The House of the Dead Remake

The House of the Dead Remake – recenzja i opinia o grze [Switch]. Gdzie są te wyjątkowe „celowniki”?

Wojciech Gruszczyk | 06.04.2022, 10:29

Pamiętacie jeszcze o gatunku rail shooterów? Od dawna na rynku nie pojawiły się mocne „celowniczki”, a najnowsza propozycja MegaPixel Studio może sprawić, że część graczy zatęskni za skakaniem przed ekranem z plastikowym pistoletem. Produkcja rodzimego studia nie spełni marzeń wielu fanów, ale może sprawić, że wyciągniecie z szafy starą konsolę, by zagrać w kilka klasyków. Przeczytajcie naszą recenzję The House of the Dead Remake.

We wrześniu 2019 roku SEGA i Forever Entertainment ujawniły zaskakującą wiadomość – Polacy otrzymali w swoje łapy japońskie rail shootery. Informacja była zaskoczeniem dla wielu graczy, ponieważ korporacja już od lat nie rozwijała nowych gier z tego IP. Długo musieliśmy czekać na pierwszy efekt prac, ale MegaPixel Studio na dobry początek odświeżyło pierwszy The House of the Dead. Oryginał zadebiutował w 1996 roku i jest to kluczowa wiadomość dla wszystkich zainteresowanych, ponieważ 26 lat temu gry wideo nie tylko wyglądały inaczej, ale często oferowały zupełnie inne doświadczenie... I choć Polacy zajęli się podkręceniem oprawy i dodali do pozycji kilka dodatków, to jednak w ostateczności The House of the Dead Remake jest tytułem (biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy) bardzo nietypowym.

Dalsza część tekstu pod wideo

The House of the Dead Remake to dobra zabawa na... 60 minut?

The House of the Dead Remake - recenzja - walka

Gdy Japończycy opracowywali The House of the Dead świat wyglądał inaczej, a tytuł miał zapewnić świetną zabawę na automatach. To właśnie z tego powodu produkcja nie oferowała ośmiogodzinnej kampanii i właśnie w takiej wersji trafia na Nintendo Switcha. Deweloperzy z Polski zajęli się drobnymi dodatkami, jednak główną kampanię z recenzowanego The House of the Dead Remake ukończycie w około 40-60 minut. Założenia gry zachęcają do powrotu, jednak to nadal jest podzielona na cztery rozdziały przygoda agenta Rogana, który trafia do tajnego laboratorium doktora Curiena. Już u progu mrocznej rezydencji grasują potwory, a im dłużej eksplorujemy jego posiadłość, tym natrafiamy na kolejne maszkary.

Założenia The House of the Dead odniosły sukces ponad 25 lat temu, ponieważ gracze mogli wrzucić do automatu monetę i spróbować swoich sił w kolejnych wymagających sesjach. Teraz jednak świat wygląda inaczej i zabawa na 60 minut nie wystarcza. Nawet ponowne podchodzenie do produkcji, by szukać dodatkowych przejść, nie jest specjalnie satysfakcjonujące, bo choć tytuł oferuje dużą regrywalność, to jednak nawet największym fanom gatunku szybko zabraknie argumentów, by ponownie włączać pozycję.

Twórcy The House of the Dead Remake zapewne zdawali sobie z tego sprawę i choć deweloperzy prawdopodobnie nie mogli opracować nowych rozdziałów historii, to jednak postanowili w pewien sposób rozbudować doświadczenie graczy. Wszystko za sprawą dodatków, które możemy aktywować jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki lub sprawdzić po kilku zakończonych sesjach.

The House of the Dead Remake z nowym trybem i atrakcjami

The House of the Dead Remake - recenzja - pajączek

Przy pierwszym włączeniu recenzowanego The House of the Dead Remake zostałem pozytywnie zaskoczony małym dodatkiem – produkcja z 1996 roku powróciła na platformę Nintendo i otrzymała polskie napisy. SEGA lata temu nie opracowała specjalnie skomplikowanego scenariusza, którego do zrozumienia niezbędna jest znajomość angielskiego na poziomie zaawansowanym, ale jest to bez wątpienia miły dodatek... Podejrzewam, że gdyby za odświeżeniem stali twórcy z przykładowo Francji, to moglibyśmy nie otrzymać polskiej lokalizacji. Mam pewne zastrzeżenia, co do samej czcionki, która czasami wydaje się niewyraźna, jednak najwidoczniej taka była koncepcja deweloperów.

Po włączeniu The House of the Dead Remake otrzymujemy dostęp do dwóch trybów gry – oryginalnej oraz hordy. W tej pierwszej na ekranie widzimy standardową liczbę wrogów, a w drugiej podczas kampanii zamiast z przykładowo 2-3 bestiami, musimy strzelać do nawet 6-7 potworów. Akcja nabiera większej dynamiki, ale jednocześnie zmagania są znacznie trudniejsze – w końcu musimy celować w nawet kilku oponentów jednocześnie, co w niektórych sytuacjach jest naprawdę wymagające. W dodatku w obu trybach wybierzecie także poziom trudności (łatwy, standardowy, trudny, arcade) oraz wariant punktacji (klasyczny i nowy zachęcający do celniejszego strzelania). Twórcy zadbali także o kilka dodatkowych broni oraz nawet samą zbrojownię, co na pewno ucieszy graczy, którzy zamierzają spędzić w tym tytule wiele godzin.

The House of the Dead Remake - recenzja - z piłą na pistolet

W grze na Nintendo Switcha nie mogło także zabraknąć lokalnego multiplayera – w tym wypadku możemy wybrać współpracę (razem zbieramy punkty) lub rywalizację (każdy gromadzi własne punkty). Produkcja wymaga do rozgrywki dwóch Joy-Conów, więc nie możecie liczyć na grę za pomocą pojedynczego pada – choć pojawia się opcja podłączenia do konsoli normalnego kontrolera. Zabawa w kooperacji dodaje The House of the Dead Remake charakteru i przypomina czasy, gdy za dzieciaka ogrywałem wszystkie możliwe strzelanki na szynach ze znajomymi na wycieczkach szkolnych.

Gameplay w The House of the Dead Remake wypada poprawnie, ale oczywiście trzeba mieć świadomość jego ograniczeń – my tutaj tylko celujemy za pomocą broni i musimy uważać na stale pojawiających się wrogów. Takie są założenia gatunku, jednak spędzając w odświeżonym tytule kilka godzin pomyślałem, że naprawdę chętnie zagrałbym w takiego pełnoprawnego rail shootera AAA. W aktualnej kondycji marka Segi nie będzie dobrą opcją dla wszystkich.

The House of the Dead Remake potrafi wymęczyć i nagradza powtarzalność

The House of the Dead Remake - recenzja - galeria

Wśród nowości mogę jeszcze wyróżnić przyzwoitą galerię potworów, które spotkaliśmy w fabularnym trybie, a także system osiągnięć mogący skłonić największych sympatyków gatunku do spędzenia w pozycji dodatkowych godzin. Twórcy jeszcze również grafikę, jednak nawet w tej sytuacji – recenzowany The House of the Dead Remake nie zachwyca pod względem oprawy. Trudno tutaj mówić o pełnym remake'u, bo choć łatwo dostrzeżecie pracę wykonaną przez rodzimych deweloperów, to jednak trudno postawić produkcję obok innych pełnoprawnych „odświeżeń”. Co ciekawe, deweloperzy znaleźli czas, by dorzucić Photo Mode, jednak szczerze mówiąc trudno mi znaleźć sensowny powód, by chcieć uchwycić kilka widoków z tej opowieści.

Dużym atutem The House of the Dead Remake jest jednak poziom trudności, ponieważ to właśnie oferowane wyzwania mogą sprawić, że będziecie chcieli wracać do gry. Produkcja nawet na „normalnym” może wymęczyć mniej wprawionych graczy, a zabawę można jeszcze podkręcić. To właśnie z tego powodu najwięksi fani gatunku spędzą w pozycji kilka godzin, by nie tylko wykonać perfekcyjny bieg, ale przede wszystkim zdobyć, jak najwięcej punktów. Zachęcają do zabawy także zróżnicowani przeciwnicy, ponieważ podczas rozgrywki walczymy nie tylko ze zwykłymi zombiakami, ale szybko okazuje się, że we wspomnianym laboratorium można odnaleźć znacznie bardziej przerażające okazy, które w dodatku są często wzmocnione przez metalowe części, więc musimy bardzo uważnie strzelać w odpowiednie miejsca. Świetnie wypada sam system odrywania fragmentów potworów – niektóre maszkary atakują nawet bez głowy i jednej ręki. W tytule nie zabrakło starć z bossami, podczas których musimy strzelać w wyznaczone punkty – podobne atrakcje pojawiają się w trakcie normalnych pojedynków, ale większy pasek zdrowia „szefów” i mniejsze elementy, do których należy celować sprawia, że rywalizacja jest bardziej wymagająca.

Twórcy The House of the Dead Remake dopracowali także sterowanie – bez problemu zagracie w grę na małym ekranie Nintendo Switcha trzymając konsolę w łapie lub postawicie ją na stoliku i chwycicie klasyczne kontrolery. Sterowanie ruchowe działa poprawnie, co na pewno ucieszy graczy, którzy zamierzają grać w produkcję na dużym TV – choć w tym wypadku tytuł wygląda dużo gorzej. Zaznaczam także, że warto wskoczyć na chwilę do opcji, by ustawić czułość celownika. Deweloperzy zadbali nawet o dwa tryby grafiki (720p lub 1080p), ale żaden nie sprawi, że gra nagle będzie wyglądać jak współczesne hity. W dodatku od czasu do czasu można natrafić na drobne spadki animacji oraz musicie przygotować się na dość długie ekrany wczytywania.

Czy warto zainteresować się The House of the Dead Remake?

Forever Entertainment za sprawą MegaPixel Studio przywraca do życia wielką serię Japończyków, jednak przynajmniej aktualnie jest to propozycja dla największych fanów gatunku. Mam jednak nadzieję, że twórcy otrzymali również możliwość opracowania zupełnie nowej części, która zaproponuje znany gameplay, ale opowieść będzie znacznie dłuższa i zaoferuje prawdziwie współczesną oprawę. Obecnie – The House of the Dead Remake to staroszkolne mięso, które część graczy przyprawi o wzdęcia, a innym przypomni słodki smak wakacji nad morzem.

Ocena - recenzja gry The House of the Dead: Remake

Atuty

  • Strzelanka na szynach? Przywraca dobre wspomnienia
  • Przyzwoity dodatek w postaci galerii potworów
  • Nowy tryb podkręca rozgrywkę

Wady

  • Historia nie została rozbudowana i jest bardzo krótka
  • Oprawa wygląda lepiej, jednak nadal nie możemy mówić o nowej jakości
  • Zdecydowanie za szybko brakuje zawartości
  • Pojawiają się spadki animacji

The House of the Dead Remake powraca w bardzo klasycznym wydaniu. Twórcy dorzucają kilka elementów, dbają o oprawę, ale rdzeń produkcji nie został zmieniony. W rezultacie jest to propozycja dla prawdziwych koneserów gatunku.
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper