Edge of Eternity – recenzja i opinia o grze [PS4, PS5, XONE, XSX, PC, SWITCH]. Ambicje kontra rzeczywistość
Finansowanie gier poprzez kickstarterowe zbiórki to świetna sprawa dla małych teamów, które często wcielają w życie wiele interesujących pomysłów. Co jednak, gdy projekt okazał zbyt ambitny w stosunku do posiadanych umiejętności i uzbieranych środków finansowych? Porzucić i zwrócić zebraną sumę, czy zaryzykować i wypuścić grę w takim stanie jakim jest? Oto recenzja Edge of Eternity – jRPG-a spoza Kraju Kwitnącej Wiśni gdzie interesujące pomysły walczą z niedopracowanymi elementami o portfele graczy.
Recenzować Edge of Eternity w wersji na PS4 zaczynam jakiś czas po premierze, więc zauważam ciekawe zjawisko, gdzie recenzenci mieszają ten tytuł z błotem zarzucając mu kupę błędów natomiast gracze przyjmują go całkiem ciepło. Cóż prawda taka, że mamy tu do czynienia z budżetowym, chociaż ambitnym „indykiem”, więc trudno oczekiwać nie wiadomo czego, lecz z drugiej strony trudno wybaczać te błędy, których twórcy gry z pewnością byliby w stanie uniknąć. Kto ma więcej racji zaraz odpowiemy sobie na to pytanie.
Edge of Eternity gdzie średniowiecze spotyka sci-fi
Edge of Eternity od francuskiego studia Midgar w sumie nie należy do gier nowych i powstawało dość długo w bólach, pierwotnie na potrzeby pecetów, następnie postanowiono wydać tytuł także na konsole. Z grubsza dostaliśmy produkcję w konwencji jRPG-a (widać inspirację serią Final Fantasy) i staroszkolnych„darmowych” produkcji MMORPG (TERA, Lineage itd.) w klimatach medieval-fantasy i space opery jak chociażby cykl Star Ocean czy Tales of Arise. Wbrew pozorom Edge of Eternity niewłaściwie jest nazywać klonem Arise’a, bowiem to Midgar pierwsze zastosowało koncepcję wspomnianego świata w swojej grze a nie panowie z Bandai Namco. Oczywiście w starciu z najnowszym Talesem nie ma ona żadnych szans, ale dobrze wiedzieć, kto był pierwszy.
Jeśli chodzi o samą opowieść jest poprawnie, wprawdzie typowa jRPG-owa sztampa, ale całą historię w Edge of Eternity śledzi się całkiem miło i o ile ktoś nie ma uczulenia na „kliszowatość” scenariusza oraz obsady nie powinien narzekać. Akcja fabuły toczy się na planecie Heyron, która znalazła się w oku zainteresowania bardziej rozwiniętych technicznie istot z innego świata - Archelitów. Pokojowe początkowo relacje nagle zamieniły się w brutalną wojnę, która trwa już 30 lat. Mieszkańcy Heyronu to jednak nie Dahnańczycy i skutecznie opierają się najeźdźcy, ponieważ klika rządząca planetą, zwana tutaj Consort, z powodzeniem koordynuje obronę, używając do tego swoich mocy mistyczno-magicznych. Jednakże wróg nie przebiera w środkach postanawiając skorzystać z broni biologicznej pod postacią choroby zwanej Korozją. Zaraza rozprzestrzenia się po świecie zmieniając ludzi w opętane szałem potwory (coś jak Soulblight w Tales of Berseria) i pozbawiając mieszkańców resztek nadziei na pozytywny obrót działań wojennych. Zresztą jak tu być w dobrej myśli skoro nawet właśni bogowie zdają się sprzyjać najeźdźcy.
Francuskie spojrzenie na japońskie klimaty w Edge of Eternity
Cały dramat w Edge of Eternity śledzimy oczami dwóch bohaterów: Daryona (z wyglądu niemal jak Rush Sykes z The Last Remnant) – młodego dezertera z wojska oraz jego siostry Selene kapłanki ważnego zakonu religijnego (kojarzy się lekko z Eleanor z Tales of Berseria) – Sanctorium. Punktem zaczepienia jest podróż w celu znalezienia leku na chorobę, którą zaraziła się także ich matka, ale ostatecznie jak to w tego produkcjach bywa skończy się ostatecznie na ratowaniu świata. Wraz z rozwojem akcji dojdą oczywiście kolejne postacie, aczkolwiek opowieść rozwija się dość wolno, więc pojawiają się stosunkowo późno jak na jRPG-a. Pomimo standardowego dla gatunku wzorca CV rodzeństwa jest jednak całkiem bogate i szczegółowe, co widać zwłaszcza w momentach, gdy są zmuszeni opowiedzieć coś o sobie. W każdym razie ich przeszłości nie da się zamknąć w kilku zdaniach jak to zwykle bywa, więc mają sobie sporo do wypominania, co zresztą robią przy każdej nadarzającej się okazji.
Pomimo zrzynki z podobnych produkcji pochodzących z KKW charaktery Daryona i Selene, nie są aż tak „japońskie” jakby mogło się na pozór wydawać. Owszem chcą ratować swój świat, ale nie podchodzą do tego tematu bezkrytycznie. Mają swój system wartości i przekonania, a przy tym nie zawsze się ze sobą zgadzają. Młodzieniec rzecz jasna ma swoje głupie zagrywki i często wyśmiewa to czego nie rozumie, ale w razie potrzeby potrafi się błyskawicznie opamiętać zachowując się bardziej dojrzale. Dziewczyna natomiast pozostając do bólu wierna wartościom swojego zakonu potrafi dostrzec jego wady oraz mówić o nich, a także wykorzystywać ku swojemu pożytkowi. Podsumowując scenariusz został napisany solidnie i chociaż niczym nowym nas nie zaskoczy, ale również nie odrzuci. Z drugiej strony przyznaje iż odniosłem wrażenie, że kilka poruszonych wątków historii w Edge of Eternity nie doczekało się należytego wyjaśnienia.
Edge of Eternity - (j)MMORPG bez MMO
Czy w kreacji świata recenzowanej właśnie gry są widoczne błędy? Obiektywnie rzecz biorąc nie, ale dużo tu zależy od danego gracza. Kontynent gdzie nas rzucono jest naprawdę olbrzymi i przemierzamy go w konwencji półotwartej, czyli teoretycznie możemy pójść gdzie chcemy, przy minimalnej ilości loadingów, lecz ostateczne słowo i tak ma fabuła. Koncepcja jak w darmowych MMO, co jednym się spodoba innym nie. Osobiście zaliczyłem kilka „sieciówek” więc takowe rozwiązanie przypadło mi do gustu, ale rozumiem że część graczy uzna to za wadę. „Sieciówkowy” styl dotyczy też innych aspektów rozgrywki, jak choćby liczne zadania poboczne oparte o schemat zabij-przynieś-pozamiataj. Część z własną historią zlecają nam napotkane postacie niezależne, ale większość polegająca na ubijaniu potworków weźmiemy ze specjalnej tablicy. Niestety ich jednostajność sprawia, że szybko stają się nudne, ale na szczęście nie są obowiązkowe. Wróć. Formalnie nie są, ale gra należy do tych trudniejszych, co będzie zaletą dla lubiących wyzwania, tylko że ciągły głód punktów XP (które dostajemy w ramach nagrody) zmuszający do ich wykonywania potrafi zmęczyć. Rozgrywka wymaga żyłowania poziomów doświadczenia postaci nawet na normalnym progu trudności, a swobodna wyżynka wszystkiego, co się rusza tego nie zapewni, ze względu na pewne ograniczenia.
Miłym akcentem w czasie podróży w Edge of Eternity są słodziutkie koty-wierzchowce zwane tu Nekaroo, pozwalające szybko przemierzać wykreowany świat oraz wykopywać przedmioty spod ziemi. Parka takich kiciusiów i da radę przekopać kolejną nitkę metra w Warszawie, tylko dlaczego nikt na to nie wpadł? Podróżując na dalsze odległości wykorzystujemy też sensownie rozmieszczony i tani system teleportów, dzięki czemu szybko docieramy tam gdzie chcemy. Podobnie jak w MMORPG-ach możemy zbierać surowce i według przepisów ważyć różne mikstury oraz tworzyć i wzmacniać ekwipunek, chociaż chęć do zbieractwa blednie, kiedy okazuje się iż niemal wszystkie ingrediencje jesteśmy w stanie dość tanio kupić w miastach gry. Mimo wszystko warto zaglądać w każdy zakamarek mapy by znajdować ukryte skrzynie ze skarbami, „kryształowe owoce” (potrzebne do zdobycia platyny) oraz tajemnicze ruiny, gdzie rozwiązując zagadki również dostajemy różne a przy tym cenne przedmioty. Dobrze jest też odwiedzać zajazdy, gdzie zjemy posiłki wzmacniające statystyki oraz dowiemy się więcej o naszych bohaterach. Cóż, rozgrywka pełną gębą w internetowym stylu, tyle że bez netu.
Nie stój jak kołek tylko się ruszaj
Podczas eksploracji w Edge of Eternity natkniemy się na mnóstwo groźnych dla nas stworzeń, które z chęcią odgryzą nam to i owo, więc prędzej czy późnej dochodzi do starcia. Maksymalnie w boju biorą udział cztery postacie, ale przez znaczną część gry będziemy musieli polegać tylko na naszym rodzeństwie starając się nie pakować w sytuacje kiedy wróg ma przewagę. Walki łączące w sobie tryb paska ATB a’la Final Fantasy VI z elementem taktycznym w stylu The Legend of Heroes: Cold Steel są naprawdę miodne, stanowiąc największy atut Edge of Eternity w tej recenzji. Trzeba bowiem wiedzieć, że pole bitwy podzielone zostało na heksy pozwalając wykazać się zmysłem strategicznym. Gdy kierujemy tylko rodzeństwem niewiele to zmienia, ale gdy nasza drużynka rośnie wzrastają również nasze możliwości mobilne, co widać zwłaszcza przy starciach z bossami.
Selene to potężna magiczka, ale ma słabą obronę, a jej czary łatwo przerwać nim nabiorą mocy. Co jednak gdy przed nią na osobnym polu postawić Daryona jako „tankera”? Boss czy inny wróg będzie musiał trzymać łapy z dala od dziewczyny i próbować najpierw zabić chłopaka, bądź go obejść, lub użyć jakieś umiejętności specjalnej, co zajmie mu czas. Poza tym Daryon przy odrobinie szczęścia może przerwać pasek ATB adwersarza a w międzyczasie Ysoris oraz Theia będą próbować zajść go od pleców by zadać dodatkowe obrażenia. Albo na odwrót wystawić magiczkę na wabia i spróbować wciągnąć wrażą bestię w okrążenie? Kombinowania całkiem sporo, co naprawdę cieszy. Co ciekawe nasze postacie potrafią zastawiać też pułapki i rzucać przedmiotami w razie potrzeby, lecz należy uważać by samemu się nie poranić.
Standardowo w Edge of Eternity naraz da radę zaatakować tylko jednego przeciwnika w trakcie własnej kolejki, ale jeśli posiadamy zaklęcia/zdolności o działaniu obszarowym obrażenia odniosą wszyscy przeciwnicy stojący na danym polu. To nie wszystko, ponieważ zdarza się, iż pole bitwy zawiera dodatkową broń jak chociażby balisty, z których korzystamy jeśli chcemy oraz kryształy leczące, lecz także raniące nas i przeciwników. Ekwipunek w grze ulepszamy według naszego widzimisię, zwłaszcza jeśli chodzi o broń, gdzie możemy podpinać kryształy wzmacniające. W każdym razie w sprawach bojowych wszystko jest tutaj na wysokim poziomie.
Kamień młyński ciągnący Edge of Eternity w dół
Czytelnik, który dotarł do tego momentu recenzji pewnie zastanawia się dlaczego jest źle skoro jest tak dobrze. Niestety chodzi o kwestie techniczne świadczące o tym, że projekt Edge of Eternity był chyba nazbyt ambitny jak dla tak małego studia. Z dobrych rzeczy należy wymienić wspomniany wcześniej, wprawdzie z lekka pustawy, ale jednak olbrzymi świat z minimalną ilością loadingów oraz całkiem dobrą samą w sobie oprawę graficzną 3D jak na niezależny produkt. Znajdziemy tu sporo ładnych miejsc, którymi można się zachwycić, aczkolwiek cóż, nie da się ukryć, że są też i takie lokacje wymagające większego nakładu pracy. Przyczepić się tu należy też do kiepskiego wyglądu postaci niezależnych, bo sylwetki naszych bohaterów prezentują całkiem znośne wykonanie. W grze występuje też zmienność pory dnia i pogody, co ma znaczenie nie tylko estetyczne, ale wpływa również na sferę bitewną. Pochwalić należy różnorodność odwiedzanych miejsc raz to będą lokacje klimatem fantasy rodem z Morrowind czy Dragon Age innym razem odwiedzimy tereny czy miasta żywcem wyrwanych z takich tytułów sci-fi jak chociażby Star Ocean bądź Xenosaga.
Dobrze, powiedzieliśmy sobie o w miarę udanych rzeczach, więc pora zrecenzować te wykonane koszmarnie. Trzy słowa: wydajność, stabilność i optymalizacja, wszystko niestety mocno siada, chociaż ogrywałem tytuł w wersji 1.02 na PlayStation 4 z potężną liczbą wniesionych poprawek. W każdym razie prędkość animacji potrafi nagle spaść fundując nam pokaz slajdów i z tego co zauważyłem nie jest to związane ani z długością zabawy czy konkretnymi miejscami. Można się długo bawić i tego nie odczuć, ale też są chwilę że przycięcia występują stale. Bywa, że obiekty rysują się tuż pod naszym nosem bądź tekstury otoczenia ładują się z opóźnieniem. W trakcie rozmów bądź bitew kamera potrafi brzydko zafundować nam rozmazany widok postaci bądź tła. Sprawa nabiera kolorytu gdy znienacka gra pokazuje środkowy palec wyłączając się. Zresztą istnieje kupa pomniejszych błędów, które długo by tu wymieniać.
Na PS4 czkawką odbija się także wolne wczytywanie lokacji i rozruch gry. O dziwo mnie osobiście te wszystkie wpadki nie odstraszyły od Edge of Eternity, chociaż irytowały, ale rozumiem że nie każdy będzie miał tyle cierpliwości i po prostu zrezygnuje z dalszej zabawy. Trzeba mieć to uwadze myśląc nad zakupem tej produkcji. Sprawę pogarsza krój i rozmiar bitewnego i dialogowego interfejsu. Na dużym TV czcionka jest mało wyraźna i męczy wzrok, wprawdzie w menu teoretycznie da radę ją powiększyć, lecz nie zauważałem by ta opcja działała.
Ambicje nazbyt duże w stosunku do możliwości
Dla odmiany za to samo udźwiękowienie wyszło fenomenalnie. Warstwa muzyczna to miód dla uszu potrafiąca zagrzewać do boju, a angielskie głosy jak na jRPG-a wypadają bardzo dobrze. Dla zainteresowanych istnieje także japoński dubbing dla tych, którzy chcą zapomnieć, iż nie jest to produkcja z Kraju Kwitnącej Wiśni. Również cena zakupu na PS Store jest całkiem rozsądna (tak wiem u konkurencji jest „za darmo”) i zważywszy na całokształt produkcji twórcy nie zdecydowali się wiele z graczy zedrzeć. Osobiście jednak polecałbym poczekać na jakąś promocję bądź gdy trafi do PS+.
Więc wreszcie jak należy podejść do Edge of Eternity? Cóż prawda leży pośrodku. Nie jest to gniot jak wielu recenzentów uważa, bo gra ma czym przyciągnąć i pomimo wielu błędów rozgrywka naprawdę wciąga. Z drugiej jednak strony nie można przymknąć oczu na trapiące tytuł problemy, często bardzo irytujące dla gracza. Mimo wszystko produkcja ma swój potencjał i po kilku przemyślanych łatkach, ocena mogła być naprawdę wysoka, jednak obecnie jest jak jest – zbyt duże ambicje, którym studio Midgar nie sprostało, czy to braku pieniędzy, umiejętności albo czasu. Gra dla osób lubiących ciekawe historie, ale o mocnych nerwach.
Ocena - recenzja gry Edge of Eternity
Atuty
- Dobra opowieść i kreacje bohaterów
- Duży świat do eksploracji Dość oryginalne taktyczne starcia
- Budująca klimat warstwa muzyczna Rozsądna cena (PS Store)
- Pomimo licznych błędów rozgrywka potrafi wciągnąć…
Wady
- … ale nie każdy będzie miał tyle nerwów by znosić wpadki techniczne na każdym kroku
- MMORPG-owa otoczka też nie dla wszystkich
- Nudne zadania poboczne
- Szybsze tempo fabuły by nie zaszkodziło
- Powolne tempo rozwoju postaci
Francuskie spojrzenie na temat jRPG. Edge of Eternity to tytuł posiadający sporo zalet, dla których warto chociaż rzucić okiem, ale niestety góra błędów nie pozwala czerpać takiej przyjemności z rozgrywki jaka powinna być. Na chwile obecną więc dostajemy średniaka z ambicjami na coś lepszego jeśli tylko twórcy podejmą odpowiednie kroki.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (18)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych