy do najlepszych jakie w życiu widziałem. Jej twarz jest tak pozbawiona życia, że kojarzy się bardziej z postaciami z gier z poprzedniej generacji konsol (albo i jeszcze wcześniejszej), a nie z tym jak zazwyczaj wyglądają ludzie. 

Pozostałe efekty wizualne prezentują się już znacznie lepiej. Zarówno statki kosmiczne, jak i broń wyglądają bardzo korzystnie jak na produkcję telewizyjną i ich twórcy zdecydowanie nie mają się pod tym względem czego wstydzić. Jest nawet NIE-miecz świetlny, który sprawia, że zabici przybysze z innego czasu rozpadają się pięknie na miliard kawałeczków, trochę jak Spider-Man w "Wojnie o nieskończoność". Kamera Tobiasa Schliessera nie boi się dłuższych ujęć i choć nie jest to film nastawiony na sceny walk, to jednak wypada zaznaczyć, że nakręcone są one raczej kompetentnie. Kamera schodzi wtedy z uchwytu, a operator biega pomiędzy swoimi aktorami, trzymając się jednak na tyle daleko żeby nigdy nie zasłaniać akcji, żeby wszystko było odpowiednio widoczne.

Sercem filmu są dwaj Adamowie. Gdyby ich relacja nie zagrała, cały film byłby do wywalenia. Na szczęście twórcom udało się znaleźć mini wersję Ryana, który doskonale małpuje jego styl, jego poczucie humoru, tempo mówienia. Cała rodzina Reedów robi zasadniczo ten film. Wydarzeniom brakuje czasami kontekstu, akcja jest po prostu okej, a cały film nakręcono chyba w trzech miejscach na krzyż, ale to wszystko mało istotne, bo "Projekt Adam" nie jest kolejną bombastyczną space operą, a kameralnym filmem rodzinnym, opowiadającym o stracie, duszeniu w sobie złości, potrzebie odpuszczenia - nie tylko innym, ale również samemu sobie. Tylko tak się po prostu składa, że są w nim również statki kosmiczne i miecze świetlne. I fajnie.

Atuty

  • Świetnie poprowadzony wątek rodzinny;
  • Ryan i Walker mają doskonałą chemię;
  • Zazwyczaj solidne efekty wizualne.

Wady

  • Odmłodzona Catherine Keener wygląda strasznie sztucznie;
  • Niektórym wydarzeniom i postaciom brakuje kontekstu.

"Projekt Adam" to kolejny po "Free guyu" wspólny twór Reynoldsa i Levy'ego i raz jeszcze chłopakom udało się stworzyć film może i niedoskonały, ale za to bardzo przyjemny. Na weekendowy seans z całą rodziną jak znalazł.

6,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper